Celem książki jest ukazanie Bożego zamysłu o małżeństwie i rodzinie, co jest naglącą potrzebą w sytuacji współczesnych zagrożeń i zmagań cywilizacji życia z cywilizacją śmierci. Obecne wydanie książki jest trzecim z kolei, po z górą 20 latach. Zostało gruntownie przepracowane i uzupełnione, zgodnie z rozwojem i niezwykłym bogactwem nauczania Kościoła, zwłaszcza Papieża Jana Pawła II..
i słusznie się domyślasz Moniko, bo próbka jest tutaj. Fascynując calośc wychodzi :devil:
Rafał polecił ksiązkę bp Majdańskiego, na forum był te z wklejony jego artykuł, mozna sie zorientowac w poglądach, a potem jeszcze w nawiązaniu była dyskusja
Zapewne brak jasnej ścieżki kariery.
W tradycyjnym modelu rodziny można realizować się w rożny sposób polecam wspomnienia Marii Tarnowskiej. Do kupienia w dobrych księgarniach.
>Mnie zaś fascynuje, że chociaż deklarujesz się jako katoliczka< ano jestem katoliczką i traktuję to bardzo powaznie.
>...opisujesz ją jako niemal egzotyczne zjawisko.< a moze to naukowa dociekliwośc? zbieram sobie Wasze poglady i lepię z nich całośc, sama jestem ciekawa co wyjdzie
nie chce mi się Macku za bardzo dyskutowac o mnie;), ale tak, zbieram sobie Wasze poglądy. I w wątku o bicie i w wątku o protestantyzmie były bardzo słabe punkty i te mocniejsze (o kobiecie biję się w piersi nie przyswoiłam jeszcze dokładnie). Widzę jak zbierasz sobie różne watki nauczania Koscielnego i kleisz z nich całośc, ale po mojemu masz problemy. Bo ta dokładośc co do literki, jak sam napisałeś szkiełko i oko, czasami nie pozwalają popatrzyc Ci z perspektywy. Do tego czasami bardzo błyskotliwie to robisz, a czasami zaskakujesz brakiem lotności. Czasami zapominasz, że pierwsza jest Ewangelia i trochę tak jak faryzeusz, który bezradnie przyszedł do Jezusa pytac się, które prawo najważniejsze zapomianasz o myślach przewodnich. jeszcze trochę inaczej jest z Rafałem. Tak, że każdy z Was tworzy tutaj swój własny katalog poglądów, trochę inaczej rozkłada akcenty. To Wasze poglądy, Kościołowi zostawcie jego własny głos, niech mówi sam za siebie poradzi sobie.
no ale tam, jak sobie przypominam były takie stwierdzenia, które na pierwszy rzut oka brzmiały jak mówisz, ale tradycja znaczyła raczej nie przyzwolenie na bicie, a opowiedzenie się za tym, żeby nie wchodzic miedzy rodzica a dziecko (jak sobie przeczytałam uważnie tekst, to mi tak wyszło, co by potwierdzało, że ważniejsza jest dla Kościoła interpretacja Ewangelii, a nie ścisłe trzymanie się tradycji, o różnie rozłożone akcenty często chodzi). Ale już nie chcę wchodzic w tamtą dyskusję. Chciałam tylko napisac, że będę sobie obserwowac dalej;)
>Piszesz, że "mam problemy", ale Twoje zarzuty do moich wypowiedzi na tematy wiary i moralności zawsze odnosiły się jedynie do Twoich prywatnych interpretacji Pisma Świętego. A to może oznaczać, że nie ja mam problemy, ale Ty.< daj sobie spokój, albo gadamy jak dorośli, albo bawimy się w przepychanki
nie chcesz pisac jak dorosły to nie (>sięgnięcie do Nauczania Kościoła nie jest przejawem faryzeizmu< tego nie napisałam)
ale słowo "dorosły" nasunęło mi jeszcze jedną myśl. Takie dyskusje o roli kobiety wobec mężczyzny czy jej miejscu w małżeństwie to mnie "kręciły" w wieku lat dwudziestu. O biciu czy o protestantyzmie to bardziej sprawy doktrynalne wchodziły w grę, bardziej mnie to ciekawiło. Tekst p.Półtawskiej doczytałam ledwie do połowy, dyskusję też po łebkach - zbliżam się do czterdziestki(37), wchodzę w etap zycia, gdzie o roli kobiety mogę już rozmawiac z pewnej perspektywy, mogę mówic jaką rolę dla siebie wybrałam ja. Ja jej juz nie muszę budowac i szukac na nią przepisu. Paradoksem jest, że ta zacięta dyskusja toczy się na forum, gdzie piszą ludzie mający już bagaż rodzinny, a dorobek w postaci dzieci stawia nas w pozycji szczególnie doświadczonych. Bardziej rozumiem te rozważania na "Wychowaniu w wierze". Roześmiane dryfy Quadromamy, która z wytrwałością opowiadała o mężu nie dając się zagonic na manowce doktrynalne rozumiem własnie jako "przywołanie do porządku". Przecież my tutaj możemy powiedziec dużo o roli kobiety, bo sami ją testujemy w różnych wariantach. Kto jak kto, ale to właśnie my testujemy w praktyce ten wariant, który został przedstawiony na początku jako teoretyczny - mamy tradycyjne duże rodziny, próbujemy sobie radzic z nimi we współczesnym świecie mimo przeciwności.
Macku - jak dojrzejesz pogadamy;) a to zapis moich mysli, a nie zbiór pouczeń - interpretuj sobie jak chcesz, Twój problem. Komplementy za dobrą monetę przyjmuję i oddalam się do fetowania "dnia matki" dobrze, że usmiech wywołują moje słowa, przynajmniej czytający nie musza się zzymać czytając złośliwiości - to pierwsze zdrowsze, drugie zapewniasz Ty, w wystarczającej ilości;)
@Macku, piszesz, że masz poglądy zbiezne do nauki Kościoła. Wiele z Twojego sposobu patrzenia znalazłam w słowach ks. Bartnika, który wkleił Rafał. link Wyrazone tam poglądy stanowią spójną całośc. Podejrzewam, ze popierając częśc (o których pisałeś) także zgadzasz się z resztą. Jakie jest według Ciebie miejsce tych poglądów w nauce Kościoła? Uważasz, że to są raczej własne poglądy ks. Bartnika, czy one także, jak i Twoje (według Twego mniemania) wypływają z nauki Kościoła - stanowią jej emanację??? (bezposredni link do artykułu, co by nie szukac)
Maćku:shocked:, te słowa dotyczyły ludzi, którzy poważnie zgrzeszyli!!! A nie tych, którzy rozważali nad sensem życia, rolą kobiety w społeczeństwie itp.!!!
Dziewczyny, nie wiem czy rzuciłyście okiem na zlinkowany artykuł. Maciek stosuje argumentację wziętą dokładnie stamtąd. Poglądy, które on wyraża nazywane są tam katolicyzmem, a inne (szerzej opisane, zresztą odpowiadające poglądom wyrazonym w opozycji tutaj do Macka, szczególnie przez Ciebie Moniko) mieszczą się w poglądach tzw.liberalnych. Nie zrażajcie się początkiem artykułu, warto dojsc do końca, jesteśmy tam dokładnie opisani;). Dlatego bardzo jestem ciekawa opinii Macka na temat artykułu, ale Wy tez przeczytajcie proszę. W końcu to jest jedno z obliczy polskiego katolicyzmu, warto znac założenia. Pytania jakie mi sie nasuwaja po przeczytaniu - czy dla mnie jest miejsce w takim katolicyzmie? jak te poglądy maja się do Ewangelii? No i refleksja: Jezus jedzący z celnikami i grzesznikami, nie rzucający kamieniem w cudzołożnicę, pierwszy chyba powinien zyskac miano liberała.
A to zdanie jest dla nas przestrogą (bardzo smutna zresztą): "Między katolicyzmem a liberalizmem w jego formach radykalnie ukształtowanych nie ma ani dialogu, ani pokoju. Może jest coś z dialogu jedynie w życiu praktycznym i bieżącym, bo po prostu trzeba żyć realnie, ale radykalny liberalizm ideologiczny nie dąży do obiektywnej prawdy w żadnym obszarze ideowym i jest rodzajem buntu woli, uczucia i namiętności przeciwko rozumowi i jego funkcjom."
Zacytowany fragment to jeden z tych, które mówią o negatywnych cechach wiary liberalów. To co tyam opisane jest złe wg ks Bartnika. To nie sprzecznosc., przynajmniej dla niego. Twoje argumenty Moniko prezentowane tutaj w dyskusji takze miszcza się w tej definicji, którą zastosował Bartnik. jesteś liberałką znaczy się. Dlatego Maciek nie specjalnie dyskutuje na argumenty, ale zarzuca Ci odstępstwo od wiary, albo relatywizm moralny - jesteś podobno za rodziną z dwoma mami itd., chociaz tego nie napisałaś.
>"Nie ma co się bać" - kusisz. A może jednak jest o co się bać? Chrystus mówi wyraźnie: "Jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik" (Mt 18, 17). Niejeden już był taki, co wolał słuchać tylko siebie samego.<
Macku czy Ty czytałeś cały zacytowany fragment (Mt, 18,17)???? Proszę przytocz cały akapit i napisz jak go interpretujesz, bo to co wypisujesz jest niesłychane, jestem pod wrażeniem tego w jakim kontekście użyłeś tego wyrwanego zdania. Mam cały fragment przed oczami, nijak nie zgadza się z Twoją zasygnalizowaną interpretacją (jako bat na poglądy Moniki).
Tutaj cały fragment. Ku zastanowieniu Polemika polemiką. Jednak było też kilka pytań, na żadne nie otrzymałam odpowiedzi. Nie wiesz, nie umiesz, nie chcesz odpowiedziec?
A "Czekolada" z przywoływanym tu nieraz Deppem (moja córka sobie wczoraj oglądnęła, ja przez ramie przypomniałam) - oglądałyście? chyba tez coś jest z analogii na rzeczy, jak myślicie;)
@Macku: hi, hi, zmieniłeś wpis (przed moim poprzednim postem). Zacznę cytowac obficiej, bo potem faktycznie człowiek odpowiada na coś, co nie istnieje. Ale wracając do tematu, pozostaje pytanie, kogo miała na mysli Quadromama;) No i jaka analogia wystepuję z dyskusją i czekoladą? Na ten temat też chyba można cos zasugerowac, jakieś niecne prześladowania, konotacje - "sztuka to mikrokosmos odbijający epoki", a czasy panie nieciekawe mamy, nieciekawe;) zejśc z ambonki - bardzo dobre hasło:))) popieram
a wiesz Jolu, co mnie rusza? Nie tyle akcje Macka - bo założył forum, niechby i miał swoją tubę na poglądy, w porządku. Ale jak forum nazywa się wielodzietni, to kurza twarz świadczy o większej grupie niż sam Maciek. Skoro więc są wielodzietni o poglądach Macka, to prawdą jest i są o poglądach odwrotnych. I z tego powodu sobie tu jeszcze siedzę;) (a prawdą jest też, że forum obrosło w wiele dobrych dusz, które są ciepłe jak domowe ognisko - i to jest fajne:) różnorodnośc górą:)
a może Ty zmienisz poglądy? ale by było - zapanował by pokój jak na gazecie (chociaz tam tez bywało gorąco;)
grunt, żeby się jednak rozumiec ponad podziałami, znaczy się nie tyle zgadzac z poglądami przeciwnymi, ale dac im prawo bytu. Na płaszczyźnie chociażby wielodzietności, albo tego, ze ktoś chce tu z nami pogadac (więc na prawach gościny zakładamy jego dobrą wolę skoro tu wszedł).
Po przeczytaniu artykułu ks Bartnika wiem, ze on nie pozwoliłby sobie na bratanie z liberalnym "innym", dlatego pytałam się o Twoje poglądy w tym względzie (jednak artykuł wylądował na forum). Jeśli jednak zgodziłbys się byc ciut bardziej ustępliwy (na przykład czytał uważnie wypowiedzi i nie zakładał z góry złej woli), to i ja chętnie podyskutuje i o Ewangeliach i Encyklikach bo te dyskusje sa często sensowne, wcale nie musi byc tylko o praktyce i własnym doświadczeniu. Ale tym zakładaniem złej woli i dezawuowaniem pogladów, który miało miejsce ostatnio jestem juz trochę zmęczona.
Czuję się jakoś dziwnie, bo (jeśli już może zdążyliście zauważyć...) bardzo zależy mi na życiu w posłuszeństwie temu, co mówi KK i dużą wagę przypisuję dokumentom. Czytam je nawet :wink: Z drugiej strony nie zgadzam się z niektórymi poglądami, które podaje Maciek, podpierając się autorytetem Kościoła. Boję się teraz tej walki na słówka. Więc może i słowo "poglądy" jest nieodpowiednie. Chodzi mi bardziej o "ducha" wypowiedzi. Wyczuwam walkę o zachowanie czystości nauki KK, ale jednocześnie czuję też brak miłości... To jest coś, co sama kiedyś przeżywałam... Może niesłuszne są moje uwagi, może to te ...słowa, ale jednak w internecie słowa mają większą wagę niż "na żywo". A może jest też tak, że w Kościele jest więcej miejsca niż nam się z pozoru wydaje...
Staram się w życiu kierować nauką KK, staram się kierować Słowem Bożym, modlę się, korzystam z sakramentów, czytam Słowo Boże. A na to wszystko mam jeszcze "przyoblec Miłość". I to, muszę powiedzieć, jest najtrudniejsze. I przyznaję się do tego, że nie wychodzi mi tak do końca.
Ale, wiecie co..., dzisiaj mieliśmy na spotkaniu wspólnotowym temat o Bożej Opatrzności. I tam były bardzo pocieszające słowa, że Bóg przewidział mój grzech, przewidział grzech na świecie. A mimo to cały czas niezmiennie powołuje nowych ludzi do życia :smile:
I jeszcze jedno z tej samej katechezy, że Bóg niezmiennie dąży do tego, aby doprowadzić człowieka do Swojego Królestwa (bez względu na ludzki grzech). Dla mnie to jest wielka nadzieja :smile:
Maćku, nie miało być "podziękuj" tylko "cytuj" :bigsmile: Ale może Opatrzność zadziałała :wink: Więc niech zostanie.
I tak zresztą chciałam sie zgodzić z tym zdaniem: "Jeżeli pewne kwestie doktrynalne są podane konkretnie do przyjęcia, to nie można wedle uznania zastępować ich wymyślonymi przez siebie, lub wziętymi od kogoś innego. "
Nie, nie można, jeśli chce się być uznawanym za (w tym przypadku) katolika. Ale chodzi o kwestie doktrynalne, podstawowe, niezmienne. A szacunek to należy się każdemu człowiekowi tylko dlatego, ze jest człowiekiem i Bóg go do bycia człowiekiem powołał, a nawet więcej - ciągle przy życiu podtrzymuje (to też dzisiejsza katecheza :smile: )
No i to czytanie dzisiaj, nie da się ukryc, potwierdza dokładnie słowa Kasi:)) "(1 Kor 12,3b-7.12-13) Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: "Panem jest Jezus". Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra. Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem."
Tak sobie czytam i robę coraz większe oczy.
W tym miejscu skłonna jestem przyznać rację tym, którzy powiedają, że najbliżej Boga są niewierzący i poszukujący.
Kolejna "prawda"-największym wrogiem Boga jest fanatyzm.
eeeeee, chyba jednak nie
tylko błagam Cię Maćku...nie tłumacz mi i nie udowadniaj, że się mylę
na wszelki wypadek przyznam Ci rację...:devil::devil::devil:
ale i tak pozostanę przy swoim, ok?:bigsmile:
Komentarz
Wspólnota życia i miłości
ks. abp K. Majdański
Celem książki jest ukazanie Bożego zamysłu o małżeństwie i rodzinie, co jest naglącą potrzebą w sytuacji współczesnych zagrożeń i zmagań cywilizacji życia z cywilizacją śmierci. Obecne wydanie książki jest trzecim z kolei, po z górą 20 latach. Zostało gruntownie przepracowane i uzupełnione, zgodnie z rozwojem i niezwykłym bogactwem nauczania Kościoła, zwłaszcza Papieża Jana Pawła II..
Fascynując calośc wychodzi :devil:
Rafał polecił ksiązkę bp Majdańskiego, na forum był te z wklejony jego artykuł, mozna sie zorientowac w poglądach, a potem jeszcze w nawiązaniu była dyskusja
W tradycyjnym modelu rodziny można realizować się w rożny sposób polecam wspomnienia Marii Tarnowskiej. Do kupienia w dobrych księgarniach.
ano jestem katoliczką i traktuję to bardzo powaznie.
>...opisujesz ją jako niemal egzotyczne zjawisko.<
a moze to naukowa dociekliwośc? zbieram sobie Wasze poglady i lepię z nich całośc, sama jestem ciekawa co wyjdzie
Ale już nie chcę wchodzic w tamtą dyskusję. Chciałam tylko napisac, że będę sobie obserwowac dalej;)
>Piszesz, że "mam problemy", ale Twoje zarzuty do moich wypowiedzi na tematy wiary i moralności zawsze odnosiły się jedynie do Twoich prywatnych interpretacji Pisma Świętego. A to może oznaczać, że nie ja mam problemy, ale Ty.<
daj sobie spokój, albo gadamy jak dorośli, albo bawimy się w przepychanki
(>sięgnięcie do Nauczania Kościoła nie jest przejawem faryzeizmu< tego nie napisałam)
ale słowo "dorosły" nasunęło mi jeszcze jedną myśl. Takie dyskusje o roli kobiety wobec mężczyzny czy jej miejscu w małżeństwie to mnie "kręciły" w wieku lat dwudziestu. O biciu czy o protestantyzmie to bardziej sprawy doktrynalne wchodziły w grę, bardziej mnie to ciekawiło. Tekst p.Półtawskiej doczytałam ledwie do połowy, dyskusję też po łebkach - zbliżam się do czterdziestki(37), wchodzę w etap zycia, gdzie o roli kobiety mogę już rozmawiac z pewnej perspektywy, mogę mówic jaką rolę dla siebie wybrałam ja. Ja jej juz nie muszę budowac i szukac na nią przepisu.
Paradoksem jest, że ta zacięta dyskusja toczy się na forum, gdzie piszą ludzie mający już bagaż rodzinny, a dorobek w postaci dzieci stawia nas w pozycji szczególnie doświadczonych.
Bardziej rozumiem te rozważania na "Wychowaniu w wierze".
Roześmiane dryfy Quadromamy, która z wytrwałością opowiadała o mężu nie dając się zagonic na manowce doktrynalne rozumiem własnie jako "przywołanie do porządku".
Przecież my tutaj możemy powiedziec dużo o roli kobiety, bo sami ją testujemy w różnych wariantach. Kto jak kto, ale to właśnie my testujemy w praktyce ten wariant, który został przedstawiony na początku jako teoretyczny - mamy tradycyjne duże rodziny, próbujemy sobie radzic z nimi we współczesnym świecie mimo przeciwności.
a to zapis moich mysli, a nie zbiór pouczeń - interpretuj sobie jak chcesz, Twój problem. Komplementy za dobrą monetę przyjmuję i oddalam się do fetowania "dnia matki"
dobrze, że usmiech wywołują moje słowa, przynajmniej czytający nie musza się zzymać czytając złośliwiości - to pierwsze zdrowsze, drugie zapewniasz Ty, w wystarczającej ilości;)
Wyrazone tam poglądy stanowią spójną całośc. Podejrzewam, ze popierając częśc (o których pisałeś) także zgadzasz się z resztą. Jakie jest według Ciebie miejsce tych poglądów w nauce Kościoła? Uważasz, że to są raczej własne poglądy ks. Bartnika, czy one także, jak i Twoje (według Twego mniemania) wypływają z nauki Kościoła - stanowią jej emanację???
(bezposredni link do artykułu, co by nie szukac)
Dlatego bardzo jestem ciekawa opinii Macka na temat artykułu, ale Wy tez przeczytajcie proszę. W końcu to jest jedno z obliczy polskiego katolicyzmu, warto znac założenia.
Pytania jakie mi sie nasuwaja po przeczytaniu - czy dla mnie jest miejsce w takim katolicyzmie? jak te poglądy maja się do Ewangelii? No i refleksja: Jezus jedzący z celnikami i grzesznikami, nie rzucający kamieniem w cudzołożnicę, pierwszy chyba powinien zyskac miano liberała.
A to zdanie jest dla nas przestrogą (bardzo smutna zresztą):
"Między katolicyzmem a liberalizmem w jego formach radykalnie ukształtowanych nie ma ani dialogu, ani pokoju. Może jest coś z dialogu jedynie w życiu praktycznym i bieżącym, bo po prostu trzeba żyć realnie, ale radykalny liberalizm ideologiczny nie dąży do obiektywnej prawdy w żadnym obszarze ideowym i jest rodzajem buntu woli, uczucia i namiętności przeciwko rozumowi i jego funkcjom."
Twoje argumenty Moniko prezentowane tutaj w dyskusji takze miszcza się w tej definicji, którą zastosował Bartnik. jesteś liberałką znaczy się. Dlatego Maciek nie specjalnie dyskutuje na argumenty, ale zarzuca Ci odstępstwo od wiary, albo relatywizm moralny - jesteś podobno za rodziną z dwoma mami itd., chociaz tego nie napisałaś.
Macku czy Ty czytałeś cały zacytowany fragment (Mt, 18,17)????
Proszę przytocz cały akapit i napisz jak go interpretujesz, bo to co wypisujesz jest niesłychane, jestem pod wrażeniem tego w jakim kontekście użyłeś tego wyrwanego zdania. Mam cały fragment przed oczami, nijak nie zgadza się z Twoją zasygnalizowaną interpretacją (jako bat na poglądy Moniki).
Polemika polemiką. Jednak było też kilka pytań, na żadne nie otrzymałam odpowiedzi.
Nie wiesz, nie umiesz, nie chcesz odpowiedziec?
No i jaka analogia wystepuję z dyskusją i czekoladą? Na ten temat też chyba można cos zasugerowac, jakieś niecne prześladowania, konotacje - "sztuka to mikrokosmos odbijający epoki", a czasy panie nieciekawe mamy, nieciekawe;)
zejśc z ambonki - bardzo dobre hasło:))) popieram
Nie tyle akcje Macka - bo założył forum, niechby i miał swoją tubę na poglądy, w porządku. Ale jak forum nazywa się wielodzietni, to kurza twarz świadczy o większej grupie niż sam Maciek. Skoro więc są wielodzietni o poglądach Macka, to prawdą jest i są o poglądach odwrotnych. I z tego powodu sobie tu jeszcze siedzę;)
(a prawdą jest też, że forum obrosło w wiele dobrych dusz, które są ciepłe jak domowe ognisko - i to jest fajne:)
różnorodnośc górą:)
ale by było - zapanował by pokój jak na gazecie (chociaz tam tez bywało gorąco;)
grunt, żeby się jednak rozumiec ponad podziałami, znaczy się nie tyle zgadzac z poglądami przeciwnymi, ale dac im prawo bytu. Na płaszczyźnie chociażby wielodzietności, albo tego, ze ktoś chce tu z nami pogadac (więc na prawach gościny zakładamy jego dobrą wolę skoro tu wszedł).
Po przeczytaniu artykułu ks Bartnika wiem, ze on nie pozwoliłby sobie na bratanie z liberalnym "innym", dlatego pytałam się o Twoje poglądy w tym względzie (jednak artykuł wylądował na forum). Jeśli jednak zgodziłbys się byc ciut bardziej ustępliwy (na przykład czytał uważnie wypowiedzi i nie zakładał z góry złej woli), to i ja chętnie podyskutuje i o Ewangeliach i Encyklikach bo te dyskusje sa często sensowne, wcale nie musi byc tylko o praktyce i własnym doświadczeniu. Ale tym zakładaniem złej woli i dezawuowaniem pogladów, który miało miejsce ostatnio jestem juz trochę zmęczona.
Staram się w życiu kierować nauką KK, staram się kierować Słowem Bożym, modlę się, korzystam z sakramentów, czytam Słowo Boże. A na to wszystko mam jeszcze "przyoblec Miłość". I to, muszę powiedzieć, jest najtrudniejsze. I przyznaję się do tego, że nie wychodzi mi tak do końca.
Ale, wiecie co..., dzisiaj mieliśmy na spotkaniu wspólnotowym temat o Bożej Opatrzności. I tam były bardzo pocieszające słowa, że Bóg przewidział mój grzech, przewidział grzech na świecie. A mimo to cały czas niezmiennie powołuje nowych ludzi do życia :smile:
I jeszcze jedno z tej samej katechezy, że Bóg niezmiennie dąży do tego, aby doprowadzić człowieka do Swojego Królestwa (bez względu na ludzki grzech). Dla mnie to jest wielka nadzieja :smile:
I tak zresztą chciałam sie zgodzić z tym zdaniem: "Jeżeli pewne kwestie doktrynalne są podane konkretnie do przyjęcia, to nie można wedle uznania zastępować ich wymyślonymi przez siebie, lub wziętymi od kogoś innego. "
Nie, nie można, jeśli chce się być uznawanym za (w tym przypadku) katolika. Ale chodzi o kwestie doktrynalne, podstawowe, niezmienne. A szacunek to należy się każdemu człowiekowi tylko dlatego, ze jest człowiekiem i Bóg go do bycia człowiekiem powołał, a nawet więcej - ciągle przy życiu podtrzymuje (to też dzisiejsza katecheza :smile: )
"(1 Kor 12,3b-7.12-13)
Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: "Panem jest Jezus". Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla [wspólnego] dobra. Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem."
dobranoc państwu:)
W tym miejscu skłonna jestem przyznać rację tym, którzy powiedają, że najbliżej Boga są niewierzący i poszukujący.
Kolejna "prawda"-największym wrogiem Boga jest fanatyzm.
tylko błagam Cię Maćku...nie tłumacz mi i nie udowadniaj, że się mylę
na wszelki wypadek przyznam Ci rację...:devil::devil::devil:
ale i tak pozostanę przy swoim, ok?:bigsmile: