Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Co piąte dziecko jest za grube

edytowano marzec 2008 w Ogólna
ZGFYBK-P7Bg

Ciekawe, czy w rodzinach wielodzietnych też?

Komentarz

  • U nas z nadwagą dzięki Bogu nie ma problemu. Jako dziecko byłam zawsze drobna i na najniższym centylu (kto te centyle wymyślił?!).Piotr też był raczej kościstej budowy, więc z dziecmi też nie ma problemu- raczej... Nasz Krzysiu się nie stosuje do standartu rodzinnego i troszkę ciałka ma , ale o nadwadze nie ma mowy:wink: Poprostu jest w wyższej normie.
    Kiedyś pamiętam, nie było mojej p.dr tylko młoda, świeżutka dziewusia, która miała zrobic bilans mojemu 2-letniemu Maciusiowi, który był tak szczupły, że można było poranić sobie ręce o jego żeberka:wink:. Ponieważ 4-te dziecko:shocked:- usłyszałam diagnozę-niedożywiony, zabiedzony, ooooo..... i szereg niepotrzebnych badań, które defakto wypadły może nie rewelacyjnie ale w normie. Moja lekarka się potem uśmiała, bo znała wszystkie moje dzieci i nic złego się nigdy nie działo.
    Ja zawsze po półtora roku po porodzie wracam do 50-ciu, Piotr z różnymi skokami mieści się w normie (co mnie bardzo cieszy)... i tak to jest z tą naszą nadwagą- wagą-niedowagą. Jest nam dobrze z tym jak wyglądamy i zdrówko też w normie:cool: przynajmniej nic złego się nie dzieje, co miałoby zwązek z naszymi tuszkami:tooth:
    Naprawdę nie zazdroszczę tym, którzy mają ten problem. Mojej koleżanki syn ma ten problem, pojawiły się oznaki cukrzycy i inne problemy. Najgorsze jest to, że rodzice dzielnie wprowadzają dietę, a dziatkowie, to wszystko rujnują, wciskając małemu garście słodyczy- bo to dziecko... i nie docierają prośby, grośby, diagnoza lekarzy, że dziecko musi schudnąć... Większy problem rodzice mają z pilnowaniem dziadków niz dziecka! A niestety są troszke uzależnieni od rodziców, ponieważ obydwoje pracują i często właśnie dziadkowie zajmują się chłopcem. Doszło nawet do tego, że babcia powiedziała wnukowi, że rodzice są dziwni i niech schowa tę czekoladkę i i nic nie mówi rodzicom:shocked:... oj, nie ma co sie rozpisywać. Nadwaga, to problem, poprostu...
    K
  • [cite] Piotr i Kasia:[/cite]Najgorsze jest to, że rodzice dzielnie wprowadzają dietę, a dziatkowie, to wszystko rujnują, wciskając małemu garście słodyczy- bo to dziecko... i nie docierają prośby, grośby
    Taaa... Wiem coś o tym, choć u nas problem nie dotyczy akurat dziadków, tylko dalszej rodziny. W Wielkanoc dzieci dostały od prababci "paczuszki" - po cztery jajka z niespodzianką w pudełku plus torebka ciasteczek i cukierków. Od mojej ciotki - baranki z cukru. No i poza słodyczami nic tego dnia nie jadły. :devil:
  • Ja tam nie wierzę w te wszystkie neodogmaty - wszystko jest sprawa genów i natury. Jak kto ma w genach tuszę to jest grubszy, jak kto ma chudość jest chudy, czemu ludzie się nie akceptują takimi jakimi Bóg ich stworzył? U mnie w domu dziecko które najwięcej je ma taką przemianę materii że jest największym chudziakiem, inne dzieci jedzą jak ptaszki, są niskiego wzrostu i drobnej budowy i przyznam sie że przerażają mnie ich rówieśniczki wyższe o dwie głowy...np. moja koleżanka ma jak ja dwuletnią Gosię, tamta dziewczynka przy mojej wygląda jak 3letnia... co to za radocha taki gigantyzm?

    KTO TO POWIEDZIAł że dziecko ma być wysokie i szczupłe?????????? Że mężczyzna, kobieta muszą być wysocy i szczupli? Czy taka budowa = zdrowie??? gówno prawda!!

    Geny, geny! syn jednej chrzestnej ma wilczy apetyt, lekarze straszą nadwagą, matka mu dawkuje ile może zjeść - dla mnie to męczenie dzieciaka, chłopak wiecznie skwaszony, wolałabym już mieć syna grubego i szczęśliwego, a w sporcie on i tak jest cienki, motorykę ma słabą gruby czy chudy, więc dla mnie nie ma idei utrzymywania go na głodzie...

    córka drugiej chrzestnej przed dwunastymi urodzinami właśnie osiągnęła metr 70 cm wzrostu i co rodzice mają zrobić? sami nie są specjalnie wysocy.

    wg mnie zdrowiu zagraża tylko otyłość gigantyczna, typu waga ok. 200 kg, a to że ktoś jest przy kości puszysty czy tp. to normalne.
  • Jadwigo moje dzieci tez podobnie wyglądają i ważą, lekarka im wpisuje pogranicze niedowagi, nie martw się. Każdy ma takie łaknienie ile mu trzeba. Mi mama rozepchała żołądek, miałam obiad z 3 dań, desery, podwieczorki, obfite kolacje...dwa śniadania...dziś mam of kors nadwagę:)i kocham jeść:devil:
    w rodzinie mego ojca rodzeństwo - 2 siostry i mój ojciec -w dzieciństwie, młodości było chude jak szkielety. W dorosłym życiu mój ojciec i jedna siostra maja budowę typu niemieckiego "Gruba Berta", mój ojciec ma nogi jak Ursus u Sienkiewicza jak dwa pnie dębu, - a jedna siostra została chudzielcem. Typ genetyczny, wszystko "zapisane"...

    ja do czasu jadłam ile wlezie i ważyłam nie więcej niż 60 kg, teraz ważę ok. 80 oczywiście nie będąc w ciąży, dziś w 9 miechu ważę 94 kg:bigsmile:

    także jest szansa że ta najchudsza córeczka kiedyś będzie jeszcze Kaśka Kariatydą!
  • Jadwigo, to co piszesz o swojej niejadkowej córce wypisz wymaluj pasuje do naszego Frania. Badamy go na wszystkie strony, ale na razie nie udało nam się dojść przyczyny. Cóż ja też taka byłam, może więc to rzeczywiście ma coś wspólnego z genetyką...
  • U nas w zasadzie wszystkie dzieci jedzą w miarę ok, ale są niziutkie. My też do olbrzymów nie należymy, ale czasami jest to frustrujące, że rówieśnicy są tyle od nich wyżsi. Mnie pani kiedyś w szkole spytała, czy Zosia je w domu, bo w szkole tak dużo zjada, a jest taka chuda:devil: Z chudością Zosi jest jeden problem - jeździ ostatnio intensywnie na nartach - niestety w zawodach ma małe szanse na wygranie z 10 - 20 kg cięższymi koleżankami, jej trener się śmieje, że będą będa jej przyczepiać kamienie, żeby miała większe szanse...
    A ja byłam niejadkiem, całe dzieciństwo wmuszano we mnie jedzenie, co spowodowało, że przez długie lata miałam straszny wstręt do spożywania posiłków i jak byłam głodna to napychałam się byle czym. A pewnie miałam takie a nie inne potrzeby i nie należało mi wpychać.

    Mia ma rację, na otyłość najlepszą radą jest jest sport i ograniczenie do minimum "świńst".
    Masz rację Agniesiu, że ze szczupłością nie ma co przesadzać - mam znajomą wiecznie na diecie, smutna, drażliwa. A jest mega szczupła, wcale rewelacyjnie nie wygląda, głównie za sprawą miny, poza tym chociaż szczupła to jest taka flakowata, bo oczywiście nie ma siły uprawiać żadnego sportu.
  • Większość moich dzieci całe szczęście jest w normie pod względem wzrostu i wagi (z wyjątkiem drobniutkiej Małgosi - chyba z powodu jej przewlekłego zapalenia stawu). Myślę, że to w dużej mierze kwestia karmienia piersią, ograniczenia słodyczy, a także nie wmuszania jedzenia. Ja i moje rodzeństwo mieliśmy tendencję do lekkiej nadwagi (i kompleksy z tego powodu), bo moja Mama w dzieciństwie nas stale zachęcała do jedzenia - uważała, że jemy za mało.

    Jadwigo, chciałam Ciebie pocieszyć, że w ziemniakach i miodzie są nie tylko węglowodany, ale także wiele innych, cennych składników, więc niech je jeśli tylko ma ochotę. Ja np. nie przepadam za surówkami, bo kiepsko je trawię. Może Twoja córka też ma jakieś problemy z trawieniem surowych pokarmów? W każdym razie np. córka mojej sąsiadki prze pierwsze 2-3 lata życia żywiła się praktycznie wyłącznie mlekiem (najpierw z piersi, potem z proszku) i do dziś nie przepada za warzywami i owocami. Dietetycy pewnie by biadolili, że to niezdrowo. A ona wyrosła na zdrową, wysoką i szczupłą dziewczynę.

    Aha, jeszcze jedno: spróbuj tej nafty na spirytusie. Wbrew pozorom alkohol w niewielkich ilościach nie jest szkodliwy dla dzieci. (A stała obecność pasożytów jest zdecydowanie szkodliwa.) Wiem, że niektórzy polscy lekarze twierdzą np., że ciężarne nie powinny pić ani grama alkoholu. Ale w krajach śródziemnomorskich umiarkowane spożywanie wina przez ciężarne jest czymś zwyczajnym i wszyscy tam wiedzą, że to wcale nie jest szkodliwe dla zdrowia (wręcz przeciwnie - pomaga w trawieniu). W czasach przed wynalezieniem lodówek i butelkowanych napojów, małym dzieciom w ciepłych krajach często podawano do picia rozwodnione wino, bo wino zabija bakterie i pasożyty występujące w wodzie.
  • Sykreczko

    Ja nie jestem fachowcem, ale ostatnio słyszałam w Radiu Józef audycję o tym, że w ciąży absolutnie nie powinno się spożywać alkoholu, bo właśnie to może być bardzo szkodliwe dla dziecka - nawet małych ilości. Ale chodziło o dzieci w brzuszku mamy.

    A ta nafta to co tępi i w jaki sposób?
  • O ile dobrze pamiętam to pięć łyżek nafty skutecznie gasi pragnienie dorosłego człowieka. :wink:

    A mniejszymi ilościami można też się nieźle zatruć.
  • [cite] adelajda:[/cite]Ja nie jestem fachowcem, ale ostatnio słyszałam w Radiu Józef audycję o tym, że w ciąży absolutnie nie powinno się spożywać alkoholu, bo właśnie to może być bardzo szkodliwe dla dziecka - nawet małych ilości. Ale chodziło o dzieci w brzuszku mamy.
    Ja praktycznie wcale nie piję alkoholu, ale po prostu nie wierzę w tę teorię. Na jakiej podstawie to stwierdzono?? Cytowano jakieś poważne badania naukowe na ten temat? Nie mam zaufania do pseudonaukowych mitów powielanych przez dziennikarzy i przeciętnych lekarzy. Lekarze przez dziesiątki lat rozpowszechniali różne bzdury, np. na temat karmienia butelką (że niby lepsze dla dziecka) albo spania w jednym łóżku z niemowlęciem (że to strasznie niehigieniczne).
  • [cite] Andrzej:[/cite]Pewnie dlatego jestesmy bardziej inteligentni od poludniowcow :bigsmile:.
    Grunt to mieć dobre mniemanie o sobie:wink:
  • [cite] Sykreczka:[/cite]albo spania w jednym łóżku z niemowlęciem (że to strasznie niehigieniczne).
    A higieniczne? Jak się dziecku uleje, to piżamę można pobrudzić!
  • Przypomniałeś mi pewną koszmarną noc, kiedy jak powodzianie szukaliśmy suchego miejsca, aby się przespać... :devil:
  • Sykreczko, to była PANI Z INSTYTUCJI ZAJMUJąCEJ SIę JAKIMś SYNDROMEM postalkoholowym u noworodków - w przypadku mamuś pijących i ona właśnie twierdziła o ile dobrze pamiętam, że jakieś szkodliwe substancje z tych alkoholi przedostają się bezpośrednio do dziecka, które nie ma żadnych mechanizmów obronnych takich jak dorośli i to jemu bardzo szkodzi. Ja nie relacjonuję zbyt składnie bo już pozapominałam te szczegóły, ale brzmiało to dosyć profesjonalnie i przekonująco ...
  • Ale badała pewnie alkoholiczki, a nie kobiety które wypijały lampkę wina raz na tydzień!! Oczywiście alkohol w większych ilościach jest dla płodu szkodliwy, co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
  • Tu chodzi o syndrom FAS,tutaj sie duzo na ten temat mowi,bo dzieci z tym syndromem jest wiele i nie ma badan jasno stwierdzajacych ile alkoholu to powoduje bo zapewne to indywidualna sprawa.Te dzieci maja problemy z uczeniem sie,zapamietywaniem itd,musze poszukac czegos po polsku to moze wkleje.
  • http://www.fas.edu.pl/art2.html
    http://www.charaktery.eu/charaktery/2007/08/85/Z-FAS-trygowane-dzieci/
    http://www.biomedical.pl/ciaza/fas-zespol-alkoholowy-plodu-fetal-alcohol-syndrome-39.html
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.