My jedziemy na I stopień do Kniewa. Wyjeżdżamy 5 sierpnia i bardzo się cieszymy , bo po trzech latach bez letnich rekolekcji znowu będziemy się cieszyć wspólnotą i takim innym odpoczynkiem :-) nasi chłopcy też się cieszą
my jedziemy po 10 latach...i też się cieszymy nie mogę się doczekać choć te rekolekcje od pierwszego do osþatniego dnia wypełniają mój urlop. do zobaczenia Gloria
My za dwa tygodnie będziemy na ORAR I. Chcieliśmy na OR II jechać, ale wesele przyjaciela nam kolidowało z terminem, a potem się okazało, że w ciąży jestem, więc dobrze się stało, bo pewnie byśmy zrezygnowali ze względu na odległość i miejsce (koło Zakopanego). Ale mamy nadzieję w przyszłym roku tam pojechać
Jakoś trudno z rekolekcjami. Nie bardzo miałam ochotę...ale się zapisaliśmy, wpłaciliśmy zaliczkę, a teraz rozkręca mi się infekcja. Rekolekcje DK zaczynają się już za tydzień. Mieliśmy jeszcze parę dni wcześniej gdzieś odpocząć, żeby nie przeskoczyć od spraw zawodowych od razu do rytmu rekolekcyjnego, ale mieć parę dni luźniejszych w terenie, ale teraz nie wiem, czy się wybierzemy, bo mnie rozkłada. Na razie się nie nadaję.
Cały rok się nie przeziębiałam, ale z zeszłorocznych w Nadolu IOR wyjechaliśmy po tygodniu, ja z gorączką...
Coś nam to nie wychodzi. Cały rok nie choruję na przeziębienia, infekcje itp. a latem łatwiej... Jakoś wychodzi zmęczenie całoroczne, a poza tym ta huśtawka pogodowa. Zimą chodzę cały czas ciepło ubrana i nie dopuszczam do zmarznięcia, a teraz człek się zgrzeje, za chwilę otworzę okno, przeciąg itp.
Siedzę ciepło ubrana, pije herbatę z sokiem malinowym. Wzdycham do Stwórcy o pomoc. Wykańczam pracę zanim ona mnie wykończy. Zapisałam się na jutro do internistki, która nie wali antybiotyków.
Może jeszcze się uda na te rekolekcje? Ale sama nie wiem... przydałby się taki zupełny odpoczynek, a nie program dość zapełniony...
To nie jedźcie, AgaMaria. Jedź tam i wtedy, gdzie i kiedy naprawdę chcecie i możecie. Bóg się nie pogniewa, że na jedynym urlopie w roku po prostu odpoczniecie.
A ja bym pojechała o ile nie jest to jakaś b poważną choroba. To normalne że przed wyjazdem na rekolekcje jest dużo rzeczy co mają nas zniechęcić. Choroby, awarie, awantury. Taki standard u większości.
Rok temu mój mąż miał 2x anginę a ja jak się potem okazało zapalenie płuc na OR1. I tak było warto.
@AgaMaria , u nas się miele odkąd tylko wysłałam zgłoszenie, czyli od stycznia. I zawsze w konsekwencji jest atak na rekolekcje właśnie. Kiedy przyjęliśmy posługę animatorów, zaczęło się znowu. Rekolekcje dopiero w sierpniu, a ja już jestem nimi zmęczona. Nie poddaję się jednak, bo wiem, komu to się nie podoba.
Są też rodziny, u których się nie miele, nie ma wzmożonych awantur, zagęszczenia kłód pod nogami i epidemii jednej za drugą, nie jeżdżące na rekolekcje za wszelką cenę, ba, nie będące w DK, które to rodziny żyją głęboką wiarą, szczęśliwe, będące świadectwem dla innych. Zatem tak czarno-biało to nie jest i temu, kto ma rozterki, dawajmy rady ostrożnie.
Hej Babki spokojnie. Jeżeli Pan Bóg pokazuje mi, że po tym roku pracy jestem wykończona, to uważam, że należy to uwzględnić. Gdziekolwiek będziemy razem, modlimy się i wyciszamy. Mnie przeraża teraz rytm dnia rekolekcyjny.
Także spokojnie. Wiadomo, że walka o nasze dusze się toczy... ale nie przesadzałabym. Prowadzimy życie sakramentalne, chcemy się rozwijać.
Być może, że formuła DK nie jest dla wszystkich małżeństw, albo taki wyjazd ma się odbyć w innym czasie. Uważam, że minimalne siły są potrzebne, żeby skorzystać. To raczej zaproszenie do refleksji, czy nie przesadzam z pracą.
Walka toczy się każdego dnia, tu czy tam. Żeby odpuścić modlitwę, słuchanie Boga. Walka toczy się...
Niczego nie przesądzam, po prostu teraz nie mam siły. W zeszłym roku jechaliśmy zdrowi, wracaliśmy chorzy.
Lekarze też zalecają nam spokojniejszy wypoczynek. Domyślam się, że dla wielu tutaj to brzmi niewyobrażalnie, że rekolekcje są ponad siły, ale tak teraz czuję.
Nie wiem, czy na rekolekcjach DK jest kierownik duchowy, który może takiej duszy na przykład zarządzić dwa dni wyspania się, odizolowania się. Obawiam się, że to nie ta formuła.
Na ignacjańskich mogę sobie to wyobrazić.
My chcieliśmy spełnić zobowiązanie plus wiemy, że tu jest formacja małżeńska a nie indywidualna jak na ignacjańskich.
Mądrze piszesz.
Na rekolekcjach DK masz prawo zostać w pokoju i leżeć, masz prawo nie uczestniczyć w czymś, jesli się źle czujesz. Żaden kierownik duchowy nie musi wydawać pozwolenia. To jest formacja małżeńska, a więc dorosłych ludzi, decydujących o sobie - zakładam - dojrzale i refleksyjnie.
Już się nie wtrącam.
Są też rodziny, u których się nie miele, nie ma wzmożonych awantur, zagęszczenia kłód pod nogami i epidemii jednej za drugą, nie jeżdżące na rekolekcje za wszelką cenę, ba, nie będące w DK, które to rodziny żyją głęboką wiarą, szczęśliwe, będące świadectwem dla innych. Zatem tak czarno-biało to nie jest i temu, kto ma rozterki, dawajmy rady ostrożnie.
Przyjmuję, że są i takie. Nie czuję się z tego powodu ani lepsza, ani gorsza. Po prostu dzielę się swoim doświadczeniem. Każdy podejmuje decyzję zgodną ze swoim rozeznaniem.
Ja też nikogo nie namawiam ale myślałam, że z 5 dzieci ( w tym jeden raczkujacy bobas ) nie damy rady. "Jakoś " daliśmy radę ;-) i tam też dopadly nas chorobska ...
@MamaKredka a TY jesteś w DK i znasz jego charyzmat, byłaś na takich rekolekcjach?? czy tak sobie tylko ogólnie piszesz?
Owszem nie każdy odnajdzie się w DK, nie każdy w Neo itp. Fajnie nam w tym roku powiedzieli prowadzący, że każdy np zakład pracy ma jakieś zasady regulamin i pracując tam jest przyjmujemy i podobnie jest z DK, będąc tam przyjmujemy te zasady i robimy wszystko by je wypełniać. Rodziny będące np 5 czy 7 lat w DK co nie były nigdy na rekolekcjach 15 dniowych to dla mnie jakieś nieporozumienie, takie co jeżdżą raz na 5 lat również. Są inne wspólnoty charyzmaty itp.
Dla nas rekolekcje są takim ogromnym bogactwem, że sobie nie wyobrażam bez nich wakacji czy roku (choć nie co rok 15 dniowe, ale do tej pory na 15 dniowych przez 10 lat byliśmy 5 razy).
I jeszcze napiszę, z doświadczenia kręgu, że jeśli krąg idzie w miarę równo, to zwykle wzrasta. Natomiast małżeństwa które latami nie jeżdżą na rekolekcje osłabiają taki krąg, nie czują charyzmatu, mieliśmy taką sytuację u nas.
Dlatego uważam, że jeśli ktoś była ze 2-3 razy na rekolekcjach DK i widzi, że źle się tam czuje, że nie taki program, nie taki plan, nie tacy ludzie itp - to lepiej poszukać innej odpowiadającej wspólnoty. DK do zbawienia nie jest potrzebny:-)
I rozumiem, ze są powody, kiedy trzeba zrezygnować, sami kiedyś nie pojechaliśmy jak mąż miał zapalenia płuc na 2 dni przed rekolekcjami a było to mroźny styczeń. W sercu warto tylko się zastanowić, czy to faktycznie jest ważny powód, czy może szukam wymówek.
Wymówek nie szukam, ale faktycznie rekolekcje są najcięższym zobowiązaniem dla nas. Bardzo cenię formację w DK w ciągu roku. I w porównaniu z innymi ruchami tu jest prowadzona formacja dla małżonków. Dobrze @Aneczka08, że daliście radę i że Wam to tyle daje, i Wy dajecie innym.
Znam małżeństwo z DK, które dopiero po 20 latach bycia w ruchu zaczęło jeździć na rekolekcje. I teraz są zachwyceni po kilku razach. Także ten...nikogo nie można skreślać... Nie bardzo się czuję w ruchu i na rekolekcjach, ale nie widzę alternatywny: Panie do kogóż pójdziemy...
Wymówek nie szukam, ale widzę, że aby wziąć udział w rekolekcjach potrzebuję na przykład cały rok zadbać o siebie, żeby dać radę. W tym roku mieliśmy kilka dni odpocząć, a potem pojechać, i co...choróbsko.
Komentarz
Znaczy polecamy się Waszej modlitwie, coby sił starczyło i pomysłów
Mieliśmy jeszcze parę dni wcześniej gdzieś odpocząć, żeby nie przeskoczyć od spraw zawodowych od razu do rytmu rekolekcyjnego, ale mieć parę dni luźniejszych w terenie, ale teraz nie wiem, czy się wybierzemy, bo mnie rozkłada.
Na razie się nie nadaję.
Cały rok się nie przeziębiałam, ale z zeszłorocznych w Nadolu IOR wyjechaliśmy po tygodniu, ja z gorączką...
Coś nam to nie wychodzi. Cały rok nie choruję na przeziębienia, infekcje itp. a latem łatwiej...
Jakoś wychodzi zmęczenie całoroczne, a poza tym ta huśtawka pogodowa. Zimą chodzę cały czas ciepło ubrana i nie dopuszczam do zmarznięcia, a teraz człek się zgrzeje, za chwilę otworzę okno, przeciąg itp.
Siedzę ciepło ubrana, pije herbatę z sokiem malinowym.
Wzdycham do Stwórcy o pomoc.
Wykańczam pracę zanim ona mnie wykończy.
Zapisałam się na jutro do internistki, która nie wali antybiotyków.
Może jeszcze się uda na te rekolekcje? Ale sama nie wiem... przydałby się taki zupełny odpoczynek, a nie program dość zapełniony...
Rok temu mój mąż miał 2x anginę a ja jak się potem okazało zapalenie płuc na OR1. I tak było warto.
Gdziekolwiek będziemy razem, modlimy się i wyciszamy.
Mnie przeraża teraz rytm dnia rekolekcyjny.
Także spokojnie. Wiadomo, że walka o nasze dusze się toczy... ale nie przesadzałabym.
Prowadzimy życie sakramentalne, chcemy się rozwijać.
Być może, że formuła DK nie jest dla wszystkich małżeństw, albo taki wyjazd ma się odbyć w innym czasie.
Uważam, że minimalne siły są potrzebne, żeby skorzystać. To raczej zaproszenie do refleksji, czy nie przesadzam z pracą.
Walka toczy się...
Niczego nie przesądzam, po prostu teraz nie mam siły. W zeszłym roku jechaliśmy zdrowi, wracaliśmy chorzy.
Lekarze też zalecają nam spokojniejszy wypoczynek.
Domyślam się, że dla wielu tutaj to brzmi niewyobrażalnie, że rekolekcje są ponad siły, ale tak teraz czuję.
Na ignacjańskich mogę sobie to wyobrazić.
My chcieliśmy spełnić zobowiązanie plus wiemy, że tu jest formacja małżeńska a nie indywidualna jak na ignacjańskich.
Owszem nie każdy odnajdzie się w DK, nie każdy w Neo itp. Fajnie nam w tym roku powiedzieli prowadzący, że każdy np zakład pracy ma jakieś zasady regulamin i pracując tam jest przyjmujemy i podobnie jest z DK, będąc tam przyjmujemy te zasady i robimy wszystko by je wypełniać. Rodziny będące np 5 czy 7 lat w DK co nie były nigdy na rekolekcjach 15 dniowych to dla mnie jakieś nieporozumienie, takie co jeżdżą raz na 5 lat również. Są inne wspólnoty charyzmaty itp.
Dla nas rekolekcje są takim ogromnym bogactwem, że sobie nie wyobrażam bez nich wakacji czy roku (choć nie co rok 15 dniowe, ale do tej pory na 15 dniowych przez 10 lat byliśmy 5 razy).
I jeszcze napiszę, z doświadczenia kręgu, że jeśli krąg idzie w miarę równo, to zwykle wzrasta. Natomiast małżeństwa które latami nie jeżdżą na rekolekcje osłabiają taki krąg, nie czują charyzmatu, mieliśmy taką sytuację u nas.
Dlatego uważam, że jeśli ktoś była ze 2-3 razy na rekolekcjach DK i widzi, że źle się tam czuje, że nie taki program, nie taki plan, nie tacy ludzie itp - to lepiej poszukać innej odpowiadającej wspólnoty. DK do zbawienia nie jest potrzebny:-)
I rozumiem, ze są powody, kiedy trzeba zrezygnować, sami kiedyś nie pojechaliśmy jak mąż miał zapalenia płuc na 2 dni przed rekolekcjami a było to mroźny styczeń. W sercu warto tylko się zastanowić, czy to faktycznie jest ważny powód, czy może szukam wymówek.
Bardzo cenię formację w DK w ciągu roku. I w porównaniu z innymi ruchami tu jest prowadzona formacja dla małżonków.
Dobrze @Aneczka08, że daliście radę i że Wam to tyle daje, i Wy dajecie innym.
Znam małżeństwo z DK, które dopiero po 20 latach bycia w ruchu zaczęło jeździć na rekolekcje. I teraz są zachwyceni po kilku razach. Także ten...nikogo nie można skreślać...
Nie bardzo się czuję w ruchu i na rekolekcjach, ale nie widzę alternatywny: Panie do kogóż pójdziemy...
W tym roku mieliśmy kilka dni odpocząć, a potem pojechać, i co...choróbsko.