Jak mowa o biografiach "geniusz i obsesja" o Marii Skłodowskiej Curie i tytul adekwatny do jej zycia Ja sie czepilam "Dobrej Nowiny o Sexie i Małżeństwie" Westa
Seksedukacja - Dietrich von Hildebrand, William A. Marra fragment SEKS JEST PRZYPORZĄDKOWANY MIŁOŚCI OBLUBIEŃCZEJ Seks tak głęboko jest związany i przyporządkowany tej miłości, którą chcemy nazywać miłością oblubieńczą (w odróżnieniu od miłości rodzicielskiej, synowskiej czy przyjaźni), że gdy tylko oddzielimy go od tej miłości, natychmiast stajemy się ślepi na jego prawdziwą naturę.
Nie uda nam się zrozumieć natury seksu, jeżeli oddzielimy go od wewnętrznego powiązania z miłością małżeńską z jej specyficznym odcieniem bycia zakochanym. Seks nie jest formą miłości małżeńskiej – jak uważa wielu tych, którzy znajdują się pod wpływem mitologii freudowskiej. To miłość stanowi formę seksu, to ona daje nam klucz do zrozumienia jego najgłębszej natury. Prawdziwa natura seksu uwidacznia się natychmiast, gdy tylko ktoś się zakocha – w prawdziwym i autentycznym tego słowa znaczeniu. Dążąc do cielesnego zespolenia z ukochaną osobą, człowiek taki zaczyna wyraźnie pojmować, na czym polega unikalna intymność tej sfery. Przez sam fakt, że nade wszystko pożąda ostatecznego zjednoczenia z osobą ukochaną w akcie małżeńskim, jednoznacznie poświadcza i uznaje intymność i wyjątkowość, które przynależą do sfery seksualnej. Rozumie także wyłączność tego wzajemnego ofiarowania się sobie oraz jego wiążący, nieodwołalny charakter. By jednak w pełni ujawnić swoją naturę, seks wymaga nie tylko miłości oblubieńczej, lecz również wyraźnej i głośno wyrażonej woli ukonstytuowania nieodwołalnego zjednoczenia z osobą kochaną, tzn. zgody – aktu, poprzez który konstytuuje się małżeństwo. Duszą aktu seksualnego jest sprawiane przezeń osobowe zjednoczenie z osobą ukochaną. Akt małżeński stanowi wyraz tego zjednoczenia lub, lepiej, jest aktem, który doprowadza do spełnienia tego ostatecznego zespolenia.
Powinno to być oczywiste dla każdego, kto kiedykolwiek doświadczył prawdziwej miłości oblubieńczej. Jednak nawet ten, który nie doświadczył jeszcze tej wielkiej i głębokiej miłości, może uświadamiać sobie głębię i tajemnicę zarówno seksu jak miłości oblubieńczej i w ten sposób zdobyć prawdziwy i autentyczny pogląd na istotę pożycia seksualnego. Wciąż pamiętam rozmowę, jaką około pięćdziesięciu lat temu odbyłem z młodym człowiekiem, który studiował ze mną na uniwersytecie monachijskim. Rozmawialiśmy o stosunkach przedmałżeńskich. Nigdy nie zapomnę, jak gwałtownie odrzucił takie korzystanie z seksu: “Czy uważasz, że jestem głupcem, który zrujnuje sobie wspaniałe doświadczenie nocy poślubnej, gdy tajemnica kobiecości zostanie ujawniona przede mną po raz pierwszy w kobiecie, którą kocham? Czy sądzisz, że nie wiem, że zniszczyłbym pełnię i szczęście tego doświadczenia z tą jedyną, którą naprawdę ukochałem, bawiąc się nim teraz i traktując je jak zabawkę?” Nie był to człowiek religijny; nie podchodził do spraw płci od strony w pierwszym rzędzie etycznej. Jego słowa stanowiły jedynie skutek zrozumienia tajemnicy pożycia seksualnego, które jest wyrazem ostatecznej miłości i jako takie może stać się źródłem prawdziwego szczęścia. To, że coś może zostać nadużyte bądź wypaczone, w żaden sposób nie zmienia prawdziwego znaczenia i istoty tego czegoś. Tak więc fakt, że do działalności umysłowej wielu ludzi przyciąga możliwość zademonstrowania własnej zręczności intelektualnej i, w rezultacie, zaspokojenie własnej próżności, nie jest żadnym dowodem przeciwko temu, że właściwą misją intelektu jest poznawanie prawdy. Podobnie tendencja do izolowania seksu nie zaprzecza jego autentycznemu znaczeniu i przeznaczeniu.
Fakt, że pożądanie seksualne często powstaje bez związku z miłością małżeńską oraz to, że seks, nawet oddzielony od miłości, może wywoływać u ludzi ogromną fascynację, nie jest żadnym argumentem przeciwko jego wewnętrznemu powiązaniu z miłością oblubieńczą. W skutek grzechu pierworodnego seks może stać się czystą aktualizacją pożądania, wówczas jednak prezentuje swój zupełnie inny aspekt. Jak dotąd badaliśmy prawdziwą naturę seksu, jego głębię, intymność i zasadnicze powiązanie z miłością małżeńską; wyjątkowe zespolenie, któremu towarzyszy wzajemne ofiarowanie małżonków i które urzeczywistnia akt małżeński – jednym słowem tajemnicę seksu. Na takim tle w całej pełni ujawnia swą obrzydliwość tzw. szkolna edukacja seksualna.
No to ja sie pochwale, ze umordowałam w koncu Kalamburkę. Potrzebowalam do tego Lodow jak dawniej o smaku waniliowym z wiśniami, bo o suchym pysku mi coś nie szło. Wg mnie to najnudniejsza część calej Jezycjady.
Dla mnie Klamburka też świetna. W przeciwieństwie do innych z ostatniego okresu czasu Dla mnie ukochane są zwłaszcza Kwiat Kalafiora i Ida sierpniowa. Kultowe książki mojej wczesnej młodości .
Ja jeszcze do tych najnowszych ( jak np. Wnuczka do orzechow) nie dojechalam ale jak narazie to najfajniejsze bylo dla mnie Opium w rosole, Pulpecja, Noelka i Imieniny i ta pierwsza część o Cesi i Hajduku
@Elunia z takich lzejszych rzeczy to Ci polecam ksiazki Slawomira Kopera, jako przyklad wkleilam powyzszą. Podejmuhe mnostwo ciekawych tematow, dociera do nieznanych faktow z zycia roznych znanych osobistosci- artystow, politykow, muzykow, literatow. Na wakacje super lektura! I ma lekkie pióro, nie przynudza.
No to ja sie pochwale, ze umordowałam w koncu Kalamburkę. Potrzebowalam do tego Lodow jak dawniej o smaku waniliowym z wiśniami, bo o suchym pysku mi coś nie szło. Wg mnie to najnudniejsza część calej Jezycjady.
A czytałaś całą, łącznie z ostatnim tomem pt. ,,Ciotka Zgryzotka''?
Dopiero dwie części przeczytałam. Troszkę jakby w klimacie "Wyznaję" - które jak dla mnie jest genialne. "Podróż zimowa" zapowiada się dobrze- na razie w każdej części inny wątek , pewnie gdzieś się połączą I nawiązania do muzyki klasycznej , jak to u tego autora.
Ja skonczylam polecana tu Francine Rivers- na pierwszy rzut wzielam Most przeznaczenia. Podobala mi sie. Czytam w roznych warunkacg, czasem non stop mi ktos przerywa i zalezalo mi na czyms niezbyt ambitnym co wciagnie Wezme w bibliotece chyba jeszcze jeden jej tytul.
Skończyłam czytać "Lata z Laurą Diaz" Carlosa Fuentesa i jestem absolutnie zachwycona. Teraz dla relaksu Isaac Bashevis Singer - Sztukmistrz z Lublina. Takie dosyć przyjemne czytadło, chociaż nie powala.
Z wierszy: Jerzy Jarniewicz: Puste noce.
Czekam niecierpliwie na zamówione kolejne książki Fuentesa
@beatak nie dojechalam jeszcze do "Ciotki Zgryzotki", bo jade po kolei i teraz mam jeszcze ostatni rozdzial w "Czarnej polewce" i jestem w trzecim w "Sprężynie" . Myslalam, ze Laura wyjdzie za Wolfiego a tu ze Sprezyny sie dowiaduje, ze Wolfi (z Bodziem) w UK i ze zerwali. Taka fajna para z nich byla...Dobrze, ze Fryderyk wrocil i sie pobrali z Różą a malo brakowalo... Mam jeszcze "Wnuczke do orzechow" - ona jest przed Ciotką. Beatak a Ty czytalas juz Zgryzotke? O ktorej to ciotce?
Ja wszystko czytałam i to po kilka razy. I Kalamburke uważam za majstersztyk w porównaniu z resztą. A Ciotke to jak dla mnie można na dwa sposoby interpretowac: Idę albo.... nie zdradzę.
Polećcie, proszę, coś lekkiego, coś co można czytać przy rozrabiających maluchach. Może być śmieszne, może wzruszać (lubię płakać nad lekturą), może być osadzone w historii. Musi być ciekawe, nieusypiające. I koszerne. Niestety, powieści obyczajowe są dziś dalekie od przyzwoitości. Historyczne, niestety, też (vide Cherezińska)
Ze swej strony mogę polecić "Sisi" A. Pataki, "Ślad życia, ślad śmierci" Maiera, B.Wade "Uparte serce", F.
Pozzo di Borgo „Drugi oddech”, M. L. Stedman „Światło między
oceanami” (już tu polecane), A.
Grzelak „Matecznik” i CHerezińskiej "Legion" oraz "Turniej cieni".
Polecilabym Ci "Jezdzca miedzianego" Polliny Simons. To pierwsza czesc trylogii. Rzecz sie dzieje w Leningradzie, wybuch II wojny światowej a w tym ich dwoje: Tatiana i Aleksander. Wciaga bardzo, mozna i chlipnąć, jak ktos ma ochote. Ja czytalam do drugiej w nocy, nie moglam przestac. To nie jest Harlequin, bo tych nie cierpie.
Komentarz
fragment SEKS JEST PRZYPORZĄDKOWANY MIŁOŚCI OBLUBIEŃCZEJ
Seks tak głęboko jest związany i przyporządkowany tej miłości, którą chcemy nazywać miłością oblubieńczą (w odróżnieniu od miłości rodzicielskiej, synowskiej czy przyjaźni), że gdy tylko oddzielimy go od tej miłości, natychmiast stajemy się ślepi na jego prawdziwą naturę.
Nie uda nam się zrozumieć natury seksu, jeżeli oddzielimy go od wewnętrznego powiązania z miłością małżeńską z jej specyficznym odcieniem bycia zakochanym. Seks nie jest formą miłości małżeńskiej – jak uważa wielu tych, którzy znajdują się pod wpływem mitologii freudowskiej. To miłość stanowi formę seksu, to ona daje nam klucz do zrozumienia jego najgłębszej natury. Prawdziwa natura seksu uwidacznia się natychmiast, gdy tylko ktoś się zakocha – w prawdziwym i autentycznym tego słowa znaczeniu. Dążąc do cielesnego zespolenia z ukochaną osobą, człowiek taki zaczyna wyraźnie pojmować, na czym polega unikalna intymność tej sfery. Przez sam fakt, że nade wszystko pożąda ostatecznego zjednoczenia z osobą ukochaną w akcie małżeńskim, jednoznacznie poświadcza i uznaje intymność i wyjątkowość, które przynależą do sfery seksualnej. Rozumie także wyłączność tego wzajemnego ofiarowania się sobie oraz jego wiążący, nieodwołalny charakter. By jednak w pełni ujawnić swoją naturę, seks wymaga nie tylko miłości oblubieńczej, lecz również wyraźnej i głośno wyrażonej woli ukonstytuowania nieodwołalnego zjednoczenia z osobą kochaną, tzn. zgody – aktu, poprzez który konstytuuje się małżeństwo. Duszą aktu seksualnego jest sprawiane przezeń osobowe zjednoczenie z osobą ukochaną. Akt małżeński stanowi wyraz tego zjednoczenia lub, lepiej, jest aktem, który doprowadza do spełnienia tego ostatecznego zespolenia.
Powinno to być oczywiste dla każdego, kto kiedykolwiek doświadczył prawdziwej miłości oblubieńczej. Jednak nawet ten, który nie doświadczył jeszcze tej wielkiej i głębokiej miłości, może uświadamiać sobie głębię i tajemnicę zarówno seksu jak miłości oblubieńczej i w ten sposób zdobyć prawdziwy i autentyczny pogląd na istotę pożycia seksualnego. Wciąż pamiętam rozmowę, jaką około pięćdziesięciu lat temu odbyłem z młodym człowiekiem, który studiował ze mną na uniwersytecie monachijskim. Rozmawialiśmy o stosunkach przedmałżeńskich. Nigdy nie zapomnę, jak gwałtownie odrzucił takie korzystanie z seksu: “Czy uważasz, że jestem głupcem, który zrujnuje sobie wspaniałe doświadczenie nocy poślubnej, gdy tajemnica kobiecości zostanie ujawniona przede mną po raz pierwszy w kobiecie, którą kocham? Czy sądzisz, że nie wiem, że zniszczyłbym pełnię i szczęście tego doświadczenia z tą jedyną, którą naprawdę ukochałem, bawiąc się nim teraz i traktując je jak zabawkę?” Nie był to człowiek religijny; nie podchodził do spraw płci od strony w pierwszym rzędzie etycznej. Jego słowa stanowiły jedynie skutek zrozumienia tajemnicy pożycia seksualnego, które jest wyrazem ostatecznej miłości i jako takie może stać się źródłem prawdziwego szczęścia. To, że coś może zostać nadużyte bądź wypaczone, w żaden sposób nie zmienia prawdziwego znaczenia i istoty tego czegoś. Tak więc fakt, że do działalności umysłowej wielu ludzi przyciąga możliwość zademonstrowania własnej zręczności intelektualnej i, w rezultacie, zaspokojenie własnej próżności, nie jest żadnym dowodem przeciwko temu, że właściwą misją intelektu jest poznawanie prawdy. Podobnie tendencja do izolowania seksu nie zaprzecza jego autentycznemu znaczeniu i przeznaczeniu.
Fakt, że pożądanie seksualne często powstaje bez związku z miłością małżeńską oraz to, że seks, nawet oddzielony od miłości, może wywoływać u ludzi ogromną fascynację, nie jest żadnym argumentem przeciwko jego wewnętrznemu powiązaniu z miłością oblubieńczą. W skutek grzechu pierworodnego seks może stać się czystą aktualizacją pożądania, wówczas jednak prezentuje swój zupełnie inny aspekt. Jak dotąd badaliśmy prawdziwą naturę seksu, jego głębię, intymność i zasadnicze powiązanie z miłością małżeńską; wyjątkowe zespolenie, któremu towarzyszy wzajemne ofiarowanie małżonków i które urzeczywistnia akt małżeński – jednym słowem tajemnicę seksu. Na takim tle w całej pełni ujawnia swą obrzydliwość tzw. szkolna edukacja seksualna.
Wezme w bibliotece chyba jeszcze jeden jej tytul.
Teraz dla relaksu Isaac Bashevis Singer - Sztukmistrz z Lublina. Takie dosyć przyjemne czytadło, chociaż nie powala.
Z wierszy: Jerzy Jarniewicz: Puste noce.
Czekam niecierpliwie na zamówione kolejne książki Fuentesa
Beatak a Ty czytalas juz Zgryzotke? O ktorej to ciotce?
Dla mnie nowość, bo mnie "zimne" rejony świata nigdy nie interesowaly.
Zorientowana byłam na Afrykę, Amerykę Południowa
Miło rozszerzyć horyzonty.
Bardzo lubie książki w klimatach włoskich czy hiszpanskich
Ta książka mi przypomniała,że lubię znać zdanie ludzi na różne tematy, nawet ,gdy się z nimi nie zgadzam