W tym roku znowu próbowałem zapisac córkę do Publicznej Szkoły Katolickiej w Ząbkach przy parafii Bozego Miłosierdzia. Znowu bezskutecznie. O ile wczesniej dyrekcja utrzymywała pozory naboru dzieci (spotkania, rozmowy itp) to w tym roku po prostu naboru nie było. Do szkoły zostały przyjete w pierwszej kolejnosci (faktycznie wyłącznie) dzieci nauczycieli pracujących w szkole oraz te dzieci, które mają już rodzeństwo w tej szkole.
Doszedłem do wniosku, że z publicznością to ta szkoła ma tyle wspólnego iż jest finansowana ze srodków publicznych. Na tym pulicznośc sie kończy. Potem zaczyna sie prywata w złym tego słowa znaczeniu: nauczyciele i grupa załozycieli tej szkoły (wczesniej ta szkola była niepubliczna) w pewnym momencie ją upublicznili (ciekawe jak to sie robi?) dzieki czemu realizują prywatne cele za publiczne srodki. No i jeszcze kościół katolicki tę prywatę firmuje. Ciekawe jakie wartości są w tej szkole wpajane? Pewno takie jak katolicyzm parafian - fasadowe.
:devil::devil::devil:
ps. no to sobie ulzyłem ...
Komentarz
Nie ma to jak celować kolbą kierując lufę w swoją stronę tylko potem nie ma co się dziwić że sie ustrzelilo nie ten cel i upierac sie przy slusznosci swojej metody.
U nas (ten sam typ szkoły) również pierwszeństwo mają rodzeństwa, rodziny wielodzietne, parafianie, dzieci z "przybocznego" przedszkola. Ale WSZYSCY zdają egzamin (tzw. rozmowa, de facto kilka stron zadań do samodzielnego przeczytania i rozwiązania) i to wyniki z niego są decydujące. Preferencje są brane pod uwagę przy porównywalnych wynikach. Zdarza się często, że mimo wszystko rodzeństwo czy przedszkolak się nie dostanie. Jednak rzadko, bo przedszkole przygotowuje dobrze (bez żadnych szachrajstw), a jeśli starsze rodzeństwo dostało się bez forów to szanse są duże, że dziecko z tej samej rodziny umie nie mniej.
pierwsza córka dostała się z rekrutacji, z "ulicy", zero znajomości itp. W klasie ma dwoje kolegów dzieci nauczycielek i kilkoro ze starszym rodzeństwem w szkole.
Druga już jako siostra drogą preferencji rodzeństwa, nie było w jej roku żadnej rekrutacji, wydawało mi się bo było mało chętnych (rocznik 99, a w klasie jest pełno jedynaków nie rodzeństw ani nie dzieci nauczycieli).
Trzecia córka dostała się z rekrutacją, ale była jako mająca starsze rodzeństwo więc z "pierwszeństwem". Ta choć "z tej samej rodziny" umie mniej niż siostry uchodzące za utalentowane, cała klasa ją wyprzedza -póki co to zerówka, ale musiała zaliczyć "egzamin" by się dostać.
Teraz w tym roku za rodzeństwo w szkole nie było bezwzględnego pierwszeństwa, tylko 6 dodatkowych punktów. Mimo to np. pięcioletnia siostra dziewczynki z klasy IV nie dostała się mimo podobno drugiej lokaty na egzaminie - pewnie ze względu na obniżony wiek. Dostało się jednak sporo rodzeństw. Jest w tej szkole kilka "dynastii" z rodzin wielodzietnych, z których w kolejnych latach dochodzą kolejne dzieci.
JESTEM ZA preferowaniem rodzeństw, zniżkami i zwolnieniami z opłat za kolejne dzieci (w naszej szkole płaci się najwięcej za pierwsze mniej za drugie i 0 za trzecie i każde następne). Tak rozumiem prorodzinną politykę szkoły katolickiej. Kłopot tylko jest - no właśnie - przy pierwszym dziecku, które musi wystartować do szkoły i "przetrzeć ścieżkę" rodzeństwu. Trzeba mieć fuksa i trafić na rocznik, gdzie nie będzie zatrzęsienia rodzeństw i dzieci nauczycieli. No i mieć fuksa i trafić na rocznik, gdzie nie będzie epidemii geniuszów - tu pecha miała moja trzecia córka, u której w zerówce 1/3 dzieci przyszła z gotową umiejętnością czytania, druga 1/3 już się zdążyła nauczyć, a ostatnia 1/3 uczy się w lot.
Coś mi się wydaje że te dzieci urodzone jeszcze w XX wieku miały łatwiejszy start - teraz jakby populacja rośnie i chcica na tzw. "dobrą szkołę" jest większa wśród rodziców...
2. Jeżeli chodzi o szkoły prywatne/społeczne czyli płatne to się zgadzam. Mogą stosować różne dla siebie własciwe i sluszne kryteria preferencyjne. Problem zaczyna się wtedy kiedy szkoła staje się szkołą PUBLICZNĄ (a z taką miałem do czynienia w Ząbkach).
3. A tak w ogóle to wszystkie szkoły powinny byc prywatne. Dla dobra dzieci, rodziców i nauczycieli (niestety nie mam dobrego zdania o ludziach tej profesji).