Czyny, nie słowa
from Obrona konkretu by Tomasz P. Terlikowski
Rudi Guliani walczący o nominację republikanów do walki o fotel prezydenta postanowił podzielić się z opinią publiczną swoimi poglądami religijnymi. W wywiadzie udzielonym Christian Broadcasting Network polityk podkreślił, że Bóg jest bardzo istotną częścią jego życia. - Wierzę w Boga, modlę się do Boga i proszę Jezusa o wsparcie i pomoc - mówił Guliani. - Miałem bardzo mocne poglądy religijne i był okres w moim życiu, gdy chciałem zostać księdzem, studiowałem nawet teologię w collegu - dodał polityk.
Prowadzący wywiad postanowili jednak pogłębić udzielane przez deklarującego swój katolicyzm odpowiedzi. I zabrali się za badanie jego życia rodzinnego. Guliani, co nie jest tajemnicą, był trzykrotnie żonaty i dwukrotnie się rozwodził. - Powtarzam sobie bardzo często: nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni - odpowiadał Guliani na pytania dziennikarzy. - Często przypominam sobie opowieść o tym, jak przyprowadzono do Jezusa kobietę przyłapaną na cudzołóstwie, a on powiedział do ludzi, którzy chcieli ją ukamienować: kto z was jest bez grzechu niech pierwszy rzuci w nią kamieniem. I nikt w nią nie rzucił - opowiadał Guliani, dodając, że nikt nie może wyjść z tego testu zwycięską ręką, tylko sam Jezus.
Deklaracje Gulianiego na wiele się jednak w oczach religijnych Amerykanów zdają. Jak wynika z badań Pew Forum on Religion and Public Life, mimo licznych zapewnień o osobistej religijności, tylko 14 procent Amerykanów uważa Gulianiego za â??bardzo religijnego". I trudno się temu nawet dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę, że osobiste perypetie polityka są doskonale znane Amerykanom, a duchowni często dodają, że trudno traktować poważnie kogoś, kto opowiada o swoim nawróceniu i wierze i co chwila zmienia żony. - Polityk mówiąc o swojej wierze podejmuje poważne ryzyko. Ludzie â??mówiący Bogiem" zapominają, że chrześcijanie nie oczekują od polityków kazań, ale obrony moralnych i kulturowych wartości chrześcijaństwa - tłumaczy Mark Earley, prezydent Prison Fellowship Ministries.
Guliani, jako zwolennik aborcji i legalizacji związków homoseksualnych, a także wielokrotny rozwodnik - z trudem może uchodzić za kogoś, kto obronę tych wartości może konserwatywnym chrześcijanom gwarantować.
Podobne pytanie zresztą o relację między deklarowaną obroną wartości chrześcijańskich czy katolicyzmu, a konkretnymi działaniami na rzecz cywilizacji i moralności warto postawić także naszym politykom. Jak bowiem mówi Ewangelia â??nie każdy kto powtarza Panie, Panie wejdzie do Królestwa Niebieskiego". Bycie katolikiem w polityce nie oznacza bowiem odwoływania się do języka religijnego, ale próbę (podejmowaną na różnych drogach) realizacji wartości moralnych. Słowa nie wystarczą, potrzebne są działania.