Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Rodzina-własność prywatna.

TawTaw
edytowano maj 2008 w Ogólna
Czyją własnością jest rodzina, mąż, żona, dzieci?

"Rodzina indywidualna wiąże się ściśle z własnością prywatną, te dwie instytucje idą ze sobą w parze. I nie jest przypadkiem że bolszewizm zwalcza równocześnie i własność prywatną, i rodzinę. Z chwila gdy państwo odbierze ludziom swobodę gospodarczą, automatycznie odbierze także dzieci rodzicom."

Komentarz

  • Proponuję odebrać dzieci wszystkim rodzicom, którzy urodzili się w grudniu po południu.
  • masz na myśli sztuczny kryzys paliwowy? Czy coś np z tej beczki>>>



    NBP stracił 12 mld zł na wycenie walut tylko w ubiegłym roku. Wcześniej praktycznie zlikwidował rachunek rewaluacyjny, na którym w szczytowym momencie figurowały 34 mld zł, do zera. Jak może bank centralny cicho i bez rozgłosu stracić tak gigantyczne pieniądze? To proste. Wystarczy, że Rada Polityki Pieniężnej prowadzi politykę aprecjacji rodzimej waluty, zwłaszcza w warunkach kryzysu i spadku na łeb kursu dolara. Dzisiaj analitycy związani z Balcerowiczem i jego fundacją CASE, którzy Radę do tej polityki praktycznie przymuszali za pośrednictwem zaprzyjaźnionych mediów, drą szaty, twierdząc, iż tego nie można było przewidzieć... Otóż można było, i byli tacy, którzy to przewidzieli, ba, ostrzegali już rok temu! Służymy przykładem. Oto dr Cezary Mech w wywiadzie dla "Naszego Dziennika" w lipcu ub.r. mówił:
    "Bank centralny powinien zająć się polityką pieniężną idącą w tym kierunku, aby stopy były jak najniższe i aby powstrzymywać aprecjację złotego. Wprowadzenie "'kotwicy walutowej' wymusiłoby realokację naszych rezerw, obniżyło stopy procentowe, przeciwdziałało aprecjacji złotego, obniżyło koszty obsługi długu, jak i przyczyniło się do wyjaśnienia, w jaki sposób wyparowało ponad 27 mld zł rezerwy rewaluacyjnej w ostatnich latach [tj. w czasie, gdy prezesem NBP był Leszek Balcerowicz - przyp. red.]. Niestety, ale obserwujemy jakiś przedziwny powrót do polityki Balcerowicza i jego środowiska, choć formalnie nie kieruje on już NBP. (...) zamiast wyjaśnić, dlaczego w przeszłości prowadzono tak kosztowną politykę pieniężną, zapobiec aprecjacji złotego, zaprosić Czechów, aby wyjaśnili, w jaki sposób można mieć stopy procentowe niższe niż w eurolandzie, wzorem Balcerowicza podnosi się stopy procentowe. (...) W efekcie Rada Polityki Pieniężnej z powodu spodziewanej w przyszłości inflacji już teraz [tj. w drugim kwartale 2007 r. - przyp. red.] nerwowo podwyższa stopy procentowe, i to zdecydowanie ponad poziom, jaki mamy w eurolandzie. Tymczasem wzrost inflacji w krajach szybko rozwijających się, o zdecydowanie niższych cenach i płacach, jest naturalny. To my doganiamy kraje starej Unii Europejskiej (...), a nie na odwrót" (zob. wywiad "Wystarczy powiązać złotówkę z euro, przyjmować go nie trzeba", "Nasz Dziennik" nr 157, 7-8 lipca 2007 r.).

    Niech więc panowie z fundacji CASE i reszta uczniów Balcerowicza uderzą się w piersi i przyznają, że ich recepty okazały się szkodliwe.
    O ryzyku miliardowych strat dr Cezary Mech mówił w 2007 r. na naszych łamach jeszcze wielokrotnie, w wydaniach z 11-12 sierpnia, 29-30 września, 6-7 października, 3-4 listopada, 19 listopada, w krzyczących tytułach "Wojna walut", "Chińska Enigma", "O solidarną politykę pieniężną", "Czyja polityka pieniężna". Krytykował w nich błędną politykę monetarną NBP.
    "Podczas gdy światowe media co chwila informują o rekordach w osłabieniu dolara, NBP nadal gros swoich rezerw utrzymuje w dolarach, generując miliardowe straty dla Polski, i to mimo że o błędności tej strategii był informowany publicznie" - pisał. "Mimo olbrzymiej dyskusji sprzed paru lat nikt nie zainteresował się wyjaśnieniem przyczyn 'zniknięcia' 27 mld rezerwy rewaluacyjnej. Niestety, zlekceważenie ostrzeżeń spowodowało stałe powiększanie strat w bilansie banku centralnego...". I dalej: "Niestety, efektem alarmu dotyczącego dramatycznego spadku wartości polskich rezerw są jedynie działania pozorne, przewrotne w swym zamiarze. W rozmowie z 'Parkietem' wiceprezes NBP proponuje rozwiązania polegające na poszerzeniu zakresu instrumentów, w jakie będą inwestowane rezerwy (...). NBP chce zwiększyć zyskowność inwestycji, odchodząc od inwestycji o niskim ryzyku w kierunku inwestycji ryzykownych (...), które grożą powstawaniem jeszcze większych strat. W miejsce obecnych pozbawionych ryzyka papierów rządowych ma nastąpić granie na giełdzie akcjami, indeksami akcyjnymi czy też pochodnymi. Nasuwa się pytanie, w jaki sposób osoby, które nie są w stanie zabezpieczyć się przed gigantycznymi stratami dolarowymi, będą w stanie wynaleźć zyskowne inwestycje lepiej od innych" (zob. dr Cezary Mech "Błędne terapie inwestycyjne", "Nasz Dziennik", 19 listopada 2007 r.).
    Te ostrzeżenia były dotychczas niczym bicie głową w mur. Poprawność polityczna wciąż kazała RPP słuchać wskazówek prof. Balcerowicza, chociaż od 1989 r. ani razu jego istotne prognozy się nie sprawdziły. W tej sytuacji to prawdziwe szczęście, że prawo nie pozwala, aby NBP zbankrutował. Szkoda tylko, że bank centralny przez najbliższe 10 lat, zamiast wpłacać pieniądze do budżetu, będzie odrabiał poniesione straty. Miejmy nadzieję, że nikt poważny nie odważy się w najbliższym czasie proponować podwyżek stóp procentowych, by nadal zachęcać kapitał spekulacyjny do podbijania naszej waluty, w wyniku czego powstawałyby dalsze miliardowe straty, które podatnicy muszą spłacać.
    Małgorzata Goss
  • w sumie moze i racja...
    rodzina jako własnośc prywatna zapewniłaby rodzicom pełną swobodę w podejmowaniu różnych dzialań na rzecz tejże własności- "właściciele", czyli rodzice mieliby pełną swobodę w zmuszaniu dzieci do żebrania, dokonywania czynów karalnych, rozpijania dzieci, katowania ich, sprzedawania "na częsci", wykorzystywania seksualnego itp.

    i w końcu rodzice homoseksualni mieliby spokój w wychowywaniu dzieci

    skoro własnośc, to własność
    bez analizowania, co dobre, a co złe i jaki model wychowania jest najlepszy

    i nikt nie mógłby dokonywać osądów, w jakim duchu powinni to robić
  • skoro własnośc, to własność
    bez analizowania, co dobre, a co złe
    Własność sama w sobie jest dobrem, jak można analizować czy dobro jest dobre czy złe?
  • zdziwiłbys sie. w ekonomi wystepuje nawet idiotycznie brzmiace pojecie 'dobra złego' :)
  • [cite] malgorzata:[/cite]kociaro
    może lepiej DOKŁADNIE przeczytaj co napisałam:devil::devil::devil:
    i nie wysypuj zawsze całego zestawu patologii
    więcej jest jednak dobrego z własności prywatnej niż państwowej

    hmmm
    patologia, powiadasz...
    dobrze-zatem inaczej: rodzice mogliby decydować o tym, że ich nastoletnie dzieci (np. 13-16 letnie) zakładałyby nowe rodziny, nie posyłaliby dzieci do szkoły itp.

    i w takich momentach pojawiałoby się pytanie: co jest patologią a co nią nie jest, skoro o wszytskim decydowaliby swobodnie rodzice?
    dla Ciebie patologią jest, lub nieprawidłowością np. (zakładam, nie twierdzę), że dziecko cały dzien spędza w supermarkecie, nie uczy się, albo biega na spotkania harekrysznowców, leczenie dzieci homeopatią, wychowywanie całkowicie laickie w pogardzie do Kościoła
    dla kogoś innego taki model byłby najwłaściwszy

    czy dostrzegasz jakoś moze mozliwości pogodzenia wszytskich poglądów rodziców z dobrem dziecka?
  • wiesz co, Małgorzato?
    w tym momencie przypomniała mi się dyskusja, jaką kilka pań w mojej obecności prowadziło na temat napięcia przedmiesiączkowego
    otóż panie żaliły się, jak to w tych dniach cierpią i one i bliscy
    na to jedna pani odpowiada: "alez ten cały zespól to jedna wielka bzdura!nie ma nic takiego, to jakiś chory wymysł leniwych i wrednych bab"
    na to jedna pyta przytomnie: " a dlaczego tak sądzisz?"
    wojownicza pani odpowiada na to: " bo ani ja, ani żadna z kobiet w mojej rodzinie tego nie ma"
  • @Honorata
    ech w ekonomi wszystko jest takie obiektywne

    @Kociara
    dobrze kombinujesz gdybym usłyszał że ktoś ożenił dzieci w wieku 13 lat i ze nie posyla ich do szkoly to bym pomyślał albo arystokrata albo cygan
  • bardzo celna uwaga
    niezwykle merytoryczna
    i bardzo wiele wnosząca do dyskusji
  • [cite] kociara:[/cite]bardzo celna uwaga
    niezwykle merytoryczna
    i bardzo wiele wnosząca do dyskusji
    Faktycznie.
    Małgośka, nic nie było w "Gazie" coś Ty sobie wymyśliła.
  • Wyzłośliwiacie się, a tu akurat Kociara ma rację.
    Po co zakaz jeżdżenia po pijaku, skoro nikt w mojej rodzinie tego nie robi? po co zakaz narkotyków, skoro nikt wokół mnie nie bierze... Co to znaczy "wokół mnie"? Ile to osób? świat to nie tylko "wokół mnie". A zakazy przeważnie ustala się z troski o dobro mniejszości - normalna większość bez zakazów umie wybierać, co dobre a co złe.

    Rodzina nie jest absolutną własnością tych, którzy ją założyli - dlatego chcemy zakazać homoseksualistom wychowywania ich własnych dzieci w "świecie powszechnej tolerancji i otwarcia na odmienność", dlatego gorszy nas 70letnia matka malucha oraz akcja in vitro, w której giną mauchy, a reszta rodzi się z ryzykiem na całe życie, oraz Pan Josef, który kochał swa córkę i wnuki jak tylko umiał i czuł, że ma prawo.

    Chcemy to uciąć, prawda? Bo nie każdy mądrze korzysta z tej - jak tu głosicie - własności. Chodzi o to, że prawo wlasności w rodzinie, tak jak i wszędzie, może być boleśnie nadużywane. I to trzeba kontrolować.
  • Drobna manipulacja czy co? Ale sprawdźmy.
    1.Kto jest za odebraniem praw rodzicielskich matce/ojcu który jest homo?
    2.Kogo gorszy 70 letnia matka?

    ad 1
    ja nie

    ad 2
    mnie nie
  • Czujesz się manipulowany, Taw? Niewiele Ci trzeba, jak widzę.

    Za odbieraniem praw (pod pewnymi warunkami) to na pewno ja jestem. Nikomu innemu tego nie przypisałam. I babcia udająca matkę mnie gorszy. I jeszcze parę osób wpisanych pod wątkiem. Za to - za przykładem internautów z Onetu - rzucam hasło: kto jest za tym, by homoseksualiści mieli prawo wychowywać dzieci swoje i cudze w domach stworzonych przez nich i ich partnerów, niech się wpisuje na listę:angry:

    Czcze gadanie z tą manipulacją.
  • [cite] Kinga:[/cite] Za to - za przykładem internautów z Onetu - rzucam hasło: kto jest za tym, by homoseksualiści mieli prawo wychowywać dzieci swoje i cudze w domach stworzonych przez nich i ich partnerów, niech się wpisuje na listę:

    Jestem zdecydowanie PRZECIW!
  • Pech w tym, Małgorzato, że można być rodzicem nie tworząc rodziny. No i rozmawiamy o tym, czy dzieci są własnością rodziców.
  • [cite] malgorzata:[/cite]rodzina to kobieta(matka)i mężczyzna(ojciec)+dzieci

    zaden inny model przedstawiony wyżej i wyżej nie jest rodziną
    więc nie ma o czym gadac, kto ma rację a kto nie
    reszta to jakieś pomylenie pojęć nad , którymi nachylają się wszyscy tolerancyjni
    :tongue:
    W takim razie ja, moja siostra i nasza mama nie tworzyłyśmy rodziny:devil:
    Trzeba było zabrać bachory matce i oddać do domu dziecka. Państwo będzie lepszym rodzicem:devil::confused:
  • Karino, w tym równaniu myślę, że chodzi o to, że rodzina to matka, ojciec i dzieci, w tym również wariant, gdy matka albo ojciec są nieobecni. Za to nie ma wariantu ojciec, ojciec i dzieci, albo matka, matka i dzieci. Spokojnie:surfing:
  • Czujesz się manipulowany, Taw? Niewiele Ci trzeba, jak widzę.
    Wkręcanie wyczuwam na odległość ale cieszę się że nie ma żadnego "my".

    Co innego dawanie praw pedałom (adopcja), a co innego odbieranie im(jemu/jej) ich własnych dzieci. Co innego 70 letnia matka(np. "Calineczka"), a co innego invitro. Dla mnie granica odbierania dzieci przebiega dużo, dużo bardziej na prawo.
  • [cite] malgorzata:[/cite]
    [cite] kociara:[/cite]bardzo celna uwaga
    niezwykle merytoryczna
    i bardzo wiele wnosząca do dyskusji

    policz 11 dzieci x 9 miesięcy?
    do tego pół roku , albo rok karmienia
    x 11 dzieci
    gdzie tu miejsce na napięcie przedmiesiączkowe?????

    nie musi być niczego w "gazie"
    no chyba , że ktoś jest na gazie
    a to inny w ątek
    ale napięcie może mieć ,tylko pogazowe:fingersear::fingersear:

    ja o tym, ze chyba dyskusja dotyczyła na PMS a czegos innego

    ale skoro chcesz, to możemy i o tym pogadać, tylko uprzedzam-dla mnie to taka sama abstrakcja jak i dla Ciebie, choć nie przez ciąże spowodowana

    jestem tego samego zdania co Kinga-Małgorzato, jeśli swiat kończy się dla Ciebie tam, gdzie ostatni członek rodziny i nie ma za nim już niczego i nikogo, niczego, nad czym można byłoby się pochylić-to ok, masz prawo ciągle pisać w stylu; "ja nigdy", "u mnie....", "dla mnie...."
    ale problemy istnieją także i tam, gdzie kończy się czubek Twojego nosa, choć tego nie dostrzegasz
  • Małgorzato-
    -PMS to tylko taki przykład

    widzisz, wiele rzezcy nas różni
    także to, ze ja np. twierdzę, ze (taki przykład: wielodzietność)pośród rodzin wielodzietnych zdrzają sie patologie i jeśli uważnie poczytasz, to sama dostrzeżesz, jak i to, że są takie rodziny bez patologii
    czyli łopatologicznie: pośród rodzin wielodzietnych dostrzeżemy zarówno wzorowe, jak i z rozmaitymi problemami, takze patologiczne

    to tylko stwierdzenie, równe np. z tym" ooo, ładną mamy pogodę, a w ubiegłym roku o tej porze było paskudnie"

    Ty natomiast zbulwersowana próbujesz mnie przekonać, ze patologia to wymysł mediów iżadna rodzina wielodzietna nie jest patologiczna

    Twierdzisz: "moja rodzina taka nie jest"a potem jednoznacznie twierdzisz że, "więc nie ma takich rodzin"

    przewrotnie mogłabym stwierdzić(wpisując się w Twój ton wypowiedzi) nie znam żadnej "normalnej" rodziny wielodzietnej, więc takich nie ma
    czujesz róznicę?

    dobra, wiem, wiem-zaraz zaczniesz odpisywać w swoim stylu i ikonki mi tu dziergać :wink:

    odpuszczam -
    - albo faktycznie nie rozumiesz, o czym mowa, albo tylko tak udajesz
  • Małgosiu, nie wiem czy to zazdrość, ja np. jako mama trójkowa zupelnie nie wyobrażam sobie miec więcej niż 6 dzieci, ale tak samo nie widzę siebie zdobywającej koronę Himalajów. Chyba mega wielodzietność nie jest dla wszystkich. A co do patotologii, jak ktoś gdzie indziej napisał, to nie wielodzietność ją kreuje, ale patologia czasem kreuje wielodzietność. Ludzi świadomie wybierających model XXL, tzn np 7 + jest po prostu mało, a wśród patologii, dopóki zdrowie pozwala to się mnożą, bo po prostu zupełnie na to nie zwracają uwagi. I pewnie stąd stereotypy. Rozumiem, że cię to wkurzaja, ale co na to poradzisz, po prostu musisz robić swoje. Jak ja piszę, że nie wyobrażam sobie mieć 10 dzieci, nie oznacza to, że taki model potępiam, tylko, że poprostu siebie w taki układzie nie widzę....

    A co do zazdrości, to ja strasznie zazdroszczę Maćkowi, jego starsza trójka jest dokładnie z rocznika mojej trójki, do tego płeć ta sama, no i na koniec czwarta - druga dziewczynka, której ja już nie mam:cry:
  • Anka, pożyczyć Wam namiot? Fajny mam, z płachtami śniegowymi. :bigsmile:
  • Ludzie, co wy z tymi namiotami? A bez namiotu się nie da?:bigsmile:
  • to tylko stwierdzenie, równe np. z tym" ooo, ładną mamy pogodę, a w ubiegłym roku o tej porze było paskudnie"
    Zgodzę się z takim stwierdzeniem dopóki dopóty nie zabronią mi nosić parasola, a o to chyba małgośce chodzi.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.