Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Nasze kataklizmy :D

edytowano luty 2011 w Ogólna
Skoro umiem wkleic zdjecie - zaczynam watek o katastrofach rodzinnych ta fotka.

nalesniko.jpg

Rwały mi sie nalesniki, wiec dosypalam maki, zamieszalam i wlaczylam mikser do pradu.....:cf:

Sprzatalam dwie godziny..... bo zanim sie uspokoilam to pozasychalo.....
«13456710

Komentarz

  • Urocze, naprawdę.
  • Ale już Ci przeszło, mogę się pośmiać?:wink:

    Oczywiście nie z Ciebie, tylko z sytuacji...
    No i prawdę mówiąc, ostatnie, o czym bym pomyślała w takiej chwili, to łapanie za aparat fotograficzny.:bigsmile:
  • [cite] Cart&Pud:[/cite]Ale już Ci przeszło, mogę się pośmiać?:wink:

    Oczywiście nie z Ciebie, tylko z sytuacji...
    No i prawdę mówiąc, ostatnie, o czym bym pomyślała w takiej chwili, to łapanie za aparat fotograficzny.:bigsmile:
    Sie chcialam mezowi pochwalic :tooth:

    Zreszta mam tendencje do czarnego humoru :ga:
  • Zdjęcie zrobiłam przed sprzątaniem z zimną już krwia :dw:
  • [cite] Malgorzata:[/cite]o robieniu zdjęcia w chwili podwyższonej adrenaliny w ogóle nie myślę

    natomiast o zawieszeniu delikwenta na żyrandolu, jak najbardziej

    już kiedyś pisałam
    jak dzieci były w kuchni , przy stole rano
    i coś rozlało, któreś
    a drugie

    -no co sie gapisz, idź po szmatę i wycieraj, mama sie wkurzy!!!

    byłam w tym czasie w łazience:cool:
    Moje tez mnie znają.

    Zawsze to wyglada tak:

    "Jestem wsciekla i nie recze za siebie :ev: Natychmiast do swojego pokoju i modlić się, zeby mi szybko przeszło!!!!
    I nie wkurzac mnie!!! :eu:
    Jak sie uspokoje to wroce i porozmawiamy"
  • Moim sie czasem wydaje ze to zabawne i niegroźne jak sie wsciekam i wk.... mnie dalej.
    Wiec wole zakomunikowac, ze granica cienka....
  • Chcialabym to zobaczyc
  • nareszcie wiem co zrobić z dziećm jak jestem wściekla: wysłać do pokoju i kazać modlić się za mój spokój. Wypróbuje przy najbliższej okazji- wielkie dzięki
  • Jest taki rozbrajający tekst

    "TYLKO SPOKÓJ MOŻE NAS URATOWAĆ"

    Przypomina mi sie w chwilach grozy :tooth:
  • [cite] Nika6:[/cite]

    "Jestem wsciekla i nie recze za siebie :ev: Natychmiast do swojego pokoju i modlić się, zeby mi szybko przeszło!!!!
    I nie wkurzac mnie!!! :eu:
    Jak sie uspokoje to wroce i porozmawiamy"

    Bardzo mi się ta metoda podoba! Pozwolę sobie odgapić i wypróbować :bigsmile:
  • Nika :crazy: Dosyc niedawno miałam podobną kuchnię. Co prawda nie przy naleśnikach , a lane kluski próbowałam zrobic do zupy:rolling: Ale żeby za aparat złapac, podziwiam :thumbup:
  • [cite] celinka:[/cite]Bardzo mi się ta metoda podoba! Pozwolę sobie odgapić i wypróbować :bigsmile:
    Co ważne - skuteczna :aa:
  • A kto powiedzial, cytuje z pamieci: "Komedia sklada sie z tragedii + czasu" :bigsmile:
    Nie przypadkiem Woody Allen?
    Ja tam sie z tym zgadzam :smoking:
  • [cite] Nika6:
    "Jestem wsciekla i nie recze za siebie :ev: Natychmiast do swojego pokoju i modlić się, zeby mi szybko przeszło!!!!
    I nie wkurzac mnie!!! :eu:
    Jak sie uspokoje to wroce i porozmawiamy"

    Świetne!

    Kupuję :wink:

    I jeśli nie masz nic przeciwko, sprzedam dalej :bigsmile:
  • Ja dawno dawno temu jeszcze w domu rodzicielskim( na studiach), miałam robić jakiś odlew woskowy, więc wstawiłam wosk na gaz , żeby się delikatnie roztopił. Poszłam tylko siusiu i umyć ręce. Jak zobaczyłam siebie w lustrze to zaczęłam wyciskać pryszcze i o wosku na śmierć zapomniałam. Gdy wyszłam z łazienki wosk płonął ładnym półmetrowym płomieniem, więc niewiele myśląc chlusnęłam w nim wodą z gara. I ładnie się zajęła cała kuchnia , i firanki, i meble. A z sufitu wosk drapałam długo.
    Dwa tygodnie zajęło mi doprowadzenie kuchni do stanu używalności.
    Przy okazji nauczyłam się cekolować...., i kupiłam rodzicom nową ładniejszą tapetę.
    Podziękowali 1NC500
  • My z mężem mamy tajne słowa,jak jedno nerwowo nie wytrzymuje to drugie mu kawkę proponuje,przeważnie dziala rozbrajająco.A tekst "Jestem wsciekla i nie recze za siebie :ev: Natychmiast do swojego pokoju i modlić się, zeby mi szybko przeszło!!!! tez mi się podoba i bedę stosować
  • :dw:

    Dorota.... śmiać sie czy płakać?

    Mnie się przypomniało pewne "jajko na twardo".
    Włożyłam do wody, właczyłam gaz.......
    Po jakimś nieokreślonym czasie spędzonym miło przed komputerem usłyszałam wybuch :en:.......

    W kuchni znalazlam...... pusty garnek z resztkami brazowawego jaja....... reszta była rozprysnieta po kuchni - sciany, sufit, meble...... :crazy:
  • :bigsmile::bigsmile::bigsmile::bigsmile:

    teraz na wspomnienie tego to miło chichoczę wtedy to nie było mi do smiechu .

    Wszyscy przezyli a rodzice dostali nową kuchnię..

    Niezłe z jajkiem,
    Ja ostatnio dwukrotnie (jednego dnia) przypaliłam wodę na herbatę, w tym raz zapomniałam nalać.:cry::shamed:
  • zlew.jpg

    zeszły piątek.
  • img0217m.jpg

    zeszły lipiec
    dzieci akurat wyszły z pokoju, cały kawał sufitu pierdyknął w jednej chwili
  • a ! to pamiętam jak opisywałeś
  • A ta umywalka to tak sama z siebie?:shocked:
  • Ja mam w pamięci dwa kataklizmy w wykonaniu mego najmłodszego.
    Pierwszy: miałam odprowadzić najstarszą na religie( to jeszcze za czasu salek było), ona się sama ubrała, ja średniaka - i oboje na dwór, maleństwo siedziało spokojnie na nocniku, wchodzę do salonu by go ubrać a ten zawartość nocnika pracowicie wciera w dywan:devil: Że tak powiem - już prawie skończył
    Drugi: maleństwo było 2,5 letnie, mieszkaliśmy już "na budowie", bez łazienki, pralka frania w starej kuchni, płukanie w miskach i wanienkach, wieszam uprane na dworze z postanowieniem, ze się walnę na kanapę i nic mnie nie ruszy, mały przychodzi i po swojemu nawija, że pomógł mamusi, więc go chwalę ale pytam, co zrobił "wodę z pralki wylałem" .Tu już mi się krew zmroziła, pytam, do czego wlał tę wodę- "do białej miski" . To była najmniejsza - może 3litrowa. Dałam w długą - oczywiście kuchnia zalana. Musiałam wynieść wszystkie graty by ściągnąć wodę spod wykładziny pcv, młody siedział jak trusia na schodach na strych, jak już uznał,ze chyba przeżyje -wstał i...zwalił wiadro z obierkami, które tam postawiłam na czas sprzątania. Teraz to już jest "śmieszna historyjka"
  • Ja kiedyś miałam przygodę z ciastem drożdzowym...
    Ktoś sprzedał mi prosty przepis. Wrzucasz wszystko do miski i stawiasz w cieple na noc. Tak też zrobiłam. A, że chciałam przedobrzyć, to postawiłam to ciasto na szafce wiszącej w pobliżu kaloryfera. Jakież było moje zdziwienie, kiedy rano okazało sie, że cała kuchnia pływa w cieście. Okazało się, że zamiast 20 g drożdży ja dałam 20dkg, czyli dziesięciokrotnie więcej. Nie dziwne, że ciasto wyrosło tak obficie, spływając po ścianie:bigsmile:

    Inna przygoda, wydarzyła sie co prawda w mieszkaniu mojego kuzyna, ale to ja byłam jej sprawczynią.
    Był czerwiec. Obrona doktoratu mojego męża. Zostawiłam małego Mateusza pod opieką ciotki, a sama pojechałam na tę obronę. W drodze powrotnej, aby uczcić sukces męża postanowiłam, że kupię szampana i, że wypijemy go razem z kuzynostwem i ciotką. No i nie zastanawiając się długo kupiłam trzylitrową butelkę. Było gorąco, a wino wstrząśnięte. Kiedy chwilę po powrocie usiłowałam ją otworzyć cała zawartość tej butelki znalazła sie na suficie... Dodam, że był to czerwony szampan...
    Tak więc po tym toaście całe mieszkanie było do malowania, a dywany do prania...
    Ale do dziś ta historia krąży po rodzinie...
  • Podoba mi sie ten wątek :rolling:

    Teraz sie nie bedziemy wkurzac tylko wio po aparat i na orga :jumping:
    Wesoło jest :tooth:
  • No to jeszcze jedna historia...
    Właśnie przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania. Postanowiliśmy zrobić dzieciom pokój- Mateusz miał rok i osiem miesięcy, Ola trafiła do tego mowego mieszkania prosto ze szpitala jako noworodek. Wybrałam najładniejszą tapetę w misie, jaka wówczas była dostępna na rynku. Dosłownie trzy dni wcześniej fachowiec nam ją położył. Efekt cudny...
    W pierwszych dniach pomieszkiwania tam Położyłam Mateusza spać. Oczywiście był w tym pokoju sam- niby spał za zamknietymi drzwiami....
    Kiedy po jakiejś godzinie weszłam do pokoiku, jakież było moje zdziwienie po tym, co zobaczyłam. Tapete był obdarta z dwóch przyległych do łózeczka ścian, do wysokości do jakiej dziecko sięgało. I widać było, że małemu sprawiało to niezła frajdę...
    Oczywiście trzeba było tapetować od nowa. Ale od tej pory łóżeczko Mateusza powędrowało na środek pokoju...
  • Ganna
    wizja kupy wsmarowanej w dywan mnie powaliła... nawet się nie śmieję, bo ogarniamnie przerażenie na samą mysl, że musiałabym się z tym zmierzyć :ai:

    Ja też mam na koncie katastrofę, niestety dokumentacji zdjęciowej brak :wink:

    Gotowałam puszkę z mlekiem skondensowanym na kajmak. Pierwszy raz. W garnku bez przykrycia. Mieszkaliśmy wtedy z dwójką w kawalerce, która miała maleńką kuchnię "podwójnie otwartą" na pokój - wyjęliśmy drzwi z framugi, do tego na drugiej ścianie było okno. To znacznie wpłynęło na rozmach eksplozji:
    -kropelki i smugi kajmaku były w całej kuchni, sufit musieliśmy odmalować.
    -w pokoju na ścianie na przeciw "okna" kajmak spływał strumyczkami, firanki do prania to pikuś
    -puszka wyskakując do sufitu rykoszetem odbiła się kilkakrotnie od szafek strącając wazon, który rozbił się na kawałeczki oraz innych przedmiotów, który pospadały z hukiem

    ...od tej pory zawsze przykrywam garnek z puszką i sprawdzam co chwila, ile jest wody:devil:
  • Mle @ :dw:

    Spaliłam kilka razy czajnik.... Teraz zakładam gwizdek
    Prxzypaliłam mnóstwo obiadów..... Teraz właczam minutnik jak wychodze z kuchni......

    Polak mądry po szkodzie :dl:
  • Jeszcze mi się jedno przypomniało: to było 3 miesiące po tym, jak założyliśmy centralne ogrzewanie. Piece jeszcze stały, jeden kaflowy i dwa żelaźniaki. W pewną sobotę mieli przyjść murarze, bo mąż sam się nie wyrabiał, nie przyszli, mąż wkurzony zabrał się za rozbiórką niepotrzebnego komina. Że wkurzony był, to walił aż miło, chałupa się trzęsła. Miałam wyjść po zakupy, wchodzę do naszej sypialni i szok...czarno, czarniusieńko, swoją wyjściową bluzkę poznałam po trzech guziczkach. Jakimś takim zduszonym głosem wykrzyknęłam imię męża i poszłam po walerianę. okazało się,ze mąż zapomniał, że piecyk w sypialni w czasie kładzenia rur do co był odstawiony od komina a potem postawiony na miejsce ale otwór do komina nie został zaślepiony. Wyszłam z domu a mąż bez słowa sprzątał.
    Mle, moje dzieci mnie uodporniły , pierworodna np zrobiła w naszym pierwszym mieszkaniu w hotelu robotniczym - nówka ściany - rysunek nad łóżeczkiem zawartością pieluchy.
  • [cite] Mle:[/cite]Ganna
    wizja kupy wsmarowanej w dywan mnie powaliła... nawet się nie śmieję, bo ogarniamnie przerażenie na samą mysl, że musiałabym się z tym zmierzyć :ai:

    Ja też mam na koncie katastrofę, niestety dokumentacji zdjęciowej brak :wink:

    Gotowałam puszkę z mlekiem skondensowanym na kajmak. Pierwszy raz. W garnku bez przykrycia. Mieszkaliśmy wtedy z dwójką w kawalerce, która miała maleńką kuchnię "podwójnie otwartą" na pokój - wyjęliśmy drzwi z framugi, do tego na drugiej ścianie było okno. To znacznie wpłynęło na rozmach eksplozji:
    -kropelki i smugi kajmaku były w całej kuchni, sufit musieliśmy odmalować.
    -w pokoju na ścianie na przeciw "okna" kajmak spływał strumyczkami, firanki do prania to pikuś
    -puszka wyskakując do sufitu rykoszetem odbiła się kilkakrotnie od szafek strącając wazon, który rozbił się na kawałeczki oraz innych przedmiotów, który pospadały z hukiem

    ...od tej pory zawsze przykrywam garnek z puszką i sprawdzam co chwila, ile jest wody:devil:

    Ja zrobiłam identyczny kajmak, tyle,że to była kuchnia w akademiku, a ja mieszkałam tam od tygodnia....musiałam sprzątnąc całą kuchnię i pół akademika miało ubaw z kociary z pierwszego roku :):bigsmile:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.