Bo tata się zdrzemnął

DaddyPig

Wielką przygodę przeżył 3-letni Mikołaj, który wczoraj rano wsiadł w autobus i pojechał na lotnisko oglądać samoloty. Dopiero tam zaopiekowali się nim dorośli i odstawili do domu

Wszystko zaczęło się od zwiedzania Okęcia, dokąd kilka dni temu zabrała malca jego pracująca w pobliżu lotniska mama. To była jego pierwsza wizyta w porcie lotniczym. Oczarowany wielkimi maszynami chłopiec postanowił wrócić tam tak szybko, jak będzie to możliwe.

Możliwość pojawiła się wczoraj z samego rana, gdy około godz. 8 mama chłopca wyszła do pracy, a tata zdrzemnął się po 12-godzinnej zmianie. Malec przystawił taboret do drzwi, otworzył zamek i wyszedł na ul. Racławicką. Tam na przystanku Rakowiec wsiadł w autobus linii 188. Dojechał nim na końcowy przystanek i wszedł do hali odlotów.

- Kręcącego się bez opieki malca zauważył policjant z naszego komisariatu na Okęciu - relacjonuje Piotr Olek z lotniskowej policji. Rezolutny blondynek wytłumaczył policjantowi, że przyjechał oglądać startujące samoloty. Ten nie mógł się na to zgodzić i nalegał, by chłopiec zdradził jak się nazywa i miejsce, z którego przyjechał. Na szczęście chłopiec wiedział, gdzie mieszka, powiedział, że ma na imię Mikołaj, i wymienił imiona rodziców. Policjanci odwieźli go na Racławicką, gdzie poznał samochód swoich rodziców.

To była ostatnia chwila na odnalezienie chłopca. W czasie, gdy bawił na Okęciu, tato zorientował się, że nie ma go w domu. Po osiedlowych uliczkach kręciło się już wiele osób poszukujących Mikołajka. Informację o zaginięciu chłopca podało już radio RMF.

Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, a mama okazała się wyrozumiałą. - Złość już mi przeszła. Przecież gdyby wiedział, że robi źle, to by tego nie zrobił - powiedziała pani Lidia, mama zainteresowanego awiacją malca. Zdradziła też, że policjanci z Okęcia obiecali zorganizować Mikołajowi wycieczkę na lotnisko.