Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Super Niania czy?

edytowano luty 2008 w Ogólna
Pewnego dnia obejrzałam sobie rozmowy w toku a tam wypowiada sie słynna niania ,przytocze jej słowa"nie rozumie jak mozna mieszkac razem z dziecmi w pokoju i tam z nimi spac ,jeszcze troche to wszyscy ze wszystkimi w takim domu beda wszyscy ze wszystkimi spali " chodziło o to iz jak mozna w jednym pomieszczeniu razem z dziecmi spac a dorosli wiadomo ze nie zawsze spia, tylko cos jeszcze .Jak to sie ma do tego iz dzieci ich moga na tym przyłapac.Ze psychika ich bedzie rozchwiana.
«13

Komentarz

  • A kto to jest super niania? Czy to ta pani, która doradza lesbijkom, jak wychowywać dzieci? Może opinia, którą zacytowałaś, także jest przeznaczona dla tego audytorium.
  • Maćku ,nie wiem czy doradza lesbijkom jak wychowac dzieci ale czasami ma dobre pomysły w sferze wychowania naszych pociech.Tylko ta wypowiedz mnie zszokowala troche mailam inne zdanie o niej.
  • Szanuję Panią Dorotę jako osobę, ma ciekawe doświadczenia i przemyślenia związane z wychowywaniem dzieci, jednak nie do końca chciałbym ją stawiać jako pewien autorytet pod względem etyki i moralności.

    Ale - to jest moje zdanie i chyba mam do niego prawo :)
  • Rozumiem, że pani tej chodziło o to, że nie podoba jej się jak rodzice śpią w jednym pokoju z dzieckiem i w tym pokoju (jak dziecko spi) współżyją.
    Co do zasady mi się to też nie podoba, ale szczęśliwie są też inne pomieszczenia w domu (nawet jak ma się jeden pokój):cool:
  • Mnie się to też nie podoba. No ale domyślam się, że wiele zależy od tego, jak to kto robi...
  • Brakuje jeszcze zalecenia, aby rodzice podczas seksu zakładali na siebie płócienne worki z otworami w okolicach wiadomych części ciała. :-)

    Rozumiem, że czasem ktoś przegina i starsze dziecko staje się mimowolnym obserwatorem aktu seksualnego, ale trudno na podstawie takich sytuacji tworzyć ogólne zasady. Jeżeli w pokoju rodziców stoi łóżeczko z niemowlakiem, to naprawdę nie musimy narzucać sobie celibatu.
  • rozumiem, ze dzieci lesbijek są "niepełnowartościowymi dziećmi":confused:

    o ile dobrze pamiętam tamtą wypowiedź to chodziło o to, ze i dziecko i dorosły ma określoną sferę intymności-nie chodzi tu wyłącznie o seks, chodzi raczej o zachowanie zdrowego rozsądku w takim podziale obowiązków w domu, żeby np. matka nie musiała nadal usypiać 7,8 latka(bo i takie bywały sytuacje), żeby dziecko nauczyło się, że i ono i rodzice mają prawo do marginesu swobody
  • Ano właśnie. Dziwne jest, że tropiąca patologie w rozkładzie sypialni super niania nie zauważa patologii w sytuacji dzieci mieszkających z dwoma "mamami". Wbrew temu co napisała Kociara te dzieci nie są gorsze i mają prawo do normalnej rodziny.
  • Brakuje jeszcze zalecenia, aby rodzice podczas seksu zakładali na siebie płócienne worki z otworami w okolicach wiadomych części ciała. :-)
    po co otwory? Można zrobić lateksowe worki.
  • A mi się podoba spanie z dziećmi w jednym pokoju (choć jeszcze niedawno służba zdrowia wmawiała matkom, że to strasznie niehigieniczne :devil::devil:). Póki niemowlę jest karmione piersią, najwygodniej jest spać razem. Nie znam nikogo, kto lubi często biegać w nocy do płaczącego niemowlaka.

    Spanie w jednym pokoju ze starszymi dziećmi jest już bardziej problematyczne, ale też ma wiele zalet. Poza tym, przez tysiące lat całe rodziny spały zwykle razem i wcale nie oznaczało to jakiejś dewiacji, zgorszenia itp.
  • Nie ma to jak łóżko pełne skarbów. Myślałem że u wszystkich są nocne pielgrzymki...

    Ja to sobie potrafię wyobrazić spanie nawet z nianią ;)
  • U nas jest kołchoz, zdecydowanie. Rano zawsze znajdujemy pod kołdrą kilka kotów i dzieci, które w nocy przyszły spać z nami. I wcale nam to nie przeszkadza :bigsmile:
  • U nas Zosia pielgrzymowała, Ludek w ogóle (mozna policzyć na palcach jednej ręki), Jaś pielgrzymuje do tej pory. Ale zawsze ważne było dla mnie aby dzieci rozpoczynały spanie w swoich łóżeczkach i żebysmy my tez kładli się w niezaludnionym łóżku. Ludek kiedyś dość wcześnie się budził i wtedy dopiero przychodził do nas, tam była już często Zosia i oczywiście Jaś. rano moim największym marzeniem było poleżenie samej przynajmniej 5 min. Ale nigdy nie oduczałam dzieci przychodzenia, Zosia w końcu zrezygnowała (choć wiadomo, że i teraz jak ma zły sen to przyjdzie), więc i Jaś kiedyś da sobie spokój. A takie poranne skakanie po nas, przytulanki to uwielbiam. Zdarzają się tylko w weekendy, bo wiadomo w tygodniu wszyscy najchtniej spaliby do południa i trzeba ich siłą ściągać z łóżek.
    Uważam, że przesada w każdą stronę jest niewskazana, ale w sumie jak ktoś lubi kłaść się do łóżka jak juz tam całe przedszkole leży to jego sprawa:smile:
  • My chcemy nasze dzieci uczyć samodzielności a jedną z niewielu rzeczy w jakich niemowlę może być samodzielne jest właśnie to: spanie... Alę przenieśliśmy do osobnego pokoju jak miała 3 miesiące a od 2 tyg. uczymy ją samodzielnie zasypiać (i się udaje!), zobaczymy co będzie jak zacznie sama z łóżeczka wyłazić i do nas przychodzić, ale zdanie w tej kwestii mamy jedno: chcemy spać bez dzieci! ze względu na ich samodzielność oraz na naszą intymność.
  • Jeden lubi zające drugi woli króliki.
  • Czytaliście "Opowieści z Moulin du Bruit" Whartona? Rodzina miała łóżko, które przedłużano kiedy przybywało dzieci, przy rodzicach spało najmłodsze a potem coraz starsze, a rodzice chyba zaciągali zasłonkę jak mięli ochotę na intymność.
    Bardzo mi się to spodobało, choć nie skorzystaliśmy z tego pomysłu
  • Na blogu super niani znalazłem takie zdanie: "Program Superniania to nie program o tym jaki jest dobry, prawidłowy, skuteczny, jedyny model rodziny." Myślę, że nie należy przykładać do niego większego znaczenia, niż sama autorka, która przedstawia jedynie swoje własne spojrzenie na rodzicielstwo. Każdy z nas może być super rodzicem swoich dzieci postępując po swojemu, a niekoniecznie tak, jak mówi do nas szklane okienko :cool:

    Gorąco Was zachęcam do kierowania się się sercem i wiedzą, której psycholodzy wcale nie strzegą w sejfach, ale która jest tak samo dostępna super niani, jak i każdemu z nas.
  • Zadajmy sobie inne pytanie: czy normalny rodzic rzeczywiście potrzebuje porad uczonego psychologa, aby dogadać się z własnym dzieckiem? Jak sobie radziły poprzednie pokolenia, które nie miały wsparcia super niani?

    Problem z programem, o którym rozmawiamy, jest taki, że pokazuje rodzicielstwo jako umiejętność na miarę kierowania Jumbo Jetem. Dla tych ludzi, którzy planują swoje dzieci, może być to bardzo zniechęcające.
  • [cite] Maciek:[/cite]Zadajmy sobie inne pytanie: czy normalny rodzic rzeczywiście potrzebuje porad uczonego psychologa, aby dogadać się z własnym dzieckiem? Jak sobie radziły poprzednie pokolenia, które nie miały wsparcia super niani?
    oj, zdziwiłbyś się Maćku jak wiele "normalnych" rodziców potrzebuje podpowiedzi
    kiedyś użyłam stwierdzenia "hodowanie", a nie wychowywanie-czyli dbanie tylko o potrzeby fizyczne
    o, coś jak wspomniana przez Yennę "milcząca" mama
    wielu rodzicom trzeba przypominać, że dziecko potrzebuje przede wszystkim uwagi, miłości i rozmów, poświęcenia choć kilku chwil tylko jemu, nie pomiedzy zdejmowaniem płaszcza a wrzucaniem marchewki na wrzątek
    i co w przypadku SN bardzo mi się podoba to to, ze ona uświadamia rodzicom, ze to oni są winni temu, ze dziecko jest niegrzeczne, niezdyscyplinowane, uparte, krnąbrne i złosliwe

    i to właśnie boli rodziców-bo pokazuje im sie, ze sami przyczyniają się do problemów własnych dzieci

    ja oglądam SN sporadycznie, z wieloma radami się utożsamiam i zgadzam-właśnie choćby w aspekcie zwracania rodzicom uwagi na potrzeby dzieci
  • Kociaro, nie możesz patrzeć na świat jedynie przez pryzmat patologii. To rodzice znają najlepiej potrzeby swojego dziecka i wiedzą, czego mu potrzeba. Wkraczanie w relacje rodzinne z niechcianymi pouczeniami jest zwyczajnym grubiaństwem.

    Jeżeli natomiast zdarzy się tak, że rodzicem jest osoba cierpiąca na problemy psychiczne, przez które ten naturalny związek jest zakłócony, to należy jej udzielić pomocy nie po to, aby rozliczać ją z jakości wychowywania, ale żeby dać jej możliwość szczęśliwego życia.

    Kobieta nie jest rozpłodową kobyłą, którą ten, czy inny urzędnik będzie rozliczał z jakości potomstwa. Dlatego uważam na przykład model szwedzki, gdzie ingerencja państwa w rodzinę osiąga skrajnie wysoki poziom i gdzie praw rodzicielskich można zostać pozbawionym z byle powodu, za czystej wody totalitaryzm. Zawłaszczanie dzieci przez państwo prowadzi do tego, że mimo powszechnej antykoncepcji co czwarte dziecko noszone w łonie matki jest zabijane. Szwedzi nauczyli się już, że ich dzieci są od poczęcia kimś obcym.
  • Skoro takie wybrałaś sobie hobby, to jest OK. Ale gdybyś tych książek nie przeczytała to też byś sobie poradziła. :wink:
  • ja sie grzecznie pytam, dlaczego każy mój wpis komentowany jest w stylu"o rany-ta znowu wyjeżdża z patologią"
    to już zaczyna być irytujące

    MAćku!Zaręczam, ze ci rodzice, o których mowa-takze żyją w poczuciu, ze wiedzą wszystko najlepiej

    skoro jest tak dobrze, mamy takie mocne rodziny i swiadomych rodziców, którzy "sami doskonale wiedzą, czego potrzeba ich dzieciom"-to skąd w takim razie tyle zła, rozpad więzi międzyludzkich, rodzinnych?

    no, chyba, ze uznamy że to wina (jak zwykle oczywiście)lewaków, homozwolenników i UE:wink:
  • Sama sobie odpowiedziałaś. Znam różne rodziny, ale tych rzeczywiście dysfunkcyjnych jest margines. I rzeczywiście w tle są problemy natury psychicznej któregoś z rodziców. Jeżeli teraz Ty rozciągasz ten margines na całe pole widzenia, to dla mnie jest to właśnie patrzenie przez pryzmat patologii.

    Rozmnażanie się jest jedną z podstawowych funkcjonalności każdego gatunku. Kotka nie musi chodzić na kursy, aby umieć zaspokoić potrzeby emocjonalne kociąt. Podobnie, rodzice mają naturalną predyspozycję do tego, aby właściwie zajmować się swoimi dziećmi. Każda relacja rodzica z dzieckiem jest wyjątkowa ze względu na łączące ich podobieństwo genetyczne. Tej więzi nie osiągnie żadna osoba z zewnątrz. Zauważ, że rodzic ma świadomość tego, na ile i w czym dziecko jest do niego podobne. Dlatego może dobierać środki wychowawcze w świadomości tego, jak sam by na nie zareagował. Jest to metoda dużo subtelniejsza, niż przyłożenie jakiegoś teoretycznego wzorca.
  • wiesz co Maćku?
    tak sobie myślę, że gdyby to wszystko było takie proste, jak piszesz-to wokól mielibyśmy same szczęśliwe rodziny, szczęśliwe dzieci, żadnych problemów
    wspólczesna szkoła, przedszkole jakoś temu całkowicie przeczą
  • Quatromamo, osobie z tak dużym stażem rodzicielskim i pedagogicznym zdecydowanie nie przystoją wycieczki osobiste pod adresem rozmówcy. Szczególnie, jeżeli niewiele się o nim wie.

    Kociaro, celem wychowania jest ukształtowanie człowieka dorosłego. Czy polscy 20-, 30-latkowie są w stanie tak żałosnym, jak by wskazywały Twoje oceny? Wydaje mi się, że nie. Oczywiście, że zawsze można coś zrobić lepiej. Dlatego sens ma wzmacnianie rodziny.
  • Tak, Quatromamo. Większość rodzin jest normalna. Większość matek i ojców kocha swoje dzieci i dba o ich wychowanie. Nie wiem, dlaczego taką agresją reagujesz na fakt, że tak właśnie uważam, ale to dla mnie powód, aby Ci to powtarzać. Może łatwiej Ci będzie służyć innym, jeżeli zamiast skupiać się na niedoskonałościach popatrzysz na to, co dobre.

    :rainbow:
  • Nie wiem, czy to wina kolorowych pism. Myślę że przyczyna odejścia od wsłuchiwania się we własny instykt o dziecko, jest w rozerwaniu więzi pokoleniowych o chorych czasach, w którym przyszło żyć naszym rodzicom.

    Kiedyś kobieta miała do pomocy cały zastęp, matka, siostry, ciotki. Teraz w większości sytuacji pozostawiona jest sama sobie, a jej rodzice mieszkają zazwyczaj daleko. No i pamiętajmy o "teoriach" które obowiązywały w za czasów naszego dzieciństwa, kult mieszanki, wypłakiwanie się dzieci, zakaz noszenia. Moja mama nie stosowała się do tych światłych zaleceń (może z wyjątkiem mieszanki), ale czuła się bardzo rozbita, bo choć słuchała własnego serca, to gdzieś tlił się w niej niepokój, że może robi mi krzywdę... Twierdzi, że teraz są dużó bardziej sprzyjające warunki do wychowywania dzieci.
  • Moi rodzice nie są chorzy psychicznie, a jednak nasze dzieciństwo i jego skutki nie są godne polecenia. Oboje pochodzą z rozbitych rodzin i weszli w zycie rodzicielskie z serią cudownych wyobrażeń, jak to zbudują niebo swoim wlasnym dzieciom. Zapewniam zwolenników teorii naturalnej rodzicielstwa, że do instynktów kotnej kotki za swego życia się nie dokopali. Choć oboje starali się jak zapewne jak mogli, do dziś odcinają się od wielu skutków swojego dawnego braku dociekliwości pedagogicznej.
    @Maćku, pięknie, że masz takie dobre doświadczenie, ale jeśli ktoś tu rozciąga margines do postaci morza - to raczej sądzę, że to jesteś właśnie Ty.
    Z wielu znajomych (studia, duszpasterstwo, inne kręgi) znam tylko JEDNĄ osobę, której dom i relacje z rodzicami wydają się zdrowe. Reszta to brak empatii, kontaktu intelektualnego, bliskości, wrogość, poczucie krzywdy albo winy. To ludzie, którzy domów nie odwiedzają, którzy mają rodziców albo skłóconych albo rozwiedzionych - często po 30 latach małżeństwa.

    Ci ludzie mają teraz małe dzieci i świadomość niewielkiej kompetencji, takiej ludzkiej po prostu, w ich wydaniu wydaje mi się czymś naprawdę w porządku. Nasi rodzice nie mieli poczucia, że dziecko to kruche emocjonalnie istnienie, zapatrzone bezgranicznie w rodzica - my mamy. Moja mama mówienie do dziecka do dziś uważa za dziwactwo - "przecież ono i tak nic nie rozumie". Nie sądzę, bym odważyła się zostawić jej małego wnuka.

    Nie ogladam Super niani - nie wiem, co tam się pojawia oprócz rad wychowawczych. Nie widzę jednak powodu, by dramatyzować, że wkrótce rodzice będą czuli sie zagrożeniem dla swoich dzieci, jak w Szwecji. Większym takim zagrożeniem jest czterolatek na edukacji państwowej niż moda na szkoły dla rodziców i różne skillsy wychowawcze.
  • Nie wszystko mi sie podoba w tych programach,kilka obejrzalam,ale niektore sprawy mi sie podobaja,mam za to ten poradnik dla ojcow D.Zawadzkiej i w wiekszosci mi sie podoba,pozyczylam ja tu w obieg i ludzie naprawde zaczeli ze soba rpzmawiac na temat wychowania i to mnie cieszy.
    W Szczecinie bylam ponad 1,5 roku kuratorem dla nieletnich i wiecie,kiedys myslalam,ze rodzin dysfunkcyjnych jest garstka,a potem zobaczylam,ze jest ich o wiele wiecej niz przypuszczalam i nie chodzi tu o jakas skrajna patologie.Wiele osob nawet wyksztalconych,we wspolnotach KK nie daje sobie rady,znam wiele osob z neokatechumenatu,gdzie rece im opadaja i chodzi tu o dzieci juz od wieku przedszkolenego.Bo wlsnie jak pisaliscie kiedys byly rodziny wielopokoleniowe,pracowalo sie krocej itd.Przykladem moze byc moja znajoma co podaje dzieciom difergan na droge jak jada samochodem by ich przymulilo i by spaly.Przeciez to lek na recepte i samemu nie wolno dawac!Ma wiele skutkow ubocznych i nie lekiem na podroze ot tak,a dziewczyna wyksztalcona,kocha dzieci itd.Inni stosuja kary ponizajace dzieci,nie maja dla nich czasu,nie potrafia zorganizowac zabawy itd.To,ze wy jestescie inni i macie fajnych znajomych i piekne przyklady nie znaczy,ze swiat caly jest taki kolorowy.Nie wspomne co widze u Irlandczykow...Nie wszystkie programy trzeba od razu negowac,jesli komus cos to dalo to super.Ja przed super niania nauczylam moja corke samodzielnego zasypiania,ale kilka moich kolezanek wzielo przyklad wlasnie z tego programu.Nie oceniam prowadzacej,to nie o to chodzi,ale pewne rzeczy i metody i co najwazniejsze pokazany szacunek do dzieci i czas-uswiadamianie rodzicow w tym kierunku jest naprawde dobre.Staram sie wybierac z telewizji wartosciowe rzeczy,jesli selektywnie do tego podejdziemy jest szansa,ze sie czegos nauczymy.
  • Kiedyś pracowałem w hospicjum. Naoglądałem się wiele nieszczęścia i śmierci, ale to jeszcze nie powód aby twierdzić, że większość ludzi w Polsce właśnie umiera na nowotwór. Podobnie uważam, że osoby, które zetknęły się zawodowo z rodzinami dysfunkcyjnymi dokonują nadinterpretacji widząc w każdym potencjalnego klienta swojego ośrodka.

    Mam wrażenie, że Wasze odpowiedzi są dobrą ilustracją problemu, który wcześniej nakreśliłem. Ciągła krytyka jakości rodzicielstwa prowadzi do wrażenia, że aby zajść w ciążę konieczne jest wcześniejsze ukończenie pięciu fakultetów, w tym koniecznie psychologii, pedagogiki, medycyny i politechniki. Inaczej rodzic zasługuje na potępienie jako nieuk i nieudacznik. Na szczęście to nie jest prawda. Przez wieki ludzie płodzili dzieci i wychowywali je na porządnych ludzi nawet bez tej wiedzy, którą zdobywamy w podstawówce. To właśnie ich jakość rodzicielstwa wyznacza minimum, a nie współczesne wywindowane aspiracje. Super niania po to rozbudza w rodzicach poczucie winy, aby potem sprzedać im swoje poradniki. Podobnie postępują całe chmary psychologów i pedagogów, którzy zwyczajnie tworzą rynek zbytu na swoje usługi. Do nas należy decyzja, czy damy się złapać na te marketingowe sztuczki, czy nie.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.