Śmiech na sali
Czytając artykuły o młodych ludziach, którzy wyemigrowali z Polski na Zachód, można się poczuć jak na rozprawie rozwodowej. - Dlaczego pan nie chce wrócić do żony? - pyta sędzia. Powód poprawia błękitny krawat w żółte gwiazdy i tłumaczy: - Bo nie ma mi nic do zaoferowania. Nie dba o siebie, ogranicza mój rozwój zawodowy i jeszcze chce, żeby ją kochać. Tyle jest na świecie atrakcyjnych i przedsiębiorczych kobiet, które dla takiego faceta jak ja zrobią wszystko. I nie będą przy tym pieprzyć o małżeństwie, dzieciach czy rodzinnych tradycjach. A ta łajza potrafi tylko smęcić: ,,Wróć, zacznijmy od nowa. Ojciec ci gospodarkę przepisze". Normalnie wstyd na całą Europę, no bo czy każdy musi wiedzieć, że ja ze wsi jestem? Nie po to studiowałem, żeby teraz krowy paść. Języki znam, w dużej firmie pracuję, w weekendy dubbing uprawiam, a na lunch tylko sushi zamawiam, bo zdrowe jest. No i wodę niegazowaną. Następnie wypowiadają się adwokaci powoda, a imię ich - legion. Każdy wytyka pozwanej małżeńskie zaniedbania. Dlaczego pozwoliła, by przystojny i wykształcony mąż od niej odszedł? Przecież powinna walczyć o niego jak lwica. Rozwijać się razem z nim: chodzić na solarium, malować usta i skończyć zawczasu z tym schabowym z kapustą, po którym człowiek jest tak syty, że nawet laptopa nie chce mu się włączyć.
Wreszcie cichnie gwar w sali sądowej i oczy zgromadzonych zwracają się ku pozwanej. Ale zamiast niej odzywa się adwokat:
- Moja klientka zgodzi się na wszystko, byle odzyskać męża.
Żeby nikt nie miał wątpliwości: powodem są nabzdyczeni emigranci, legionem - politycy opozycji, pozwaną - Polska, a jej adwokatem - rząd. Głupota argumentacji niezadowolonego męża to oczywista oczywistość. Dlaczego więc wszyscy bez wyjątku zabiegają o jego względy?
Minister pracy i polityki społecznej Joanna Kluzik-Rostkowska, nadzorująca rządowy program "Powrót", przypomina, że średnia wieku emigrantów z Polski wynosi 26 lat. Wprawdzie są to głównie osoby bezdzietne, ale wkrótce mogą założyć rodziny i zacząć wychowywać dzieci, a wtedy ich ściągnięcie do kraju będzie prawie niemożliwe. Rząd działa więc w imię przyrostu naturalnego. Puszcza mimo uszu wyzwiska kierowane pod adresem ojczyzny, mając nadzieję, że młodzież w końcu wróci i obdarzy ją licznym potomstwem. Przynętą są na razie ulgi podatkowe, ale nie sposób wykluczyć, że w przyszłości staną się nią mieszkania i mercedesy. Wychodzi na to, że Polska jest gotowa zapłacić mężowi, żeby wrócił ją zapłodnić. A później niech facet robi, co mu się żywnie podoba. Przecież wiele kobiet nad Wisłą poświęca się dla dzieci, znosząc bicie i poniżanie przez ślubnych alkoholików. Skoro one wytrzymują, to i Polska wytrzyma.
Jeśli po mowie powoda na sali sądowej zapanowała konsternacja, to po tym wywodzie rozległ się pusty śmiech. Po pierwsze, trudno uwierzyć, że ktoś, kto nie szanuje własnego kraju, zamieszka w nim na stałe skuszony podatkowym prezentem. Najpewniej wróci tu na dwa lata, gdy będzie obowiązywała ulga, a później znowu wyjedzie. Żadnej rodziny nie założy, bo dla dzieci wciąż nie będzie widział perspektyw. Po drugie, trzeba być naprawdę niepoprawnym optymistą, by wierzyć, że emigranci w ogóle dorobią się kiedyś potomstwa. Może to kogoś urazi, ale natury się nie oszuka. Przyrost naturalny gwarantują Polsce naprawdę młode małżeństwa ze wsi i miasteczek, a nie przystojni i wykształceni globtroterzy którzy w wieku 26 lat szukają swojego miejsca w życiu i na mapie. Ci ostatni w większości poprzestaną na niezobowiązujących związkach, niezależnie od tego, jaką ojczyznę raczą sobie wybrać. Oczywiście, również wśród dzisiejszych emigrantów są ludzie zdolni do prokreacji, ale akurat im nie trzeba oferować podatkowych prezentów, bo i tak wrócą do Polski, niekoniecznie na gospodarkę przepisaną przez teścia. Może więc czas już skończyć z błaganiem młodzieży o powrót do kraju. Jest wolność. Kto chce, niech do końca życia wcina sushi przy Oxford Street. I niech koniecznie zaprosi do siebie autorów dowcipnych SMS-ów, którzy jakimś cudem uchowali się nad Wisłą. Wbrew pozorom Polska na tym nie straci. Ludzie nadal będą się kochać, czytać książki, pracować i jeździć w góry. A w wyborczy poranek babcia znajdzie swój dowód dokładnie tam, gdzie go położyła.
Wojciech Wencel
Komentarz
Znam też młode małżeństwo, które od miasta dostało wyczekane komunalne mieszkanie do remontu, ale z powodu drugiego dziecka bank odmówił im kredytu na remont. Z dwójką małych dzieci, wynajętym mieszkaniem i obowiązkiem czynszu za ruderę - emigracja stanęła im w oczach. A znajomi z Wysp pisali - przyjeżdżajcie, tu za dzieci dają kasę, samochód i ogromny dom. Zostali. Rozkręcili firmę łącząc swoje zawodowe umiejętności. Chcieli w Polsce.
Wiem jedno. Tu ludzie nie umierają z głodu bardziej niż gdzie indziej. Jest ciężko, standardy dalekie od brytyjskich, ale się da. Poza tym strasznie dużo w tym kraju jest do zrobienia.
Znowu wszystko na odwyrtkę. Płacą tym, którzy sobie radzą, mają w nosie tych, którzy sobie nie radzą, ale jeszcze próbują...
A właściwie, to czmu by tu nie zaprosić Wałęsy??? W końcu też przecież jest wielodzietny!:bigsmile:
O nieeee, błagaaaam. I tak na naszym forum mało o dzieciach a więcej sporów polityczno - światopoglądowych (nie marudze, bo sama biore w nich udział), ale jak dojdą osoby publiczne i to jeszcze mężczyźni (ciekawe na ile czynny jest ich udział w wychowaniu) to juz w ogóle o dzieciach nic nie będzie....
-XIFi0EHz2Y