Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Papież kontra głupcy

edytowano lipiec 2008 w Ogólna
image

Papież kontra pigułka
John L. Allen Jr.

Kilka dni temu minęło 40 lat od dnia, w którym papież Paweł VI wywołał największe w długiej historii Kościoła katolickiego oburzenie na edykt papieski. Powodem było potwierdzenie w encyklice "Humanae vitae" oficjalnego kościelnego zakazu stosowania nienaturalnych środków kontroli urodzin.

Ówcześni komentatorzy prognozowali, że encyklika ta doprowadzi nie tylko do zapaści w nauczaniu papieskim, ale wręcz do upadku monarchicznego papiestwa. Przewidywania te naznaczone były dużą dozą niedoszacowania tkwiącej w Kościele katolickim odporności na zmiany i wytrwałości w obstawaniu przy własnym stanowisku.

Na przestrzeni wieków katolicy nie raz psioczyli na władzę papieża. Zazwyczaj gniew ten wyrażał się w niefrasobliwym nieposłuszeństwie, choć bywało, że tłum, by jednak postawić na swoim, wyganiał następcę św. Piotra z Rzymu. Tak było w 1848 r., gdy rozsierdzeni odmową wsparcia procesu zjednoczenia Włoch rzymianie zmusili papieża Piusa IX do ucieczki z miasta.

Jednak nigdy jeszcze przed 25 lipca 1968 r. ta opozycja nie była tak bezpośrednia, jawna i powszechna. Światowej sławy teologowie zwoływali wówczas konferencje prasowe, na których dawali odpór papieskiej argumentacji. Konferencje biskupów wydawały oświadczenia w istocie udzielające wiernym zgody na nieprzestrzeganie nauk płynących z encykliki. Także pastorzy protestanccy otwarcie krytykowali ją z ambon.

"Humanae vitae" nauczała, że bliźniacze funkcje małżeństwa, czyli pielęgnowanie miłości między małżonkami i otwartość na możliwość posiadania dzieci, są zbyt ze sobą powiązane, by można byłoby je rozdzielać. W praktyce oznaczało to powiedzenie pigułce głośnego "nie".

Świeccy oraz liberalni katolicy szybko zaczęli w encyklice dopatrywać się papieskiego Waterloo. Była ona na tyle odległa od oczekiwań i pragnień zwykłych katolików, że najzwyczajniej nie mogła zdobyć ich akceptacji.

Tak też w pewnej mierze się stało. Dziś badania wskazują, że olbrzymia większość katolików, przynajmniej tych żyjących na Zachodzie, nie zgadza się z stanowiskiem Watykanu w kwestii antykoncepcji. Ich liczba w wielu miejscach przekracza nawet 80 proc. ogółu wiernych.

Niemniej na poziomie oficjalnym przywiązanie do treści "Humanae vitae" jest tak silne, jak nigdy.

W trakcie niemal 27-letniego pontyfikatu Jan Paweł II dostarczył swą "teologią ciała" głębszą podbudowę teoretyczną dla tradycyjnej katolickiej moralności seksualnej. W myśl poglądów wyznawanych przez niego pod koniec życia ludzka seksualność jest odzwierciedleniem twórczej miłości pomiędzy trzema osobami Trójcy Świętej, a także samej bożej miłości do ludzi. Kontrola urodzin "zmienia język" seksualności, stając na przeszkodzie miłości obdarowującej życiem.

Z twierdzeniem tym wielu katolików mogłoby polemizować. Niemniej jak pokazują to spotkania i seminaria poświęcone głoszonej przez Jana Pawła II "teologii ciała", wierni broniący oficjalnego nauczania Kościoła mają dziś po temu o wiele lepsze narzędzia niż w czasach, gdy Paweł VI pisał "Humanae vitae".

Co więcej, trzy dekady powołań biskupich udzielanych przez Jana Pawła II i Benedykta XVI - niezłomnie przywiązanych do encykliki Pawła VI - spowodowały, że obecnie hierarchia kościelna jest w znacznie mniejszym stopniu niż w 1968 r. skłonna dystansować się od zakazu stosowania środków antykoncepcyjnych lub wywierać w tej kwestii jakieś naciski. Uderzająca liczba biskupów wydała ostatnio własne dokumenty zawierające obronę tez zawartych w encyklice "Humanae vitae".

Jej zwolennicy powołują się na spadającą liczbę urodzin w krajach rozwiniętych, przede wszystkim w Europie. Nie ma żadnego europejskiego kraju, w którym kobieta rodziłaby statystycznie 2,1 dziecka, co jest minimum niezbędnym dla utrzymania wielkości populacji na stałym poziomie.

Mimo wzmożonej imigracji Europie grozi gwałtowny spadek ilości ludności. Jego skalę można porównać ze żniwem czarnej śmierci, co daje niektórym asumpt do mówienia o demograficznym samobójstwie kontynentu.

Nie dzieje się to przypadkiem. Europa jest jednym z najbardziej zeświecczonych regionów świata, nie ma w niej też najmniejszych problemów ze stosowaniem środków antykoncepcyjnych. Dla osób wiernych nauczaniu Kościoła oczywistym staje się zatem pytanie: Co może być bardziej wymownym dowodem na głupotę pomysłu rozdzielania seksu i rodzicielstwa?

Przyszłość "Humanae vitae" jako podstawy nauczania Kościoła katolickiego zdaje się rysować w jasnych kolorach, nawet jeśli jej nakazy nadal będą stanowić tę jego część, która jest najpowszechniej lekceważona w praktyce.

Zaskakująca żywotność encykliki pokazuje, że przewidywanie przyszłości katolicyzmu w momentach jego kryzysu jest zajęciem dalece niepewnym. Warto o tym pamiętać rozpatrując kłopoty, jakie dziś dręczą Kościół.

Wielu krytyków przyjmuje, iż Kościół nie zareagował w sposób wystarczający na skandale z udziałem księży dopuszczających się aktów wykorzystywania seksualnego. Przekonanie to prowadzi ich do wniosku, że Kościół musi przekazać wiernym większy zakres odpowiedzialności za swe instytucjonalne funkcjonowanie, otworzyć się na ich uczestnictwo w życiu kościelnym i zdemokratyzować się.

Ale warto pamiętać, że tak samo jak dziś kroki te mogą się wielu wydawać nieuniknione, tak jeszcze 40 lat temu licznym obserwatorom wydawała się nie do pomyślenia aktualność "Humanae vitae" w XXI wieku. Katolicyzm może się zmieniać, czyni to zresztą, ale ci, którzy podejmują próby odgadnięcia tego, jak i kiedy się zmieni, niemal zawsze wychodzą na głupców.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.