Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Na ilość? Egoistyczni rodzice jedynaków vs króliki

13468932

Komentarz

  • edytowano listopad 2023
    Dla mnie wypowiedź @Aszna była całkiem normalna, osobista o tyle, o ile to konieczne, by uzasadnić opinię.
  • Kryteria tego, czym jest prowokacja, też najwyraźniej są różne.
    Podziękowali 1Pioszo54
  • @Berenika

    ale ja się zgadzam, po prostu napisałam to, by zaznaczyć, że to że dyskutujemy z @Pioszo54, nie oznacza, że musi czuć się osobiście wywołana do tablicy.
  • @Coralgol to zupełnie nie tak ;) przecież w ogóle mało się tu udzielam, a mój Tata chyba całkiem sporo, nie czuję się w jakikolwiek sposób zobligowana do popierania go w dyskusjach itp.

    Ale w tej konkretnej kwestii chciałam po prostu podzielić się swoim doświadczeniem - wydaje mi się, że dla kogoś może to być cenne, spojrzenie na ten sam proces wychowania zarówno od strony rodzica, jak i dorosłego już dziecka. I tyle :) 
    Podziękowali 3Pioszo54 Eleonora milka85
  • Kiedyś wybierało się wśród polskich uczelni, teraz nie dziwi nikogo, że młodzież/rodzice myślą o lepszych uczelniach zagranicznych.
  • Sandyesa powiedział(a):
    Mozna wiec byc przykladowo plastykiem, z wyzszym wyksztalceniem, tytulem magistra, nawet i dyplomem z wyroznieniem i pracowac w szkole/domu kultury/prowadzic zajecia indywidualne. 

    Mozna tez byc plastykiem z tylulem doktora, aktywnie pracowac naukowo, zrobic dodatkowo dwa kierunki podyplomowe z historii sztuki i grafiki, miec na koncie liczne konkursy, kilka stazy zagranicznych, zalozyc wlasna pracownie, wystawiac prace w dobrych galeriach. Jedno i drugie to plastyk. 
    Sandyesa, a dlaczego uważasz, że ta druga opcja plastyka jest z automatu lepsza? 
    Że ten drugi plastyk będzie bardziej spełniony i szczęśliwy w życiu? Przecież tak nie jest. 

    A jeśli twoje dziecko wykaże wyjątkowe zdolności plastyczne? To oczywiście będziesz je rozwijać na maksa, ale jeśli ono potem zechce być takim właśnie plastykiem z domu kultury, bo kocha pracę z dziećmi i chce wieść slow life w małym miasteczku, gdzie zna każdego po imieniu? I żyć sobie z mężem - o zgrozo - mechanikiem i czas poświęcać nie na kolejne fakultety, tylko na zabawę z własnymi dziećmi w parku i pieczenie ciasteczek. 
    Będziesz wtedy cisnąć te dziecko na ten doktorat i studia podyplomowe na dwóch kierunkach, bo przecież musi osiągnąć "sukces zawodowy", musi zdolności wykorzystać na 120%, musi mieć te prace wystawione w galerii w NY. 
    Pewnie odpowiesz, że będziesz wspierać i pomagać i namawiać na rozwijanie talentu, ale ostatecznie zaakceptujesz wybór dziecka. Może i tak będzie, ale cały czas będzie to z motywem "zmarnowanych" możliwości. 

    Sukces zawodowy to nie jest to samo, co sukces życiowy. 

    Ten sukces zawodowy to jakiś bożek jest? Coś tak ważnego, że trzeba własne życie temu poświęcać, życie dziecka od małego temu podporządkowywać, pozbawiać go rodzeństwa z tego powodu?
    Naszym celem jest przeżyć życie tak, żeby dostać się do nieba i pociągnąć za sobą jak najwięcej innych. Żyć tak, żeby jak najwięcej osób doświadczyło Bożej Miłości tu i tam. 

    To, że ty wybierasz model koreański, nie znaczy, że to jest jedynie słuszny model. 
  • edytowano listopad 2023
    @Chaber Sukces zawodowy jest fajna sprawa, jeśli osoba czuje się w tym spełniona, żyje zamożniej. Myślę, że to też jest ważne, bo „bogate” życie, daje jakieś zabezpieczenie w postaci pieniędzy, nieruchomości. I ludzie nierzadko są dumni z tego, co osiągnęli, bo to ciezka praca, lata wyrzeczeń.

    A jesli chodzi o pozbawianie rodzeństwa… Czasem to boli, bo boli. Jednak to nie jest to samo, co śmierć osoby, którą się znało, pozbawienie w tym sensie. Osoby, które znam, mają jedno dziecko najczęściej z innych powodów. Najczęściej, bo serc wszystkich nie znam.
  • @M_Monia Jeśli niechęć nie wynika z celowego nakręcania się, to nie uważam tego, za zjawisko szczególnie negatywne. Natomiast jest faktem, że niektórzy na słowo dziecko reagują naprawdę ze złością i to możnaby przepracować.
  • @M_Monia Ale czasem, w niektórych przypadkach niechęć nie wynika ze złej woli. Jak bardzo nie lubisz jakiejś osoby, to choćbyś latami próbowała się przekonać, to zawsze będzie coś, co będzie cię od niej odpychało. Co nie zmienia faktu, że nakręcanie się w tym temacie i traktowanie rodzin jak dzieciorobów i zbędność uważam za szkodliwe.
    Podziękowali 1Skatarzyna
  • Z językami obcymi, to jest tak, że trudno skończyć LO nie ucząc się 2. Ale czy w życiu to jest potrzebne? Ktoś jest ścisłowcem, umie wzorami matematycznymi opisać procesy fizyczne, umie zastosować całki i liczby urojone, ale jest parcie, że bez języków na poziomie A2/B1 (?), LO nie skończy.
    Taka urawniłowka- nie wiem, zapatrzenie na Zachód?

    Dla młodzieży (która już sama dojeżdża) jest dużo wartościowych, niedrogich zajęć - tylko czas nie jest z gumy.
  • @Eleonora Uważam, że głód wiedzy i umiejętności dobrze świadczy o człowieku. Znajomość języków obcych w dzisiejszych czasach to podstawa, w rozwój osobisty jest dobry,
  • Chaber powiedział(a):
    Sandyesa powiedział(a):
    Mozna wiec byc przykladowo plastykiem, z wyzszym wyksztalceniem, tytulem magistra, nawet i dyplomem z wyroznieniem i pracowac w szkole/domu kultury/prowadzic zajecia indywidualne. 

    Mozna tez byc plastykiem z tylulem doktora, aktywnie pracowac naukowo, zrobic dodatkowo dwa kierunki podyplomowe z historii sztuki i grafiki, miec na koncie liczne konkursy, kilka stazy zagranicznych, zalozyc wlasna pracownie, wystawiac prace w dobrych galeriach. Jedno i drugie to plastyk. 
    Sandyesa, a dlaczego uważasz, że ta druga opcja plastyka jest z automatu lepsza? 
    Że ten drugi plastyk będzie bardziej spełniony i szczęśliwy w życiu? Przecież tak nie jest. 

    A jeśli twoje dziecko wykaże wyjątkowe zdolności plastyczne? To oczywiście będziesz je rozwijać na maksa, ale jeśli ono potem zechce być takim właśnie plastykiem z domu kultury, bo kocha pracę z dziećmi i chce wieść slow life w małym miasteczku, gdzie zna każdego po imieniu? I żyć sobie z mężem - o zgrozo - mechanikiem i czas poświęcać nie na kolejne fakultety, tylko na zabawę z własnymi dziećmi w parku i pieczenie ciasteczek. 
    Będziesz wtedy cisnąć te dziecko na ten doktorat i studia podyplomowe na dwóch kierunkach, bo przecież musi osiągnąć "sukces zawodowy", musi zdolności wykorzystać na 120%, musi mieć te prace wystawione w galerii w NY. 
    Pewnie odpowiesz, że będziesz wspierać i pomagać i namawiać na rozwijanie talentu, ale ostatecznie zaakceptujesz wybór dziecka. Może i tak będzie, ale cały czas będzie to z motywem "zmarnowanych" możliwości. 

    Sukces zawodowy to nie jest to samo, co sukces życiowy. 

    Ten sukces zawodowy to jakiś bożek jest? Coś tak ważnego, że trzeba własne życie temu poświęcać, życie dziecka od małego temu podporządkowywać, pozbawiać go rodzeństwa z tego powodu?
    Naszym celem jest przeżyć życie tak, żeby dostać się do nieba i pociągnąć za sobą jak najwięcej innych. Żyć tak, żeby jak najwięcej osób doświadczyło Bożej Miłości tu i tam. 

    To, że ty wybierasz model koreański, nie znaczy, że to jest jedynie słuszny model. 
    Nie bede cisnac dziecka na studia podyplomowe czy doktorat bo bedzie wtedy dorosle i nie bede miala prawa wracac sie w jego decyzje. Jesli wybierze prace w domu kultury i zycie w malym miasteczku z mezem mechanikiem (chociaz mam syna...) to jak wyzej- nie moge sie wtracac w decyzje doroslego dziecka. Moj czas na wychowywanie wtedy minie.
    Czy bede miala poczucie porazki rodzicielskiej? Nie wiem, ale bardzo prawdopodobne ze tak. Ja moge miec jakies oczekiwania ale dziecko absolutnie nie ma obowiazku ich spelniac. Aczkolwiek ja tez mam prawo na chwile obecna wychowywac dziecko zgodnie ze swoimi standardami. Jaki to da skutek to sie okaze w przyszlosci. 

    I nalezy rozgraniczyc sukces zawodowy i sukces zyciowy. Podawane przeze mnie dwa antagonistyczne przyklady plastykow to byl sukces zawodowy. Sukces zyciowy moim zdaniem mozna zmierzyc jedynie poczuciem szczescia i satysfakcji danej osoby i takim przykladem sukcesu jest np Aszna. 
  • Znajomość języków obcych w dzisiejszych czasach to podstawa.
    -------------
    paulaarose - właśnie, dlaczego społeczeństwo narzuca taką tezę? Może dla kogoś podstawą jest rozumienie świata: matematyka i fizyka? Może filozofia i zdrowy rozsądek?

    A co, jeśli za rok tłumacz sztucznej inteligencji będzie tak dobry, że nie będzie potrzebna znajomość języków?
  • Sandyesa powiedział(a):
    Nie bede cisnac dziecka na studia podyplomowe czy doktorat bo bedzie wtedy dorosle i nie bede miala prawa wracac sie w jego decyzje. Jesli wybierze prace w domu kultury i zycie w malym miasteczku z mezem mechanikiem (chociaz mam syna...) to jak wyzej- nie moge sie wtracac w decyzje doroslego dziecka. Moj czas na wychowywanie wtedy minie.
    Czy bede miała poczucie porazki rodzicielskiej? Nie wiem, ale bardzo prawdopodobne ze tak. Ja moge miec jakies oczekiwania ale dziecko absolutnie nie ma obowiazku ich spelniac. Aczkolwiek ja tez mam prawo na chwile obecna wychowywac dziecko zgodnie ze swoimi standardami. Jaki to da skutek to sie okaze w przyszlosci. 

    I nalezy rozgraniczyc sukces zawodowy i sukces zyciowy. Podawane przeze mnie dwa antagonistyczne przyklady plastykow to byl sukces zawodowy. Sukces zyciowy moim zdaniem mozna zmierzyc jedynie poczuciem szczescia i satysfakcji danej osoby i takim przykladem sukcesu jest np Aszna. 
    Ale sukces zawodowy nie jest nieodzownym składnikiem sukcesu życiowego. Sukces zawodowy nie jest wartością samą w sobie, do której należy dążyć kosztem innych wartości. 
    Twoi rodzice widzieli wielką wartość w sukcesie zawodowym i swoje i twoje życie pod tym kątem ułożyli. 

    Oczywiście, że masz prawo wychowywać dziecko zgodnie ze swoimi standardami. Tylko czy to są na pewno są twoje standardy, a nie twoich rodziców? Z tej wypowiedzi o narciarstwie przebija jakiś wyrzut, że dla twoich rodziców to był tylko sport, hobby, a ciebie być może bardzo to kręciło, może były jakieś marzenia o sporcie wyczynowym...
    Ale twoi rodzice widzieli inne priorytety dla ciebie i tak poszło tym trybem.
    Teraz ty masz dziecko i podążasz ścieżką twoich rodziców. Nie mówię wcale, że złą, ale może po prostu ta ścieżka nie jest dla ciebie najlepsza, nie jest twoja. 

    Może warto usiąść z kartką papieru i zrobić listę swoich wartości i poukładać je w kolejności od najważniejszej.  A potem głęboko się zastanowić, które z tych wartości są twoje, które rodziców. I zrobić drugą listę. Najpierw zrobić sobie w głowie zastrzeżenie, że nawet jeśli lista nr 2 będzie się różnić od pierwszej, nie oznacza to - braku szacunku i wdzięczności dla rodziców, negowania ich dobrych intencji itp. itd. 
    Może twoja druga lista nie będzie mieć wszystkich pozycji takich samych, może będą w innej kolejności, ale to będzie twoja lista, która będzie pracować dla ciebie. I będzie procentować dla syna, bo nauczysz go, żeby on też w przyszłości zrobił swoją listę. I nie będziesz mieć poczucia porażki, jeśli on wybierze inną ścieżkę. 

    Są różne sytuacje, niektórzy rzucają znaczące posady, by zająć się hodowlą kóz w Bieszczadach albo podróżować autostopem po świecie. Nie twierdzę, że u ciebie ma też być taki przewrót. Ale może jak przy tym solidnie przysiądziesz, może okaże się, że to co uważasz za pewniki, wcale takie nie są. Może okazać się, że jazda konna, narty i kolejny dyplom na ścianie mają mniejszy priorytet niż możliwość dania życia i miłości kolejnemu dziecku.


  • edytowano listopad 2023
    @Eleonora ;@Eleonora Czym jest „zdrowy rozsądek”? Bo to zdanie wbrew pozorom, może mieć różne znaczenie w niektórych kwestiach. 

    A jeśli chodzi o naukę języków obcych, to uważam, że ona rozwija i zwyczajnie przydaje się w życiu. Czasem zdarzało mi się pomóc na ulicy osobie z innego kraju. Po polsku nie dogadałabym się z nią.

     Jak jedziesz na wakacje do Hiszpanii, to też nie zawsze spotkasz tam Polaka. Więc póki AI nie jest tak rozwinięte, to podstawy innych języków będą potrzebne. Nie mówiąc o prostych sprawach jak słuchanie muzyki, czy fakt, że mnóstwo materiałów naukowych, napisanych jest po angielsku. 

    Uwazam, że człowiek nie musi umieć wszystkiego, ale powinien być chociaż ciekawy, głodny nowej wiedzy. Ja na przykład lubię towarzystwo osób, które lubią różne rzeczy, mają szeroką wiedzę ogólną, widać, że są ciekawi świata. Nawet nie dlatego, dodam, że ja jestem jakaś wybitna, ale dlatego, że takie rozmowy urozmaicają i motywują.
    Podziękowali 1Coralgol
  • edytowano listopad 2023
    @Chaber Sukces zawodowy nie równa się życiowemu, ale nierzadko na niego wpływa. Nawet w rodzinie mam przykłady osób, które dzięki swojej pracy, studiom mają inne życie, mnóstwo znajomych. Czy to ze środowiska artystycznego, czy osoba, która poszła drogą powołania kapłańskiego. 

    Co nie znaczy, że bez sukcesów nie ma szczęścia. Nierzadko widziałam osoby, które może posiadały niewiele, ale miały piękna relacje z Bogiem i innymi ludźmi.
  • @Sandyesa

    Ja bym tak nie dezawuowała ośrodków kultury, bo ja np. w takim znalazłam darmowe zajęcia prowadzone przez jedne z najlepszych w swojej dziedzinie osób w całej Polsce, uczestnicy naprawdę odnoszą sukcesy, także międzynarodowe. (Niestety, prowadzący zarabiają b. mało i wkładają naprawdę duużo serca, by robić wiele rzeczy dodatkowo za frajer, co boli i wkurza).
    Przy czym pewnie w jakimś lokalnym ośrodku w małej miejscowości tak to nie wygląda.
    Podziękowali 1paulaarose
  • @Coralgol Czasem darmowe jest najlepsze:).
  • Eleonora powiedział(a):
    Z językami obcymi, to jest tak, że trudno skończyć LO nie ucząc się 2. Ale czy w życiu to jest potrzebne? Ktoś jest ścisłowcem, umie wzorami matematycznymi opisać procesy fizyczne, umie zastosować całki i liczby urojone, ale jest parcie, że bez języków na poziomie A2/B1 (?), LO nie skończy.
    Taka urawniłowka- nie wiem, zapatrzenie na Zachód?

    Dla młodzieży (która już sama dojeżdża) jest dużo wartościowych, niedrogich zajęć - tylko czas nie jest z gumy.
    Tak, w LO dzieci teoretycznie uczą się dwóch języków, ale zwłaszcza w słabszych liceach poziom nie jest wysoki. Mówisz o "parciu" na poziom A2/B1, ale przecież to jest zupełnie nic. Takie podstawy, które wystarczają by podczas pobytu na wakacjach zapytać o drogę czy zamówić coś w restauracji. + Bardzo ważna jest też kwestia kontaktu z językiem, jeżeli ktoś skończył naukę w liceum na tym poziomie B1, a potem przez lata nie używał, to w zasadzie koło trzydziestki może uznać, że języka nie zna w ogóle.

    Matura rozszerzona to poziom B2, który już umożliwia dość swobodną komunikację, ale nadal nie wystarczy jeżeli ktoś myśli np. o studiach za granicą czy pracy w międzynarodowej korporacji.
    T
  • edytowano listopad 2023
    Znajomość języków obcych była niezbędna, chociażby dla chrześcijan. Za czasów Jezusa i apostołów nikt nie mówił po polsku, a dzięki tłumaczeniom ludzie z całego świata mogą zagłębiać się w słowo Boże. Przykład „oczywisty”, ale moim zdaniem bardzo dobry.
  • edytowano listopad 2023
    Literatura nauk ścisłych jest dostępna zasadniczo w języku angielskim, bez jego znajomości na poziomie choćby B2 pozostaje niedostępna. Bardziej wtedy żyje się we własnej głowie niż w świecie matematyki czy fizyki. Inna rzecz, że o matematyce, wbrew oczekiwaniom, bardziej się rozmawia, a języków formalny służy do "sformalizowania" myśli przekazanej często językiem naturalnym... matematycy nie rozmawiają że sobą wzorami i liczbami ;)

    Problemem jest raczej sposób nauczania języków obcych, podobno i dzisiaj są całe listy słówek "do wkucia", myślałam, że to relikt przeszłości.
    Podziękowali 1Beta
  • edytowano listopad 2023
    Inna rzecz, że znajomość języków obcych bardzo poszerza zakres dostępnych dla nas dzieł kultury. Pomaga zrozumieć osoby, które danym językiem się posługują, bo język, którego używamy, kształtuje nasze myślenie. Pokazuje nam nasze ograniczenia myślowe wynikające wprost z języka. Ale piszę to, mając na myśli naukę języka, a nie naukę zasad gramatycznych czy słówek.
  • W sumie nie wiem, co tak dziwi. Sandyesa odniosła suices zawodowy, jest to dla niej normalny element życia, jak dla innych możliwość zrobienia sobie ciepłej herbaty o dowolnej porze dnia, noszenie czystych ubrań, czy posiadanie kilku par butów. Będąc plastykiem po doktoracie z wystawami w NY, też można być mentorem/nauczycielem dla innych, pobierać za to żenujące jak na swoje możliwości wynagrodzenie.
    Podziękowali 1Berenika
  • edytowano listopad 2023
    @malagala Teraz piszesz tak, jakbyś kpiła z cudzej postawy. Sukces zawodowy okraszony jest ciężką pracą i dla niektórych, jest to sprawa wazna, część ich zycia.
     To, że ludzie nie dostają odpowiedniego wynagrodzenia za swoją pracę, nie oznacza, że bycie plastykiem po doktoracie jest złe. 
    No chyba, ze uznamy, że najlepiej będzie, aby wszyscy byli po zawodówce.
  • Chodziło mi o coś wrecz przeciwnego
    Niekomercyjne dzielenie się swoją wiedząi doswiadczeniem jest możliwe również w przypadku odniesienia spektakularnego sukcesu zawodowego
  • Różnica jest taka, że plastyk z doktoratem, który wystawia w NY zawsze może zostać nauczycielem w świetlicy. W drugą stronę już niekoniecznie  ;)
  • malagala powiedział(a):
    Literatura nauk ścisłych jest dostępna zasadniczo w języku angielskim, bez jego znajomości na poziomie choćby B2 pozostaje niedostępna. Bardziej wtedy żyje się we własnej głowie niż w świecie matematyki czy fizyki. Inna rzecz, że o matematyce, wbrew oczekiwaniom, bardziej się rozmawia, a języków formalny służy do "sformalizowania" myśli przekazanej często językiem naturalnym... matematycy nie rozmawiają że sobą wzorami i liczbami ;)

    Problemem jest raczej sposób nauczania języków obcych, podobno i dzisiaj są całe listy słówek "do wkucia", myślałam, że to relikt przeszłości.
    Dokładnie. Jeżeli chłopak będzie wybitny w naukach ścisłych, ale nie będzie znał angielskiego nawet na poziomie B2, to na uczelni może być mu bardzo ciężko, bo na studiach to normalne jest, że duża część literatury dostępna jest tylko po angielsku.
  • Eleonora powiedział(a):
    Znajomość języków obcych w dzisiejszych czasach to podstawa.
    -------------
    paulaarose - właśnie, dlaczego społeczeństwo narzuca taką tezę? Może dla kogoś podstawą jest rozumienie świata: matematyka i fizyka? Może filozofia i zdrowy rozsądek?

    A co, jeśli za rok tłumacz sztucznej inteligencji będzie tak dobry, że nie będzie potrzebna znajomość języków?
    Bo dzisiaj, kiedy świat stoi otworem, można podróżować, miec kontakty z ludzmi z calego swiata, korzystać z różnych źródeł wiedzy, dość oczywistym jest, że  znajomość języków obcych to podstawa.

  • Aga85 powiedział(a):
    Eleonora powiedział(a):
    Znajomość języków obcych w dzisiejszych czasach to podstawa.
    -------------
    paulaarose - właśnie, dlaczego społeczeństwo narzuca taką tezę? Może dla kogoś podstawą jest rozumienie świata: matematyka i fizyka? Może filozofia i zdrowy rozsądek?

    A co, jeśli za rok tłumacz sztucznej inteligencji będzie tak dobry, że nie będzie potrzebna znajomość języków?
    Bo dzisiaj, kiedy świat stoi otworem, można podróżować, miec kontakty z ludzmi z calego swiata, korzystać z różnych źródeł wiedzy, dość oczywistym jest, że  znajomość języków obcych to podstawa.

    noale, jeśli ktoś się interesuje jakąś dziedziną, to naturalnym jest, że sięga np. do jutjuba i tam w sposób naturalny nabywa znajomości języka w potrzebnym zakresie
    nie rozumiem, w czym problem
    Podziękowali 1Chaber
  • Pioszo54 powiedział(a):
    Aga85 powiedział(a):
    Eleonora powiedział(a):
    Znajomość języków obcych w dzisiejszych czasach to podstawa.
    -------------
    paulaarose - właśnie, dlaczego społeczeństwo narzuca taką tezę? Może dla kogoś podstawą jest rozumienie świata: matematyka i fizyka? Może filozofia i zdrowy rozsądek?

    A co, jeśli za rok tłumacz sztucznej inteligencji będzie tak dobry, że nie będzie potrzebna znajomość języków?
    Bo dzisiaj, kiedy świat stoi otworem, można podróżować, miec kontakty z ludzmi z calego swiata, korzystać z różnych źródeł wiedzy, dość oczywistym jest, że  znajomość języków obcych to podstawa.

    noale, jeśli ktoś się interesuje jakąś dziedziną, to naturalnym jest, że sięga np. do jutjuba i tam w sposób naturalny nabywa znajomości języka w potrzebnym zakresie
    nie rozumiem, w czym problem
    Nabywa - czyli uczy się języka. Bo jest on mu potrzebny. Czyli wracamy do punktu wyjścia, że warto uczyć się języka  :)
    Co do naturalnego sposobu nabywania, to już niekoniecznie sie zgodzę. Mnie jezyki nie przychodzą łatwo i naturalnie. Muszę się sporo napracować. 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.