Ja bym raczej obstawiała, że b. trudno się żyje osobom samotnym na rencie/emeryturze. Po opłaceniu koniecznych świadczeń, na tzw. życie zostaje już niewiele. Podobnie jest zresztą w Niemczech. A wskaźniki wzrosły, bo ludzie wstyd przełamali i poszli o pomoc poprosić. Na dłuższą metę, nie da się ciągnąć poniżej minimum biologicznego.
Tez mi sie zdaje ze samemu latwiej niz z malymi dziecmi. Mozna isc na 2 etaty nawet a tu trzeba sie zająć. Najciezej jednak gdy jest sie biednym samotnym emerytem i schorowanym. Wtedy bieda.
Czasem są takie sytuacje, że jest się młodym i chorym i nie można pracować na dwóch etatach. Jednak wdg mnie to nie jest normalne, żeby z jednego etatu nie mógł się jeden człowiek utrzymać. A z tym mieszkaniem to zgoda można wynajmować na pół z kims, ale co innego na czas studiów, a co innego stałe.
Sorry, ale trudno mi uwierzyć, że w normalnej rodzinie, nie patologicznej, może być skrajna bieda. Co innego osoby w podeszłym wieku, a jeszcze do tego samotne.
"mniej niż 8 zł dziennie na osobę – to średni dochód w co czwartej rodzinie, otrzymujących pomoc w ramach Szlachetnej Paczki"
Podobną sytuację mają niemieccy emeryci i renciści. Ja np. mam coś ok. 4 Eu dziennie na wyżywienie, środki higieny i odzież. A mieszkam w niby bogatym państwie.
@Tola Miałam na uwadze, że w biedę popadają osoby w podeszłym wieku, szczególnie żyjące samotnie; we dwoje jest się łatwiej utrzymać. Normalna rodzina, to taka, w której nie trwoni się pieniędzy na alkohol czy narkotyki.
Sorry - ja miałam na uwadze mieszkających w miastach, tam mam znajomych i dobrze orientuję się w sytuacji. O mieszkańcach wsi mam pojęcie nikłe - bez bicia przyznaję. Wydaje mi się, że na wsi jednak głodu nie ma, bo przecież można sobie coś posadzić, jakiś drób wyhodować. Teraz dostaje się 500+ i wyprawkę dla dzieci. Moim zdaniem - jest znacznie lepiej niż było za uprzednich rządów. Nota bene - gdyby "nasza" Małgorzata otrzymywała 500+, to oni by krezusami byli. Ok. 7 tys. na dzieci znacznie by im życie ułatwiło.
Naprawdę nie rozumiem, jak teraz miało by być trudniej się utrzymać.
"Krezus" żartobliwie było, emotką zaznaczyłam. Oni i bez tego wychowali swoje dzieci i z tego co wiem, dobrze wychowali. Jednak gdyby mieli choćby 5 tys. dodatkowo, to na pewno było by im łatwiej. W rozmowach ze znajomymi, nieraz mówię o wielodzietnych z tego forum. O ludziach, którym chce się mieć dzieci i chciało się, chociaż na pomoc państwa nie można było liczyć. Pomijam już trud, jaki trzeba włożyć w wychowanie licznego potomstwa, ale utrzymać 16 osobową rodzinę, to jest już heroizm. Ja podziwiam i za wzór stawiam.
Nie wiem jakim cudem chcesz Klarcia dostawać pieniądze na 30 letnie dzieci oraz takie 25 i więcej.
Ale ok , social niemiecki właśnie cos takiego robi z myśleniem
Małgorzato - ja miałam na uwadze to, że gdyby 500+ było w czasach, gdy zaczęłaś dzieci rodzić, to było by wam znacznie łatwiej żyć. Na tyle znam realia, że wiem, iż aby utrzymać taką gromadkę Twój mąż zapierdzielał jak mały samochodzik, a i Ty luzów nie miałaś. Nie ukrywam, że mi imponujesz i często stawiam Cię za wzór tam, gdzie słyszę, że na trzecie dziecko ludzi nie stać. Jedną rodzinkę udało mi się do trzeciego przekonać, a później jakoś tak, czwarte im wpadło.
Wracając do 500+ - było by fajnie, gdyby po pewnym czasie rząd mógł sobie budżetowo pozwolić na dodatek na dziecko do czasu, gdy ono się uczy.
***
Teraz doczytałam, to dopiszę. Ja nie ogarniam więcej niż 4-5 dzieci, nie wzięłam pod uwagę, że przy 10 można się nie zmieścić na dodatek. Jak by tam nie patrzeć, na pewno lepiej te 500 mieć, niż nie mieć. I nie wytykam "krezusom", ani też nie zazdroszczę. Wszystkim wielodzietnym życzę, aby mogli uzyskiwać prawdziwą pomoc z budżetu, bo te dzieci to się dla nas wszystkich rodzą. Jeżeli nie będzie młodych Europejczyków, to będę "goście". Pomimo mojej sympatii do islamu, było by mi przykro, gdyby europejska kultura uległa zagładzie.
W USA nie ma 500+, a inflacja też rekordowa za ostatni kwartał. Pieprzenie naszych pseudo ekonomistów.
Nie wiem jak z mediami, ale jak jeżdżę co roku by byłych demoludach, ceny spożywki mamy najniższe. Przyzwoite wędliny kosztują z reguły 60+, masło 12, reszta ceny podobne.
Nie powoduje wzrostu cen. A już na pewno nie wartości produktów. To pieniądz ma mniejszą siłę nabywcza a nie rosną ceny. Ceny rosną z innych przyczyn np z powodów podwyzszania podatkow, cen energii, cen paliwa, podwyżki skladek społecznych.
Nie powoduje wzrostu cen. A już na pewno nie wartości produktów. To pieniądz ma mniejszą siłę nabywcza a nie rosną ceny. Ceny rosną z innych przyczyn np z powodów podwyzszania podatkow, cen energii, cen paliwa, podwyżki skladek społecznych.
czym się jedno od drugiego różni?
Ceny rosną z innych przyczyn np z powodów podwyzszania podatkow, cen energii, cen paliwa, podwyżki skladek społecznych.
ceny rosną, więc nasze pieniądze są mniej warte, czyli mamy inflację
Tym że to nie ceny rosną tylko maleje siła nabywcza pieniądza. W portfelu mamy tyle samo monet tylko są mnie warte. Nie powinno się tym manipulować bo to jest nieuczciwe. Moim zdaniem w Polsce rosną ceny czyli wartość produktów. Rosną bo zwiększają się koszty produkcji. Z powodów które wymienilam wcześniej. Czyli de facto nie jest to klasyczna inflacja. Nie wiem na ile zwiększa się dodruk pieniędzy. Pewnie jakoś rośnie, dlatego odczuwamy to mocniej. Tym gorzej dla rządu bo to rząd podwyższa podatki i koszty różnorakie. Nie potrafi wypowiedzieć durnego paktu klimatycznego co skutkuje zwiększonym kosztami energii elektrycznej. I jeszcze chce z budżetu dopłacać Polakom do rachunków za energię co jest klasycznym przykladem walczenia z problemami które samemu się stworzyło. Za pomocą nieswoich pieniędzy w dodatku. Edit gdyby była klasyczna inflacja to monet w potfelu byłoby więcej ale ich wartość mnuejsza. I tak też się dzieje powoli bo placa minimalna wzrosła ale ma się nijak do wartości tej podwyżki.
Ceny rosną z innych przyczyn np z powodów podwyzszania podatkow, cen energii, cen paliwa, podwyżki skladek społecznych.
Przede wszystkim, na wzrost cen przekłada się wzrost płac. Jest klar, że jeżeli przedsiębiorca musi produkować drożej, to i drożej będzie sprzedawał. Ceny energii - jak dotąd - wzrosły w Polsce stosunkowo niedużo. Wzrosnąć musiały, bo pakiet klimatyczny jest drogi.
To czemu rząd nie wypowie pakietu klimatycznego? Przecież to kompletna bzdura jest. Przecież nie wzrosły ceny za energię tylko pozornie bo rząd doplaca z budżetu czyli z naszyzh podatków.
To czemu rząd nie wypowie pakietu klimatycznego? Przecież to kompletna bzdura jest.
Dziewczyno - zadajesz pytania, jak dziecko. Morawieckiemu udało się wynegocjować dłuższy okres przejściowy i już opozycja huczy, że przez to Polska mniej pieniędzy z UE dostanie, co PiS punktów nie przynosi.
Komentarz
Podobnie jest zresztą w Niemczech.
A wskaźniki wzrosły, bo ludzie wstyd przełamali i poszli o pomoc poprosić. Na dłuższą metę, nie da się ciągnąć poniżej minimum biologicznego.
Sorry, ale trudno mi uwierzyć, że w normalnej rodzinie, nie patologicznej, może być skrajna bieda. Co innego osoby w podeszłym wieku, a jeszcze do tego samotne.
"mniej niż 8 zł dziennie na osobę – to średni dochód w co czwartej rodzinie, otrzymujących pomoc w ramach Szlachetnej Paczki"
Podobną sytuację mają niemieccy emeryci i renciści. Ja np. mam coś ok. 4 Eu dziennie na wyżywienie, środki higieny i odzież. A mieszkam w niby bogatym państwie.
Miałam na uwadze, że w biedę popadają osoby w podeszłym wieku, szczególnie żyjące samotnie; we dwoje jest się łatwiej utrzymać.
Normalna rodzina, to taka, w której nie trwoni się pieniędzy na alkohol czy narkotyki.
Wydaje mi się, że na wsi jednak głodu nie ma, bo przecież można sobie coś posadzić, jakiś drób wyhodować. Teraz dostaje się 500+ i wyprawkę dla dzieci. Moim zdaniem - jest znacznie lepiej niż było za uprzednich rządów.
Nota bene - gdyby "nasza" Małgorzata otrzymywała 500+, to oni by krezusami byli.
Ok. 7 tys. na dzieci znacznie by im życie ułatwiło.
Naprawdę nie rozumiem, jak teraz miało by być trudniej się utrzymać.
Oni i bez tego wychowali swoje dzieci i z tego co wiem, dobrze wychowali.
Jednak gdyby mieli choćby 5 tys. dodatkowo, to na pewno było by im łatwiej.
W rozmowach ze znajomymi, nieraz mówię o wielodzietnych z tego forum. O ludziach, którym chce się mieć dzieci i chciało się, chociaż na pomoc państwa nie można było liczyć. Pomijam już trud, jaki trzeba włożyć w wychowanie licznego potomstwa, ale utrzymać 16 osobową rodzinę, to jest już heroizm.
Ja podziwiam i za wzór stawiam.
Małgorzato - ja miałam na uwadze to, że gdyby 500+ było w czasach, gdy zaczęłaś dzieci rodzić, to było by wam znacznie łatwiej żyć. Na tyle znam realia, że wiem, iż aby utrzymać taką gromadkę Twój mąż zapierdzielał jak mały samochodzik, a i Ty luzów nie miałaś.
Nie ukrywam, że mi imponujesz i często stawiam Cię za wzór tam, gdzie słyszę, że na trzecie dziecko ludzi nie stać. Jedną rodzinkę udało mi się do trzeciego przekonać, a później jakoś tak, czwarte im wpadło.
Wracając do 500+ - było by fajnie, gdyby po pewnym czasie rząd mógł sobie budżetowo pozwolić na dodatek na dziecko do czasu, gdy ono się uczy.
***
Teraz doczytałam, to dopiszę.
Ja nie ogarniam więcej niż 4-5 dzieci, nie wzięłam pod uwagę, że przy 10 można się nie zmieścić na dodatek.
Jak by tam nie patrzeć, na pewno lepiej te 500 mieć, niż nie mieć.
I nie wytykam "krezusom", ani też nie zazdroszczę.
Wszystkim wielodzietnym życzę, aby mogli uzyskiwać prawdziwą pomoc z budżetu, bo te dzieci to się dla nas wszystkich rodzą. Jeżeli nie będzie młodych Europejczyków, to będę "goście". Pomimo mojej sympatii do islamu, było by mi przykro, gdyby europejska kultura uległa zagładzie.
Niezainteresowani powyższym, niech założą inny, o!
Kwestia nie dość precyzyjnego terminu "wpompować w gospodarkę", który różni się od terminu "wpompować w system bankowy".
Pieprzenie naszych pseudo ekonomistów.
Nie wiem jak z mediami, ale jak jeżdżę co roku by byłych demoludach, ceny spożywki mamy najniższe. Przyzwoite wędliny kosztują z reguły 60+, masło 12, reszta ceny podobne.
Dopóki ten pusty pieniądz nie trafi na rynek, nie ma inflacji.
Ceny rosną z innych przyczyn np z powodów podwyzszania podatkow, cen energii, cen paliwa, podwyżki skladek społecznych.
Ceny rosną z innych przyczyn np z powodów podwyzszania podatkow, cen energii, cen paliwa, podwyżki skladek społecznych.
ceny rosną, więc nasze pieniądze są mniej warte, czyli mamy inflację
Moim zdaniem w Polsce rosną ceny czyli wartość produktów. Rosną bo zwiększają się koszty produkcji. Z powodów które wymienilam wcześniej. Czyli de facto nie jest to klasyczna inflacja.
Nie wiem na ile zwiększa się dodruk pieniędzy. Pewnie jakoś rośnie, dlatego odczuwamy to mocniej.
Tym gorzej dla rządu bo to rząd podwyższa podatki i koszty różnorakie. Nie potrafi wypowiedzieć durnego paktu klimatycznego co skutkuje zwiększonym kosztami energii elektrycznej. I jeszcze chce z budżetu dopłacać Polakom do rachunków za energię co jest klasycznym przykladem walczenia z problemami które samemu się stworzyło. Za pomocą nieswoich pieniędzy w dodatku.
Edit gdyby była klasyczna inflacja to monet w potfelu byłoby więcej ale ich wartość mnuejsza.
I tak też się dzieje powoli bo placa minimalna wzrosła ale ma się nijak do wartości tej podwyżki.
Przede wszystkim, na wzrost cen przekłada się wzrost płac. Jest klar, że jeżeli przedsiębiorca musi produkować drożej, to i drożej będzie sprzedawał.
Ceny energii - jak dotąd - wzrosły w Polsce stosunkowo niedużo. Wzrosnąć musiały, bo pakiet klimatyczny jest drogi.
Przecież nie wzrosły ceny za energię tylko pozornie bo rząd doplaca z budżetu czyli z naszyzh podatków.
są mniej warte tylko i wyłącznie dlatego że rosną ceny, to jest wprost definicja wartości pieniądza - ceny, jakie płacimy za towary