W kuchni Rosy Pich i Jos?? M. Postigo, którzy mieszkają z piętnaściorgiem swoich dzieci â?? dwoje pozostałych zmarło â?? w mieszkaniu w dzielnicy Sarri?? (Barcelona), znajduje się okrągły stół, przy którym wszyscy się mieszczą. Rosa skopiowała go z domu swoich rodziców, którzy z kolei mieli 16 dzieci. W środku znajduje się okrągły blat, którym mama obraca po nałożeniu nań potraw. Każdy nabiera sobie co chce, a przy tym opowiada reszcie, jak minął mu dzień. Mają w domu dwie toalety, jedną dla chłopców i drugą dla dziewcząt, oraz trzecią dla rodziców. Dzieci mieszkają we wspólnych pokojach, gdzie jest też łóżko dla ich przyjaciół, których czasem zapraszają do domu na noc.
Mi podobał się ten fragment , że szczęście dzieci rośnie wraz z ilością rodzeństwa. I że dzieci chciały mieć więcej rodzeństwa. Trochę się jednak dziwię jak ta kobieta godzi posiadanie tak dużej rodziny z pracą zawodową. No i że idzie na 7 do kościoła a dzieci same idą do szkoły.
Podziwiam,choc ubieranie wszystkich dzieci taka samo mi sie nie podoba,brak indywidualizmu.No i to,ze mama wychodzi rano na msze sw,gdy inne dzieci musza zajac sie rodzenstwem,sami zjesc,isc do szkoly itd.Ja bym tak nie robila,reszta ok.
Mi się wydaje, że dzieciom się krzywda nie dzieje, że muszą o rodzeństwo zadbac - uczą się odpowiedzialności i miłości. Przecież te starsze dzieci to już pewnie są dorosłe, nie sądzę by było to dla nich zbyt duże obciążenie.
A to, że mama na Mszę rano idzie? Bez życia duchowego, to sobie nie wyobrażam, by cokolwiek w życiu mogło dobrze funkcjonowac przez dłuższy czas, a w szczególności duża rodzina. Kobieta ma w ciągu dnia pół godziny tylko dla siebie i oddaje te pół godziny Bogu - nie rozumiem jak można miec do niej o to pretensje.
I zgadzam się z EP "Bóg, małżonek, dzieci. To jest właściwa hierarchia ważności w rodzinie."
Ubieranie wszystkich tak samo też mi za bardzo nie leży, ale byłam w Hiszpanii i wiecie, co - mam taką obserwację, że tam wszyscy w gruncie rzeczy ubierają się tak samo (jak modne są paski z cekinami to każda ma taki pasek, jak apaszki ze srebrną nicią, to też, jak kolczyki wiszące do ramion ... itd itp).
Opus Dei nie każdego zachwyca, ale akurat mnie - bardzo.
Ja swojego czasu z dużym zainteresowaniem przeczytałam książkę Johna Allena pt. "Opus Dei". No i supernumerarisze mają ponoć zwykle wiele dzieci. Generalnie podziwiam. Zwłaszcza biorąc pod uwagę ile czasu i uwagi muszą poświęcić na modlitwy , lekturę Pisma Świętego itp. A ktoś z Was należy ?
Każdy katolik, który poważnie traktuje Pana Boga chce mieć dużo dzieci. To widać nie tylko w Opus Dei, ale w innych ruchach jak Neokatechumenat czy Domowy Kościół.
[cite] Werka:[/cite]A mnie się nie do końca podoba, zwłaszcza zdanie: "Mówiliśmy nawet z moim mężem, że nie ważne, że wszystkie umrą, bo w tym przypadku będą dziećmi dla Boga", to jakiś okrutny egoizm
Idź się leczyć kobieto. Wszyscy prędzej czy później umrzemy. Szczęśliwi ci, co umrą w dzieciństwie, bo możemy być pewni ich zbawienia. Gdzie tu egoizm? Chyba tylko z perspektywy gazownianego trolla, dla którego religia jest tylko zjawiskiem społeczno-kulturowym.
Agnieszko 63 , ja osobiście znam kilka małżeństw ludzi mocno wierzących , którzy stosując NPR mają tylko jedno , częściej dwoje dzieci. I pierwsze dziecko dopiero po kilku latach małżeństwa.
odnośnie uniformizmu....może nie fajnie jest gdy brak indywidualizmu...ale np nasze dzieci lubią się równo ubierać na różne wyjazdy, myślę, że w ten sposób podkreślają łączność ze sobą, choć np najstarsza córka ( 11 lat) coraz częściej woli się wyróżniać...i oczywiście wszyscy to szanują. A z egoizmu :-)))) to ja lubię gdy chcą się równo ubrać np kolorystycznie - mam mniejsze kłopoty z segregacją prania :-))))...natomiast w miejscach mocno zaludnionych takich np jak zlot żaglowców w Szczecinie równe , np pomarańczowe bluzeczki pomagają nam w upilnowaniu tej ilości dzieci :-)))))))
[cite] Werka:[/cite]A mnie się nie do końca podoba, zwłaszcza zdanie: "Mówiliśmy nawet z moim mężem, że nie ważne, że wszystkie umrą, bo w tym przypadku będą dziećmi dla Boga", to jakiś okrutny egoizm
Idź się leczyć kobieto. Wszyscy prędzej czy później umrzemy. Szczęśliwi ci, co umrą w dzieciństwie, bo możemy być pewni ich zbawienia. Gdzie tu egoizm? Chyba tylko z perspektywy gazownianego trolla, dla którego religia jest tylko zjawiskiem społeczno-kulturowym.
Bezgraniczne zaufanie do Boga czy egoizm a co za różnica. Z punktu widzenia obserwatora Św. Maksymilian zginął i Hemingway też.
[cite] Monika73:[/cite]Agnieszko 63 , ja osobiście znam kilka małżeństw ludzi mocno wierzących , którzy stosując NPR mają tylko jedno , częściej dwoje dzieci. I pierwsze dziecko dopiero po kilku latach małżeństwa.
Jeżeli nie chcą mieć dzieci to bardzo przykre, i w związku z tym nie nazywałabym ich mocno wierzącymi.
[cite] Werka:[/cite] "Mówiliśmy nawet z moim mężem, że nie ważne, że wszystkie umrą, bo w tym przypadku będą dziećmi dla Boga", to jakiś okrutny egoizm,
Ależ to nie egoizm, ci małżonkowie (inni również) razem z Panem Bogiem obdarzają swoje dzieci wiecznym istnieniem. Przecież oni nie chcą żeby ich dzieci były chore.
[cite] Werka:[/cite]Jeśli idzie o wypowiedzi Torquemady, to będę naśladować Admina: totalny ignor, bo jednak nie ze wszystkimi można i trzeba dyskutować, za to należy wyrazić jemu współczucie.
Werusiu, może jednak więcej tolerancji dla innych poglądów?
[cite] Werka:[/cite]Jeśli idzie o wypowiedzi Torquemady, to będę naśladować Admina: totalny ignor, bo jednak nie ze wszystkimi można i trzeba dyskutować, za to należy wyrazić jemu współczucie.
No paczczie państfo! Pląka mentalnego żem zarobił :-) I mogiem se tera pisać co mi się będzie podobowywało. A Werka będzie musiała udawać, że nie widzi :-P
Komentarz
K
http://img171.imageshack.us/img171/6130/p1010300hf7.jpg
Mnie tam już nic nie zdziwi.
A to, że mama na Mszę rano idzie? Bez życia duchowego, to sobie nie wyobrażam, by cokolwiek w życiu mogło dobrze funkcjonowac przez dłuższy czas, a w szczególności duża rodzina. Kobieta ma w ciągu dnia pół godziny tylko dla siebie i oddaje te pół godziny Bogu - nie rozumiem jak można miec do niej o to pretensje.
I zgadzam się z EP "Bóg, małżonek, dzieci. To jest właściwa hierarchia ważności w rodzinie."
Ubieranie wszystkich tak samo też mi za bardzo nie leży, ale byłam w Hiszpanii i wiecie, co - mam taką obserwację, że tam wszyscy w gruncie rzeczy ubierają się tak samo (jak modne są paski z cekinami to każda ma taki pasek, jak apaszki ze srebrną nicią, to też, jak kolczyki wiszące do ramion ... itd itp).
Opus Dei nie każdego zachwyca, ale akurat mnie - bardzo.
Wydaje mi się, że to oczywista hierarchia dla każdego katolika. I w tym sensie odgórnie ustanowiona.
Werusiu, może jednak więcej tolerancji dla innych poglądów?
co robi pan w tle tego zdjęcia?ten w kapelutku ubrany w ciemnofioletowy garniturek?