Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Ks. Gherardini: Znaczenie i ograniczenia autentycznego Magisterium

edytowano grudzień 2011 w Arkan Noego
Rozpoczęło się wielkie świętowanie 50-tej rocznicy. Nie słychać jeszcze werbli w mediach, ale daje się to wyczuć w powietrzu. Pięćdziesiąta rocznica Soboru Watykańskiego II uwolni najbardziej podniecone superlatywy które tylko można wymyślić. Ani śladu trzeźwej postawy o którą proszono jako o moment refleksji i pogłębionej oceny Soboru. Rozpoczęto już beztroskie stwierdzenia i powtórzenia tego, co zostało powiedziane i było mówione przez ostatnie 50 lat: Sobór Watykański II był punktem kulminacyjnym Tradycji i jej czystą syntezą. Międzynarodowe konferencje na temat największego i najbardziej znaczącego ze wszystkich soborów ekumenicznych już zostały zorganizowane; inne, o mniejszym znaczeniu, zostaną zorganizowane w najbliższym czasie. I komentarze na ten temat stają się coraz bardziej rozbudowane z dnia na dzień. Lâ??Osservatore Romano oczywiście, wykonuje swoją część pracy i gra w szczególności przywiązaniem należnym Magisterium. (wydanie włoskie, 2 grudnia 2011, str. 6):
â?žVaticanum II jest aktem Magisterium, toteżâ?? Argumentem czołowym jest to, że każdy akt Magisterium winien być zaakceptowany jako pochodzący od Pasterzy, którzy na mocy sukcesji apostolskiej wypowiadają się z charyzmatem prawdy (DV[Dei Verbum] 8), z władzą Chrystusa (LG [Lumen Gentium] 25), w świetle Ducha Świętego.â?
Pominąwszy fakt, iż dowodzi to władzy magisterialnej Soboru Watykańskiego soboru z użyciem dokumentów tegoż Soboru, co swego czasu było nazywane petitio principii [błąd polegający na przyjęciu za przesłankę tego, co dopiero ma być wywnioskowane w danym rozumowaniu â?? przyp. tł.], wydaje się być ewidentnym że ten sposób prowadzenia wywodu zasadza się na założeniu, że Magisterium jest absolutnym, niezależnym od nikogo i niczego podmiotem, za wyjątkiem sukcesji apostolskiej i pomocy Ducha Św. Jednak mimo że sukcesja apostolska gwarantuje ważność Święceń Kapłańskich, wydaje się być trudnym ustanowienie kryterium, które gwarantowałoby pomoc Ducha Świętego, za pomocą omawianych terminów.
Jedna rzecz, jednakże, nie podlega dyskusji: nic na tym świecie, zbiorze rzeczy stworzonych, nie posiada daru absolutności. Wszystko jest w ruchu, w obiegu wzajemnych zależności, i wszystko jest zależne, wszystko co ma początek musi mieć i koniec: Mutantur enim, jak mówił wielki Augustyn, ergo creata sunt. [â?žGdyż zmieniają się, i dlatego są stworzone.â?] Kościół nie jest wyjątkiem, ani jego Tradycja, ani jego Magisterium. Jest on sprawą majestatycznej rzeczywistości na szczycie hierarchii wszystkich wartości stworzonych, obdarzonych zmiennymi własnościami, lecz zawsze przedostatnią rzeczywistością. Eschaton, ostateczna rzeczywistość, to Bóg i tylko On. Komentatorzy często odwołują się do języka odwracającego oryginalne znaczenia do góry nogami i przypisującego tej majestatycznej rzeczywistości ważność i znaczenie, które są poza ich ograniczeniami; innymi słowy absolutyzują ją. Skutkiem jest pozbawienie jej należnego statusu ontologicznego i obrócenie jej w nierealny domysł; w tym samym procesie traci ona tę majestatyczną wielkość bycia przedostatnią rzeczywistością.
Zanurzony w trynitarnym momencie swego założenia, Kościół istnieje i działa w czasie jako sakrament zbawienia. Teandryczny charakter czyniący go tajemniczą kontynuacją Chrystusa nie podlega wątpliwości, tak jak jego własności ustanawiające (jedność, świętość, powszechność i apostolskość) oraz jego struktura i służba, lecz to wszystko wciąż pozostaje w tej ziemskiej rzeczywistości Kościoła, który może pośredniczyć w Boskiej obecności w sposób sakramentalny, lecz zawsze jako część tego świata, która z definicji nie może być absolutna.
Ponad wszelką wątpliwość, odnajduje Kościół swą tożsamość w swej Tradycji, w ramach której doznaje on ciągłości z samym sobą, które zawdzięcza swój oddech, z której wywodzi pewność, iż jego wczoraj zawsze staje się też dzisiaj w celu przygotowania na jutro. Tradycja zatem, daje mu wewnętrzną energię, która wprawia go w ruch ku przyszłości, zabezpieczając jednocześnie jego przeszłości i teraźniejszość. Ale nawet Tradycja nie jest absolutna: zaczęła się ona z Kościołem i z nim się skończy. Pozostaje tylko Bóg.
Kościół wykonuje rzeczywistą kontrolę jakości Tradycji: rozróżnianie pomiędzy tym co autentyczne od tego co takim nie jest. Wykonuje ją z użyciem instrumentu, któremu nigdy nie brakuje charyzmatu prawdy, pod warunkiem że nie daje się on zwieść poczuciu bycia absolutem. Tym instrumentem jest Magisterium, w którym urząd pełnią papieże, jako następcy św. Piotra na Stolicy Apostolskiej, oraz biskupi jako następcy Dwunastu w swej posłudze dla Kościoła lub w codziennym jej wyrażaniu. Nie trzeba przypominać znanych rozróżnień â?? Magisterium, czy to soboru ekumenicznego czy to papieskie, jest uroczystym kiedy jeden z tych dwóch podmiotów określa prawdy dotyczące wiary lub moralności; jest ono zwyczajnym, gdy pochodzi ono od papieża lub biskupów jako całości będącej w komunii z papieżem. Jest dużo ważniejszym precyzyjne zdefiniowanie granic, w których Magisterium posiada gwarancję charyzmatu prawdy.
Na początek należy stwierdzić, że Magisterium nie jest super-Kościołem który narzuca orzeczenia i wskazówki samemu Kościołowi; nie jest ono też uprzywilejowaną kastą ponad ludem Bożym, jakimś rodzajem â?žsilnej władzyâ? której należy słuchać i już. Jest ono służbą â?? diakonia, lecz jest także zadaniem, która należy wykonać â?? munus, a dokładniej rzecz biorąc munus docendi [urząd nauczycielski] które nie może umiejscawiać się samo ponad Kościołem, od którego i przez który zostało ono powołane i działa. Z subiektywnego punktu widzenia, pokrywa się ono z nauczającym Kościołem, papieżem oraz biskupami zjednoczonymi z papieżem tak długo, jak długo oficjalnie ogłasza Wiarę. Z operatywnego punktu widzenia, jest ono instrumentem, którym wykonuje się tę funkcję [nauczania â?? przyp. tł.].
Zbyt często jednakże, instrument jest postrzegany jako wartość sama w sobie i próbuje się stłumić wszelką dyskusję w zarodku, tak jakby ten instrument był ponad Kościołem i nie musiał być skonfrontowany z ogromem Tradycji którą musi on otrzymać, zinterpretować i przekazać dalej wiernie i integralnie. I to właśnie jest miejsce, w którym widoczne stają się ograniczenia chroniące Magisterium przed niebezpieczeństwem słoniowatości i pokusy bycia absolutem.
Nie ma powodu, ażeby zatrzymywać się długo nad pierwszym z tych ograniczeń â?? sukcesją apostolską. Jest niczym trudnym do dowiedzenia, krok po kroku, legitymacja oraz idąca za nią ciągła sukcesja w posiadaniu charyzmatu należącego do Apostołów. Z drugiej strony, należy powiedzieć kilka słów na temat drugiego z ograniczeń â?? pomocy Ducha Świętego. Pośpieszne rozumowanie powszechne w dzisiejszych czasach przebiega mniej więcej tak: Chrystus obiecał Apostołom, a więc też ich następcom (innymi słowy: Kościołowi nauczającemu), że przyśle do nich Ducha świętego ażeby pomóc im w wykonywaniu munus decendi w prawdzie; błąd jest zatem wykluczony już na starcie. To prawda, Chrystus uczynił taką obietnicę, lecz wskazał On również na warunki jej spełnienia. Jednakże, można zauważyć poważne przekłamania w sposobie, w którym wyrażane są odwołania do tej obietnicy: albo słowa Chrystusa nie są podawane, albo są cytowane z przypisanym im innym znaczeniem. Przyjrzyjmy się więc o czym mowa.
Wspomniana obietnica jest zapisana przede wszystkim w dwu fragmentach Ewangelii wg Św. Jana: (14:16,26) oraz (16:13-14). Nawet w pierwszym fragmencie, jedno ze wspomnianych ograniczeń pobrzmiewa z wielką jasnością: w rzeczy samej, Jezus nie kończy na obietnicy â?žDucha Prawdyâ? [ang. Spirit of the Truth pisane razem z rodzajnikiem określonym, co zdaje się być często pomijane w nowych anglojęzycznych tłumaczeniach Biblii i pisane z samym of , tak jakby Prawda była jakimś opcjonalnym atrybutem Ducha Świętego, podczas gdy On ją uosabia], lecz określa z góry Jego funkcję: będzie On przypominać wszystkim o tym czego On, Jezus nauczał wcześniej. Jest to zatem kwestia pomocy w zachowywaniu objawionej prawdy, a nie łączenia jej z innymi lub odmiennymi prawdami, czy też prawdami o których zakłada się że zostaną objawione.
Drugi z tych janowych fragmentów, potwierdzający pierwszy, przechodzi do szczegółów i czyni następne objaśnienia: Duch Święty, istotnie, â?ždoprowadzi was do całej prawdyâ?, nawet prawdy o której Jezus do tej pory nie mówił gdyż była ona poza zrozumieniem Jego uczniów (16:12). W czynieniu tego, Duch â?žBo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszyâ?? Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi.â? Z tego powodu nie będzie żadnych przyszłych objawień. Jedyne objawienie kończy się wraz z mężczyznami do których Jezus w tym fragmencie mówi. Jego słowa są ukazane z wyraźnym znaczeniem, które dotyczy nauczania przekazanego przez Niego i tylko tego nauczania. Nie ma tutaj żadnych zakodowanych wiadomości; jest to jasne jak słońce. Można by zgłosić sprzeciw co do zapowiedzi widocznej nowości w stosunku do tego czego Jezus nie mówi w danej chwili i co Duch Święty ogłosi później; lecz ograniczenie Jego pomocy do działań prowadzących ku posiadaniu całej prawdy objawionej przez Chrystusa wyklucza znaczące nowości. Jeśli nowości się pojawią, będzie to sprawa nowych odczuć a nie nowych prawd, stąd też bardzo adekwatne określenie â?žeodem sensu eademque sententiaâ? [â?žw tym samym sensie i w tym samym celuâ?] św. Wincentego z Lerins. Krótko mówiąc, przypisywanie pomocy Ducha Świętego każdemu drżeniu liścia, innymi słowy każdej nowości a w szczególności mierzącej Kościół standardami danej kultury i tzw. godności osoby ludzkiej, jest nie tylko wywróceniem całej struktury Kościoła, lecz również wielkim przekreśleniem obydwu fragmentów Pisma wspomnianych powyżej.
A to nie wszystko. Ograniczenia magisterialnej interwencji tkwią również w technicznych sformułowaniach. Ażeby było ono prawdziwie magisterialne, czy definiuje ono dogmat czy nie, musi ono odwołać się do formuły która pozostaje ważna i czyni jasnym, bez jakichkolwiek wątpliwości, intencję wypowiadania się jako â?žPasterz i Nauczyciel wszystkich chrześcijan w sprawach wiary i moralności, mocą naszej władzy apostolskiejâ? gdy to papież przemawia, lub czyni jasnym, w przypadku soboru ekumenicznego, z użyciem zwykłych formuł orzeczenia dogmatycznego przez ojców soborowych, intencję połączenia Wiary chrześcijańskiej z Boskim Objawieniem i jego nieprzerwanym przekazywaniem. W przypadku niespełnienia tych warunków możemy mówić jedynie o Magisterium w szerszym sensie: nie każde spisane lub wypowiedziane słowo papieża jest koniecznie magisterialne; to samo powinno się powiedzieć o soborach ekumenicznych, z których kilka nie mówiło o dogmatach w ogóle lub nie mówiło tylko o nich, czasami posługując się dogmatem w kontekście wewnętrznych personalnych lub frakcyjnych sporów, co czyniło ich powoływanie się na dogmatyczność absurdalnym w danym kontekście. Nawet dzisiaj dostrzegamy wybitnie negatywne wrażenie z soboru ekumenicznego o niezaprzeczalnym znaczeniu dogmatycznym i chrystologicznym jak np. Sobór Chalcedoński, który większość czasu spędził na haniebnych rozprawach na tematy personalne i o pierwszeństwie, o obalaniu jednych i rehabilitacji drugich; nie ma żadnego dogmatu w takim Chalcedonie. Tak samo nie jest dogmatem kiedy papież, mówiąc jako osoba prywatna [w wywiadzie-rzece Light of the World], deklaruje że â?žPaweł nie postrzegał Kościoła jako instytucję, organizację lecz jako żywy organizm, w którym każdy pracuje dla innych i z innymi, będąc zjednoczonym na bazie Chrystusaâ?. Coś dokładnie przeciwnego jest prawdą, i dobrze wiadomo że pierwsza instytucjonalna forma została opisana przez Pawła jako piramida specjalnie w tym celu żeby wesprzeć ten żywy organizm: Apostoł na górze, potem episkopoi-presbyteroi, hegoumenoi, proistamenoi, nouthetountes oraz diakonoi [biskupi, księża, liderzy, zwierzchnicy, doradcy i diakoni]. Te rozróżnienia w dziedzinie urzędów i odpowiedzialności nie są wprawdzie określone dokładnie, ale są już rozróżnieniami wewnątrz zinstytucjonalizowanego organizmu. W tym też przypadku; powinno być raczej jasnym, że chrześcijańską postawą jest szacunek i przynajmniej co do zasady, przyjęcie takiego stwierdzenia. Jeżeli jednak świadomość pojedynczego wiernego uznaje za niemożliwość przyjęcie stwierdzenia jak wspomniane powyżej, nie ma w tym rebelii przeciwko papieżowi albo nieuznawania jego nauczycielskiego autorytetu, znaczy to jedynie że to określenie nie jest magisterialne.
Podsumowując, powróćmy do Soboru Watykańskiego II ażeby uczynić, tak jako to tylko możliwe, definitywne stwierdzenie czy jest on częścią Tradycji i o jego jakości magisterialnej. Nie ma żadnych wątpliwości co do drugiej kwestii i wszyscy ci laudatores, którzy przez dobre 50 lat bez ustanku podtrzymywali magisterialną tożsamość Soboru, marnowali swój i nasz czas: nikt jej nie zaprzecza. Biorąc jednak pod uwagę ich bezkrytyczne i wybujałe stwierdzenia, pojawia się problem co do jakości: o jakim rodzaju Magisterium mówimy? Artykuł w Lâ??Osservatore Romano do którego odniosłem się na początku mówi o Magisterium doktrynalnym, i kto kiedykolwiek mu zaprzeczał? Nawet czysto duszpasterskie stwierdzenie może być doktrynalne w sensie trzymania się danej doktryny. Jeżeli jednak ktoś chciał mówić doktrynalny mając na myśli dogmatyczny, byłby to błąd: żaden dogmat nie jest określony przez Sobór Watykański II. Jeżeli ma on jakąś wartość dogmatyczną, to tylko w fragmentach, w których powołuje się na uprzednio zdefiniowane dogmaty. Jego Magisterium, mówiąc krótko, jak było mówione nieraz do każdego kto ma uszy do słuchania, jest uroczyste i najwyższe.
Bardziej problematyczna jest jego ciągłość z Tradycją, nie dlatego że nie zadeklarował on takiej ciągłości lecz ponieważ, zwłaszcza w kwestia w których ciągłość byłaby niezbędna, deklaracja ta nie została udowodniona.

Opublikowano w Disputationes Theologicae, 7 grudnia 2011
Przetłumaczone z wersji angielskiej Michaela J. Millera przez Krzysztofa Postka.

Komentarz

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.