Zastanawiam się, dlaczego ostatnio na forum i w dużej mierze w mediach dominują dyskusje o rodzicielstwie przede wszystkim skupione na ilości. Czy rodzice jedynaka to egoiści? Czy od matki kilkorga powinno się wymagać pełnej otwartości na życie? Jak realizować cele polityki prorodzinnej państwa? W tym wszystkim zupełnie na drugi plan schodzi kwestia odpowiedzialności. Tego jak wychować dobre i mądre dzieci?
Pamiętam gdy byłam w pierwszej ciąży 10 lat temu i pierwszy raz logowałam się na fora rodzicielskie. Atmosfera była zupełnie inna. W poszczególnych wątkach ludzie wręcz licytowali się, czyje dziecko jest grzeczniejsze i lepiej wychowane, które lepiej radzi sobie w szkole, wcześniej nauczyło się języka. Przez wiele stron toczyły się spory dotyczące określonych sposobów żywienia maluchów, motywowania dzieci czy jakości edukacji w szkołach publicznych i prywatnych. Oczywiście, to bywało bardzo męczące, bo czasem żeby dowiedzieć się czegoś wartościowego, trzeba było przebrnąć przez długie i żenujące przechwalanki, walki na argumenty.
Mam jednak wrażenie, że od tego czasu poziom wymagań wobec rodziców w pewnym sensie zdecydowanie się obniżył. Snobizm jest dość powszechnie kojarzony z obciachem (i słusznie), jednak łącznie z tym poszło znaczne obniżenie poprzeczki. Cały punkt ciężkości kładzie się na to, żeby kolejne dzieci się pojawiały, żeby było ich jak najwięcej (krytyczni wobec tego podejścia krzyczą o dziecioróbstwie), natomiast w coraz mniejszym stopniu kładzie się nacisk na kwestie wychowawcze/edukacyjne. Wystarczy powiedzieć "mam piątkę" by było się traktowanym jak autorytet, co z tego, że np. dzieci te mają poważne zaległości w nauce, sprawiają kłopoty, nie były do końca właściwie zaopiekowane i leczone na choroby dziecięce.
Komentarz
Dla mnie rzeczy, o których piszesz w kontekście forów, to inny odpowiednik "dania dziecku wszystkiego" popularnego, gdy ja byłam dzieckiem. Tylko bezsens nadmiaru prezentów jest łatwiej zobaczyć.
To wszystko stało się strasznie obciążające. W Polsce mamy najwyższy wskaźnik "wypalenia rodzicielskiego" w Europie. Albo jeden z najwyższych. W skrócie: statystycznie rodzicielstwo nas nie cieszy. Bo wiąże się z ogromną ilością wymagań, jest polem minowym, gdzie łatwo uruchomić u dziecka traumę trwającą do końca życia. Nie wiadomo, czy jak zapomnisz podać dziecku gluten do 8. miesiąca życia, to nie zachoruje na celiakię. Czy pieluchować szeroko czy wąsko. Czy spać z dzieckiem czy nie. Szczepić? Na wszystko? Przedszkole to przykra konieczność? Znęcanie się nad dzieckiem? Najlepsza metoda rozwoju? I tak dalej. Do osiemnastki. To jest przytłaczające. Przechwałki dotyczące, które dziecko chodzi najdłużej w jednej koszulce, traktuję jako sposób ekspresji buntu na to wszystko.
PS: Co by nie mówić, matka pięciorga dzieci ma pewne doświadczenie, którego nie ma matka jednego, które tak samo może "sprawiać kłopoty". Podejrzewam nawet, że może mieć lepszy osąd tego, co zależy od niej, a co nie, bo ma jakąś skalę porównawczą.
W Polsce trzeba obecnie bardzo dobrze zarabiać albo być szalenie zdeterminowanym i trochę znać się na rzeczy, żeby leczyć dziecko, nawet takie pierdoły, jak powracające zapalenia ucha.
Także niewłaściwe leczenie... No cóż. Nie żyjemy w raju.
Co do edukacji to w ogóle mam zdanie jak najgorsze o systemie publicznym, brak jakiegokolwiek szacunku do rodzin, zaczynając od nienormalnych planów zajęć małych dzieci. Czy wszyscy muszą być tacy wyedukowani? Może prościej by się nam żyło w społeczeństwie, jakby po literkach przed nazwiskiem dało się rozróżnić, z kim warto gadać o statystykach wyleczalności covida, a do kogo się uśmiechnąć i zmienić temat.
Bardzo ciekawy temat. Tylko jakby nie mieszać w nim ilości. Ilość dzieci jaka jest statystycznie kazdy widzi.
Przyjmijmy wzwyż że mama ma 2 dzieci. W tamtych czasach i inna mama dzis
Kto od matki kilkorga wymaga żeby miała kolejne dziecko? Wg mnie nie tego powinien dotyczyć ten wątek bo będzie pomieszanie z poplątaniem.
Dla tego tematu przyjmuje to za na razie nie istotne.
Tak masz rację. Poprzeczka idzie w dół jeśli chodzi o edukację na przykład. Bez względu na ilość dzueci. Coś idzie w dół jeszcze w tej kwestii....
Nie rzucili się na ilość co widac że co roku rodzi się coraz mniej dzieci od czasów II wojny światowej. Obniżyła się z innych powodów i tych tematów bym że sobą nie mieszała
Edit, literówka
Większość dzieci jakie spotykam w pracy jest zadbana i zaopiekowana. Gorzej z rodzicami - są zmęczeni, mają poczucie niewystarczalności. Chcieliby iść z dzieckiem na sanki, ale muszą przypilnować lekcji, zajęć dodatkowych i wymyślnej sniadaniowki co rano. W pewnym momencie to wszystko pęka i zmęczony rodzic odpuszcza wypuszczając nastolatka z rąk. Traktujemy rodzicielstwo bardzo zadaniowo i nie umiemy budować relacji, akceptować dzieci takimi jakie są.
Ale myślę że jednak obniża się poziom edukacji. To są dwa oddzielne tematy nie związane z naciskiem na bum demograficzny. Ani nacisku u przeciętnych Kowalskich ani bumu nie ma.
Dochodzą nie umiejący mówić obcokrajowcy i brak nauczycieli i poziom idzie w dół sam siebie.
Ale z drugiej strony... ja bylam takim troche dzieckiem w ktore rodzice potwornie inwestowali. Mieszkalam w srednim miescie, rodzice byli troche bardziej zamozni niz srednia moich kolezanek jak na tamte czasy i zafiksowani na rozwoju dzieci. Dzieki nim skonczylam szkole muzyczna, gram na 2 instrumentach, mowie w 3 jezykach obcych, jezdze bardzo dobrze na nartach, snowboardzie, plywam na windsurfingu, jezdze konno- wszystkiego tego nauczylam sie przed 18 urodzinami. I jestem im ogromnie, przeogromnie, niewypowiedzianie wdzieczna za takie wlasnie dziedzictwo. Dzieki temu te umiejetnosci moge samodzielnie przekazac tez mojemu dziecku (wszystko to kontynuowalam w doroslym zyciu, z przerwami ale trwale), czesc z tych pasji/umiejetnosci przekazalam mezowi, mamy piekne, rodzinne, aktywne sposoby spedzania czasu, a to wlasnie dzieki moim rodzicom.
Wiec trudno jest mi teraz jako matce wieszac psy na tych rodzicach ktorzy posylaja dzieci na milion zajec dodatkowych itd- bo ja bylam takim dzieckiem i genialnie na tym wyszlam.
No jakby doba miala 57h.
Ja dokonuje swoich wyborow, szukam swojego balansu w tych wymaganiach, ale nadal np czuje sie w obowiazku glupawo tlumaczyc jesli cos nie znalazlo sie odpowiednio wysoko na liscie moich priorytetow
Dzielenie włosa na czworo. Same sobie to wrzucamy. Nie widziałam jeszcze mężczyzny, któryby się martwił, że zamiast organicznych płatków dał dziecku zwykłe.
Może to jakiś objaw matriarchatu.
Dumam sobie
Chciałyście rządzić, to rządźcie.
A kobiety na to wchodzą na fora parentingowe.
Takie smutne refleksje.
No chyba że ta mega ilość obniżająca poprzeczkę rodzicielstwa to ma być 2
Nie mogę uwierzyc w te bzdury i kto to mówi, w szczególności że realne statystyki temu przeczą.
Ja z kolei zwracam mocno uwagę na edukację i sport i tym sposobem żyjemy baaaardzo intensywnie.
A poważniej - życie to sztuka wyboru
Ja próbowałam wszystko spinać. Mam wrażenie, że coś wtedy umyka.
I tak, mała czwórka była o wiele trudniejsza od wielkiej? Ósemki.
I łatwiej się spina. I bez spiny.