Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Otwartość na inne kultury

edytowano grudzień 2007 w Ogólna
image

Na zdjęciu: Młoda para z Afganistanu - Mohamed lat 40 i Gullam lat 11 (Źródło)

Czy należy akceptować wszystko, co niosą odmienne kultury, czy też postawić gdzieś nieprzekraczalną granicę?
«1

Komentarz

  • kurcze on wygląda na jakies 55, ona na 18.
    jakos slicznie wyglada na tym zdjeciu

    pamietasz jak sam pytałes czy bita kobieta nie moze byc szczesliwa? czy 11letnia mezatka nie moze byc szczesliwa?
  • A on ślicznie nie wygląda? Tylko spodenki kawą sobie zalał. :devil:

    Ale wróćmy do mojego pytania z pierwszego wpisu. Czy są granice akceptacji cudzych tradycji?
  • ale biorac pod uwage ze rola zony nie jest znów taka skomplikowana i dziewczynki sa do niej przygotowywane od najmłodszych lat...
  • Nasze prababcie miały lat 15 i 16, gdy wychodziły za mąż. Były z dobrych domów, a mężowie byli starsi - pierwszy o 15 a drugi... nie umiemy się doliczyć:)

    no więc nie wiem, jak to jest z tymi różnicami. W tamtej kulturze niech się żenią - są do tego gotowi pewnie. Gorej gdyby chcieli tak sobie poślubiać nasze dzieci. Niegotowe zupełnie - bywa, że nawet koło trzydziestki:devil:
  • Może czyta jej książki o muminkach... :confused:
  • nasi:
    12-letnia Jadwiga wyszła za 36-letniego Jagiełłę.

    Te wczesne śluby, to troche cos podobnego, jak miała się sprawa ślubu Jagiełły z żoną, to wynik umowy rodzinnej, często chęć zabezpieczanie córki, żeby miał ja kto utrzymywać. I często posuwa się to jeszcze dalej, wydawane są symbolicznie dzieci młodsze niz ta 11-latka.

    U nas tak wcześnie za mąż wychodzą Cyganki, jedenascie lat to może nie, ale niewiele więcej często.
  • Według norm średniowiecza, małżeństwo mogło być skonsumowane po skończeniu przez żonę lat 12, zaś przez męża - 14.
  • One nie dojrzewają pod koniec podstawówki:) z tego, co pamiętam, nieco wcześniej. Dajcie im spokój. Czego innego od życia pragną, co innego jest dla nich cenne i warte poświęcenia. Nie nazwałabym tego pedofilią, a jej męża zboczeńcem. Powtórzę to, co napisałam wyżej - ta dziewczynka prawdopodobnie dojrzalsza jest od niejednej starszej od niej Polki. Nie ma co porównywać naszych dzieci do tamtejszych. Jej kultura i warunki, w jakich żyje przygotowują ją do tak wcześnie podjętej roli.

    Jola wspomniała Cyganki - one też nie chcą innego życia. Zaczynają wcześnie, bo to dla nich ważne, bycie żoną i matką to szansa na jak najwięcej dzieci i szacunek społeczności. Nie umiałabym ocenić, kto tu jest lepszy. Zgorszenie jest dopiero wtedy, gdy zaczynamy łamać prawa kultury, w której żyjemy.
  • A, i to, co ważne - dopóki dziewczynka nie zacznie miesiączkować, nikt z nią nie współżyje.
  • to znaczy, że zgodziłabyś się "zabezpieczyć" w ten sposób swoją córkę???:shocked::shocked:myślę, że nie :bigsmile:

    to znaczy, że to są uwarunkowania kulturowe. U nas takim uwarunkowaniem jest to co w wątku obok, posiadanie coraz mniejszej ilości dzieci i coraz późniejsze macierzyństwo, myslę także, że coraz większa ilość bezdzietnych singli i pojedynczych rodziców.

    My też siedzimy w swoim grajdołku, znaczy sie swoich uwarunkowań kulturowych. Owszem znamy inne życie z tv, gazety, ale czujemy tylko te nasze, tak jak tamte kobiety, które znaja tamte życie, które i owszem innego życia nie poznały.

    Ta zasada dobierania małżeństw i zawierania ich we wczesnym wieku występuje w Indiach, a tam jest bardzo duży odsetek małżeństw szczęśliwych, ludzie wraz z wiekiem docierają się uczą się siebie. Nie chodzi o idealizację, ale inne podejście do związku. Bardziej jest wyeksponowana rola opiekuńcza męża, a nie jak u nas romantycznego związku opartego tylko i wyłącznie na miłości.
    W tych kulturach jest też inna niz nam się wydaje rola kobiety, to co u nas mówi się o głowie - mężczyźnie i kręcącej nią szyi, jako kobiety, chyba ma o wiele większe zastosowanie w Indiach. Kobiety maja tam cały swój świat, gdzie mężczyznom jest wstęp wzbroniony i cały arsenał zachowań w formie zwyczajów, które pomagają jej mieć duży wpływ na mężczyznę i na zycie rodziny.

    Podejrzewam, że kiedy jest to kulturowo uwarunkowane i zakorzenione w tradycji, to wytwarzają sie także mechanizmy ochronne, takie jak na przykład zakaz współżycia z dziewczynką bez miesiączki, albo dotrwanie do 12 roku życia.
  • A jak ocenić zwyczaj obrzezania kobiet? Podnoszą się głosy, że to wręcz naruszenie praw człowieka.
  • a Hantingtona czytał?? o starciu kultur;).
    To dobry temat na nowy wątek;)
    Posłużyłeś się słownictwem ze swojego kręgu, do oceny zjawiska z innego kręgu. Przekraczanie granic między kulkturami ma miejsce, bo jest chociażby masowa emigracja i wcale nie uważam, że należe siedzieć cicho, jeśli jakieś utrwalone zwyczaje są tak krzywdzące dla całej grupy, jak owo obrzezanie, albo palenie mlodych żon, bo się nie podobajom teściowym w Indiach.
    Globalizacja wywiera wpływ na kultury, które wywierają wpływ na siebie.
    Ja bym to jednak robiła pod innym hasłem - krzywdy jednostki.
    W praktyce to wygląda zresztą tak, jak w przypadku Turcji, nie zostanie przyjęta do UE, jesli nie spełni standardów. Cześć z nich będzie wymagała zmian , które są zakorzenione qw uwarunkowaniach kulturowych. Czyli te zmiany wprowadzą sami Turcy.
    Jedną z cech kultury jest jej zmienność (ale to zawsze kogoś boli, bo naszą drugą naturą jest przyzwyczajenie).
  • Ale kto ma decydować o tym, czy zwyczaje są krzywdzące, czy nie?
  • My tez czesto nie dajemy dzieciom wyboru tylko wychowujemy je tak jak uwazamy dla nich za najlepsze ;)

    Tez wydaje mi sie ze ból zaczyna sie wtedy kiedy taka osoba chce innego zycia chce decydowac o sobie, a to wiąże sie z wyklęciem, hańbą spadającą na całą rodzine i inne takie atrakcje. to jakby lesbijka chciała zostać papiezem
  • [cite] Maciek:[/cite]Ale kto ma decydować o tym, czy zwyczaje są krzywdzące, czy nie?
    chyba pokrzywdzony
  • W Wielkiej Brytanii publikuje się prasie zdjęcia i adresy osób skazanych za molestowanie seksualne dzieci. W świetle naszej dyskusji jest to zupełnie bez sensu, bo po pierwsze nie robią nic gorszego, niż niejeden Hindus, a po drugie powoduje to nieprzyjemne następstwa, o których pisze Honorata.
  • Ale kto ma decydować o tym, czy zwyczaje są krzywdzące, czy nie?

    no a jak to w praktyce wygląda??

    kultury się ze sobą stykają, pojawiają się problemy na styku, bo z punktu widzenia jednej kultury jakies zwyczaje innej są barbarzyńskie, albo zwyczaje innej za bardzo liberalne, bezbożne, nienasze.
    Problemy są nagłaśniane - u nas podchwycą dziennikarze, w tych bardziej tradycyjnych kulturach problem podchwycą imami, rabini.
    Problemy wchodzą do obiegu, stają się rozpoznawalne dla ludzi.
    Jakiś czas temu nie byłbyś świadomy problemu brzezania kobiet w Afryce, a teraz wiesz o nim, co więcej masz negatywny stosunek do niego.
    Bolesnych zwyczajów jest duzo - krępowanie stóp Japonkom, które w efekcie stawały się jak stopy dziecka, wydłużanie szyi u jakiegoś tam szczepu afrykańskiego.
    Niektóre wchodzą do naszego obiegu kulturowego, własnie na zasadzie dyskusji. mamy do nich stosunek. Zmiany gdzieś tam daleko zas to efekt jeszcze innych posunięć, raczej nie naszego poglądu - wpływu innych kultur, posunięć politycznych, zmian samych zainteresowanych.

    I w duuuużym uproszczeniu myślę, że tak to wygląda.
    (oczywiście kultury to też nie jedności, ale to już inna bajka)
  • [cite] Maciek:[/cite]W Wielkiej Brytanii publikuje się prasie zdjęcia i adresy osób skazanych za molestowanie seksualne dzieci. W świetle naszej dyskusji jest to zupełnie bez sensu, bo po pierwsze nie robią nic gorszego, niż niejeden Hindus, a po drugie powoduje to nieprzyjemne następstwa, o których pisze Honorata.
    dziwne, że tak piszesz
    z naszej dyskusji wynika, że są uwarunkowania kulturowe, które buduja także nasze oceny moralne.
    Pedofilia jest złem w naszej kulturze, o inych kulturach sie nie wypowiadam, bo nie wiem. Publikacja nazwisk mówi własnie o tym,,że ci ludzie popełnili zy uczynek, piętnuje ich.
    w świetle naszej dyskusji, jest tu wszystko nas miejscu.
  • Czyli uważasz, że większość ma prawo narzucać swoją kulturę mniejszości?
  • [cite] Maciek:[/cite]Czyli uważasz, że większość ma prawo narzucać swoją kulturę mniejszości?

    hmmm, a gdzie tak napisałam???
  • Odniosłem takie wrażenie po Twoich ostatnich wpisach. Uważasz, że piętnowanie pedofilów jest słuszne, bo w kulturze, która dominuje w Wielkiej Brytanii, ich zachowanie jest uważane za niewłaściwe. Innymi słowy, ta kultura, która ma dostęp do władzy, może zmuszać ludzi o innej kulturze do tego, aby z niej zrezygnowali.
  • [cite] Maciek:[/cite]Odniosłem takie wrażenie po Twoich ostatnich wpisach.
    nie opieraj się na swoich wrażeniach
    jesli chcesz pisać o moim zdaniu, opieraj się na tym co napisałam.

    Uważasz, że piętnowanie pedofilów jest słuszne, bo w kulturze, która dominuje w Wielkiej Brytanii, ich zachowanie jest uważane za niewłaściwe.

    mój wpis
    "Pedofilia jest złem (jest uważana za zło) w naszej kulturze, o innych kulturach sie nie wypowiadam, bo nie wiem. Publikacja nazwisk mówi własnie o tym,,że ci ludzie popełnili zły uczynek, piętnuje ich.

    niby to samo
    ale
    Innymi słowy, ta kultura, która ma dostęp do władzy, może zmuszać ludzi o innej kulturze do tego, aby z niej zrezygnowali.

    ja dodaję:
    "z naszej dyskusji wynika, że są uwarunkowania kulturowe, które buduja także nasze oceny moralne."

    nie walczę, przyjmuje za fakt, nie widzę problemu.
    W naszej kulturze jest taka ocena czynu.

    W czym więc Ty widzisz problem?

    W ocenie moralnej, jakiej poddawany jest czyn pedofili w Wielkiej Brytani, bo w innej kulturze taki czyn nie jest uważany za zło??

    Myślę, ze myślisz się co do samej oceny czynu - myslę, że pedofilia akurat jest chyba w każdej kulturze uznawana za zło.
    Ale mniejsza z tym, bronisz jak rozumiem relatywizmu.

    Ja nie widzę potrzeby relatywizowania, akurat w tym wypadku (pedofilia), nawet jesli jakies tam dyskusje są toczone w środku lewackich (!!) środowisk;).

    Dalej: przyjmuję, że tam gdzie dana kultura panuje (nie chodzi o władzę, ale czesto do tego się to sprowadza), narzuca swoje normy - i to jest fakt.
    nie wszystko poddaję ocenie moralnej, zostawiam to i okazuję zrozumienie, po prostu tak jest. Widzę to bardziej jako procesy, a nie walkę ciemnych i jasnych sił.
  • Dziękuję za odpowiedź i wyjaśnienia :bigsmile:
  • ok
    podobała mi się dyskusja
    myślę, że to bardzo ciekawy problem w sumie:)
    Twoje pytania zasiały ferment, mimo, że w pierwszej chwili odbierałam jako przytyki
    liczę na więcej takich wymian
    :)
  • Maćku, nie ma sensu mieszać ocen moralnych tak różnych kultur. Ci ludzie nie czują się ciemiężeni - tak jak nie czuła się ciemiężona ani siłą wydawana za mąż moja prababka. Ufała rodzicom, szanowała swojego męża i złego słowa o nim nie usłyszałam. Za to nasze chodzenie na randki nie podobało się jej nigdy:) skandaliczne było wg niej:)

    Trochę zaufania do tych ludzi... facet jest dla Was obleśny, ale możliwe, że dla swojej narzeczonej wygląda nieźle. I do tego po spodniach widać, że ma wielkie stado kóz albo owiec. I jak ładnie ją ubrał:)

    Trochę żartuję, ale daleka jestem od tego, by implantować nasze oceny moralne i obyczaje w świecie znaczeń i wartości, których nie znamy. Nie jesteśmy większością wobec nich. Dlaczego mamy zakłócać coś, co buduje ich świat i narzucać im coś, co jest im obce i nie niesie żadnych treści.

    Wiele rzeczy nie mieści się w głowie Europejczykom - zakaz odsłaniania twarzy kobiecej, haremy, kilkanaścioro dzieci... a obrzezywanie mężczyzn? czym się różni od wycinania łechtaczki? żaden z nich nie nosi dżinsów i to nie dlatego, że nie lubi...

    Ala - młode Cyganki mają wybór. Wybierają to, co ma dla nich sens - tradycję i jedność ze swoją wspólnotą. Ich mężów też już rzadko narzuca sie im siłą - przeważnie dobierają się sami, choć głos rodziców jest decydujący, bo to finansowa transakcja. Tam 15-latka to jak u nas trzydziestka - zaczyna się rozglądać rozpaczliwie za mężem, o ile wcześniej sam się nie znajdzie.
  • a jednak problem jest chyba bardziej skomplikowany. Sposób zawierania małżeństw, ich wiek, to jednak jeden z elementów tradycji.
    Cyganie to mniejszość specyficzna - prawie brak inteligencji, brak zapisów własnej historii. Nie mają nic oprócz tożsamości, którą budują zwyczaje. Jeśli zaczną je rozmydlać, dzielić włos na czworo zastanawiając się co jest lepsze dla młodej dziewczyny, to prawdopodobnie będzie wstęp zaniku ich grupy, rozmyją się w otaczającym społeczeństwie.
    Temu tez słuzy zapewne ścisła kontrola, żeby przestrzegać zwyczaje, nie żenić się z gadziami, brak otwartości na nowe.

    Rzuciłam okiem, kim jest Marek Isztok - to prawdopodobnie jeden z tych, którzy się wyrwali - publicysta, ma wyższe wykształcenie. Postuluje zmiany, ale czy jeszcze jest traktowany jak swój, czy już obcy, ciekawe. A z drugiej strony, to co pisze, to raczej wskazanie, jak bardzo Cyganie się różnią od nas jako grupa link
    I afirmacja tej grupy, a także jej zwyczajów.
  • Wiem,ze w Polsce to dopiero od niedawna zaczyna tak byc.
    Pavlo, w Polsce przed II wojną ponad 30 % ludności nalezało do mniejszości narodowych, z tego 10 % stanowili Żydzi (ok. 3mln).
  • ... i przesadny szacunek do siebie nawzajem z tego nie wynikał.

    Zresztą przecież i w Irlandii nie pozwala się przybyszom z innych krajów na jakieś ekscesy. Mają się asymilować i dostosowywać do modelu kulturowego, który preferują gospodarze. Jeżeli ktoś ma z tym problemy, to w ekspresowym tempie opuszcza wyspę. Dlatego ja bym do tej wielokulturowości podchodził ostrożnie. Owszem, dopuszcza się, żeby ludzie z różnych stron świata uczyli się żyć jak Irlandczycy, ale nic więcej.
  • ... i przesadny szacunek do siebie nawzajem z tego nie wynikał.
    no to było tak, że samo państwo polskie zaczynało dopiero po 200 latach zaborów funkcjonować. A wczesniej przeciez sami Polacy byli mniejszością narodową (mniejszosciami narodowymi, bo zaborców było 3), z tym założeniem, że samo pojęcie narodu dopiero się kształtowało.

    I w tej II RP, czyli Polsce między I i II wojna stosunki narodowościowe odgrywały bardzo wazna rolę, wynikały z tego kłopoty, a i owszem, ale tez ludzie po wsiach, w miastach umieli żyć obok innego (chociaz też i różnie to bywało, bo człowiek jest tylko człowiekiem). Ksiądz, pop, rabin w jednej wiosce, i jakoś to się układało. Powazne problemy szły wraz z osłabieniem władzy politycznej, albo mieszaniem jej się i wygrywaniem na swoje potrzeby tkwiących gdzieś zawsze w tyle głowy różnic miedzy narodami. Tak się działo w czasie dwrugiej wojny.
    A potem dopiero granice zostały przesunięte na zachód, czyli odcięta od Polski cała ściana wschodnia, gdzie było najwięcej mniejszości przed wojną, Żydów wybili Niemcy i Polska stała się w 90 kilku procentach jednonarodowa.
  • Nie do końca zrozumiałem, co mam skasować. :confused:

    Wracając do stosunków narodowościowych w II RP. W stosunku do żydów (z małej litery, bo chodzi o wyznanie, a nie narodowość) rozgrywał się scenariusz "nasze ulice, wasze kamienice". Obie społeczności były silnie zantagonizowane i żyły w oddzielnych światach. Podobnie było z Ukraińcami i Białorusinami, którzy podkładali bomby tu i tam, a w rewanżu nasze wojsko urządzało ekspedycje karne.

    Tak samo przecież było przez dziesiątki lat w Irlandii Północnej.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.