Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Kiedy młody człowiek powinien opuścić rodziców?

edytowano kwiecień 2008 w Ogólna
Do zadanie tego pytania skłonił mnie poniższy art.

Dorosłe maminsynki
«1

Komentarz

  • Podobny temat był kiedys na Frondzie. dziewczyna zalila sie ze faceci to dzieci ale sama z powiesciami Austen była na bakier, a to trzeba sie napracować by "zdobyc" kawalera.

    Art. natomiast ma jakiś dziwn zapach albo raczej swąd.
  • Artykuł jest kiepski ... ale temat jest interesujacy :smile:
  • Młody człowiek z domu powinien wyjść przed dwudziestką, najlepiej na studia, do pracy za granicę albo w inne jakoś zorganizowane miejsce i czas. Ku samodzielności jakoś asekurowanej na początku, ale zawsze. A podejmując pracę - od razu na swoje pełne utrzymanie. Początki nigdy nie są łatwe, ale trzeba się odwazyć. To wielka szkoła życia i wiary w siebie. Mam nadzieję, że przy moich własnych dzieciach wystarczy mi odwagi i zdecydowania, by nie zmienić zdania.
    Swoje własne doświadczenia, choć niełatwe, bardzo sobie cenię. Gdyby nie one, nie cieszyłoby mnie tak wiele rzeczy obecnie, a martwiło zdecydowanie więcej:bigsmile:
  • Czyli po maturze wynocha z domu?
  • Tak to widzę. Choć nie uzyłabym słowa "wynocha", bo czas studiów to właśnie okres budowania więzi z domem i rodziną, ale z jednoczesnym uczeniem się troski o samego siebie. To co innego, niż "wynocha z domu".

    Wyjechałam na studia, podobnie jak wiele moich znajomych, nie mając na nie zbyt wiele pieniędzy. Ale nikt mnie nie powstrzymywał. Na mieszkanie miałam, o resztę trzeba było troszczyć się samemu. Nauczyłam się urzędów, pracy i skromnego życia. A z czasem było coraz lepiej.

    Myslę, że nawet mieszkając tu w Krakowie nie miałabym nic przeciwko temu, by moje dzieci zamieszkały w studenckim mieszkaniu, zarabiając na nie. To naprawdę wiele uczy.
  • Myślę, że dzieci z dużych rodzin raczej nie powinny mieć z tym problemu. Przecież już od najmłodszych lat uczą się samodzielności i pewnej niezależności od rodziców.
  • Otóż to. Ktoś, kto koło trzydziestki dopiero uczy się świata, cen papieru toaletowego, proszku do prania, wizyty u dentysty i tego, jak rozwiązać problem kwiatków na urlopie, jest mocno do tyłu...

    W połączeniu z małżeństwem, dziećmi i rachunkami za mieszkanie to trochę za dużo jak na tak mało już elastyczny umysł i osobowość:wink:
  • Premierze czego? Jaka ważna premiera mnie ominęła?
  • A ja mieszkalam jako ostatnia z rodzenstwa z mama do konca studiow(wyszlam za maz od razu po studiach is ie wyprowadzilam) i jakos nauczona bylam samodzielnosci pomimo,ze mieszkalam w domu rodzinnym.W czasie studiow i dziennych i rownolegle zaocznych pracowalam na zlecenie w schronisku mlodziezowym,u mamy jadlam i spalam tak naprawde a na swoje wydatki mialam z zarobionych przez siebie pieniedzy,nauczylam sie zyc skromnie,zalatwiac wszystko w urzedach itd.Nie za bardzo potrafilam gotowac,ale uczylam sie na roznego typu wyjazdach,rekolekcjach,a potem juz w malzenstwie i teraz gotowanie jest moja pasja.Na 5 roku studiow juz pracowalam na caly etat w szkole,robiac inne rzeczy.Moja mama byla zadowolona,ze z nia jestem bo rodzenstwo wlasnie w czasie studiow juz wyfruwalo.Mialam czasem tesknoty za akademikiem,ale rekompensowalam to sobie tym,ze czasem tam u kolezanek spalam i uczylysmy sie wspolnie i nie tylko:wink:
  • Kinga,chyba chodzi o premiera RP:bigsmile:
  • Tomkowi wszystko kojarzy się z polityką tak jak mnie zzz a tam co będę pisał z czym.
  • jeden dopytywał sie o cenę jabłek, a drugi do dziś mieszka z mamą.
  • Kasiu, trudno mi z tym, co napisałaś, dyskutować. Fajnie wiedzieć, że taki wariant też jest możliwy, ale obawiam się, że nie jesteś typowym przypadkiem:wink:
    mam wśród najbliższych sporo przykładów, które pokazują coś wręcz przeciwnego.
  • Kingo,ja tez znam wiele takich przykladow,ale tez znam podobne do mojego przypadki,ci ludzie ze wzgledu na to,ze studiowali w swoim miescie tez jakos mieszkali u rodzicow.U mnie zadecydowalo zycie,ale tez wspolnota,znajomi,zainteresowania itd.No i jakos mi na wiele rzeczy rodzice pozwalali bo juz rodzenstwo przetarlo sciezki,od nich sie tez wiele uczylam.Jak zaczelay sie wyjazdy to nauczylam sie zyc w roznych warunkach i zalatwiac rozne sprawy,dzialalam w wolontariatach itd i oczywiscie moja wspolnota dawala mi lekcje zycia.To chyba tez pewne dyspozycje charakterologiczne i osobowosciowe o tym decyduja.Na zachodzie widze,ze ludzie nie boja sie zmian,zmian krajow,mieszkan itd.Ja dopiero od wyjazdu mam poczucie,ze wszedzie na swiecie jakos bym sobie poradzila, a i odkrylam,ze raju nie ma nigdzie i nie warto komus zazdroscic.
  • To są trudne decyzje. Miałam stracha, gdy Łukasz jako zbuntowany 16-to latek oświadczył, że chce się wyprowadzić :devil:. Ten kryzys udało nam się przejść i teraz kiedy skończył 18-tkę już nie ma takiej ochoty od nas uciekać. Ale tez zdaję sobie sprawę, że już niedługo ta decyzja pewnie zapadnie. I cóż- i dobrze. Chciałoby się wciąż chronić i mieć "oko" na wszystko ale wiem, że taka jest kolej rzeczy.
    Ja mój rodzinny zostawiłam mając 17-cie i nie żałuję, bo w domu miałam "piekło". Moja szwagierka za to mając 35- dalej jako panna żyje z rodzicami i myślę, że nie jest to dobre. Dlatego póki Łuki się uczy, niech jest ale nie chcę, by za długo był pod naszymi skrzydłami. Mam też cichą nadzieję, że właściwie rozpozna swoje powołanie- czy to do życia w rodzinie, czy też do kapłaństwa... Zostawiam i polecam to nieustannie Bogu... Jego wola...
    K
  • Piszecie w kategoriach dobra zła, a co jest złego w mieszkaniu z rodzicami? Chore w opisywanym przykładzie jest chyba co innego.
  • Póki rodzice są w pełni sił i nie potrzebują opieki powinni mieszkać sami- różnica pokoleń i co za tym idzie poglądów na różne sprawy. Do tego samodzielność i najważniejsze odpowiedzialność a nie ciągłe chowanie się pod skrzydłami rodziców. Może to i wygodne ale uważam, że niezdrowe.
  • jak taki gosciu ma wypracowaną odpowiedzialoność za siebie, jak ma byc głową rodziny w przyszłości ,zadbać o żonęi dziecko/dzieci?????
    będzie dbał lepiej jak do tej pory dbał tylko o siebie?

    i czy odpowiedzialność jest tozsama z opuszczeniem domu?
  • Nie wiem na czym to polega, ale moim zdaniem jedynactwo znacznie gorzej wpływa na mężczyzn. Może dlatego, że kobieta i tak w końcu dostanie po tyłku? Ale prawdą jest, że dorośli znani mi mężczyźni jedynacy jak by dłużej dojrzewali, chociaż zapewne nie jest to reguła.

    Co do wyprowadzenia się z domu, to samo zamieszkanie osobno to jeszcze nie pełny sukces. Mój znajomy (jedynak), wyprowadził się z domu mając ok 22 lat. Ale pomimo niezłych zarobków, nie kupił sobie pralki, bo po co, ajk można ciuchy zawieźć do mamusi, która niedosyć, że wypierze to jeszcze uprasuje. Obiadki, oczywiście też u mamy albo na mieście. Sprzątanie - Pani do sprzątania, itp. Kiedyś jadąc na Sylwestra kupił sobie koszulę i po drodze wstąpił do mamy, żeby mu ją przeprasowała:shocked:shocked: Gdyby mój mąż przyszedł z czymś takim do swojej mamy, to chyba teściowa padła by od ataku śmiechu...
  • A teraz z innej strony. Moja przyjaciółka mieszkała ze swoimi rodzicami do dnia śłubu, czyli do trzydziestki. Są oni dużó starsi niż przeciętnie, nie są szczególnie schorowani, nie wymagają stałej opieki, kokosów nie mają. Moja przyjaciółka od poczatku studiów pracowała i pieniądze przeznaczała na wspólne utrzymanie (ojciec na emeryturze, mama od lat na ręcie), zazwyczaj to ona robiła duże zakupy, odkurzała itp. Poza tym czuła się peniej, że rodzice są blisko. Tak jak pisała Bolka, pwoli i systematycznie przejmowała ich obowiązki. Ostatnia rzecz którą można jej zarzucić to brak samodzielności i odpowiedzialności. Więc róznie to bywa i jak pisałam wcześniej samo wyprowadzenie się z domu nie jest gwarancją sukcesu.
  • Znam małżeństwo, które się rozpadło, bo pojednej z pierwszych kłótni małżeńskich mamusia przyjęła synusia do domu. I tak juz zostało, że zawsze mógł liczyć na jej pociechę. Dla mnie to chore...
  • Ktoś jednak te koszule Tomasza prasuje:bigsmile:
  • [cite] Tomasz i Ewa:[/cite]Nie umiem prasowac. :shocked: Co wiecej prasowanie uwazam za rzecz zbedna. :shocked: Osobiscie nie mam nic przeciwko chodzeniu w wymietycch ciuchach.:shocked:

    Czy jestem maminsynkiem?

    T:bigsmile:
    ...ale pastować gla.. buty potrafisz?
  • ... a celtyk swojsko drapie w klate.
  • Ja też nie prasuję, bo nie lubię wyprasowanego:) ale dostaję znaki, bo ostatnio, gdy wzięłam udział w konkursie o mieszkanie, wygrałam żelazko!!!

    Padłam ze śmiechu, gdy dowiedziałam się, że skądinąd sympatyczny znajomy w wieku lat 30 nie umiał kupić sobie slipów, bo zawsze dotąd robiła to mama. Jak i z resztą ubioru. To taki przykład.

    Podobnie jak wyżej, wydaje mi się, że w dużej mierze to wina mam - nie sądzę, bym kupowała moim wyrośniętym synom jakąkolwiek część garderoby, a maluchy podoba mi się, gdy kupują swoje chłopięce rzeczy z ojcami. Są tacy, którzy to potrafią

    Ma rację Taw, że samo mieszkanie z rodzicami nie jest złe. Złe jest pozostawanie w relacji małego dziecka, wokół którego nadskakują rodzice.
  • Nie zawsze pozostanie w domu jest chęcią dziecka, czasami rodzice nie ""chcą" jego wyprowadzki bo nie wyobrażają sobie życia w pustym gnieździe i tak go trzymają, w końcu rodzina to system i całość musi zagrać. Wzajemne uwiązania są czasem nie do przeskoczenia. osobiście uważam, ze w pewnym wieku osobne mieszkanie jest niezłe, relacje się klarują, rodzicom łatwiej realnie poczuć, ze dziecko jest dorosłe. Tylko cholera kogo na to stać, zeby samodzielnie wynając mieszkanie studiując. Ja mieszkałam z rodzicami, a w wakacje i po studiach wyjechała na zachód żeby nie być na utrzymaniu rodziców, chciałam poczuć że jestem tez pod tym względem niezależna. A potem wróciłam bo znalazłam pracę zawsze wiedziałam, że wyjazdy są tylko czasowe.
  • Ja do dnia "zawarcia związku małżeńskiego" mieszkałem z rodzicami.
    Jednak po maturze rodzice przestali mi dawać pieniądze na cokolwiek. W domu miałem zamieszkanie i jedzenie. Na ubranie musialem zarobić sam.
    Mnie ta sytuacja odpowiadała ... gdyby nie moja miłość pewnie bym siedział w domu rodzinnym, popijał piwko i czeakł na cuda.
    Mój brat mając te same uwarunkowania wykazywał wiekszą samodzielność. Mając 18 lat samodzielnie wyjechał do Legii Cudzoziemskiej a potem samodzielnie wstąpił do zakonu (kilkanaście lat jest juz ksiedzem-zakonnnikiem).
    Wniosek: Trudno znaleźć optymalne rozwiązanie. Jedno jest pewne: człowiek powinien opuscić rodzinny dom między maturą a dniem ukończenia studiów.
  • A co do tych osób, które wcześnie zaczęły żyć samodzielnie zazwyczaj nie są chętne do zakładania rodziny (przynajmniej te, które znam).
    Znaczy samodzielnie jako singiel?
  • [cite] Agulec:[/cite]To takie zwierzę z podwójną głową, podwójnym dochodem i zerem dzieci:smile:
    ...a jakiś mały koteczek?
  • [cite] Tomasz i Ewa:[/cite]Dinksy, a co to za zwierze?

    T

    Double Income, No Kids

    DINK
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.