Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Cyku cyk fajere bum

edytowano wrzesień 2008 w Ogólna
Czyli Msza Św dla dzieci. Można by rozpisywać się nad tym co można zaobserwować na takowym zbiorowisku lecz po co gdy można streścić to słowem chaos. Dzieci mające przygotowywać się do 1 komunii spędzone przed ołtarz delikatnie mówiąc zajmują się swoimi sprawami. Oprawa muzyczna tylko pogłębia kompletne rozproszenie i wprowadza elementy placu zabaw. Mam wiele wątpliwości czy uczestniczyć akurat w tych specjalnych mszach.

Komentarz

  • U nas z kolei Msza rodzinna u dominikanów na Freta była impulsem do zainteresowania się starą liturgią. Poziom rozgardiaszu i rozbrykania był tam taki, że zdecydowaliśmy się na radykalną zmianę w stronę ciszy i kontemplacji. I tu paradoks, bo Msza, która z wielu względów jest dla dzieci trudniejsza w odbiorze (1,5 godziny, modlitwy po łacinie, dużo klęczenia) dużo lepiej pozwala im się wyciszyć i skupić na tym, co się dzieje w kościele.

    Co do samej idei Mszy dziecięcych, to mam odmienne spojrzenie na ten problem, niż - z pewnością pełni dobrych chęci - autorzy obecnych rozwiązań. Czytając biografie wielu świętych można natrafić na kwestię ich dziecięcej fascynacji "dorosłą" (bo innej nie było) liturgią i wysiłku, aby dorównać do jej poziomu. Dlatego uważam, że lepszą drogą jest przygotowanie dzieci do udziału w zwykłej Mszy, niż tworzenie liturgii dla dzieci.
  • My co prawda nie zwrócliliśmy się w stronę tradycyjnej mszy, ale przyznaję, że msze dziecięce na Freta to szczyt chaosu i dla osób zbyt wrażliwych na wielorakość dzwięków jest nie do zniesienia. W naszym parafialnym Kościele msza dla dzieci polega po prostu na tym, że w czasie kazania ksiądz zadaje dzieciom pytania dot. czytań i Ewangelii, a potem jest proste i krótkie wyjaśnienie. Poza tym msza jest całkowicie dorosła, dzieci nie moga siedzieć na ołtarzu, nie ma przyzwolenia na bieganie. Zresztą jest ona skierowana raczej do dzieci szkolnych niż przedszkolnych.
  • Pisałem kiedyś o mszach dzieciecych dla dolnośląskiej Niedzieli:

    Dlaczego omijam "msze dziecięce"?

    Konsternację wśród naszych znajomych wywołuje fakt, że omijamy z żoną tak zwane "msze dziecięce", które odprawiane są w niektórych parafiach. Mamy wszak dwóch małoletnich (2 i 5 lat) synów, więc teoretycznie powinniśmy bywać tylko na takich mszach, i nalegać, by były również w naszej parafii (na szczęście nie są). Ponieważ jednak przy okazji niedawnej rodzinnej wizyty trafiliśmy przypadkiem na liturgię adresowaną do dzieci w wieku szkolnym, co nam nasunęło parę dalszych spostrzeżeń, chciałbym podzielić się nimi z czytelnikami Niedzieli.

    Przede wszystkim, gdy dziesięcioro małych dzieci rozparceluje się pomiędzy rodzicami w całym kościele â?? większość z nich będzie zachowywać się względnie spokojnie. Spróbujmy jednak te same maluchy ulokować obok siebie. Wypraktykowaliśmy, że wtedy nie da się nad nimi zapanować, gdyż dzieciaki w grupie zaczynają zachowywać się jak na placu zabaw, a zabawa w berka dokoła kościelnych filarów do cichych nie należy. Obecne w niektórych nowych kościołach "sale matki z dzieckiem" rozwiązują problem o tyle, że harmider nie przeszkadza pozostałym wiernym, natomiast udział w liturgii owych matek staje się jednak dość problematyczny.

    Gdy dzieci rosną, problem wcale nie znika. Zaobserwowaliśmy, że grupki dzieciaków w wieku szkolnym zmieniają tylko zabawę w berka na sprawy poważniejsze â?? szeptane ploteczki oraz dyskretne śmichy-chichy. Karcenie zaś przez dorosłych powoduje z reguły tylko przeniesienie się mobilnego klubu dyskusyjnego do innej części kościoła.

    Aby zapanować nad niesfornymi maluchami, celebransi i kaznodzieje robią wszystko, by za wszelką cenę przyciągnąć ich uwagę. Oprócz standardowego odpytywania do mikrofonu mieliśmy już okazję widzieć wielkiego, pluszowego słonia postawionego pod ołtarzem, grę w "pomidora", czy "trąbienie dla Jezusa" na przyniesionych z domu instrumentach wszelakich.

    Jaki jest tego efekt? Dzieci zamiast uczyć się przychodzić do kościoła z miłości do Pana Jezusa, idą "odpowiedzieć księdzu do mikrofonu", zebrać komplet naklejek na roratach, albo z ciekawości, bo ksiądz rekolekcjonista powiedział, że "jutro będziemy jeździć w kościele na nartach". A gdy dorosną â?? przestaną regularnie pojawiać się w kościele, bo "zwykła" liturgia będzie ich po prostu nudzić.

    Kiedy dzieci mają uczyć się odkrywać piękno Mszy Świętej? Jak kontemplować cichego Boga ukrytego w małej Hostii? Jak mają uświadamiać sobie, że każda Msza jest uobecnieniem Ofiary Krzyżowej Chrystusa? Jak mają nauczyć się śpiewać tradycyjne pieśni kościelne, skoro na "mszach dziecięcych" śpiewa się prawie wyłącznie nowe utwory o miałkim tekście i skocznych melodyjkach? A co z tak pięknymi rzeczami ubogacającymi liturgię jak chorał gregoriański, muzyka organowa, zapach kadzidła czy pokropienie wodą święconą przed uroczystą sumą â?? wszak na mszach dziecięcych ich brak...

    Proponuję zabierać dzieci na normalne msze. Siedząc koło rodziców szybko nauczą się, że bieganie i wydawanie głośnych dźwięków przeszkadza innym. A dyskretnie szeptane dziecku do ucha przez ojca lub matkę komentarze odnośnie przebiegu liturgii, treści Ewangelii czy kazania â?? będą miały znacznie lepszy efekt katechetyczny niż popisy dziesięciu kaznodziei-cyrkowców z megafonami.
  • Problem jest jeszcze inny. Na ile rodzice chodzący z dziećmi na Msze dla dzieci, są w stanie wynieść z nich coś konkretnego? Ot tak na przykład z dialogowanego kazania o króliczkach, Panu Jezusku kochającym wszystkich i żeby nie mówić brzydkich słów? Wielu dorosłych chodzi na takie Msze, bo niewiele sie na nich wymaga. Tzn wymaga, ale poprzeczka jest ustawiona na wiek przynajmniej "niepełnoletni".

    P
  • Aby dzieci sie nauczyły to musza najpierw przychodzic. Niewykluczone ze te co przygotowywaly sie do I Komuniii Swietej przyszly doKosciola pierwszy raz.
    Wczesciej, mozliwe ze komus sie nie podobalo jak rodzice ucza dziecka zachowania w kosciele wiec przestali je przyprowadzac. Na te "komunijne" wysyłają i niech sie katecheci martwią.

    Ech... duzo by pisac lecz najwazniejsze by były postepy.

    A co myslicie o karmieniu piersia w pierwszej ławce :)

    MBK1(Matka%20Boza%20Karmiaca).jpg
  • Skrycie ale na kościele, z klękaniem i staniem i myślę, że udawało mi się to robić w miarę niezauważalnie- nikt mi miejsca nie ustąpił:wink:
    A co do mszy dziecięcych, hmmm... czasami mam różne odczucia i nie potrafię opowiedzieć się za czy przeciw. Nasze "dziecięce" są prowadzone myślę że z umiarem. Nie pozwala się dzieciom na wszystko a organista świetnie potrafi angażować dzieciaki podczas śpiewu. Jest jednak raz w m-cu msza dla najmłodszych- od wózka do kl.II. I nie bardzo mi to pasuje- totalna rozrywka dla dzieci- istny haos i rozgardiasz. Nie, takie msze nie.
    Mamy ten komport, że od Łukasza po Krzysia ministrantura i różne msze na różne godziny, nabożeństwa i inne. Znają wiele , że tak brzydko powiem -rodzajów mszy, bo służba nie drużba- służyć trzeba w wyznaczonych godzinach. I im to odpowiada.
    Ostatnio Asiula oznajmiła, że musi być ministrantką jak chłopaki i koniec! :wink:
    K
  • spięci -nie spięci- z Aśką i Staśkiem dziecięce :bigsmile: -reszta wymckła nam się jakoś
    :crazy:
    K
  • dla nas to jest zawsze dylemat gdzie do kosciola, na msze dziecieca nie chodzimy, za to wycofujemy się do kaplicy matki z dzieckiem (za ołtarzem, niewidoczna dla reszty wiernych). Rozwiązanie połowiczne, bo Msza dla dorosłych, ale dzieci przynajmniej piątka się uzbiera w wieku 0-4. Dla nas zbyt krępujące były spojrzenia niektórych "bogobojnych", kiedy dzieci płaczą lub marudzą będąc nawet w Lawce. Zreszta nasza 1,5 roczna Hania nie da się usiedzieć w miejscu, jakiekolwiek próby powstrzymania jej w miejscu kończą się wściekłym rykiem, lepiej już puścic ją wolno i pozwolić zżeby grzecznie badała teran (zainteresują ją pierdoły, kurz na ziemi, schodek, witraż i jest spokój). Co do naszego uczestnictwa to jest róznie, czasami jest na tyle spokojnie, ze jesteśmy w pełni "tu i teraz", a czasami łapię się na tym, że nie pamiętam Ewangelii. Ale często zależy to też od mojej woli skupienia. Zresztą najczęściej na "naszą " Mszę przychodzą stałe rodziny, więc miło zobaczyć znajome twarze, a z dwoma rodzinami poznanymi w kościele spotykamy się też poza, co jest bardzo sympatyczne.
    Priorytetem jest zawsze idziemy razem jako rodzina. Reszta do dopracowania
  • Nasza parafia jest wiejska i tu małe dzieci - poniżej 4 lat nie chodzą do kościoła. Wszyscy wierni wtedy by się na nie patrzyły. My również chodziliśmy do kościoła z dziećmi, gdy miały dopiero 3 lata. Był problem jak podczas liturgii nam zasypiały. Ale efekty są takie o jakie nam chodziło. Nasze 20-letnie i nastoletnie dzieci są porządnymi katolikami. Uczestniczą w Ruchu Czystych Serc, praktykują regularnie modlitwę osobistą, czytają Pismo św, uczestniczą w życiu sakramentalnym Kościoła.
    Żadne wydziwianie pedagogiczne nie jest dobre.
  • >>Nasza parafia jest wiejska i tu małe dzieci - poniżej 4 lat nie chodzą do kościoła. Wszyscy wierni wtedy by się na nie patrzyły.<<

    Niech patrzą może zapragną
  • Może źle się wyraziłam. W tej parafii nie ma takiego zwyczaju ani warunków, aby we Mszy uczestniczyły bardzo małe dzieci (np. brak ogrzewania w zimie), dlatego wszystkich by to dziwiło, no i gapiliby się.
    I pomimo tego, że na Mszach nie ma tam bardzo małych dzieci (tak jest od 300 lat istnienia parafii) to jednak parafia ta wydała wielu gorliwych katolików, w tym księży. Poddaję zatem w wątpliwość konieczność dostosowywania liturgii w kościele do małych dzieci. Małe dzieci wcale nie muszą uczestniczyć we Mszach św.
  • >>Małe dzieci wcale nie muszą uczestniczyć we Mszach św.<<

    "Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie" Raczej niech parafianie skupią się na mszy a nie na raczkujących pędrakach.
  • a rodzice wydają komendy baczność spocznij drużyna :bigsmile:
  • Tak, Msza jest najważniejsza, ale są jeszcze inne nabożeństwa np. modlitwa rodzinna, w której dziecko może uczestniczyć i wtedy rodzice wypełnią polecenie: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie. Pan Jezus nie powiedział: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie na Mszę św. Uważam, że bardzo małe dzieci nie muszą przychodzic na Msze św. jeżeli się źle zachowują.
  • >>Uważam, że bardzo małe dzieci nie muszą przychodzic na Msze św. jeżeli się źle zachowują.<<

    Wtedy ograniczamy ich wolność osobistą. Jak do tej pory za powyższy czyn nie pozbawiano wolności dalej jak będzie nie wiadomo.
  • Agnieszko 63 to ciekawe co piszesz. To jak rozwiązywaliście sprawe zosawiania dzieci w domu chodziliście na Mszę osobno ty i mąż. Przy wielodzietnych, gdzie co jakiś czas pojawia się dziecko oznaczałoby to, ze małżonkowie przez większość małżeństwa nie uczestniczą wspólnie we Mszy. Chyba że najmłodsze do dziadków. Dla mnie to dziwne, chociaż wiem że na wsiach jest inaczej. Jak Hania w wakacje kręciła się w ławce, to pani siedząca przed nami omal nie zabiła nas zwrokiem, a Hania była wtedy prawdziwym Aniołkiem
  • Dla mnie jest jeden zasadniczy argument za obecnością całej rodziny na Mszy św. - Komunia św. Trudno o piękniejszy obraz rodzinnej jedności, niż kiedy rodzice i dzieci klękają obok siebie przed ołtarzem. Jedni przyjmują Pana Jezusa, inni błogosławieństwo od księdza. Ale jest to niesamowita chwila i warto znieść różne niewygody, aby ją przeżyć.

    W naszym kościółku na Nowym Mieście jest przeszklona kruchta, która służy jako miejsce dla rodziców z małymi rozrabiakami. Jeżeli taka izolacja nie wystarcza, wychodzimy z dziećmi przed kościół.
  • >>W naszym kościółku na Nowym Mieście jest przeszklona kruchta, która służy jako miejsce dla rodziców z małymi rozrabiakami. Jeżeli taka izolacja nie wystarcza, wychodzimy z dziećmi przed kościół.<<

    ot co Szanowny Kolego
  • Klika razy ktoś zwrócił nam uwagę na zachowanie, a że chodziliśmy do różnych kościołów z racji koczowniczego trybu życia różne zachowania były akceptowalne. jednak w kazdym przypadku prywatne śledztwo wykazało iż osoby ktorych "pozerala gorliwosc" same nie przystepowały do Komunii Świetej.
  • Do Anetki. Tak, przez jakiś czas musieliśmy wymieniać sie z mężem (ktoś musiał zostać w domu), ale tak było przy trójce najstarszych. Później ktoś z najstarszych zostawał z młodszymi. Obecnie najmłodsze bliźniaczki mają już 4 lata i do kościoła chodzimy razem, całą rodziną.
  • Jak czytamy w serwisie CWN, Stolica Apostolska planuje usunięcie z edycji typicznej NOM-u tekstów wszystkich trzech Modlitw Eucharystycznych dla Mszy z Udziałem Dzieci. Ciekawe, co poleci w dalszej kolejności?

    więcej >>
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.