Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Aktywne wakacje z małym dzieckiem

edytowano lipiec 2008 w Ogólna
image

Maluch w plecaku i nic na siłę
Monika Janusz-Lorkowska

Z niemowlakiem na rowerze albo na szczytach gór? Młodzi rodzice udowadniają, przede wszystkim sobie, że pojawienie się dziecka nie musi oznaczać końca przygód czy pasji

Przez pięć dni podróżowaliśmy z 11-miesięcznym dzieckiem po Suwalszczyźnie. Transportowaliśmy wszystko, od pieluch po namiot, wyłącznie za pomocą siły mięśni â?? opowiada Piotr Piłaciński, tata Maćka (dziś czterolatka). â?? Za transport posłużyły nam rowery, nasz synek przewożony był w specjalnej, mocowanej do roweru przyczepce.

Polnymi drogami

â?? Przyczepka jest jedną z najdroższych rzeczy w naszym mieszkaniu â?? mówi ze śmiechem Małgorzata Piłacińska. â?? Jest wyposażona, jak dobry wózek (na który można ją w każdej chwili przerobić), we wszystkie nowoczesne, przydatne małemu dziecku udogodnienia, zabezpieczenia, amortyzacje, łącznie ze stabilizacją śpiącej główki i kręgosłupa. Maluch może w niej i siedzieć, i leżeć. Nie było z takim podróżowaniem żadnych problemów â?? wspomina. â?? W większości poruszaliśmy się drogami bez asfaltu â?? leśnymi i polnymi. Maciek ani razu nie zaprotestował, nie okazywał niezadowolenia czy zmęczenia.

Dużo trudniejsze okazały się noce pod namiotem.

â?? Nie rezerwowaliśmy noclegów â?? mówi Piotr. â?? Spaliśmy na dziko lub, jeśli było zimno albo padało, w napotkanych po drodze kwaterach agroturystycznych. Pod namiotem mieliśmy ten problem, że synek nie chciał spać w specjalnie uszytym dla niego śpiworku. Całe noce czuwaliśmy, by przykrywać go kocykami, spod których i tak uciekał. Dziś wiem, że należało zamówić dla niego specjalny śpiwór z rękawami, przypominający kombinezon. Wyprawa była jednak na tyle udana, że z przyjemnością powtórzyliśmy wyczyn â?? byliśmy z Maćkiem rowerami na Bornholmie i na Mazurach Garbatych.

â?? Oczywiście â?? wyjaśnia Piłaciński â?? z pewnością znajdą się teoretycy, którzy stwierdzą, że organizujemy te rowerowe wypady dla siebie, że męczymy biedne dziecko i że ono nic z tego nie ma. Ale to nieprawda. Spędzamy w ten sposób razem mnóstwo czasu, który jest niezwykły â?? Maciek do dziś wspomina puszczanie latawca podczas licznych przystanków, robienie łuków, puszczanie kaczek na wodzie. Taki czas bez cywilizacji, telewizora i plastikowych zabawek może być niezwykle inspirujący. Nie przypuszczałem nawet, że tyle rzeczy można zrobić pod namiotem w czasie deszczu z jednego spinacza!

Elastyczność bez planów

â?? Najważniejsze to nie planować długich tras â?? mówi Małgorzata. â?? Przemieszczamy się dla nowych widoków, nie dla kilometrów. Maksymalna dzienna trasa z dzieckiem w przyczepce to według nas ok. 30 km. Dla porównania: gdy nie było Maćka, pokonywaliśmy w ciągu dnia odcinki 80-kilometrowe, ale nie o sportowe wyczyny tu chodzi.

Podobną zasadę podczas aktywnego wypoczynku z dziećmi wyznają Marta i Jan Białostoccy, rodzice sześcioletniego Bartka i trzyletniej Matyldy. Gdy Bartek miał półtora roku, zabrali go na spływ. Podobało mu się. Od tamtego czasu regularnie spędzają z dziećmi wolny czas na kajakach. Ich biwaki i urlopy nie różnią się szczególnie od tych przed pojawieniem się dzieci. Teraz tylko rzeki wybierajinne â?? płytkie, spokojne, bezpieczne.

Pierwszą rzeką Bartka była Czarna Hańcza, Matyldy â?? podwarszawski Liwiec. â?? Nasze wspólne pływanie polega na tym, że ja wiosłuję, a Marta pilnuje dzieci â?? mówi Jan Białostocki. â?? Maluchy siedzą razem z nami (zawsze w kapokach; niektóre kajaki i kanoe są nawet wyposażone w specjalne siedziska dla dzieci umieszczone bezpośrednio przed siedziskami dla dorosłych) i są zachwycone. Bawi je przebieranie wody palcami, wyławianie lilii czy śledzenie niebieskiego zimorodka. Zupełne maluszki oczywiście na takie bodźce nie reagują. Im do szczęścia wystarczy obecność mamy â?? nieistotne, czy w domowym fotelu czy w kajaku.

â?? Najważniejsza zasada â?? wyjaśnia Jan â?? jaką kierujemy się podczas spływów z malcami, to "nic na siłę". â?? Jeśli dzieciom się nie podoba, jest zimno i pada, możemy skrócić wyjazd i wrócić do domu lub zatrzymać się na parę dni w hotelu czy gospodarstwie agroturystycznym. Podczas wakacji z dziećmi najlepszym planem jest bowiem brak planu. Dobra organizacja i elastyczność jednocześnie są lepszym gwarantem udanej zabawy niż dobra pogoda.

Do nosidła i na szlak

â?? Mam wrażenie, że po górach chodzę od zawsze â?? mówi "Rz" Anna Kasprzyk z Krakowa (łapiemy ją w Alpach w Niemczech, właśnie wędruje tam z dziećmi). â?? Gdy poznałam męża, razem przemierzaliśmy górskie szlaki, doliny, chodziliśmy wzdłuż rzek i jezior, po osypujących się wydmach. A kiedy na świecie pojawiła się Paulinka, chcieliśmy jej to wszystko pokazać â?? salamandry, rozpryskujące się na lodowcowych głazach wodospady. Chcieliśmy, by usłyszała ciszę w lesie. Tylko jak i kiedy właściwie wyruszyć z małym dzieckiem na szlak? Jak będzie miało rok, dwa, trzy lata czy jeszcze później?

â?? Idealne na te rozterki â?? opowiada Anna â?? okazało się niedostępne wtedy w Polsce specjalne nosidło dla dzieci. Konstrukcją przypomina plecak ze stelażem. Jest zaprojektowane tak, by kręgosłup był maksymalnie wyprostowany i amortyzowany. Zaopatrzone jest w specjalny, nieprzemakalny kaptur i wiele innych udogodnień. Można nosić w nim dziecko od momentu, gdy potrafi samodzielnie siedzieć, czyli od ok. szóstego miesiąca życia.

â?? Używaliśmy nosidła nawet wówczas, gdy Paulina skończyła już cztery lata: kiedy była zmęczona lub nie miała ochoty iść dalej, lądowała w nim na plecach taty. Miejsca ustępowała jej młodsza siostra Nadia, którą przekładałam do specjalnej chusty â?? opowiada Anna Kasprzyk i dodaje: â?? Miłośnicy gór niech się jednak nie łudzą, że małe dzieci w nosidle będą się zachwycać krajobrazami. One mimo wszystko najlepiej czują się z nosem przy ziemi. Robaki, kamyki w ciapy czy patyki wrzucane do strumienia â?? to przez pierwsze lata życia bawi je najbardziej. Dlatego przystanki na trasie muszą być częste, nawet gdy nie czuje się zmęczenia, a wycieczki krótkie.

Kasprzykowie, uprawiając wspinaczki, nie wędrując od schroniska do schroniska, ale zawsze posiadają tzw. bazę wypadową, z której wybierają się w trasę na kilka godzin, każdego dnia w innym kierunku. Czy kiedykolwiek przydarzyło im się coś niedobrego na szlaku? â?? Nie przypominam sobie takiej sytuacji â?? mówi Anna. â?? Zawsze jest z nami spokój. A za nim idzie relaks.

Komentarz

  • Nasza Hanka zaliczyła tygodniowy spływ Brdą w wieku 6ciu miesięcy, rok temu byliśmy z obydwojgiem na Krutyni. Dzieciom bardzo się podobało, dla nich i tak najważniejsze jest, że mama i tata są z nimi, a resztą się nie przejmują. Ogniska, spanie w namiocie i kąpiele w jeziorze czy rzece to sama frajda :)
  • [cite] MartaB:[/cite]Nasza Hanka zaliczyła tygodniowy spływ Brdą w wieku 6ciu miesięcy,
    Jak Wam się udało nie utopić dziecka? :wink:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.