Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

"Przymusowy pobór dzieci"

edytowano styczeń 2008 w Ogólna
image

Przymusowy pobór dzieci
Paweł Toboła-Pertkiewicz

Minister edukacji narodowej Katarzyna Hall zapowiedziała, że od przyszłego roku szkolnego zostanie zniesiony obowiązek noszenia przez dzieci mundurków wprowadzony przez Romana Giertycha. Pani minister argumentuje, że w tej dziedzinie jest zwolenniczką autonomii szkoły i tego, aby rady pedagogiczne w porozumieniu z rodzicami o tym decydowały. Ta skądinąd słuszna uwaga nie przeszkadza jej forsować projektu obniżenia o rok przymusowego poboru dzieci do szkół, a także wprowadzenia obowiązkowego wychowania przedszkolnego dla pięciolatków.

Bez medialnego rezonansu

Słuchając i czytając wypowiedzi pani Hall, łatwo doznać dysonansu poznawczego. W sprawach mundurków popiera ona autonomię rodziców, a w kwestii o wiele ważniejszej, czyli samej idei przymusu szkolnego i wieku szkolnego, takiej autonomii rodzicom zostawić nie chce. I to mimo że artykuł 48 Konstytucji RP mówi jasno, iż to "rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania".

Aż dziwne, że ta rewolucyjna propozycja, o której po raz pierwszy minister poinformowała 18 grudnia 2007 r. na posiedzeniu Sejmowej Komisji ds. Edukacji, Nauki i Młodzieży, nie wywołała społecznego ani medialnego rezonansu. Gdyby z podobną propozycją wyszedł Roman Giertych, nietrudno wyobrazić sobie reakcję.

Złe babcie?

Nikt też nie protestuje, gdy minister Hall obraża starsze pokolenie kobiet, stwierdzając, że szkoła lepiej wychowuje dziecko niż jego własna babcia. Chciałbym poznać badania, na podstawie których minister Hall wysuwa takie hipotezyâ??

Jednym z koronnych argumentów na rzecz przymusowego obniżenia wieku szkolnego ma być fakt, że tak jest w większości krajów Unii Europejskiej. Czy naprawdę na tym ma polegać hasło, że Europę jednoczy jej różnorodność, gdy wszystko, łącznie z procesem edukacyjnym, przebiega dokładnie w ten sam sposób, w oparciu o te same programy i lektury?

Warto również zauważyć, że problem religii na świadectwach czy na maturze, kwestia obecności aktywistów homoseksualnych w szkołach czy wreszcie edukacja seksualna wynikają wyłącznie z jednego powodu. Jest nim fakt, że to państwo, a nie rodzice, decyduje o tym, czego młodzież uczy się w szkołach. Gdyby o tym, czego uczą się dzieci, decydowali rodzice, problem wpisania stopnia z religii nie byłby żadnym, godnym choćby jednej dyskusji, tematem.

Rocznik poborowy

Państwo i kolejni ministrowie traktują wszystkie dzieci tak samo. Za nic ma państwo dobro dziecka i fakt, że każde ma inną psychikę i inną dojrzałość, której nikt nie zna lepiej niż rodzice. Dla państwa wszystkie dzieci są tym samym rocznikiem poborowym , który ma rozpocząć w danym roku edukację, i tyle. Pani minister Hall nie jest przecież w stanie sprawdzić, czy wszystkie sześciolatki są gotowe do pójścia do szkoły. A nawet gdyby taką wiedzę posiadła, to i tak nie ona powinna o tym decydować. Od takich spraw są rodzice. Jako przyszły ojciec nie życzę sobie, aby o przyszłości mojego dziecka decydowała pani minister Hall ani ktokolwiek inny.

Naszym największym bogactwem są nasze dzieci â?? powtarza większość rodziców. Skoro tak, to może najwyższy czas odebrać państwu decydującą rolę w procesie ich kształcenia. Co bowiem zrobiliby pełnoletni ludzie, gdyby nagle uchwalono ustawę zobowiązującą wszystkich dorosłych obywateli do czytania rządowych lektur zatwierdzanych, dajmy na to, przez Sejm? Dlaczego nie ma oporu wobec władzy, która narzuca lektury szkolne i cały system edukacji naszym największym skarbom, nie konsultując niczego z rodzicami? Mamy rzecznika praw ucznia, a nie mamy nawet rzecznika praw rodziców. Nikt się z nami nie liczy, mimo że są nas miliony.

Przymus obrzydliwy

Dziewiętnastowieczny francuski myśliciel Fr??deric Bastiat powiedział, że "wszelki przymus jest czymś obrzydliwym, lecz najgorszym ze wszystkich jest przymus nauczania". Mam nadzieję, że minister Hall pozwoli decydować rodzicom nie tylko o tym, w jakim stroju pójdzie ich dziecko do szkoły, ale czy w ogóle do niej pójdzie. W porównaniu z tym zagadnieniem kwestia mundurków nie ma znaczenia. Wszak nie szaty zdobią człowieka i nie one kształtują umysły najmłodszych Polaków.

Autor jest publicystą i prywatnym przedsiębiorcą. Publikuje m.in. w "Gościu Niedzielnym" i "Najwyższym Czasie".

Komentarz

  • Złe babcie?

    Nikt też nie protestuje, gdy minister Hall obraża starsze pokolenie kobiet, stwierdzając, że szkoła lepiej wychowuje dziecko niż jego własna babcia. Chciałbym poznać badania, na podstawie których minister Hall wysuwa takie hipotezyâ??


    Babcie zwykle mają zbyt konserwatywne podejście do życia i mogą skazić tak niewinne istoty jakimi są dzieci np. fundamentalizmem religijnym. Prócz tego Babciom nie można nakazać obowiązkowego nauczania tolerancji dla odmiennych orientacji seksualnych. Taka Babcia epatuje dziecko swą miłością co może wydatnie zaszkodzić w późniejszym kształtowaniu w młodym człowieku młodego wilka nastawionego na bezpardonowy sukces w życiu.
  • Hehe, bywa różnie. Babcie wychowane w PRL-u bywają bardziej "postępowe" niż my, ich dzieci, a obecni rodzice. Przynajmniej tak jest u nas.
  • niech pani minister spada na drzewo, nie zamierzam posyłać dzieci rok wcześniej do szkoły. ciekawe co mi za to zrobią. obawiam się, że będą mi mogli nagwizdać (w Polsce obecnie kilka procent dzieci nie wypełnia obowiązku szkolnego i władza z tym nic nie robi)
  • [cite] Torquemada:[/cite]niech pani minister spada na drzewo, nie zamierzam posyłać dzieci rok wcześniej do szkoły. ciekawe co mi za to zrobią. obawiam się, że będą mi mogli nagwizdać
    mogą wystąpić z tzw. 1) wnioskiem egzekucyjnym i 2)wnioskiem do sądu
    1) -najpierw poinformują Cię o obowiązku szkolnym i poproszą o wyjaśnienie
    -potem otrzymasz informacje na temat tego, co Ci i Twojej Rodzinie grozi, jeśli dziecko dalej nie będzie chodzić do szkoły
    - jednocześnie zostanie poinformowana policja
    - jeśli dalej dziecko nie pojawi się w szkole-szkoła występuje z informacją do UM
    i jednocześnie informuje Rodziców o wniesieniu wniosku egzekucyjnego
    - UM nakłada na Ciebie karę pieniężną (dosć sporą)

    2) wniosek do sądu o tzw. postępowanie przeciw demoralizacji
    moze się skończyć
    a)pouczeniem sądu,
    b)ograniczeniem władzy rodzicielskiej poprzez nadzór kuratora,
    c)ograniczeniem władzy rodzicielskiej poprzez umieszczenie dziecka w placówce,
    d)pozbawienim praw rodzicielskich

    to teoria, w praktyce -w przypadku nierealizowania obowiązku szkolnego zazwyczaj kończy się najwyżej na tym b), choć osobiście znane mi są przypadki c)
    [cite] Torquemada:[/cite](w Polsce obecnie kilka procent dzieci nie wypełnia obowiązku szkolnego i władza z tym nic nie robi)
    nie znam tych danych- nie wiem, z jakiego powodu dzieci nie realizują obowiązku szkolnego(moze choroba), ale czasem tylko pozornie tak jest-procedura jest dość długa, ale ostatnio jaby przyśpieszyła-to z mojej praktyki wynika
    (oczywiscie bazuję tylko na danych z mojej szkoły i kilku szkół w dzielnicy)
  • no to pozostanie chyba tylko danie łapówki psychologowi za zaświadczenie o niedojrzałości do obowiązku szkolnego...
  • zawsze mozesz tez poprosic o zgode na nauczanie domowe
  • [cite] Torquemada:[/cite]no to pozostanie chyba tylko danie łapówki psychologowi za zaświadczenie o niedojrzałości do obowiązku szkolnego...

    brak dojrzałości szkolnej nie jest równoznaczne z zawieszeniem obowiązu szkolnego
    [cite] Honorata:[/cite]zawsze mozesz tez poprosic o zgode na nauczanie domowe
    nie ma jak na razie u nas nauczania domowego-jest natomiast tzw. nauczanie indywidualne, które faktycznie przeprowadza się w domu ucznia
  • co ty mówisz, kociaro? przeciez sama czytalam tu i na eMamie przy okazji dyskusji o zaletach homeschoolingu. znów mam jakies uroenia. olaboga!

    nie uroiłam, ale moze cos przekreciłam:
    http://wielodzietni.org/comments.php?DiscussionID=814
  • przepraszam, wyraziłam się nieprecyzyjnie-powinnam napisać: nie jest to zbyt popularna i powszechnie stosowana praktyka
    kuratoria a wydziały oswiaty to dwa zupełnie odmienne byty-i wskazania kuratorium nie zawsze są respektowane i uznawane przez UM
    znam założenia domowego nauczania
    ale nie spotkałam się z nim w praktyce, nie znam żadnej rodziny, która uczy dziecko w domu, co nie znaczy oczywiscie, ze nie ma takich rodzin
    chętnie poczytam o takich doświadczeniach-oczywiscie w oparciu o konkretne paragrafy i ustawy
  • [cite] Yenna:[/cite]U nas było tak, że 1 klasista wracał wcześniej do domu niż zerówkowicz.
    U nas też! Nie mogę pojąć dlaczego tak się dzieje, ale podobno tak nakazało kuratorium.
    [cite] kociara:[/cite]nie znam żadnej rodziny, która uczy dziecko w domu
    Ja znam taką rodzinę, z trojgiem dzieci - z tym, że tylko najstarsze jest w wieku szkolnym. Rodzice są prawnikami, więc udało im się to "przewalczyć". Myślę, że 'homeschooling" ma rozmaite zalety, ale mimo wszystko to jak trzymanie dzieci "pod kloszem". Wolę, żeby moje dzieci uczyły się współżycia społecznego poza domem. Oczywiście lepiej stopniowo, nie za wcześnie (najlepiej chyba od 5-6 lat).
  • Ja myślę, że homeschooling raczej dotyczy takich rodzin, w których rodzice nie są zajęci karierą a właśnie są w domu. Często są sami nauczycielami...

    Ja ic podziwiam, ja bym się nie podjęła - nie czułabym się na siłach....nie znam się tak dobrze na wszystkim:shamed:
  • Homeschooling rozkwita w krajach, gdzie zlewaczenie szkolnictwa publicznego przekracza granice odporności rodziców. Można się spodziewać, że i u nas kiedyś do tego dojdzie. Póki co możemy sobie poczytać o postępie w bratnich krajach socjalistycznych:

    Brytyjskie ministerstwo oświaty ma wydać przewodnik uczulający nauczycieli na kwestię "dynamicznie zmieniających się stosunków rodzinnych". Przewodnik przygotowała organizacja homoseksualistów Stonewall.

    Zalecenia są następujące:
    nauczyczyciele powinni w miejsce słów mama i tata używać słów rodzice - nie zakładając tym samym konwencjonalnego typu rodziny u swoich uczniów.

    Dyskutując o małżeństwie z nastolatkami powinno się również mowić o związkach homoseksualnych i ich prawie do adopcji dzieci.

    Homoseksualni członkowie rady pedagogicznej powinni stać się "role models" przykładem dla uczniów a o swoim życiu osobistym powinni rozmawiać z uczniami po konsulacji z dyrektorem.

    Należy zdusić w zarodku próby używania przez dzieci słowa gay w sensie pejoratywnym (pedalski sweterek) realizując pozytywny program uświadamiający na wszystkich możliwych przedmiotach.

    Nauczyciele nie powinni strofować chłopców, mówiąc "bądź mężczyzną" lub "nie bądź baba".

    W miesiącu poświęconym homoseksualizmowi i transseksualizmowi dzieci uczyć się będą o słynnych homoseksualistach L.da Vincim, Oskarze Wildzie czy Jamesie Deanie.


    Źródło
  • A co to są domowniczki? Czy to jakieś książki z pracami domowymi?
  • U nas też domowniczki robi się w całości.

    Córka kl.I - nawet nie wiem kiedy i co - zawsze wszystko zrobione zanim zapytam.
    Syn kl.III - zagonienie go do pracy to mordęga. Ale jak zaglądnę sama to często mu się nie dziwię, bo nad takimi głupotami to się i myśleć nie chce. Zwłaszcza, że często logika nie pomaga :confused:

    Przy okazji polecam (jeśli gdzieś dostaniecie bo to już dość dawno wydane) "Bzik matematyczny" - zadania dla 9-12 lat ( u nas robią z pasją 7 i 9 latek). Fajne, zróżnicowane zadania, które NAPRAWDĘ uczą myślenia.
  • A te domowniczki to są w ramach jakiejś serii podręcznikowej?
  • My mamy podręczniki Nowej Ery seria nazywa się chyba "Juz w szkole" i są bardzo fajne. Jest ksiązka i ćwiczenia i zeszyty do liter i cyferek i do trenowania pisania i szlaczków i jeszcze jakiś dodatkowy, ale mam wrażenie, że proporcja pracy w szkole i w domu jest dobrze rozłożona. W domu raz na jakiś czas zdarzy się większa praca, a na co dzień prace domowe nie są jakieś bardzo wielkie.
  • U nas króluje "Wesoła Szkoła" (WSiP) i jestem zadowolona - zadań domowych niedużo, zwykle dziecko samo sobie z nimi radzi.
  • nie wiem jak jest teraz, ale pamietam ze daawno temu trzeba było nauczyc sie czytac jakis tekst. krótrzy lub dłuzszy. Miałam z czytanie duze problemy i w 10 minut to moze bym 3 zdania opanowała :)
  • U nas była Wesoła szkoła (syn się z niej uczył), ale doświadczona nauczycielka mojej córki zdecydowanie jest jest za tą serią z domowniczkiem. Córka się z tego uczy. Zdarzają się niefortunne sformułowania - to prawda, ale ogólnie jestem zadowolona. Szczególnie, że jest dużo lżej w plecaku.
    A tak naprawdę to liczy się przede wszystkim to, co z daną ksiązką zrobi nauczyciel. My nie mamy zastrzeżeń :)
  • "Ja i moja szkoła" MACa to jest i tak miodzio w porównaniu z "Moja szkoła" tego samego wydawnictwa. Przerabialiśmy w IIkl. Nie dość, że nijak nie da się zrozumieć co autor miał na myśli, to jeszcze roi się od błędów merytorycznych w matematyce chociażby.
    No i to rozpisywanie działań według jakiegoś bzdurnego klucza, a słupków ani widu ani słychu. Nasze dzieci od kiedy nauczyliśmy je liczyć w słupkach traktują to jak świetną zabawę wypisując i obliczając działania z ogromnymi liczbami których sami nazwać nie potrafią, ale policzyć i owszem!
    Nie wiem wg. jakiego klucza są dopuszczane te podręczniki, mogę się tylko domyślać :sad:
  • Ech szkoda gadać tylko zaśpiewać za Arką Noego "Roman szybko wracaj kto ważniejszy my czy praca?"
  • Ja wiem z jakiego klucza idą podręczniki - finansowego, kto moze lepiej na tym zarobić. pierwszy raz czytam ten wątek ale chcę jedną rzecz sprostować, nauczanie indywidualne jest tylo dla dzieci, które z powodów zdrowotnych nie są w stanie chodzić do szkoły lub łączą szkołę z nauką w domu, czyli nie to samo co homeschooling
  • Sześciolatek w szkole, czyli ideologia zamiast realizmu


    Prawdziwe wyrównywanie szans ma miejsce wtedy, gdy szkoła podnosi poziom wychowania, a nie wtedy, gdy obniża wiek pierwszoklasistów.

    Kolejna reforma systemu edukacji przewiduje, że od przyszłego roku obowiązkiem szkolnym będą objęte dzieci w wieku sześciu lat, a zatem o rok młodsze niż dotąd. Wprowadzając tego typu regulację prawną, Ministerstwo Edukacji Narodowej powołuje się na enigmatyczny argument o "wyrównywaniu szans" polskich dzieci. Znając realia naszych szkół, można mieć podstawy, by przypuszczać, że owo "wyrównywanie szans" będzie w rzeczywistości osiągane poprzez dalsze zaniżanie poziomu nauczania i wychowania, a także poprzez dalsze zawężanie minimum programowego. Na przykład już teraz zasady oceniania pracy pisemnej w ramach egzaminu maturalnego z języka polskiego są tak skonstruowane, że całkiem dobrą ocenę może uzyskać uczeń, który popełnił nawet kilkaset błędów ortograficznych, a zatem ktoś, kto nie umie pisać po polsku! Obawiam się, że objęcie obowiązkiem szkolnym sześcioletnich dzieci rzeczywiście będzie prowadziło do wyrównywania szans, ale poprzez równanie w... dół.

    Dziecko i jego potrzeby
    Być może znaczna część sześciolatków poradzi sobie z przyswojeniem tych informacji oraz z nabyciem tych umiejętności, które będzie przewidywał program klas pierwszych. Jednak te dzieci, które z różnych względów z tym sobie nie poradzą, będą wpadać w kompleksy i lęki szkolne, z których trudno będzie im się wyzwolić w kolejnych latach. Największe zagrożenia w przygotowywanej reformie wiążą się ze sferą emocjonalną. Otóż objęcie sześcioletnich dzieci rygorem obowiązku szkolnego będzie oznaczać istotne ograniczenie kontaktu tychże dzieci z rodzicami, rodzeństwem i innymi krewnymi w środowisku rodzinnym. Tymczasem istotnym czynnikiem rozwoju psychospołecznego i intelektualnego dziecka w tej fazie życia jest zaspokojenie poczucia bezpieczeństwa. A to dokonuje się głównie poprzez kontakt z najbliższymi osobami w kręgu rodzinnym, w kontekście miłości i czułości.

    Jaka szkoła?
    Ktokolwiek regularnie zagląda do polskich szkół podstawowych, ten wie, że większość z nich boryka się z poważnymi problemami wychowawczymi. Od dwudziestu już lat jestem regularnie zapraszany do szkół na spotkania z uczniami i nauczycielami. Moje osobiste obserwacje potwierdzają ten właśnie niepokojący stan rzeczy. Niedawno jedna z matek opowiadała mi o tym, że jej syn, który w tym roku poszedł do pierwszej klasy, wraca do domu przerażony, gdyż obserwuje w szkole - zwłaszcza w czasie przerw - agresywne zachowania swoich starszych kolegów, na które nauczyciele zwykle nie reagują. Chłopiec ten boi się wręcz wyjść na korytarz czy pójść do szkolnej toalety. Wykrzykiwanie przekleństw, przemoc słowna, popychanie, grożenie, wymuszanie określonych zachowań, zastraszanie młodszych uczniów przez starszych to codzienne sceny, jakie można oglądać na korytarzach i podwórzach wielu polskich szkół.
    Tego typu wysoce stresująca sytuacja - zwłaszcza dla najmłodszych uczniów - to w dużym stopniu efekt ideologizacji wychowania i opierania programu wychowawczego na populistycznych mitach typu: spontaniczna samorealizacja, wychowanie bez stresów, prawa bez obowiązków, tolerancja dla wszystkiego i wszystkich.
    Objęcie obowiązkiem szkolnym sześciolatków wiązałoby się ze znacznie mniejszym zagrożeniem dla ich rozwoju emocjonalnego i społecznego wtedy, gdyby w polskich szkołach respektowano zasadę: zero tolerancji dla agresji i łamania regulaminu szkolnego, a za to maksimum wsparcia dla zachowań prospołecznych. Tymczasem w wielu naszych szkołach najbardziej bezstresowo czują się ci uczniowie, którzy swoim zachowaniem stresują innych uczniów (a czasem nawet nauczycieli!). Posłanie sześciolatków do szkół, w których dominuje tego typu sytuacja, to skazywanie tychże dzieci na stres, z którym nie będą one w stanie sobie poradzić. Niektóre z nich ulegną zastraszeniu, a inne zaczną odpowiadać agresją na agresję. W konsekwencji będziemy mieli jeszcze więcej uczniów nadpobudliwych emocjonalnie, dla których substancje psychotropowe będą się wydawać bardziej atrakcyjne niż lekcje w szkole.

    Sześciolatek i zdrowie
    Nie wolno bagatelizować negatywnych skutków i zagrożeń w wymiarze zdrowotnym, jakie wiążą się z objęciem sześciolatków obowiązkiem szkolnym. Dzieci te będą musiały zwykle wstawać rano znacznie wcześniej niż dotąd. Nie wszystkie będą na tyle zdyscyplinowane, by odpowiednio wcześnie iść spać. W konsekwencji część dzieci będzie cierpiała na deficyt snu, który w tym wieku jest niezwykle groźny dla zdrowia i dla prawidłowego rozwoju psychospołecznego. Ponadto droga do szkoły - biorąc pod uwagę niski poziom bezpieczeństwa w ruchu drogowym, a także niewydolność publicznych środków transportu - może okazać się dla wielu sześciolatków drogą przez mękę, pełną różnego rodzaju zagrożeń. Wyjątkiem będą jedynie te nieliczne dzieci, których rodzice są w stanie codziennie dowozić do szkoły własnym samochodem. Ale to akurat nie będzie raczej przejawem zakładanego przez ministerstwo edukacji "wyrównywania szans" wszystkich dzieci.

    Osiemnastolatki, studia i praca
    Warto też zwrócić uwagę na niektóre długofalowe skutki objęcia obowiązkiem szkolnym sześcioletnich dzieci. Otóż jednym z nich będzie to, że absolwenci szkół średnich o rok wcześniej niż obecnie będą musieli rozpoczynać studia lub podejmować pracę zawodową. Obydwa te zjawiska niosą ze sobą konkretne zagrożenia. Pedagodzy, psycholodzy i socjolodzy zgodnie podkreślają fakt, że w obecnej sytuacji kulturowej i społecznej młodzi ludzie wolniej niż ich rówieśnicy z poprzednich pokoleń dorastają do samodzielności i odpowiedzialności. Są też o wiele bardziej zagrożeni różnymi formami uzależnień oraz taką filozofią życia, która wypacza ich więzi i wartości. Podejmowanie studiów uniwersyteckich o rok wcześniej niż obecnie lub wchodzenie w środowiska ludzi dorosłych w miejscu pracy zawodowej mogą dla wielu osiemnastolatków okazać się wyzwaniem ponad siły. Z kolei dla tych, którzy nie będą kontynuować nauki czy nie zdobędą pracy, doświadczenie bycia bezrobotnym i społecznie bezczynnym w tak młodym wieku może stać się początkiem poważnego kryzysu.
    W rodzinie moich przyjaciół jest maturzystka, która już od wczesnego dzieciństwa była wyjątkowo uzdolnionym dzieckiem. Do tego stopnia wyróżniała się inteligencją i stopniem rozwoju psychospołecznego, że wychowawczynie w przedszkolu zachęcały jej rodziców, by posłali córkę do szkoły już od piątego, a najpóźniej od szóstego roku życia. Po poważnej refleksji i analizie wszystkich "za" oraz "przeciw" rodzice Magdy zdecydowali jednak, że poślą ją do szkoły dopiero wtedy, gdy ukończy siedem lat. Za kilka dni ich dziewiętnastoletnia obecnie córka rozpocznie studia. Zarówno rodzice, jak i ona sama są zgodni co do tego, że zamieszkanie poza domem rodzinnym i wejście w środowisko studenckie o rok wcześniej byłoby dla niej znacznie trudniejsze niż obecnie.
    Na koniec uwaga ogólniejszej natury. Rzeczywistą podstawą "wyrównywania szans" wszystkich dzieci nie jest obniżanie wieku pierwszoklasistów, lecz podwyższanie poziomu funkcjonowania polskich szkół. Chodzi tu zwłaszcza o podwyższanie poziomu wychowania tak, by szkoła stawała się miejscem formowania bogatego człowieczeństwa, czyli by uczniowie nie tylko zdobywali wiedzę o otaczającym ich świecie, ale by coraz lepiej rozumieli samych siebie oraz by potrafili budować więzi oparte na miłości i odpowiedzialności. Wtedy faktycznie będą mieli równe szanse na osiągnięcie trwałej satysfakcji życiowej, pomimo nieuchronnego przecież zróżnicowania ich zdolności intelektualnych, wykształcenia oraz rodzaju pracy zawodowej.
    Ks. dr Marek Dziewiecki

    Ks. dr Marek Dziewiecki - psycholog, adiunkt Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, krajowy duszpasterz powołań, autor publikacji z zakresu psychologii, wychowania i pedagogiki.

    Źródło http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20080924&id=my11.txt
  • Również mam cały czas prywatny homeschooling już od 13 lat. Jestem doświadczona. Dlatego w 1997 napisałam prośbę do dyrektora szkoły o nauczanie domowe jednego mojego dziecka przeze mnie. To dyrektor i reszta nauczycieli śmiali sie ze mnie. Sama kiedyś byłam nauczycielką, uczyłam angielskiego, chociaż moimi ulubionymi przedmiotami są matematyka, fizyka, chemia. Dzięki mojemu prywatnemu homeschoolingowi (dzieci jednak musiały chodzić do szkoły) moje dzieci są laureatami lub finalistami w konkursach przedmiotowych z matematyki, fizyki lub chemii.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.