Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

A skąd sie biorą dzieci?

edytowano luty 2007 w Ogólna
Do rozpoczęcia tej dyskusji skłoniła mnie rozmowa z pewną moją młoda znajomą studiująca pedagogikę. Pochwlaiła mi się ona, że na zająciach z "Medodyki pracy z sześciolatkiem" było o tych "trudnych pytaniach". No i czegóż to dowiedziała sią przyszła pani pedagog? Otóż, gdyby jakieś dziecko z grupy zapytało skąd się biorą dzieci, to należy odpowiedziec coś bardzo ogólnie, nie wnikając w niuanse, najlepiej coś o ziarenkach (nie bardzo zrozumiałam, o jakie ziarenka mogło chodzic), unikac fachowych słów (np. nie mówic "pępowina" ale "rurka") i szybko zmienic temat na inny... Ale o bocianach, czy kapuście Pani nic nie wspominała.
Co Wy na to? Jak Waszym zdaniem powinien się w takiej sytuacji zachowac nauczyciel? Jak Wy sami traktujecie takie pytania swoich dzieci?

Komentarz

  • Dla mnie wyjaśnienie drogi "dziecka z brzucha mamy do noworodkowego łóżeczka" było dużo prostsze niż wyjaśnienie jak plemniki dostają się do brzucha mamy, żeby spotkac się tam z komórką jajową. Też pięciolatkowi! Sama bym tematu nie podjęła ale na pytanie zadane wprost, trudno nie odpowiedziec...
    Podziękowali 1kiwi
  • Juka: Z drogą z brzucha, to łatwo, bo:
    - po pierwsze, różne fajne encyklopedie i atlasy są bardzo pomocne. W jdnej książce mamy bardzo konkretne (a przy tym estetyczne, moim zdaniem) zdjęcia z porodu w kucki. Mój syn (wtedy 4 lata) był zafascynowany gdy odkrył (z moją pomocą), że te kolejne zdjęcia przedstawiają kolejne etapy wydostawania się dziecka z brzucha mamy. Owszem, zapytał, którędy to dziecko wychodzi, więc wyjaśniłam mu, że każda kobieta jest wyposażona, poza macicą, w której dziecko się rozwija, również w odpowiedni otwór, przez który dziecko może się wydostac, kiedy przyjdzie pora. Przyjął to całkowicie naturalnie.
    - po drugie, sprawę ułatwia nam fakt, że chłopaki rodzili sie w domu, więc nie było wokół tego całej tej tajemniczo-medycznej otoczki, zniknięcia mamy i przywożenia nowego dziecka ze szpitala. Poród, dla wszystkich w naszej rodzinie, to sama fizjologia. Józek poraził mnie dośc kategorycznym żądaniem, by pozwolic mu uczestniczyc w porodzie najmłodszego. Nie dałam się namówic. Na szczęście Gustaw rodził się rankiem, kiedy starszaki smacznie spali. Żeby Józiowi nie było tak całkiem przykro, godzinny braciszek obudził go rano, a potem Józio mógł wspólnie z nasza położną obejrzec łożysko brata. Wypytał przy tym o wszystkie związane z nim szczegóły - którą stroną było przyklejone do mamy, którędy maluch wydostał się z worka i jak był przyczepiony do pępowiny oraz "co to jest to białe". Zaskoczył położną swoją wiedzą i dociekliwością.

    Jeśli zaś chodzi o temat wałkowany ostanio, czyli "jak plemniki dostają się do brzucha mamy, żeby spotkac się tam z komórką jajową", to sprawa nie była dla mnie łatwa. A to dlatego, że moje dziecko (w efekcie wcześniejszego wielokrotnego drążenia tematu) wiedziało już doskonale gdzie znajdują się u mamy komórki jajowe a także gdzie u taty produkowane są plemniki oraz jak się wydostają. Pytał już także kiedyś, czy jego organizm też produkuje plemniki. Co więcej, wiedział już nawet, że plemniki dostają sią tą samą drogą, którą wydostaje się dziecko. Więc poziom wiedzy był już znaczny. W związku z tym, nurtujące go pytnie dotyczyło kwestii ściśle technicznej - co muszą zrobic tata i mama, żeby te plemniki trafiły, gdzie trzeba. Zachęciłam mojego syna, żeby sam trochę pogłówkował i miał nawet interesujące pomysły... niestety nietrafione (np. po prześcieradle? przez wodę w wannie?). Trudne to było dla mnie, bo, z jednej strony nie wiedziałam, czy informacja, o którą pyta nie wyda mu sie szokująca, a z drugiej, nie uznaję oszukiwania dzieci. Sama bym tematu nie podjęła ale kiedy dziecko pyta, to coż mogę zrobic lepszego niż odpowiedziec prawdę?
    No i mam w pełni uświadomionego pięciolatka...
    Najtrudniejszy był dla mnie w tym wszystkim brak własnych doświadczeń "z drugiej strony" - mnie w dzieciństwie nikt nie chciał uświadamiac, wmawiano mi, że dzieci przynosi bocian ew. że przynosi się je ze szpitala. Pamiętam też dokładnie swój szok po poznaniu prawdy na temat poczęcia (a duża już wtedy byłam) - natychmiast podjęłam decyzję, że nigdy w życiu dzieci miec nie będę... Mój syn, po "uświadomieniu" nadal utrzymuje, że będzie miał dziesięcioro dzieci, wiec chyba się nie zszokował ;-)
  • Pozwolę sobie sprzedac Wam świeżą anegdotkę prezentującą poziom wiedzy mojego majstarszego syna. Swoją drogą, sama nie wiem, skąd on ma takie pomysły.
    Dwa dni temu mój mąż usłyszał przypadkiem jak Józio strofował marudzącego przed snem Ludka:
    "Ludek, czy ty chcesz miec tylko dwóch braci, tak?! Nie chcesz więcej rodzeństwa? Jak tak bedziesz tatę denerwował, to jego organizm nie będzie produkował zdrowych plemników i nie będziemy mieli siostrzyczki!"
    Jak Wam się podoba taka motywacja, żeby nie złościc tatusia? :-)
  • Jeśli chdzi o pomocną lekturę w tym temacie, to dla maluchów polecam książeczkę Marcina Bryczyńskiego, pt " Skąd się biorą dzieci?"

    Opis książeczki:
    >>Nie wystarczy już odpowiedzieć na pytanie dziecka: "Skąd się wziąłem?" Opowiadając mu jeden z obowiązujących mitów: o pszczółkach, bocianie albo kapuście. Dzisiaj nasze pociechy domagają się rzetelnej i konkretnej odpowiedzi. Jak więc wyjaśnić im ten problem w sposób subtelny, a jednocześnie prawdziwy? Znakomicie udało się to poecie Marcinowi Brykczyńskiemu, który z wrodzoną finezją językową wysnuł piękną opowieść o poczęciu i narodzinach. Okraszony niezwykłymi ilustracjami Pawła Pawlaka wiersz jest perełką wydawniczą, która powinna zagościć na półce każdego dziecka. Książka otrzymała wyróżnienie w konkursie Dziecięcy Bestseller Roku 2004.<<
  • Maćku, gdyby mnie ktokolwiek pytał jeszcze kilka lat temu, to byłabym dokładnie takiego zdania jak Ty. Też wydawało mi się, że zbyt wczesne "uświadomienie" do niczego dobrego nie prowadzi. Co jednak byś zrobił, gdyby Twoje dziecko zadawało pytania wprost dotyczące "technicznych" aspektów poczęcia? Ja odpowiedź "Jak dorośniesz, to się dowiesz" uważam za mało dyplomatyczna. Wolę, żeby moje dziecko dowiedziało się ode mnie, w sposób, jaki uważam za najbardziej dostosowany do jego potrzeb i możliwości, niż żeby go uświadomili starsi koledzy. Żeby nie było wątpliwości â?? sprawy "techniczne" wyniknęły po uprzednim zgłębieniu wszelkich bardziej ogólnych i duchowych kwestii związanych z powstaniem nowego życia.
    Małgorzata poleca książkę Brykczyńskiego. Mamy ją i chłopcy czytają z wielką chęcią. Jest tam taki ustęp: "Z taty rój nasionek rączy mknie z jajeczkiem się połączyć, które w mamie czeka skrycie, żeby zacząć nowe życie." (cytuję z pamięci, więc może nie dokładnie). Do pewnego czasu to Józiowi wystarczało. Ale w końcu zainteresował się którędy te nasionka mkną. I co, miałam mu powiedzieć, że jest za mały, żeby się tym interesował?
    Dodam tylko, że u nas, wszelkie rozmowy "uświadamiające" są prowadzone w kontekście miłości rodziców, którzy chcieliby dąć życie nowemu człowiekowi. Nie pomijamy tu również roli Boga. Józio mając niecałe trzy lata, tak tłumaczył mi, jak dochodzi do poczęcia: "Spotyka się komórka od mamusi i od tatusia, Pan Bóg robi >Hhuh< i już jest dzidziuś." Nikt z nas, w tych słowach mu tego nie tłumaczył. On sam połączył sobie role rodziców i Boga w kwestii poczęcia i tak prosto to ujął. Mi się bardzo spodobało. Pomyślałam wtedy, że moje dziecko, choć taki małe, ma to świetnie w główce poukładane.
    Anuka, zgadzam się z Tobą, że co innego uświadamianie swoich dzieci, a co innego cudzych. Z drugiej strony, co innego gdy dziecko jest uświadomione przez rodziców, a co innego, gdy przez obcych. Ja wolę osobiście zadbać o to, żeby moje dziecko miało "te sprawy" właściwie poukładane w głowie. Skoro więc wykazuje zainteresowanie, to wolę osobiście szczerze z nim porozmawiać, nie ryzykując, że następnym razem zapyta kogoś innego, kto może mieć do kwestii relacji damsko męskich, seksualności, poczęcia itp. podejście zupełnie inne ode mnie. W końcu, im moje dziecko starsze, tym z większą ilością różnych osób się styka. I coraz więcej tych kontaktów przebiega poza moją kontrolą. Wolę, żeby zawczasu miał dobrze poukładane w głowie.
  • U nas kiedyś pojawiło się pytanie dodatkowe: "A gdzie byłem, gdy mnie nie było?"
    Chodziło o czas jeszcze przed poczęciem.

    A co zrobić, gdy dzieci nie poruszają tych tematów? Czekać czy je wywoływać? Córki akurat nie są zbyt dociekliwe.
  • zgadzam się z wami w 100%!jak mój brat miał 5 lat starszy kuzyn uświadomił go brutalnie i wulgarnie.i to biedne dziecko przybiegło do naszej mamy z płaczem-mamo powiedz że to nie prawda?!.obecnie ma 19 lat i wspomina to zdarzenie jako najgorszą traume swojego życia!
  • Ja się zgadzam z Katarzyną i muszę oświadczyć że wszystkie moje dzieci są uświadomione, od "zawsze", córka najstarsza miała 2 czy 3 latka? I chodzi mi o wszystkie "szczegóły techniczne", czyli seks i stosunek. Ja mówiłam o tych sprawach gdy dziecko jeszcze jest nieledwie w pieluchach i uważam że tak jest najlepiej. Tak maleńkie dziecko jest jeszcze tak "niewinne", że nie ma żadnych "skojarzeń", nic go nie szokuje, nie krępuje, przyjmuje wszystko co tłumaczą mu rodzice na każdy temat. Więc uważam że wiek najmłodszy, kiedy objaśnia się świat w ogóle, jest najlepszy do objaśniania i tych rzeczy. Bo im później tym gorzej. Nagle wziąć duże dziecko na kanapę i zacząc "rozmowę", i to jeszcze używając jakichś poważnych naukowych określeń?? Brrr, nic bardziej sztywnego i sztucznego, i dlatego nic z tego najczęściej nie wychodzi. Zwlekamy bez końca, a potem nic już nie mówimy, bo myslimy: "e, i tak pewnie już wie, tylko się ośmieszę".

    Powiem tak: rodzice, nie łudźcie się, jesli nie powiecie nic swoim dzieciom w maluszkach czy średniakach, to na mur beton zostanie uświadomione przez kolegów w starszakach czy zerówce. Góra 1-2 klasa. Seks jest dziś tak wszechobecnym tematem, że dzieci jak tylko czegoś się dowiedzą, zaraz dzielą się rewelacjami. I tego właśnie chciałam uniknąc - aby moje dziecko uświadamiały inne dzieci. Nie oszukujmy się, wszyscy mamy to za sobą - z kim rozmawiali rodzice?? Moje dziecko przyszło z przedszkola i mówi: "wiesz dziś kol. X powiedział koleżankom Y i Z, jak się robi seks, ja pomyslałam że już to wiem a nawet więcej, ale nic nie powiedziałam". To była dla mnie chwila triumfu, że zrobiłam słusznie. Gdybym czekała, to ten kolega byłby uświadomicielem dla mojego dziecka. Nie chcę.

    I jeszcze jedno: kiedy mówimy małemu dziecku jak to jest, używamy takich określeń jakie zna w codziennym domowym języku. Więc że dzieci się robi za pomocą ptaszka i cipulki. Chciałabym widzieć, komu przez gardło przejdą do dziecka w wieku szkolnym takie słowa jak penis, krocze itp. Brrrr!!!! Współczuję wszystkim, którzy czekają na tę przyjemność. I źle wróże temu uświadamianiu:shamed::wink:
    Moja kuma tłumaczyła swemu synowi ok. 7-8 lat co i jak, i chciała być naukowa, a on: nie mów penis, mów siusiak! Odrzucało go od tej śmiertelnie poważnej terminologii.

    U nas się na szczęście mówi ptaszek i cipulka, a nie siusiak i siusia, jak obserwuję u innych - wtedy dzieciom sie kojarzą te części ciała tylko z wydalaniem, a to robi trochę niekorzystny klimat skojarzeniowy...
  • To ja proszę o radę w imieniu mojej znajomej stąd - z Ukrainy.

    Dziewczyna niestety nie może mieć dzieci.

    3 lata temu adoptowała chłopca.

    I teraz zaczynają się "te" tematy. Tutaj niestety sex wylewa się z gazet, telewizorów itp. Np na kanałach z bajkami emitowane są reklamy prezerwatyw (!) bo uważają, że skoro wiek inicjacji znacząco się obniżył, to to jest jedyna rada :(

    No i Mały zaczął dokłądnie wypytywać co i jak... Koledzy w przedszkolu też nie ułatwiają sprawy.
    On przepytuje Lenę co to prezerwatywa, gdzie się jej używa i kiedy.
    Oczywiście za tym mogą iść kolejne pytanie - co, jak, gdzie...
    Chłopcy w przedszkolu mu naopowiadali, że jak się "tam" dotykasz, to znaczy, ze jesteś prawdziwym chłopakiem i wtedy będzie ci przyjemnie itp.

    Lena jest załamana:(

    Chwała Bogu, że Młody do niej przychodzi, ale co z tym zrobić dalej??

    JA próbuję jej coś doradzić, ale wolę też Was podpytać.

    Dodam, ze taty nie ma, bo mąż zostawił Lenę niedługo po adopcji.
  • dodam, ze chłopiec ma niespełna 6 lat.
  • @chabrowka - sugeruję rozmowę z dzieckiem szczerą i osadzoną w systemie wartości, w którym funkcjonuje matka. Oczywiście, poziom trzeba dostosować do możliwości intelektualnych dziecka. Moim zdaniem, zawsze mama uświadomi małego człowieka w sposób bardziej odpowiedni niż rówieśnicy.
  • A poza książką Brykczyńskiego dla 3-4latków co byście polecili? 
  • Mój chrześniak (wtedy 5 lat) pytał mamy z bratem w brzuchu: "Mamusiu, a jak te plemniczki się dostały do środka? Ty je połknęłaś?". Bardzo logiczne rozumowanie, jak na 5-latka.
  • Przy mojej złośliwości i biologicznych zainteresowaniach moich synów zapytałabym, czy sądzą, że kwas żołądkowy nie strawiłby w tej sytuacji plemniczków.
    ;-)
  • @katarzyna

    ja rodziłam jej to samo, tylko Lena ma problem na ile dokładnie wszystko opowiedzieć. Jaki to jest odpowiedni poziom dla 6 latka?
  • Przy mojej złośliwości i biologicznych zainteresowaniach moich synów zapytałabym, czy sądzą, że kwas żołądkowy nie strawiłby w tej sytuacji plemniczków.
    ;-)
    Jeżeli dziecko 5-letnie wie, ja przebiegają procesy trawienia, to chyba jest też na tyle "duże", żeby się dowiedzieć, jak plemniki dostają się do brzucha mamy. To w końcu sama biologia. Moja 7-latka wie, ale tak ogólnie (mama, tata blisko siebie nago)
  • Moi od maleńkości są zainteresowani biologią i procesy trawienie nie są dla nich tajemnicze. Tym bardziej, że wszyscy raczej do obżartych należą, więc już od najmłodszych lat rozmawiamy o tym, czemu nie wolno się przejadać i na inne podobne tematy.
  • @chabrowka - jaki poziom uświadomienia będzie odpowiedni dla danego dziecka, to najlepiej powinna rozeznać sama matka. Bo któż, jak nie ona? To nie zależy tylko od wieku. Bardziej od innych uwarunkowań - zainteresowań dziecka, jego dotychczasowej wiedzy, skłonności otoczenia do uświadamiania itp. Ja jestem zdania, że wiedza moich dzieci powinna być raczej o krok przed tym, czego mogą dowiedzieć się z otoczenia niż o krok za.
    Ostatnio z jedenastolatkiem mieliśmy poważną rozmowę na temat fizjologii erekcji i ejakulacji. Sam zapytał. Cieszę się, że mimo wkraczania w trudny wiek dojrzewania nie krępuje się mnie pytać o intymne kwestie. Dopóki pyta mnie czuję się bezpiecznie, bo kontroluję poziom jego wiedzy oraz merytoryczną zawartość treści, z którymi się zapoznaje.

  • pięciolatka zaś wie skąd biorą się dzieci. Wie jak wchodzą do brzucha i że wychodzą przez ten sam otwór. Tylko on jest ukryty i nie można go oglądać. Tylko do tego trzeba być mężem i żoną i mieć chody u Pana Boga :D
    Bea kupuję to wyjaśnienie - bardzo mi się podoba!!

  • No i mam za swoje. W poniedziałek na dywanik zawezwana zostałam :(
    Strategię wybrnięcia z tematu opracowuję :)


    W razie czego, dzwoń do mnie i daj pana dyrektora do telefonu. Ja mu chętnie wyjaśnię, jak to jest z tymi porodami domowymi. A z Twego Maćka dumna jestem :-D
  • Moja najstarsza córa gdy miała chyba prawie 6 lat, zadawała mi pytania i tak prowadziła rozmowę, że w sumie doszłyśmy do porodu. Dopiero wtedy się zorjentowłam, że przeczytała sobie i młodszym braciom encyklopedię dla dzieci. Rozdział o fizjologi człowieka. Fajne są takie dzieciaki ciekawe świata.

    Teraz zadała mi pytanie co to jest patologia.  :O  Zaczeli od tego półrocza WDŻ i było pytanie co mogą powiedzieć o swojej rodzinie. Kolega z ławki, któremu parę dni temu urodziła się siostrzyczka i jest ich już 4 powiedział, że na pewno nie patologiczna.  Pytam ją co ona powiedziała a ona, że wspaniała.

  • A poza książką Brykczyńskiego dla 3-4latków co byście polecili? 
    image
    Maria Teresa Zannin, Jak się rodzą dzieci
    Oprawa: twarda
    Stron: 28
    Wydawnictwo Bernardinum

    Książka poetycka, ale nie kłamie. Nie zapomina o momencie poczęcia
  • Ja juz kiedys wspominalam jak maz uswiadomil naszego wtedy 6-latka jak urodzila mu sie siostra opowiadalam mu wczesniej jak to wszystko bedzie ale mlody i tak pytal tate i po powrocie z kliniki po 3 dniach mlody dziwnie namnie patrzyl pytam dlaczego on wypalil mamo ty ja npierw zjadlas moja siostre potem wyrzygalas bylam w szoku i pytam meza jak to bylo z uswiadamianiem ale okazalo sie ze to kolega w przeczkolu mlodszy o rok mu opowiedzial....pytam w przeczkolu kolegi kto mu tak powiedzial a mlody wypalil tata....wiec uswiadamianie ma rozne strony heheheheh
  • Podobny temat wypłynął nam dziś z 9latkiem w rozmowie. Odpowiedziałam wymijająco, ale mam świadomość, że muszę do tego tematu wrócić. Podzielcie sie, proszę, doświadczeniem, jak rozmawiać z dziećmi, czym jest seks. Takie pytanie padło. Czy lepiej porozmawiać z 9 latkiem na osobności, czy może być w obecności 5 letniego brata?
  • Kurcze a moje 9 i 7.5 latka nie zainteresowane w ogóle tematem, kilka lat temu zapytały skąd się biorą dzieci to im odpowiedziałam że jak mama z tatą się kochają to Pan Bóg im błogosławi i daje dziecko i nie interesowało ich to więcej, jakiś czas temu pytała starsza tylko ile dzieci jeszcze chcemy mieć to jej odpowiedziałam, że nie wiem, tyle ile nam Pan Bóg da i na tym koniec pytań i nie wiem czy poruszać temat czy nie? One z tych że wierzą dalej w świętego Mikołaja a świat w okol się nie zna i koniec - oporne na wiedzę :) 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.