Jak wielu, koniec kwietnia kojarzy mi się ze smutnym obowiązkiem rozliczeń podatkowych i - na ogół - koniecznością dopłaty podatku.
W tym roku było podobnie, a na dodatek ze smutkiem stwierdziłem, że gdybym się rozwiódł z żoną, to byśmy na tym podatkowo skorzystali. I to niemało.
Weźmy sobie przykład małżeństwa, które ma dwójkę dzieci - mąż ma 60.000 dochodu, żona 40.000 rocznie, rozliczają się wspólnie. Podatku zapłacą wspólnie 20.794,56 zł.
A teraz załóżmy, że się rozwiodą i każde będzie się opodatkowywać wspólnie z dzieckiem, jako samotny rodzic.
Mąż zapłaci 10.339,84 podatku, a żona 6.539,84. Łącznie 16.879,68. A więc zysk z rozwodu wynosi rocznie 3.900 zł.
Oczywiście, im wyższe dochody małżeństwa tym większe oszczędności z tytułu rozwodu. Jeżeli np. małżonkowie mają po 90.000 dochodu rocznie (łącznie 180.000), to zapłacą razem podatku 47.984,96 zł. Po rozwodzie zapłaciliby 35.589,12 zł łącznie, a więc zaoszczędziiliby 12.395,84 zł rocznie. Niemało...
Prawo podatkowe sprzyja więc posiadaniu większej liczby dzieci, a konkretnie optymalne jest posiadanie tylu dzieci, ilu jest rodziców (w obecnym stanie prawnym rodziców może być tylko dwoje, ale to się przecież może niedługo zmienić...).
Premia za posiadanie dzieci wymaga jednak, aby rodzice wychowywali dziecko samotnie - a więc precz z małżeństwem. Małżeństwo podatkowo dobre jest tylko wtedy, gdy dzieci nie ma. Po narodzinach dzieci należy się zgodnie z zamysłem racjonalnego ustawodawcy rozwieść.
Dlatego z pewnym utęsknieniem czekam na wprowadzenie ulg na dzieci, np. w postaci kwot wolnych na każde dziecko - pod warunkiem oczywiście, że będą to jakieś znaczące kwoty. Innym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie możliwości rozliczania się wspólnego z dzieckiem (a więc dzielenie podstawy opodatkowania), również w ramach małżeństwa.
Tak czy inaczej, trudno zgadnąć jakie efekty zamierzał osiągnąć ustawodawca kształtując obecne przepisy podatkowe.
Komentarz
PS. A skąd ten artykuł? Trzeba by dopisać.
A tak można dać świadectwo, mogli zyskać kilka tysiaków rocznie, a wybrali wytrwanie w sakramencie. Czego sobie i wam życzę!