Jest rozkręcana kolejna afera po zmarłej kobiecie z Pszczyny. Znowu jasno widać, że zawinili lekarze, ale używa się tej historii do obalenia orzeczenia TK.
Ręce opadają... Jak można być lekarzem i tak zaniedbać trzech pacjentów! Skandal! Ten protest to najwyżej pod MZ powinien się odbyć. Albo Uniwersytetem Medycznym, albo szpitalem w Częstochowie.
Nie słyszałem o tej sprawie, dopiero przeczytałem oświadczenie szpitala i komunikat feministek. I powiem że jeśli chodzi o feministki to wiadomo że nie można im ufać i wszystko będą interpretować antyPISowo i antykościelnie, to także nie mam za grosz zaufania do środowiska medycznego ponieważ istnieje bardzo duża ilość spraw w których się kompromitowało.
Pierwsza część oświadczenia szpitala jest dosyć konkretna, dokładnie podaje czas przebywania na oddziale ginekologii, widać że jeszcze na początku grudnia była tydzień w szpitalu na tym samym oddziale więc z ciążą już były problemy. Wymienione są podjęte działania, a nawet dokładnie podany wynik CRP. Tak więc tutaj myślę że trudno podważyć działania lekarzy, cóż dodać, ciąża zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem i nic na to się nie poradzi.
W kontraście po tej dokładnej pierwszej części następuje druga część oświadczenia gdzie mamy zadziwiająco mało informacji w porównaniu do tej pierwszej. Szczegółowe informacje kończą się 5.01 .Nie wiadomo gdzie dokładnie przebywała pacjentka pomiędzy 5.01 a 23.01, poza suchą informacją że przebywała również na oddziale neurologii oraz że dostała covid-a, którego wcześniej nie miała). Brak bardziej szczegółowych informacji dotyczących tego okresu może skutkować podejrzliwością, tym bardziej że szpital zasłania się że nie udzieli więcej informacji bo jest prowadzone postępowanie, a przecież udzielił dosyć szczegółowych informacji o okresie wcześniejszym tj. 6.12 do 5.01. To nie szpital, ale feministki podały wynik CRP na dzień przed śmiercią. Dlatego we mnie podejrzenia wzbudza nie fakt śmierci tych bliźniaków, tylko to co się stało potem z ich matką.
I znowu mam przykład z własnego pobytu w szpitalu niemal 20 lat temu, dziewczyna z sąsiedniego łóżka, ciąża bliźniacza, jedno dziecko zmarło, to był początek drugiego trymestru, leżała na podtrzymanie ciąży, niestety dostała skurczy i nie udało się już tego powstrzymać. Znowu panie feministki mają wiele do powiedzenia na temat procedur, o których mają nikłe pojęcie. Natomiast inna sprawa, że szpital najwyraźniej też pomija w oświadczeniu co spowodowało, że kobieta trafiła na oddział neurologiczny?
Pominęliście bardzo ważny fakt - kobieta została zmuszona przez prawodawców do noszenia martwego płodu aż 7 dni - dopóki nie obumarł drugi, bo usunięto je z macicy kolejne 2 dni później. Wg obecnego prawa nie można usunąć martwego płodu dopóki żyje drugi (Facebook). Zmuszanie kogoś do noszenia w sobie rozkładających się zwłok to tortury.
Rozumiem, że wg ciebie należy usuwac taka ciążę choć jedno z dzieci żyje? Życie drugiego dziecka jest nic nie warte?
Szanse są zbyt niewielkie, by ryzykować zdrowiem i życiem kobiety. Decyzja, co robić dalej, powinna należeć do kobiety i tylko do niej, bo to ona najwięcej ryzykuje.
Natura to już wymyśliła dobrze. Płód najczęściej się mumifikuje. Nie rozkłada się i nie stanowi zagrożenia i taka ciążę jak najbardziej można donosić przynajmniej do bezpiecznego tygodnia ciąży. Oczywiście nie zawsze. To należy kontrolować żeby nie doszło do zakażenia
Albo i nie. To rosyjska ruletka - chcesz zmuszać innych do gry o własne życie z losem? Poza tym Pani Agnieszka była dopiero w I miesiącu, toteż zmarły płód musiałaby nosić kilka miesięcy, by drugie z bliźniąt mogłoby się bezpiecznie urodzić. To nieludzkie.
A moja koleżanka urodziła zdrowa córkę a też wiedziała że jedena z bliźniaczek zmarła. To się dzieje w wielu przypadkach ciąż wielo płodowych.. Najwięcej takich przypadków jest w 1 trymestrze ciąży że kilkutygodniowemu maleństwu przestanie bic serduszko a drugie rozwija się dalej. Do póki nie ma zakazenia nie ma też zagrożenia życia matki.
Podziękowałam przez przypadek.
Twojej koleżance sie udało, pani Agnieszce - nie. Jakieś wnioski?
Tak się robi na całym świecie i od wieków było to znane. Wcześniej bez usg tak było. Kobieta rodzila zywe dziecko i " papierowy płód". Stąd wiadomo było że doszło do śmierci jednego z dzieci.
Nikogo nie chce zmuszać do gry o własne życie. Gdy tylko pojawia się zakażenie wg polskiego prawa, z tego co wiem, można zakończyć ciążę, mimo iż płód żyje. Można też podawać antybiotyki ale wtedy trzeba bardzo intensywnie monitorować. Decyzja już na etapie zakazenia być może powinna należeć do matki, ale przed nie.
Można zakończyć ciążę gdy pojawią się zakażenie, nie można gdy nie pojawia się zakażenie.
Bo kiedyś. Bo kiedyś. Bo kiedyś. Kiedyś. Kiedyś. I ciągle to kiedyś. Ryzykujmy życie kobiety, bo kiedyś... A że kiedyś śmiertelność ciężarnych kobiet była sporo wyższa, to się nie liczy. Może się uda, może nie. Ot ruska ruletka.
"Decyzja już na etapie zakazenia być może powinna należeć do matki, ale przed nie. "
Kobieta powinna mieć prawo do decydowania przed. Lekarze nie są cudotwórcami, a leki nie zawsze działają i czasem nie uchronią przed zakażeniem, wobec tego kobiety powinny mieć prawo do decydowania czy chcą ryzykować pojawienie się zakażenia
A moja koleżanka urodziła zdrowa córkę a też wiedziała że jedena z bliźniaczek zmarła. To się dzieje w wielu przypadkach ciąż wielo płodowych.. Najwięcej takich przypadków jest w 1 trymestrze ciąży że kilkutygodniowemu maleństwu przestanie bic serduszko a drugie rozwija się dalej. Do póki nie ma zakazenia nie ma też zagrożenia życia matki.
Podziękowałam przez przypadek.
Twojej koleżance sie udało, pani Agnieszce - nie. Jakieś wnioski?
Tak. Moja koleżanka że swoim życiem nie igrała. Po prostu nie miała zakazenia.
Igrała i miała szczęście. Lekarze nie sa twórcami a leki nie zawsze pomagają, czasem, pomimo świetnej opieki dochodzi do zakzaenia. Dlatego kobiety w takiej sytuacji powinna mieć wybór.
Nie ma obowiązku korzystania z pomocy lekarskiej. Jeżeli ktoś uważa, że lepiej się zna na medycynie, niech się leczy sam w domu. Skoro ktoś zgłasza się do szpitala, to zgadza się na poddanie decyzjom lekarzy.
Czyli masz wyraźnie napisane, że jeżeli ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety, to można dokonać aborcji.
Właśnie noszenie trupa w sobie jest zagrożeniem zdrowia (fizycznego i psychicznego) oraz życia kobiety i 2 blizniaka. Masz też wyraźnie napisane, ze w imie prawa poświeca się życie 2 dziecka, które mogłoby żyć. Usunięcie martwego bliżniaka mogłoby (ale nie musiało) spowodować smierć drugiego, ale czekanie jest wyrokiem śmierci.
Nie ma obowiązku korzystania z pomocy lekarskiej. Jeżeli ktoś uważa, że lepiej się zna na medycynie, niech się leczy sam w domu. Skoro ktoś zgłasza się do szpitala, to zgadza się na poddanie decyzjom lekarzy.
czasy, w których pójście do szpitala oznaczało śmierć a lekarze mogli robić z człowiekiem wszystko, co chcieli, już minęły. Idąc do szpitala nie oznacza dawania pełnej zgody na wszelkie decyzje lekarzy a właściwie twórcą prawa, bo lekarze mają związane ręce.
tak, bo wszyscy, którzy mają odmienne zdanie są trollami... Zachowujesz się jak moja znajoma z pracy - nie zgadzasz się z nią, to jesteś gnidą i będziesz spiskował przeciwko niej oraz pisał na nią donosy.
Często nie ma żadnego zakazenia a co za tym idzie nie ma zagrożenia i nie potrzeba żadnych lekow. I Ty chcesz takie dziecko usuwac? Gdy nie ma zagrożenia?
Nie dotarl do ciebie mój argument. Nie zglebilas tematu
A do ciebie mój nie trafił. Poza tym argumenty w stylu "moja koleżanka..." to nie argument, tylko anegdotka. Ja temat zgłębiłam. Pytanie czy ty zgłębiłaś.
Powtarzam raz jeszcze: w tak trudnych sytuacjach decydujący głos powinien należeć do ciężarnej i tylko do niej.
Często nie ma żadnego zakazenia a co za tym idzie nie ma zagrożenia i nie potrzeba żadnych lekow. I Ty chcesz takie dziecko usuwac? Gdy nie ma zagrożenia?
A często jest. Loteria.
Histeryzujesz, a przy tym mało wiesz na ten temat, jak zresztą każda lewaczka. Rutynowym działaniem lekarzy jest dalsze prowadzenie ciąży, gdy jedno z maleństw umrze. Nawet bez noweli ustawy, nie było wolno przerwać ciąży, gdy zdrowie lub życie matki nie było zagrożone. Bowiem, od dłuższego już czasu, aborcja jest w Polsce zakazana; jest dopuszczalna jedynie w pewnych wyjątkach.
Skoro ustaliliśmy, że chodzi o martwe dziecko, to nie dotyczy go prawo antyaborcyjne. Nie można zabić kogoś, kto już nie żyje.
A na "wszechwładzę" lekarzy zgadzasz się podpisując dokumenty przy przyjęciu do szpitala.
Niekoniecznie. Bo gdy trafie do szpitala i okaże się, że muszę mieć np. przeszczep organu, to lekarz nie może zrobić go bez mojej dodatkowej zgody tylko dlatego, że przy przyjęciu podpisałam jedną zgode. Musi uzyskać kolejną zgodę. Nikt nie może zrobić, że do chce, tylko dlatego, że przy przyjęciu podpisała zgodę. Ba. Mam prawo podważyć decyzję lekarza i poprosić o opinie innego. Tak się składa, Maćku, że mam za sobą ponad 20 operacji i bywało, że nie zgadzałam się, prosiłam o konsultację innego lekarza, nawet takiego spoza danego szpitala, raz nie wyraziłam zgody na jedną metodę, bo po zapoznaniu się z nią straciłam zaufanie, pozniej okazało się, ze dobrze zrobiłam, ponieważ wybrana przez lekarza metoda była typową grą niewartą świeczki. Jak widzisz, wiem o co w tej - powiedzmy - zabawie chodzi.
Często nie ma żadnego zakazenia a co za tym idzie nie ma zagrożenia i nie potrzeba żadnych lekow. I Ty chcesz takie dziecko usuwac? Gdy nie ma zagrożenia?
A często jest. Loteria.
Histeryzujesz, a przy tym mało wiesz na ten temat, jak zresztą każda lewaczka. Rutynowym działaniem lekarzy jest dalsze prowadzenie ciąży, gdy jedno z maleństw umrze. Nawet bez noweli ustawy, nie było wolno przerwać ciąży, gdy zdrowie lub życie matki nie było zagrożone. Bowiem, od dłuższego już czasu, aborcja jest w Polsce zakazana; jest dopuszczalna jedynie w pewnych wyjątkach.
Nie histeryzuję i nie jestem lewaczką. Gdybyś mnie poznała, to byś w życiu nie powiedziała o mnie lewaczka.
W tej której była Pani Agnieszka tak. Ale są różne przypadki. Też takie że nikomu nic nie grozi.
No właśnie Moniu. Są różne przypadki. Twoja koleżanka miała szczęście, p.Agnieszka nie i na jej przykładzie, jednak grozi. Dlatego też kobiety w trudnej sytuacji powinny mieć prawo wybory, ponieważ to one najbardziej ryzykują.
Są różne przypadki: Obumarcie 1 płodu w pierwszych dniach czy tygodniach i później. Zakażenie lub bez zakazenia. Tak samo może być całkowity brak wód płodowych lub tylko sączące się wody. Z zakażeniem lub bez. Co przypadek jest inne postępowanie. W ramach 1 przypadku jest kilka podpunktów gdzie zagrożenie życia matki jest i takie które nie ma. A nie ze na wszelki wypadek, co jakikolwiek problem to będziemy pozwalać usuwac. Oderwanie łożyska też może stanowic zagrożenie życia matki, a często jednak się ratuje dziecko. Często gdy oderwanie jest małe to podtrzymuje się ciążę. Co przypadek jest inaczej. A nie ze wszystko do jednego wora wrzucisz.
Dlatego ostateczna decyzja powinna należeć do kobiety. Wszak to ona ryzykuje i to ryzykuje swoim zdrowiem i życiem. Mówie to jako osoba, która musiała walczyć o siebie, swoje zdrowie i swoje życie, i które śmierć parokrotnie patrzyła w oczy.
"Wg obecnego prawa nie można usunąć martwego płodu dopóki żyje drugi (Facebook)."
@persa, za bardzo się rozpędziłaś. ten kazus nie dotyczy sytuacji pani Agnieszki. Tu było martwe dziecko i zagrożenie życia matki. W Twoim przykładzie wada rozwojowa jednego dziecka i zagrożenie życia drugiego. To dwie różne sytuacje.
To jak tak to bylaby aborcja na życzenie. Bo skoro wrzucasz wszystko do jednego wora ( zakażenie rokuje poważnie czy to jest to czy coś innego, a brak zakazenia rokuje dobrze) to ciąża przecież tez stanowi zagrożenie zdrowia i życia. Czyli aborcja na życzenie.
Aborcję na zyczenie dokonuję się, gdy nie chce się mieć dziecka. Ta sytuacja jest inna.
Komentarz
Ten protest to najwyżej pod MZ powinien się odbyć. Albo Uniwersytetem Medycznym, albo szpitalem w Częstochowie.
Pierwsza część oświadczenia szpitala jest dosyć konkretna, dokładnie podaje czas przebywania na oddziale ginekologii, widać że jeszcze na początku grudnia była tydzień w szpitalu na tym samym oddziale więc z ciążą już były problemy. Wymienione są podjęte działania, a nawet dokładnie podany wynik CRP. Tak więc tutaj myślę że trudno podważyć działania lekarzy, cóż dodać, ciąża zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem i nic na to się nie poradzi.
W kontraście po tej dokładnej pierwszej części następuje druga część oświadczenia gdzie mamy zadziwiająco mało informacji w porównaniu do tej pierwszej. Szczegółowe informacje kończą się 5.01 .Nie wiadomo gdzie dokładnie przebywała pacjentka pomiędzy 5.01 a 23.01, poza suchą informacją że przebywała również na oddziale neurologii oraz że dostała covid-a, którego wcześniej nie miała). Brak bardziej szczegółowych informacji dotyczących tego okresu może skutkować podejrzliwością, tym bardziej że szpital zasłania się że nie udzieli więcej informacji bo jest prowadzone postępowanie, a przecież udzielił dosyć szczegółowych informacji o okresie wcześniejszym tj. 6.12 do 5.01. To nie szpital, ale feministki podały wynik CRP na dzień przed śmiercią.
Dlatego we mnie podejrzenia wzbudza nie fakt śmierci tych bliźniaków, tylko to co się stało potem z ich matką.
Możesz wskazać akt prawny, który ją do tego zmusił?
Twojej koleżance sie udało, pani Agnieszce - nie. Jakieś wnioski?
"Decyzja już na etapie zakazenia być może powinna należeć do matki, ale przed nie. "
Kobieta powinna mieć prawo do decydowania przed. Lekarze nie są cudotwórcami, a leki nie zawsze działają i czasem nie uchronią przed zakażeniem, wobec tego kobiety powinny mieć prawo do decydowania czy chcą ryzykować pojawienie się zakażenia
Zachowujesz się jak moja znajoma z pracy - nie zgadzasz się z nią, to jesteś gnidą i będziesz spiskował przeciwko niej oraz pisał na nią donosy.
Ja temat zgłębiłam. Pytanie czy ty zgłębiłaś.
Powtarzam raz jeszcze: w tak trudnych sytuacjach decydujący głos powinien należeć do ciężarnej i tylko do niej.
A na "wszechwładzę" lekarzy zgadzasz się podpisując dokumenty przy przyjęciu do szpitala.
Rutynowym działaniem lekarzy jest dalsze prowadzenie ciąży, gdy jedno z maleństw umrze.
Nawet bez noweli ustawy, nie było wolno przerwać ciąży, gdy zdrowie lub życie matki nie było zagrożone. Bowiem, od dłuższego już czasu, aborcja jest w Polsce zakazana; jest dopuszczalna jedynie w pewnych wyjątkach.
Tak się składa, Maćku, że mam za sobą ponad 20 operacji i bywało, że nie zgadzałam się, prosiłam o konsultację innego lekarza, nawet takiego spoza danego szpitala, raz nie wyraziłam zgody na jedną metodę, bo po zapoznaniu się z nią straciłam zaufanie, pozniej okazało się, ze dobrze zrobiłam, ponieważ wybrana przez lekarza metoda była typową grą niewartą świeczki. Jak widzisz, wiem o co w tej - powiedzmy - zabawie chodzi.
@persa, za bardzo się rozpędziłaś. ten kazus nie dotyczy sytuacji pani Agnieszki. Tu było martwe dziecko i zagrożenie życia matki. W Twoim przykładzie wada rozwojowa jednego dziecka i zagrożenie życia drugiego. To dwie różne sytuacje.