Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

"Kościół zbłąkanych to Kościół zbłąkany"

edytowano czerwiec 2007 w Ogólna
Kościół zbłąkanych to Kościół zbłąkany
Franciszek Kucharczak

Od pewnego czasu karierę robi koncepcja "Kościoła otwartego". Rozumie się przez to otwartość na "myślących inaczej" przez rozpowszechnianie tego myślenia na katolickim podwórku. Zapewne taka idea przyświecała "Tygodnikowi Powszechnemu", gdy niedawno udostępnił swoje łamy feministce Kindze Dunin. Bojowniczka o wyzwolenie damskich brzuchów od dzieci, małżeństw od płci i chorych od życia, zajęła się tam analizą "Muminków". A konkretnie torebką Mamy Muminka, która "może być po prostu symbolem waginy, wypartych pragnień seksualnych". Jak widać seksualna lustracja dobranocek nie zaczęła się od teletubisiów i nie na prawicy. Ale to mało istotne. Znacznie poważniejszą sprawą jest idea wpuszczania w obszar Kościoła ludzi, którzy programowo z nim walczą, tylko po to, żeby "wsłuchać się w ich racje".

Nie, nie, nie. "Racje" przeciwników to każdy ma okazję poznać po tysiąckroć z ich własnych mediów. Nie ma powodu udostępniać im jeszcze "ambony", jest za to poważny powód, żeby tego nie robić. Ten mianowicie, że Kościół nie jest klubem dyskusyjnym. Jest ciałem Chrystusa. Chrystusa się słucha, a nie wygłasza się Mu własnych kazań. Popatrzcie, co dzieje się z "Kościołem otwartym" na Zachodzie. Takie "otwarcie" sprawia, że się z niego wyłącznie wychodzi. Prawie nikt nie wchodzi, bo i po co? Żeby posłuchać mądrzenia się misjonarzy ateizmu, feministek i innych frustratów? Kościół nie jest i nigdy nie był miejscem dla zbłąkanych. Kościół jest dla tych, którzy już znaleźli. Dla pozostałych jest ewangelizacja. Oczywiście, że o tamtych należy walczyć ile sił. Szukać z Jezusem zbłąkanych owiec, ale gdy się je znajdzie, to już są znalezione, a nie zbłąkane. Ludzie mają poznać Chrystusa i tak trafić do Kościoła. Ale jaki sens ma sprowadzanie ich tam, gdy Chrystusa znać nie chcą?

W starożytności to było jasne. Do kościoła mieli wstęp tylko chrześcijanie, czyli ludzie Chrystusa â?? o ile nie mieli wyznaczonej pokuty. Oczekujący na chrzest katechumeni musieli stać w kruchcie. Jasne zasady, jasne wymagania: "Kto święty, niech przystąpi, kto nim nie jest, niech czyni pokutę". Taki Kościół był wspólnotą wierzących, a nie zbieraniną członków partii zwalczających cywilizację chrześcijańską, zwolenników aborcji, eutanazji i związków homoseksualnych. Nikt tam nie palił kadzidełek Buddzie i nie wierzył w reinkarnację. Taki Kościół był czytelny i taki Kościół przyciągał. Nie chodzi o wyrzucanie ludzi z Kościoła. Chodzi o to, żeby ludzie mieli gdzie przyjść, gdy już zachwycą się Jezusem. Żeby Kościół był miejscem upragnionym i wytęsknionym, tak jak na to zasługuje. Żeby był domem, a nie jarmarkiem idei i centrum kultu dialogu. Wtedy stanie się jasne, że być w Kościele to przywilej i największa łaska. I że tę łaskę daje Bóg, a nie robi jej Bogu człowiek. Każdy człowiek takiego miejsca szuka i tylko tam odpocznie.
Przestańcie robić w Kościele przeciągi, a zobaczycie, że się zapełni.

Gość Niedzielny
«1

Komentarz

  • Od felietonów Franciszka zaczynam czytanie Gościa Niedzielnego.

    Pewnie za kilka lat trzeba będzie mu wysyłac paczki do więzienia, gdzie będzie odsiadywał za niepoprawne myślenie o cyklistach, dzieciobójcach itd.
  • [cite] Maciek:[/cite]Kościół zbłąkanych to Kościół zbłąkany
    Franciszek Kucharczak


    W starożytności to było jasne. Do kościoła mieli wstęp tylko chrześcijanie, czyli ludzie Chrystusa â?? o ile nie mieli wyznaczonej pokuty. Oczekujący na chrzest katechumeni musieli stać w kruchcie. Jasne zasady, jasne wymagania: "Kto święty, niech przystąpi, kto nim nie jest, niech czyni pokutę.
    Nie do końca tak było.
    Pamiętajmy w starożytności chrześcijanie byli prześladowani, szczególnie tam gdzie nie stanowili większości i aby przetrwać musieli podajmować daleko idące środki ostrożności, dlatego dostęp do nich był trudny i faktycznie wstęp do Kościoła rozumianego jako wspólnota był też trudny a przez to do miejsca pełaniącego rolę Świątyni nie inaczej.
    Praktycznie członkiem Kościoła zostawało się z polecenia.

    Później ten system został wykorzystany w niecny sposób.
  • [cite] Maciek:[/cite]
    [cite] ala:[/cite]Zadaniem Katolickiego Pisma Społeczno Kulturalnego jakim jest TP nie jest chyba przekonywanie przekonanych. Pokazuje inny punkt widzenia, wywołuje dyskusję, to przecież nic złego.
    Zupełnie jak "Nie" :devil:


    Porównywanie Tygodnika Powszechnego do Nie uważam za nadużycie i nieetyczne
  • [cite] Maciek:[/cite]A więc może powinniśmy inaczej zdefiniować TP, aby uniknąć podobnych analogii?


    TP jest dobrze zdefiniowane i nie unika trudnych acz czasami niepopularnych tematów.
  • Kryzys kapłaństwa. Księża - dlaczego odchodzą i dlaczego wracają. Co wspólnego ma z tym celibat. Wielu księży chciałoby wrócić ale jako żonaci.

    To tylko jeden z wielu wątków trudnych i niepopularnych dla katolików i nie wysssany przez pana Urbana z jego ucha ale twrda a czasami smutna i tragiczna rzeczywistość dla wielu, którzy musza stanąć przed wyborem - zostac czy odejść.

    Ale czuję tutaj stare rewolucyjne hasło: ..... Kto nie z nami ten przeciwko nam
    :swingin::swingin::swingin::swingin::swingin::swingin::swingin:
  • A komu znowu celibat uwiera?

    Papież powiedział jasno, że sprawa celibatu jest zamknięta,

    Czy zatem Tygodnik Powszechny wie lepiej czy tylko rozpoczyna niepotrzebną dyskusję - pytam w zw. z wpisem ZIBIego?
  • [cite] Teofil:[/cite]A komu znowu celibat uwiera?

    Papież powiedział jasno, że sprawa celibatu jest zamknięta,

    Czy zatem Tygodnik Powszechny wie lepiej czy tylko rozpoczyna niepotrzebną dyskusję - pytam w zw. z wpisem ZIBIego?

    Maciej chciał abym przedstawił mu niepopularne tematy poruszane w TP a ja podałem cały watęk zwiazany z kryzysem kapłaństwa, i tam też była poruszana sprawa celibatu jako jedna z przyczyn, nie wnikając ani nie analizując poszczególnych artykułów.

    A że temat to drażliwy, trudny i niepopularny potwierdz wpis Teofila
  • [cite] Maciek:[/cite]Ja też nie rozumiem sensu dyskusji w TP o celibacie. Przede wszystkim dlatego, że zarówno redakcja, jak i czytelnicy nie mają nic do powiedzenia w tej sprawie. Jedyne co mogą zrobić, to przyjąć opinię Stolicy Apostolskiej na ten temat.

    Chciałem stwierdzić, iż TP nie uzurpuje sobie prawa do wchodzenie w gestie Stolicy Apostolskiej ale tylko pokazuje problemy jakie nurtują całe środowisko katolicke i stara się przedstawiać racje wielu stron vide artykuły polemiczne.
    A próba stwierdzenia, że wszystko jest cacy jest zwykłym chowaniek głowy w piasek.

    I jeszcze jedno, gwoli ścisłości historycznej przy opinni Stolicy Apostolskiej brak jest daty jako ważnego elementu cezury wiekowej od której ta opinia obowiązuje.
    Bo ktoś bardziej dowcipny mógłby okrutną krotochwile wyrządzić cytując opinie powiedzmy z wieku VI n.e.
  • jak niżej
  • [cite] ZIBI:[/cite]A że temat to drażliwy, trudny i niepopularny potwierdz wpis Teofila

    Nic nie potwierdza. Nie znam owej dyskusji w TP. Kryzys kapłaństwa widzę co niedzila, jak np. dwóch wikarych chichocze się otiwerając Tabernakulum przed udzielaniem Komunii Śwętej.

    Dziwi mnie natomiast, że są media i autorzy, którzy w ramach "dialogu" lub w celach marketingowych próbują otwierać to co jest zamknięte, a to celibat, a to rozwody, a to prezerwatywy.

    Zamknięte nie przez Henia czy Kazia, ale mocą Wikariusza Chrystysa, który stosowne plenipotencje ma od Boga.

    Na marginesie polecam o.Badeniego nt. kryzysu kapłaństwa.

    o. Joachim Badeni "Whisky on the rock"
  • [cite] Teofil:[/cite]
    [cite] ZIBI:[/cite]A że temat to drażliwy, trudny i niepopularny potwierdza wpis Teofila

    Nic nie potwierdza. Nie znam owej dyskusji w TP. Kryzys kapłaństwa widzę co niedzila, jak np. dwóch wikarych chichocze się otiwerając Tabernakulum przed udzielaniem Komunii Śwętej.
    A właśnie, że potwierdza - bo jedno słowo celibat wyrwane z konekstu a już wojna na całego. Więc co nie drażliwy, trudny i niepopularny to temat.


    To ja jeszcze dodam jeden przykład. Czytanie I i II w wykonaniu dzieci przedkomunijnych w fotelach siedzą laktorzy, pośrodku ksiądz i chichrają się w najlepsze na oczach wiernych.
  • @ małgorzata
    Ja jednak wolę wierzyć autorytetom, jeśli są uprawnione i mają kompetencje.

    Studiowanie teologii jest niewątpliwie szlachetne, ale chrześcijaństwo opiera się na wierze i posłuszeństwu Magisterium, a nie na posiadaniu specjalistycznej wiedzy teologicznej (oczywiście trzeba wiedzieć komu i w co wierzymy)

    * *

    Był nawet kiedys taki dowcip, że kleryk w seminatium:

    na filozofii traci rozum,
    na teologi traci wiarę,
    a na prawie kanonicznym czas.
  • [cite] Maciek:[/cite]Tak, ale Kościół ma ustrój monarchiczny.


    W chwili gdy nawrócony Szaweł/Paweł i jego nastepcy tworzyli organizacyjne podwaliny
    Kościoła panującym wszędzie ustrojem była monarchia i był to naturalny dla nich wzorzec.
  • [cite] ZIBI:[/cite]Kościoła panującym wszędzie ustrojem była monarchia i był to naturalny dla nich wzorzec.

    Nie bardzo, PRYMAT PIOTROWY już był,
    i to ustyalony nie na Walnym Zgromadzeniu Apostołów :)
  • [cite] Teofil:[/cite]
    [cite] ZIBI:[/cite]Kościoła panującym wszędzie ustrojem była monarchia i był to naturalny dla nich wzorzec.

    Nie bardzo, PRYMAT PIOTROWY już był,
    i to ustyalony nie na Walnym Zgromadzeniu Apostołów :)


    Tak Teofilu masz rację PRYMAT PIOTROWY ale bez hierarchów, urzędników kościelnych i całek otoczki.
    Ja mówię o czasach gdy PIOTRA i Apaostołów zabrakło. W Kościele nastąpił proces hierarchizacji wzorowany na ustroju monarchistycznym jako najbliższym wzorze ówczesnych czasów pozwalającym na przetrwanie.
  • "W dzisiejszych czasach Kościół potrzebuje nie tyle nauczycieli, co świadków"


    Zawsze jest natomiast aktualne, że Kościół potrzebuje Świętych, a NIE reformatorów.
  • [cite] ZIBI:[/cite]
    [cite] Teofil:[/cite]
    [cite] ZIBI:[/cite]Kościoła panującym wszędzie ustrojem była monarchia i był to naturalny dla nich wzorzec.

    Nie bardzo, PRYMAT PIOTROWY już był,
    i to ustyalony nie na Walnym Zgromadzeniu Apostołów :)


    Tak Teofilu masz rację PRYMAT PIOTROWY ale bez hierarchów, urzędników kościelnych i całek otoczki.
    Ja mówię o czasach gdy PIOTRA i Apaostołów zabrakło. W Kościele nastąpił proces hierarchizacji wzorowany na ustroju monarchistycznym jako najbliższym wzorze ówczesnych czasów pozwalającym na przetrwanie.

    A może to robota Ducha Świętego?
  • [cite] Śpioch:A może to robota Ducha Świętego?


    Tego nie można wykluczyć.
    Ważne, że Kościołowi w tym systemie udało się przetrwać przez wieki wszelkie zakręty i zawieruchy.
  • [cite] małgorzata:[/cite]w moim wpisie bardziej chodzilo mi o to, że da sie tak żyć , jak głoszą autorytety, a nie tylko samo głoszenie dla gloszenia , bo nie o to w tym gloszeniu chodzi, chodzi o zmianę postawy
    bo można sobie głosić dla innych
    do mnie przemawia czyjes świadectwo życia , nawrócenia , niż tylko samo gadanie

    a jak przekazać na forum internetowym świadectwo życia??
    A może w miejscu, gdzie z zasady mozna tylko "gadać", mozna to wyrazic przez poziom i sposób dyskusji (tak tylko głosno myślę, co może oznaczac to stwierdzenie w praktyce)??
  • [cite] Maciek:[/cite]A jak ocenić poziom i sposób dyskusji, które prowadził Chrystus? Myślę, że na naszym forum kilka osób by Go uznało za radiomaryjnego fanatyka. No i jeszcze te wtręty z Prawa i proroków... :confused:
    oj myslę, ze "zakapiorna" opcja (okreslenie z innego wątku, wcale nie moje) uznałaby go szybciej za liberała (z celnikami jadł, grzesznicy powiedział idź wolno, z kapłanami dyskutował o Piśmie, a oni pytali się, a któż on jest, przecież "tylko" z Betlejem, taki swojski, a się wymądrza)
  • ... no a ci co chcieli ją osądzić i kamienować uznając za wielką grzesznicę rozeszli się pierwsi
  • Stykając się z katolikami w Polsce mam wrażenie, że większość dosyć wybiórczo traktuje swoją religię. Ich mowa nie jest Tak Tak lub Nie Nie lecz ALE. To tacy ale-katolicy :sad: Głoszą takie małe prywatne herezje ...
    Nikt nie powie uczciwie: dobra nie akceptuje tego i owego w związku z czym zmieniam wyznanie na (tu nalezy wpisać odpowiednie). Łatwiej jest krytykować i mieć pretensje do księdza proboszcza, plebana lub biskupa niż samemu być konsekwentnym.
  • Moniko! Gdzie ja to napisałem? Chodzi mi o sytuację kiedy ktoś żyje w grzechu np. stosuje antykoncepcje, cudzołozy, nie wypłaca należnych pieniedzy robotnikom, akceptuje aborcję itp. dodatkowo nie widzi w tym niczego złego, nie spowiada się z tych grzechów, ale za to w krytyce Kościoła (szczególnie księży jest pierwszy). Oczywiście żąda półdarmowych ślubów lub chrztów w pięknie udekorowanym kościele. No i drażni go nowe auto ks. proboszcza :devil:
    Nie twierdzę, że księża są bez grzechów. Zauważ, że pierwsi w krytyce są Ci, którzy z nauczaniem Koscioła, w szczególności dotyczacym szóstego przykazania, są na bakier.
  • [cite] Monika_Z_Gazety:[/cite]
    [cite] Śpioch:[/cite]Moniko! Gdzie ja to napisałem? Chodzi mi o sytuację kiedy ktoś żyje w grzechu np. stosuje antykoncepcje, cudzołozy, nie wypłaca należnych pieniedzy robotnikom, akceptuje aborcję itp. dodatkowo nie widzi w tym niczego złego, nie spowiada się z tych grzechów, ale za to w krytyce Kościoła (szczególnie księży jest pierwszy). Oczywiście żąda półdarmowych ślubów lub chrztów w pięknie udekorowanym kościele. No i drażni go nowe auto ks. proboszcza :devil:
    Nie twierdzę, że księża są bez grzechów. Zauważ, że pierwsi w krytyce są Ci, którzy z nauczaniem Koscioła, w szczególności dotyczacym szóstego przykazania, są na bakier.

    Wiesz, trochę ciężko tak rozmawiać. Bo z Twojego tekstu wynika trochę założenie, że skoro ktoś krytykuje Kościół to ma coś na sumieniu - to raz. Drugi raz - co to znaczy, że krytykuje Kościół? To znaczy, ze nie podoba mu się fura proboszcza, wykładnia w kwestii prezerwatyw, niepełnienie przez kobiety funkcji kapłańskich, a może zaangażowanie w sprawy polityczne dla takiej czy innej opcji? To są zupełnie inne sprawy i ich ciężary gatunkowe, dlatego ciężko mi odpowiedzieć na tak ogólne stwierdzenie.
    A w kwestiach moralnych - często jest tak, że "przyganiał kocioł garnkowi" :cool: W kwestii szóstego tyż. Niestety...

    Napisałem wczesniej przecież, że chodzi o głoszenie takich prywatnych herezji (poglądów niezgodnych, sprzecznych z doktryną katolicką). Jeżeli komuś nie podoba się katolicka nauka w sprawie np. przywołanych przez Ciebie prezerwatyw (nie tyle niepodoba mu się co jej nie akceptuje, wręcz świadomie odrzuca) to dlaczego w imię uczciwości nie zmieni wyznania na takie, które w tych kwestiach spornych ma zdanie odmienne? Dlaczego nie wybierze religii zgodnej z własnym sumieniem?
  • [cite] Maciek:[/cite]A jak ocenić poziom i sposób dyskusji, które prowadził Chrystus? Myślę, że na naszym forum kilka osób by Go uznało za radiomaryjnego fanatyka. No i jeszcze te wtręty z Prawa i proroków... :confused:

    Poza tym był taki przedsoborowy...
  • yes, yes, yes

    a jeszcze dodam, że podłóg mnie życie to droga, od niedojrzałości do dojrzałego stanu - znaczy się błędy, wypaczenia, upadki, wliczone w koszta - do dojrzałości czyli zrozumiania, a w wydaniu chrześcijańskim zrozumienia innego
    ale to dokunuje się podczas wędrówki, a nie tak od razu, ceną, ale i wazną nauką są błędy
    wazny kierunek, azymut
  • acha, jeszcze mi się przypomniał ojciec syna marnotrawnego. Pozwolił na błędy syna, pozwolił na odejście - a tamten jadł to co świnie (a Zydzi to nie mogą, prawda?), w ogóle się łajdaczył, pieniądze przepuścił - i uczył się na błędach, az w końcu pomyślał wracam. No wrócił, a ojciec z otwartymi rekami go witał. gdyby go siłą zatrzymał, nie byłoby refleksji, nie byłoby powrotu - nowego już mądrzejszego syna, zostałby taki niedojrzałek.
    A to przecież z Biblii, naprawdę Bóg może potepiac nasze poszukiwania i odrzucać nas tak od razu? może wie, że każdy z nas idzie inna drogą i czeka, az znajdziemy tą prawdziwa, a wtedy ucieszy się z naszego przybycia.
    A że kazdy ma inną drogę to widać po dwóch synach, ojciec ich równo potraktował, bo kochał ich tak samo, ale może i wiedział, że i oni byli różni, każdy potrzebował prezejść inną drogę, żeby dorosnąć.
  • [cite] jola:[/cite]a tamten jadł to co świnie (a Zydzi to nie mogą, prawda?)
    Prawie :) Żydom (i muzułmanom) nie wolno jeść świń, a nie tego co jedzą świnie.

    Upokorzenie syna marnotrawnego polega na tym, że chciałby jeść razem ze świniami. Człowiek stworzony na obraz i pobobieńśtwo Boga przy jednym stole ze zwierzęciem nieczystym (a do tego brudnym).

    Każdy z nas jest jedym i drugim synem.

    Martotrawny wrócił do Ojca z pokorą. Ale ile go to kosztowało. Zobaczcie na obrazie Boscha, że już był w dordze, a jeszcze oglądał się za burdelem.

    Nie wiadomo jak w końcu postapił drugi syn. Każdy też jest nim i może wybrać.

    601px-Hieronymus_Bosch_047.jpg
    [cite] jola:[/cite]A to przecież z Biblii, naprawdę Bóg może potepiac nasze poszukiwania i odrzucać nas tak od razu? może wie, że każdy z nas idzie inna drogą i czeka, az znajdziemy tą prawdziwa, a wtedy ucieszy się z naszego przybycia.
    A że kazdy ma inną drogę to widać po dwóch synach, ojciec ich równo potraktował, bo kochał ich tak samo, ale może i wiedział, że i oni byli różni, każdy potrzebował prezejść inną drogę, żeby dorosnąć.
    Nie każdy dostał łaskę zobaczyć Boga jak Św. Paweł, albo nawrócić się jak Św. Franciszek czy Św. Ignacy Loyola. Zwykle trzeba ciężko brnąć przez zycie, codziennie oczyszczać się z grzechów.

    Pan Bóg nie zezwala na grzeszenie ludzi. Cierpi tak samo jak Ojciec syna marnotrawnego. Ale Bóg dał nam wolność. Możemy wybrać to co nam przekazał (Pismo święte, nauczanie kościoła, obiawienia), albo możemy wziąść co nam się należy i odejść do świnek
  • dzięki za komentarz
    to w efekcie dwa punkty widzenia - jeden i drugi chyba ciekawy, Twój mówi o tym, że grzech oddalał syna od Boga, od jego wolnej woli zależało, kiedy zechce wrócić, zechciał. Bardzo ciekawe zauważyłeś, ze w każdym jest tak na prawdę dwóch synów.
    Moja interpretacja mówiła o dojrzewaniu, moze to faktycznie rzadko używana interpretacja, ale ja sobie kiedyś dumałam nad Adamem i Ewą. Co oni, tacy jeszcze nieświadomi siebie, mieli okazję przeskrobac, że ich Bóg wygonił z raju, a może on właśnie zobaczył, że oni nie dojrzali, mieli takie proste myślenie, takie łatwo ulegające emocjom (jakiś "wąż kazał", "bo chciałam spróbowac"), niech idą i w trudach dojrzeją. Nabiorą mądrości to będą mile widziani w niebie. I tak trwa ta wędrówka człowieka od tamtej pory - ale to nie tyle kara, a czas na "dorośniecie".
  • Ryzykowna teza. Bóg nie może chcieć zła, bo to sprzeczne z jego istotą.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.