Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Choroby

edytowano styczeń 2007 w Ogólna
Zawsze mnie dobija to, że każda choroba przyniesiona do domu przez jedno z dzieci błyskawicznie przenosi się na pozostałe. W efekcie Józek choruje bez porównania częściej (i ciężej!), niż jego rówieśnicy-jedynacy. Nie wchodzi w grę izolowanie dzieci od siebie, bo nie mamy miejsca. Pozostaje się pocieszać, że będzie mniej chorował za kilka lat, ale na razie jest nieciekawie... :confused:
«1

Komentarz

  • A unas jest dośc dziwnie, bo Ludek rzeczywiście bardzo był od maleńkości chorowity i cały czas jest. Dopóki siedział w domu, to łapał wszystko, co Józio przyniósł z przedszkola i dokładał jeszcze swoje "zdobyte" w piaskownicy, czy na spacerze. Teraz to głównie on znosi do domu różne "zarazy". Nawet dzisiaj męczy się biedaczek z jakimś paskudnym rotawirusem. Józio czasem od niego coś łapie. A Gucio zdrowy. Jeszcze nie zdarzyło mu się nic poważniejszego od lekkiego katarku. I oby mu tak zostało.
  • U nas Luduś też przerabia obruracyjne zapalenia oskrzeli a nawet płuc. Szczęśliwie mamy cudowną panią doktor, dzięki której radzimy sobie z tym paskudztwem bez sterydów, antybiotyków i szpitali.
  • A ja od 7 latek kulkami rodzinę faszeruję, czyli homeopatyzuję ze skutkiem wręcz idealnym, oprócz panadolu na ostry ból głowy i vermoxu na pasożyty leki konwencjonalne nie zaglądają do naszej domowej apteczki , polecam!
    i przyznam,że jak jedno z dzieci katar zaczyna to przynajmniej młodszym od przeziębionego równocześnie kurację aplikuję, co by zdusić gada w zarodku
    ostatniomnie mega grypa dopadła, alem sama sobie piwa nawarzyłam po nockach przesiadując nad zleconymi pracami , energia uchodziła aż uszła ... odpoczęłam w 5 dniowej gorączce wygrzewając obolałe członki:)
    Kulki mnie do żywych wrócić pomogły i chwała im za to!
    a doświadczenia z dusznościami u 3 środkowych dzieciaczków mam i wspomnienie sterydów, wziewów to na szczęście tylko przeszłość
    czego próbowaliście Maćku,żeby uniknąć farmakoterapii?
  • Pytanie do Katarzyny - jaką to macie pania doktor co radzi sobie z obturacjami bez sterydów - bardzo jestem zainteresowana, bo my jak pisał Maciek walczymy z dusznościami Józia i po latach trenowania kaszy jaglanej, głodówek ziół i samych naturalnych metod padliśmy w ubiegłym roku. Nie dało się. Miał taką duszność, która nie ustępowała nawet po sterydach wziewnych i do żyły plus antybiotyk i to wszystko w szpitalu i i tak nie chciała małpa ustąpić. I co było robić - baliśmy się więc zgodziliśmy się na wszystkie kuracje. Teraz znowu ma wziewy bo ja jak piekła boję się szpitala i wolę już mu dać te świństwa niż znowu próbować naturalnie i skończyć na Niekłańskiej...:sad:
  • Ado, napisałam na priva.
  • Ada,mój Mati był przez 2 lata na wziewach, właściwie przez 8 m-cy roku z przerwą na wakacje, w każdym z tych 2 lat
    Jak trafiliśmy do naszego homeopaty to dostał baterię leków na oczyszczanie , po miesiącu duszności już nie miał a po roku przestał chorować poważnie, przeziębienia kończyły się na katarze, bólu gardła i kaszelku do tygodnia, i tak do dziś
    nie miałam wiary w homeopatię wcześniej bo poza oscillococcinum i innymi aptecznymi mixami homeo nie miałam doświadczeń
    7 lat temu trafiłam na świetnego lekarza i ufam mu do dziś, podzielam zdanie tych co twierdzą,że to placebo, jak mi się nastolatki buntują,że nie będą się kulkami leczyć z kataru , to przekonuję ich tym,że jako matka zależy mi na ich zdrowiu i niech nie myślą o tym co im daje tylko o tym że to pomoże, nawet jak to czary mary
    Jaśmina jest niepocieszona że ma szlaban na cytrusy i miętę, trudno jej to znieść, ale na szczęście nie jest na tyle zbuntowana i stara się uwierzyć w moje sugestie

    Spotkałam się też , niezależnie z 2 źródeł, ze stwierdzeniem, że choroba w rodzinie (rzecz jasna,że poważna - typu atopie, przewlekłe obturacje, epilepsja..) to sygnał, że coś się dzieje niezdrowego gdzieś głębiej ,czasem nie chodzi o relacje między członkami tej rodziny, ale tkwi to dalej, w tzw. rodzinie pochodzenia
    polecam lekturę pozycji o metodzie ustawień systemowych Berta Hellingera, np. "Czerpiąc ze źródła" czy "Praca z rodziną"
    okazuje się,że często jesteśmy uwikłani w rodzinne niedokończone sytuacje, które wpływają na nas, nasze dzieci, wnuków, mimo,że o czymś ( np. usuniętej ciąży przez prababcię, czy mezaliansie dziadka) nie wiemy i nie skojarzylibyśmy nigdy powiązań

    zdrówka dużo dla Józia

    :boogie:
  • Olu ile lat miał twój synek jak zaczęłaś go leczyć homeopatią? Napisz coś więcej o metodach jakie stosuje twój lekarz - jak rozumiem homeopata. Jak wygląda diagnoza, jakie leki zapisuje czy takie, które są ogólnie dostępne w każdej aptece czy specjalne robione homeopatyki dla konkretnej osoby?
    Jeśli chodzi o Hellingera to bardzo z tym uważaj, bo to jest bardzo kontrowersyjne. Są już znane przypadki, kiedy jego pacjenci po tych "odkryciach" popełniali samobójstwo, a sam Hellinger jest też postacią bardzo niejednoznaczną, a właściwie dla mnie jednoznacznie negatywną.
  • Ada z Hellingerem miałam stycznośc, a właściwie z terapią kilka lat temu, mi bardzo pomogło na relacje z ojcem, nie czuję potrzeby cd, choć osobiście nie mam obaw co by w jakiś jednoznacznie negatywny sposób miało to na mnie podziałać (kolejne uczestnictwo w ustawieniach)

    Mam przeświadczenie,że psychika ma kolosalny wpływ na zdrowie i szukam zawsze odpowiedzi co się dzieje "pod skórą". POP mi jako terapia służył swego czasu i mam potrzebą zgłębiania w tym kierunku więc chętnie usłyszę zdanie na ten temat...

    A wracając do pytania to Mati był leczony od kiedy skończył 3 latka, nasz homeopata po pierwszej długiej wizycie - wywiad, badanie (jest pediatrą), rzut oka na gwiazdy - ustalił szereg leków,które miały oczyścić z toksyn, pozostałości po farmacetykach, ustalił też jeden lek dla każdego dziecka , który miał być podawany przy przeziębieniach, osłabieniu, zmniejszonej odporności, to były leki robione, które dostawaliśmy od lekarza, ale gdy się kończyły kupowaliśmy ten sam lek w aptece, firmy Boiron lub zamawiane z Sycowa - ręcznie robione na zamówienie - pojedyńcze leki ( nie kompleksowe)
    od 7 lat leczy dzieci w zasadzie w oparciu o rozmowę ze mną na temat objawów, dobrze aby raz w roku zobaczył dziecko, jak się zmienia, zwłaszcza w wypadku dzici dorastających ma to znaczenie, choć przez pierwsze kilka lat też ogromne zmiany w dzieciach zachodzą,i ja z Mieszkiem starałam się bywać czesciej - on jestleczony homeood urodzenia, teraz wybieram się z Nawojką, bo jej jeszcze nie miał okazji poznać, i w zasadzie ona leczona jest jedynie drogą przez mleko moje.
    Jak dzieci mają objawy niepokojące mnie, czyli głębszy kaszel, czy lekką duszność (Mieszko ma właśnie od 2 dni, pierwszy raz w życiu) to idę do lekarki pierwszego kontaktu, aby zbadała dziecko, robię badania jak jest taka sugestia z jej strony, ale nie stosuję leczenia jakie ona ustala, w zasadzie ona za każdym razem kilka syropków zapisuje, krople do nosa, wapno, cebion . Mi udaje się bez tego wyleczyć dziecko.
  • Olu ale piszesz, że macie też duszności - to jeżeli twoje dziecko ma duszność to lekarka daje wam syropki cebion i wapno?
    Czy któreś z twoich dzieci miało kiedyś taką duszność żeby skierowali cię do szpitala, lub żeby zalecili natychmiastowe wziewy (rozkurczowe plus sterydy)?
  • Ada, o dusznościach napisałam tak z biegu, bo Mieszko od soboty dziwnie oddycha, miał przez te kilka dni "napady"- trudności ze spokojnym oddechem, i musiał chwytać głębiej, sam ocenił to na "duszenie się w szyi", mój sześciolatek
    nie miało to związku z zabawą, szaleństwami, bieganiem, były to napady, może 10 razy po 2 godz. przez te 3 dni, 3krotnie w reakcji na wyjście na dwór
    byłam dziś u lekarki, osłuchała go, nic nie słyszy, żadnych skurczy, mimo,że chwilę przed wejściem do niej miał kilka takich dziwnych sapań
    póki co mam go obserwować, bo ona nie widzi anomalii
    cieszę się,że nic nie znalazła, bo wygląda to w takim razie na podłoże emocjonalne
    a już w weekend będziemy na wizycie u naszego lekarza homeo

    Na duszności nasza pediatra dawała wziewne leki, sterydy niestety, budesonid, berodual, to pamiętam, Mati ( na nawratające obturacyjne zap. oskrzeli )wdychał przez taką pompkę - babyhaler się to chyba nazywa
    a że Mieszko miał skłonności do skurczu krtani, podobnie jak Jaśmina to byliśmy już o krok od zakupu urządzenia do nebulizacji

    Mieszko miał sytuację z tym nagłym skurczem krtani, wtedy natychmiast lekarka kazała nam iść do szpitala, przez 2 dni miał inhalacje

    W homeopatii jest ważne złapać moment - początek infekcji i powstrzymać intruza

    te obturacyne zap. oskrzeli wg lekarki były na tle alergicznym, a alergenem był ponoć katar, czyli grunt to nie dopuścić do kataru , jakiś kosmos,nie zamierzam polemizować , nie jestem lekarzem
    poszłam w inną stronę - uodpornić, pobudzić ukł.immunologiczny
    a leki homeopatyczne to w zasadzie szczepionki, które pobudzają organizm do pracy

    nie wyobrażam sobie inaczej postąpić gdy dziecko ma duszność, myślę,że postępujecie słusznie
    ale napewno warto szukać innych rozwiązań, długofalowo, to się nie dzieje z dnia na dzień
    warto pójść ze zdrowym dzieckiem do lekarza medycyny alternatywnej, nie ma idealnych rozwiązań dla każdego takich samych, mi podeszła homeopatia, innym zioła

    bo farmaceutyki zawsze zostawiają po sobie ślad, więc każdy zdrowy lekarz w pierwszej kolejności będzie chciał oczyścić organizm ze złogów , a to najlepiej w momencie gdy jest względnie zdrowy
  • Wypytywałam, bo chciałam mieć jakiś obraz przebiegu.... My od początku stosowaliśmy raczej metody naturalne. Nasze starszaki nigdy nie brały żadnych leków chemicznych. W razie infekcji zawsze wkraczała do akcji kuracja ziołowa, dieta i takie różne naturalne sposoby. Ale w przypadku Józia to wszystko na nic. On po prostu jest zbyt chory, aby naturalne środki mogły to zatrzymać.
    Jeżeli chodzi o homeopatię - tylko proszę nie obrażaj się - uważam to za oszustwo. To znaczy na poziomie tych kuleczek z glukozy - ogólnie dostępnych - działa po prostu na zasadzie efektu placebo. Natomiast jeśli chodzi o te robione - to wiem, że to może naprawdę być niebezpieczne tyle że to już dotyka sfery duchowej. Bo to już jest coś takiego jak kontakty z bioenergoterapeutami. Z punktu widzenia rzeczywistości naturalnej to nie może działać a więc jeśli działa, to wchodzimy w rzeczywistość nadnaturalną a to mnie już zupełnie nie interesuje.
    Jeśli zaś chodzi o Hellingera to jego historia zupełnie zniechęca mnie do kontaktów z jego metodami. On był katolickim misjonarzem, chyba Jezuitą, który pojechał głosić słowo Boże Zulusom, ale okazało się że obrzędy szamańskie okazały się dla ojca Hellingera bardziej pociągające i zamiast zwiastować Dobrą Nowinę sam został "nawrócony" na pogaństwo. Wystąpił ze zgromadzenia i zaczął mieszać szamańskie obrzędy z psychologią. Z naukową terapią niewiele to ma wspólnego ale teraz takie rzeczy są modne i przyciągają ludzi. I to może być bardzo niebezpieczne. Ja w każdym razie trzymam się od takich rzeczy na 100 km.
  • Ach jeszcze o tych choróbskach. Zgadzam się z ideą wzmacniania odporności i wiem też że leki chemiczne zawsze zostawiaja skutki uboczne, dlatego ich unikam. Natura zawsze leczy najlepiej, ale przychodzą takie momenty, kiedy to wszystko już po prostu nie wystarczy.
    Cieszę sie że wasze dzieciaki sie uodporniły i nie muszą już zażywać tych chemii, niestety my narazie jesteśmy zmuszeni ratować Józka przed uduszeniem. Ale pocieszam się, że jak trochę podrośnie to może uda nam się go jeszcze z tego wyciągnąć, bo już akceptuje pewne delikatne ziółka. Jednak z wiekiem organizm się wzmacnia.
    Pozdrawiam
  • My też od wczoraj mamy antybiotyk :sad: - na szczęście tylko 1szt. (3-latka) i na szczęście chyba trafiony.
    Ale już nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś brał u nas antybiotyki. Chyba ta zima bez zimy sprzyja rozwojowi wszelakiego paskudztwa.
    Oby reszta wytrwała na czosnku, witaminach i cebuli...
  • [cite] Tomasz i Ewa:[/cite].
    "...substancje sprzedawane w aptekach to glukoza nasaczona "potencja"energia niewiadomego pochodzenia"

    Otóż to, też się zgadzam co do daleko posuniętej ostrożności względem homeopatii. Jakoś pamięć cząsteczki wody dotycząca wielokrotnie już wypłukanych z niej składników nie bardzo do mnie przemawia. Toż ta woda musiałaby pamiętać jeszcze tysiące innych substancji z którymi w naturalnym obiegu miała styczność! :shocked: Strach się bać co ona sobie może przypomnieć... :wink:
    No więc jak już powiedziano - jeśli działa, to co?
    Jest dla mnie przygnębiające, kiedy idę do "zwykłego" lekarza, który przez bądź co bądź dobrych parę lat studiował NAUKI medyczne (jakkolwiek są one obecnie zdominowane przez interesy firm farmaceutycznych) a potem bawi się w szamana czy znachora, sam nie rozumiejąc jak preparaty działają ( bo i co tu rozumieć). Toż to nie ma z nauką nic wspólnego!
    O ile inne leki muszą mieć odpowiednie badania kliniczne potwierdzające działanie i rozpoznające ewentualne skutki uboczne o tyle "leki" homeopatyczne żadnych takich testów nie przechodzą. Je przyjmuje się na wiarę... :sad:
    Osobiście takiej wiary nie posiadam.
  • Z tematem homeopatii i ziołolecznictwa spotykam się na co dzień - uczę przyszłych farmaceutów Farmakognozji. Jest to nauka o substancjach leczniczych w roslinach, o sposobach i metodach ich stosowania. Przeglądałam wiele publikacji dotyczacych badań z tego zakresu (łącznie z najnowszymi - opracowanymi przez szweckich naukowców). Na tej podstawie muszę stwierdzić, że ziołolecznictwo jest jak najbardziej pożądaną i skuteczną metodą (o ile kuracja jest właściwie przeprowadzona). Muszę także poprzeć przeciwników homeopatii. Prawdą jest, że nie przechodzą badań klinicznych, że działają jak placebo, a ostatnie badania dowodzą , że w ogóle nie dzałają - to w skrócie z naukowego punktu widzenia. Jest jeszcze sfera nadnaturalna, duchowa. Tutaj wielkim uwikłaniem i nieroztropnością wykazują się Ci, którym jak się wydaje robią to dla dobra rodziny. Nie chcę nikogo oceniać, ani rozpętywać wojny. Faktem są coraz częściej udokumentowane opętania wśród osób propagujących tę metodę. Więc dlaczego tylu ludzi się na nią decyduje? Może z jednej strony niewiedza, nieprzewidywanie konsekwencji, a z drugiej strony homeopaci podchodzą do ludzi holistycznie tzn. całościowo. Nie rozmawiają tylko o konkretnej dolegliwości, ale "obrabiają" całego człowieka i jego środowisko. Robią niejako za psychologa. To ma "wzięcie" w naszym pozbawionym często równowagi świecie. Dobrze by było, gdyby lekarze konwencjonalni mieli takie podejście!
    Podkreślę na końcu raz jeszcze: ziołolecznictwo - TAK; homeopatia - NIE!
  • Do Agagaw
    Myślę, że poruszyłaś bardzo ważną kwestię - lekarze konwencjonalni nie interesują się za bardzo swoimi pacjentami tylko przepisują różne specyfiki, zupełnie nie uwzględniając ani specyfiki danego pacjenta, jego doświadczeń jego stanu psychicznego i bardzo często to przynosi złe skutki stąd tak łatwo jest wciągać ludzi w te różne niebezpieczne praktyki. Tam każdy jest dla ciebie miły poświęca ci dużo czasu, interesuje się wszystkim i jako pacjent masz poczucie, że ktoś wreście cię leczy. Prawdziwe problemy mogą się pojawić dopiero później i często nawet nie są kojarzone przez pacjentów z rzeczywistą przyczyną.
    Trzeba być naprawdę bardzo ostrożnym.
    Pozdrawiam wszystkich
  • Czy homeopatia jest rzeczywiście bezpieczna?



    Okultystyczne konotacje paramedycznych teorii Hahnemanna

    Wśród rozlicznych terapii alternatywnych, które się dzisiaj praktykuje, homeopatia zaliczana jest do najważniejszych. Ta powstała przed 200 laty metoda terapii, zainicjowana przez lekarza-ezoteryka Samuela Hahnemanna (1755-1843), stanowi punkt węzłowy, który nadaje jej szczególne znaczenie także na współczesnej scenie medycyny alternatywnej. Według Klemensa Pilara, z jednej strony w homeopatii zlewały się rozliczne stare idee i tradycje (np. neoplatonizm, hermetyzm, witalizm), z drugiej - powstała ona w okresie okrzepnięcia nauk przyrodniczych i sama się za taką uważa. W czasie starań o naukowe uznanie na poziomie akademickim pracowano zarówno nad uzasadnieniem przyrodniczym, jak również nad leżącą u jego podstaw filozofią. Istnieje na ten temat rozległa literatura. W końcu homeopatia staje się - ze względu na swoją specyfikę - punktem wyjścia dla spekulacji okultystycznych i ezoterycznych.
    Nic więc dziwnego, że doszło również do kontrowersyjnej debaty wśród chrześcijan wszystkich wyznań, czy i jak dalece homeopatia jest okultystycznym sposobem leczenia i czy przez to należy ją z chrześcijańskiego punktu widzenia rygorystycznie odrzucić. Również ten spór toczy się już od dziesięcioleci, ale w ostatnich 30 latach zyskał znowu na aktualności, co związane jest z popularyzowaniem homeopatii, galopującej na dzikiej fali okultyzmu. Wokół homeopatii trwa dyskusja od samego początku, od czasu odkrycia Hahnemanna, tj. przynajmniej od roku 1807. W duchu encykliki Jana Pawła II "Fides et ratio" nie należy więc unikać w tym względzie rozeznania zarówno intelektualnego, jak i ściśle duchowego (płynącego z wiary i kryteriów teologicznych).
    Homeopatia jest więc dziś interesująca z wielu względów. Nie tylko dlatego że w watykańskim dokumencie na temat New Age z 2003 r. zaliczona została do terapii, które reklamowane są dzisiaj w powiązaniu z myślą New Age, ale także z tej racji, że pacjenci często wiążą z tą metodą quasi-mesjańskie nadzieje, co przypomina poszukiwanie religijnego zbawienia.

    Czy można zaufać "nieznanemu"?
    Mimo spekulacji naukowych, do których doprowadziła dyskusja z homeopatią na płaszczyźnie akademickiej, nie można nie zauważyć, że sami homeopaci przyznają, iż homeopatia sytuuje się poza ramami myślowymi obecnie ugruntowanych nauk przyrodniczych. Ponieważ z alternatywną koncepcją nauk przyrodniczych - jak przedstawiają to homeopaci - związane są także zagadnienia z filozofii przyrody. Dyskusja ta nie kończy się na wewnętrznym konflikcie nauk przyrodniczych, lecz dotyka także kwestii filozoficznych. Z roszczeniem do bycia medycyną całościową (wysuwanym co najmniej przez część homeopatów), która leczy człowieka będącego bytem osobowym, związane są wreszcie wypowiedzi, które wymagają objaśnienia teologicznego.
    Istnieje więc mnóstwo znaków zapytania na każdym polu, a mimo to zwolennicy homeopatii uporczywie wmawiają ludziom, że jest ona całkowicie bezpieczna. Na przykład liczne badania naukowe wykazują, że homeopatia może być niebezpieczna także, gdy chodzi o minimalne elementy cząstek chemicznych, które są w roztworze. Pewne substancje pozostają toksyczne, nawet gdy tej masy jest bardzo mało. Jest więc możliwość, że leki homeopatyczne wywołują działanie swoiste, a także swoiste i realne działanie niepożądane. Stąd w ocenie bezpieczeństwa tych preparatów niezbędne będzie oszacowanie stosunku ryzyko-korzyść, podobnie jak w przypadku każdego innego leku.
    Badania (prowadzone zresztą w XX wieku, np. Stearnesa w 1928 r. czy Dwarakanatha w 1979 r.) wykazały, że nawet znaczny stopień rozcieńczenia nie oznacza braku szkodliwości. Te badania wskazują, że niskie stężenia leków homeopatycznych nie upoważniają do wnioskowania o braku bezpośrednich efektów toksycznych. Pogląd o nietoksyczności homeopatii, według którego stosowane tu dawki uważane są za bezpieczne we wszystkich sytuacjach, musi więc być podany w wątpliwość.
    Mogą zatem mieć rację teorie mówiące o tym, że homeopatia jest czymś więcej niż tzw. efektem placebo, który dotyczy sugestii, ale homeopatia oddziałuje także na małe dzieci. Istnieją tu więc co najmniej dwie możliwości: materialna i energetyczna. Ta druga jest taka, że nie można wykluczyć, iż to działanie na poziomie energetycznym czy kwantowym. Tradycyjna medycyna działa na poziomie komórki. To jej najbardziej pierwotny poziom. W homeopatii mamy do czynienia z poziomem pierwotniejszym, molekularnym, poziomem atomu i cząstek elementarnych. Można więc sobie wyobrazić, że w leczeniu następuje pewna korekta, ale nie jest do końca określone, jakiej natury jest to zmiana. Nie wiemy przecież, czy nie jest ona niebezpieczną ingerencją w struktury materialne organizmu, w podstawy, skoro mówi się, że jest to działanie na poziomie fundamentalnym czy podstawowym. Nawet jeśli założymy, że jest to poziom energetyczny czy informacyjny, to wiemy o nim zbyt mało, byśmy mogli z niego korzystać z pełnym zaufaniem.
    Jeśli tak jest, że - według założeń homeopatii wyznającej swoisty "pan energetyzm" - energia przenika między ludźmi, że oddziałuje samo lekarstwo (zamknięte w butelce) stojące na półce, to znaczy, że mogą istnieć przekazy "kodów energetycznych" tych wszystkich ludzi, którzy biorą udział w produkcji leków homeopatycznych. Istnieją takie hipotezy w ramach samych teorii homeopatii. To są teorie związane z tzw. bioinformacją, które są dzisiaj bardzo mocno rozwijane w parapsychologii. Nie można wykluczyć, że na tym poziomie istnieje jakiś przekaz. Być może da się przekazać takie kody drugiemu człowiekowi na poziomie energetycznym. Jest to całkowicie zgodne z wewnętrznymi założeniami ideologii homeopatycznej.
    Podobne założenia ontologiczne mają teorie bioenergoterapeutyczne, dotyczące sił witalnych czy energii kosmicznej. Istnieją hipotezy, że nie tylko bioenergoterapeuta może przekazywać choremu swoje "kody energetyczne" (nie jest wyjaśnione ich działanie, ale hipotezy sugerujące ich istnienie od dawna krążą w parapsychologii), ale również może to robić chory. Bioenergoterapeuta z tego powodu może chorować i wielu bioenergoterapeutów rzeczywiście bardzo ciężko zachorowało, porzucając w końcu swój dochodowy, lecz niejasny proceder.
    Nie bez znaczenia jest więc ukierunkowana wola pewnych ludzi, np. wola medium, która może organizować na poziomie kwantowym jakiś ład. Znana jest bowiem praktyka używania mediów czy jasnowidzów przy produkcji leków homeopatycznych. Wiemy to ze świadectw byłych homeopatów. W samej wewnętrznej logice homeopatii nie wydaje się to przypadkowe. W tym układzie nie można wykluczyć, że "kod energetyczny" może być przekazywany nie tylko w postaci struktur rozpuszczalnika czy rozpuszczanego elementu, ale również jako kod człowieka, który aktualnie ingeruje w proces produkcji. A może i kod tego, który to wszystko zainicjował, samego Samuela Hahnemanna, który ma w tym swój udział od początku? Tu pojawia się sensowne "naukowo" znaczenie pytania: kim był naprawdę twórca homeopatii?

    Niebezpieczne inicjacje?
    Dzieła założyciela homeopatii S. Hahnemanna dały w każdym razie podstawę do najrozmaitszych interpretacji i od samego początku położyły podwaliny pod bardzo szybkie rozczłonkowanie nauki homeopatycznej, także w kierunku zdeklarowanego ideologicznie okultyzmu czy ezoteryzmu. W tym kontekście wiele publikacji o homeopatii wykazuje wyraźne pokrewieństwo z literaturą religijną.
    W każdym przypadku przesłanki nauki Hahnemanna dają wystarczająco dużo materiału, aby je można było interpretować w najrozmaitszych kierunkach. Quasi-religijne roszczenia Hahnemanna z jednej strony, a z drugiej specyfika nauki homeopatycznej prowadziły od początku do spekulacji okultystycznych. Zastanawia również fakt, że homeopaci są najczęściej idealistami i ludźmi wrażliwymi, przejawiającymi otwarcie na okultyzm w rozmaitych jego formach.
    Podstawą homeopatii są założenia ontologiczne, spekulatywne oraz model antropologii okultystycznej zrodzonej w renesansie, która propagowała koncepcję Paracelsusa. Jest to naturalistyczne spojrzenie na całość bytu ludzkiego. Jednocześnie podstawę tej koncepcji stanowi założenie istnienia siły kosmicznej, czyli vis vitalis, która ma rzekomo charakter "boski". Nie jest to teza weryfikowalna naukowo, ale założenie światopoglądowe, mające może nawet charakter parareligijny, kultyczny czy inicjacyjny. Być może nie bez znaczenia jest fakt, że Samuel Hahnemann, podobnie jak twórca "magnetyzmu zwierzęcego", Anton Mesmer (prekursor hipnozy i bioenergoterapii) miał osobiste, inicjacyjne powiązania wolnomularskie, a jego gnostycka ideologia odpowiada światopoglądowi masonerii, co można udowodnić naukowo, bez żadnych sentymentów czy uprzedzeń.
    W tego typu argumentacji bierze się pod uwagę fakt, iż Hahnemann uwikłany był w tradycję ezoteryczno-inicjacyjną masonerii, mając także do samego Jezusa Chrystusa stosunek niejasny czy nawet lekceważący. Hahnemann ponadto inspirował się bezpośrednio Mesmerem, który także miał panteistyczny obraz świata (związany z wiarą w astrologię), zaś jego "magnetyczne" teorie również były inspirowane przez tajemne doktryny masońskie (L. Chertok, R. de Sassure). W rozeznaniu duchowym płynącym z poziomu wiary trudno nie dostrzec tych faktów, nawet jeśli należy być powściągliwym, gdy chodzi o interpretacje. Należy wszakże zauważyć, że nie chodzi tu przede wszystkim o osobiste relacje Hahnemanna czy Mesmera z masonerią, ale o związek ich teorii z tą właśnie ezoteryczną doktryną.
    Według K. Pilara, w tej formie krytyki można zauważyć kilka zasadniczych motywów. Po pierwsze, przynależność Hahnemanna do wolnomularzy ocenia się jako oznakę negatywnego znaczenia homeopatii w ogóle.
    Fakt ten pociąga za sobą wniosek, że w słowach o "Stwórcy" i "Źródle Miłości" (które spotykamy w tekstach Hahnemanna) nie może być mowy o Bogu chrześcijan. Potwierdza to również głośny cytat Hahnemanna, w którym deklaruje swoją bliskość z Konfucjuszem, a Jezusa nazywa "arcyfantastą" (niem. Erzschw?¤rmer - marzyciel, fanatyk). Jego "poznanie" więc ukazuje się tu w wątpliwym świetle. Zasada podobieństwa (pomimo bardzo przecież różnorodnego podejścia) łączona jest z magicznym simile antycznej i magicznej medycyny ludowej. Zasada simile pochodzi zatem z "magicznego, kosmicznego obrazu świata" (G. M??ller, Heilkraft durch Ved??nnen. Homeo??patie - was steckt dahinter?, Bielefeld 1992, s. 43).
    Przypuszcza się również, że Hahnemann sformułował swoją ideę potencjalizacji zainspirowany myślą wolnomularską. Autor, który zastanawia się nad tym, dochodzi do wniosku: "homeopatia nie jest naturalną metodą leczenia, lecz nadnaturalną sztuką uzdrawiania" (tamże, s. 63), i nie pozostawia wątpliwości co do tego, że w tej dyscyplinie działa "zwodziciel ludzkości, diabeł" (tamże, s. 67). Z kolei lekarz medycyny ogólnej Kropf jest przekonany, że Hahnemann pracował przy pomocy sił mediumistycznych, a studium wschodnich nauk mądrościowych podsunęło mu myśl o potencjalizacji. Homeopatia jest więc okultystyczną metodą leczenia, "ponieważ działa przy pomocy ukrytych, podporządkowanych czarom, sił ciemności". (M. Kropf, Alternative Heilmethoden, Karlsruhe 2001, s. 27-29).
    Podobnie badacz ruchu New Age R. Livesey również zauważa w homeopatii "diabelskie kłamstwo" (R. Livesey, Understanding Alternative Medicine, Chichester 1988, s. 120) i dla potwierdzenia swojej wypowiedzi cytuje znanego wroga homeopatii dr. H.J. Boppa. Jest to oczywiście przykład ekstremalny, pokazujący jak daleko sięga krytyka homeopatii - przede wszystkim w kręgach ewangelickich. Nie wszyscy jednak dochodzą do tak ostrej oceny teorii Hahnemanna jak dr Bopp, który pacjentów leczonych środkami homeopatycznymi postrzega nawet jako będących w przymierzu z diabłem.
    Nie można jednak mimo wszystko - nawet przy umiarkowanej interpretacji - wykluczyć "przekazu inicjacyjnego" na poziomie czysto duchowym. Wtedy zaś różne techniki paramedyczne homeopatii - nierzadko bardzo irracjonalne - można by interpretować w innym kluczu znaczeniowym: jako rodzaj ukrytej symboliki inicjacyjnej w rytuale parareligijnym czy nawet - zdaniem niektórych znawców ezoteryzmu - kryptospirytystycznym. Monachijski psychoterapeuta W. Schmidbauer plasuje homeopatię w pobliżu terapii szamańskich. Dla kuracji szamańskich istotny jest zawsze związek z kosmosem, ale też z działaniem duchów. Taka wizja działania homeopatii odpowiadałaby zresztą interpretacji mechanizmu działania magii, opisanej przez św. Tomasza z Akwinu w "Summa contra Gentiles".
    Doktor Philippe Madre zaznacza, że często homeopaci nie poprzestają na samej homeopatii. Zdając sobie sprawę, że ich wiedza nie jest wystarczająca, chętnie czerpią z intuicji okultystycznych czy ezoterycznych. Niebezpieczeństwo "okultystycznych dodatków" widać też u wielu bioterapeutów, którzy używają medialnej techniki, jaką jest wahadlarstwo, otwierając się przy tym na medialne i parapsychiczne doświadczenia, takie jak jasnowidzenie czy przepowiadanie przyszłości.
    Teoria o uduchowieniu materii w procesie potencjalizacji, generalnie zasada podobieństwa, oczekiwanie uzdrowienia, które rozciąga się na całego człowieka, skwapliwie zostały podjęte przez spirytystów i okultystów rozmaitej proweniencji. Mój dobry znajomy ks. Klemens Pilar, który napisał w Wiedniu doktorat na temat medycyny alternatywnej (wiele informacji w tym artykule pochodzi właśnie stamtąd), stwierdził w swoich badaniach, że około 80 proc. zajmujących się homeopatią, zajmuje się również ezoteryzmem czy okultyzmem, którego istotnym elementem są magia i spirytyzm. Czy nie jest to jakiś znak?
    Jednym z najbardziej znanych przedstawicieli kierunku spirytystycznego w homeopatii jest antropozof i ezoteryk Helmut Fritsche, od którego wywodzi się obok dzieł ezoterycznych i magicznych także biografia S. Hahnemanna. Innym wpływowym homeopatą w historii był Amerykanin James Tylor Kent (1849-1916), członek sekty Swedenborianów. Łączy on homeopatię z chrześcijańską nauką o grzechu pierworodnym, przez co także jego homeopatia przybiera wyraźne cechy nauki o zbawieniu. Zgodnie z własną wypowiedzią, Fritsche był w swoim myśleniu bliski okultyście Aleisterowi Crowleyowi, który uchodzi za twórcę neosatanizmu. Podobieństwa do myśli Crowleya zauważalne są w wielu miejscach jego dzieł. Podobne przyciąga podobne.

    "Religijny" i sekciarski charakter homeopatii
    Dwustuletnia historia homeopatii, gwałtownie przebiegająca dyskusja, rozwój najrozmaitszych szkół homeopatycznych prowadzą do powstania rozmaitej, często wątpliwej jakości literatury. Według K. Pilara, zatargi pomiędzy szkołami prowadzą również do tego, że wśród homeopatów nie ma ani jednego powszechnie uznanego autorytetu, ani jednej ogólnie przyjętej homeopatii. Nie istnieje także jedna przyjęta przez wszystkich homeopatów interpretacja pism i nauki Hahnemanna. Również tutaj spierają się oni, kto tak naprawdę dobrze zrozumiał mistrza i kto rzeczywiście działa w jego duchu.
    Wskutek tego próby wierności nauce Hahnemanna prowadzą do najrozmaitszych konsekwencji w nauce i praktyce. Obecnie istnieje homeopatia astrologiczna, homeopatia zorientowana na proces, homeopatia rewolucyjna, homeopatia systemowa albo też homeopatie, które po prostu przyjmują nazwę założyciela lub szkoły. Szczególnie popularni są dzisiaj: Grek Georgos Vithoulkas, Hindus Rajan Sankaran, założycielka szkoły Kiewer - Tatiana Popowa, i inni.
    To rozczłonkowanie homeopatii, walki szkół oraz wzajemne anatemy wskazują na to, że homeopatia w swoich podstawowych założeniach ma faktycznie sporo wspólnego z religią, a właściwie - z walką pomiędzy różnymi sektami. Istnieje wiele powodów, które wydają się usprawiedliwiać tę uwagę: homeopatia jest bowiem systemem dogmatycznym, zamkniętym w sobie, i opiera się na zasadach sformułowanych przez Hahnemanna przed 200 laty.
    Hahnemann wychodzi od postulatów, których jako filary systemu nie podaje się w wątpliwość i które definiuje się jako "wieczną", "nieodwołalną" prawdę. Prowadzi to do tego, że klasyczną homeopatię można tylko jako całość przyjąć lub odrzucić. Kto zaakceptował system jako całość, będzie tak przeżywał świat - przede wszystkim świat uzdrawiania - jak opisuje to homeopatia, a doświadczenia negatywne nie mogą tu nic zmienić i nie zmienią - tak jak chrześcijanin wierzący, że Jezus może uleczyć każdą chorobę, nie zachwieje się w swojej wierze także wtedy, jeśli nawet wielu chorych nie zostanie uzdrowionych.
    Te założenia zamykają homeopatię jako system i prowadzą do tego, że żadne doświadczenie nie może zmienić systemu w jego parareligijnych dogmatach. Przez homeopatów jest to jednakże oceniane jako pieczęć jakości i podkreśla się, że prawdę homeopatii da się zrozumieć dzięki temu, iż jej fundamentalne zasady nie zmieniły się od 200 lat. To również przemawia za "religijnym" czy raczej sekciarskim charakterem systemu, który pozostaje związany z "niewzruszoną jak niebo prawdą", o której Hahnemann mniemał, że ją odkrył.
    Homeopaci nie znoszą, gdy homeopatię się bada i krytykuje według klucza konwencjonalnych nauk przyrodniczych. Okazują wtedy - jak ludzie zniewoleni - dziwną nerwowość. Twierdzą bowiem, że homeopatia posiada "własne" zrozumienie nauki. Stąd akceptuje się tylko takiego krytyka, który się doktoryzował albo lepiej - habilitował w tej dziedzinie. Innymi słowy: tylko "wierzący" może zrozumieć sprawę i wskutek tego wyrazić krytykę, którą homeopata zaakceptuje (K. Pilar).

    Niebezpieczeństwa duchowe, czyli bałwochwalstwo
    W kontekście powyższego warto zająć się przez chwilę rozeznaniem duchowym opartym na zasadach chrześcijańskiej wiary. Zwykle bowiem się sądzi, że homeopatia związana jest tylko z paradygmatem holistycznym, zwanym czasem "paradygmatem paracelsjańskim". Ale już ta geneza idei, wskazująca np. na Paracelsusa (1493--1541) sięgającego do gnozy czy panteizmu, pokazuje złożoność światopoglądową teorii homeopatycznych. A jeśli mamy tu światopogląd panteistyczny, to czy nie także bałwochwalczy kult natury, stworzenia, a w końcu i człowieka?
    Wielu tak uważa, żywiąc przekonanie, że homeopatia to tradycja inicjacyjna oparta jednocześnie na pseudoreligii i pseudonauce. Symbolika homeopatii ma charakter klasycznie religijny (K. Pilar). Z tego powodu przekracza ona kompetencje lekarza (który dotyka w tym przypadku jedynie wierzchołka "góry lodowej"), gdyż jest uwikłana w pewien złożony, intelektualnie weryfikowalny światopogląd (całościową wizję świata) oraz w kryptoreligijny, inicjacyjny kult. W ideologii homeopatii występują bowiem idee gnostyckie, hermetyczne oraz orientalne, z dominującą ideą religijnego panteizmu, gdzie ubóstwia się idolatrycznie (bałwochwalczo) każdy rodzaj stworzenia.
    Nic więc dziwnego, że dla wielu badaczy z kręgu chrześcijaństwa homeopatia wiąże się z kultem religijnym (zabobon), który jest wzmocniony paradygmatem holistycznym (przesąd). Twierdzi się bowiem, że "tylko lekarstwo zna chorego. Zna go ono lepiej niż lekarz, lepiej niż sam pacjent zna siebie. Wie ono, gdzie znajduje się źródło zakłóconego porządku, zna sposób dotarcia do niego. Ani lekarz, ani chory nie posiadają takiej mądrości i wiedzy" (dr Baur, "Journal suisse d'hom??opathie", nr 2/1962).
    Ubóstwiony lek jest także fetyszem czy talizmanem odsyłającym do siły wyższej, dlatego "trzeba umieć patrzeć oczami ducha" (J.T. Kent, La science et l'art de l'hom??opathie). Homeopatia spokrewniona jest także z mediumicznym mesmeryzmem (Hahnemann - jak już wspomniałem, znał osobiście Mesmera), stąd "leczenie" homeopatią (zarówno dla leczącego, jak i leczonego) może być - w takim kluczu interpretacyjnym - formą idolatrycznej kontrinicjacji w jakiś rodzaj kosmocentrycznej religii czy to odwołującej się do tradycji religijnych istniejących, czy też ich synkretystycznych i eklektycznych form, które tworzy się na gorąco w ideologiach homeopatycznych aż do dziś.
    Znany homeopata dr Voegeli opublikował artykuł na temat sposobu działania homeopatii w "Zeischrift f??r Klassische Hom??opathie". Załączony przy nim opis literatury podobny jest do zbioru literatury okultystycznej czy antropozoficznej (odwołującej się zwykle do uproszczonego hinduizmu). Doktor Voegeli twierdzi, że działanie wyższych potencji ma "naturę duchową", gdzie najlepsze wyjaśnienie daje hinduistyczna filozofia Sankhya. Według niej, człowiek posiada nie tylko ciało, ale także ciało eteryczne ze specjalnym systemem przekazu energii, które ma rzekomo porządkować funkcje obronne organizmu i wspomagać uzdrowienie. Jest to przykład antropologii okultystycznej.
    Podsumowując te obserwacje, dr H.J. Bopp zauważa, że wśród homeopatów "na pewno istnieją (...) ludzie uczciwi i sumienni szukający sposobu korzystania z homeopatii w oderwaniu od jej tajemnych praktyk, to jednak wpływ okultyzmu, z natury swej ukryty, często pod przykrywką pseudonaukowej teorii, nie znika ani nie zostaje zneutralizowany przez fakt powierzchownego potraktowania, które zadowala się po prostu zanegowaniem istnienia takiego wpływu. Homeopatia jest po prostu niebezpieczna" ("Brulion", 1998, nr XIII, s. 132).
    Niebezpieczeństwo polega także na jakimś dotykaniu technik mediumistyczno-spirytystycznych (o czym już wspomniałem) w praktyce homeopatycznej, ośmielonej optymizmem holistyczno-panteistycznych (monistycznych) teorii leżących u podstaw tejże praktyki. Tego rodzaju fakty przeciwstawiają się uspokajającej opinii niektórych wyraźnie oddzielających homeopatię od spirytyzmu czy praktykowania okultystycznych technik. Nie brakuje jednak autorów, którzy porównują homeopatię do magii, nie wyłączając voodoo (M. Kunze, R. Park, Ph. Stevens). Przykładowo, w celu znalezienia odpowiedniego leku, np. rośliny do przygotowania tynktury macierzystej (wyjściowej) preparatu, poszukujący posługują się bardzo często praktykami okultystycznymi. Nie dziwi więc, że w antropozofii okultysty R. Steinera, opartej na doświadczeniu mediumicznym i nauczającym takiego sposobu poznania (także dzieci), występuje gloryfikacja medycyny homeopatycznej.
    Doktor A. Voegeli, słynny lekarz homeopata, potwierdził fakt, iż duży procent homeopatów posługuje się w swojej pracy wahadełkiem. Istnieją grupy, w których poszukiwania odbywają się podczas seansów spirytystycznych za pośrednictwem mediów, które proszą duchy o informacje. Zresztą największe współczesne medium i spirytysta E. Cayce (bardzo modny w New Age) popierał homeopatię, otrzymując jej wizję zastosowania w doświadczeniu transowym.
    Ośrodki homeopatyczne np. w Niemczech czy Francji stale poszukują ludzi o zdolnościach medialnych do wytwarzania homeopatycznych środków. W jednym z dużych i poważnych laboratoriów homeopatycznych we Francji dyrektor, zatrudniając pewną osobę, pytał ją najpierw, pod jakim znakiem astrologicznym się urodziła. Potem zaś chciał się dowiedzieć, czy jest ona medium spirytystycznym, gdyż sekretem praktyk owego przedsiębiorstwa był fakt, że "nowe leki poszukiwane były w trakcie seansów spirytystycznych za pośrednictwem osób obdarzonych siłami okultystycznymi (mediów), zdolnych wypytywać duchy" (H.J. Bopp, tamże).
    Jeśli homeopata jest w takim seansie okultystą, to musi to być niebezpieczne dla niego i dla jego klienta, nawet jeśli temu zaprzecza. W takim znaczeniu homeopatia byłaby wspomnianym idolatrycznym zabobonem czy też ukrytą praktyką parareligijną, która przykrywana jest także pseudonaukowymi spekulacjami dotyczącymi paradygmatu holistycznego. Tego rodzaju zagrożenia duchowego krytycy homeopatii nie są często świadomi, polecając głównie krytyczną literaturę naukową na temat homeopatii, która programowo nie zauważa duchowych niebezpieczeństw i posiada zupełnie inne pojęcie zagrożenia czy ryzyka, jak duchowość czy teologia i wynikające z niej duszpasterstwo. Z tego powodu wiele pozycji naukowych, nawet nie traktując poważnie np. homeopatii, będzie ogłaszać jej nieszkodliwość z punktu widzenia własnych założeń metodologicznych.
    Bardziej jednak niepokojąca od rzekomo nieudowodnionej szkodliwości homeopatii jest jej udowodniona skuteczność. Zapewnianie o braku naukowego dowodu nie może przejść w zapewnianie o braku siły tajemnej czy okultystycznej mocy. Inaczej mówiąc, nie można sprowadzać zabobonu (idolatria otwierająca się na działanie zwodniczych duchów) do przesądu (brak dowodów eksperymentalnych i słaba teoria) w tym przypadku, gdyż osłabia to czujność na niebezpieczeństwa duchowe.
    Wielu lekarzy na całym świecie w ostatnich latach potwierdza skuteczność leków homeopatycznych (68 proc. francuskich lekarzy, 20 proc. niemieckich, 42 proc. angielskich), ale owa "skuteczność" nie musi oznaczać zdrowia duchowego, którego brak objawia się na inny sposób niż zaburzenia psychofizyczne: w sposób bardziej ukryty, długofalowy i wtopiony w objawy psychofizyczne. Rozeznanie zaburzeń duchowych jest subtelnym procesem, który zawsze odbywa się w kontekście kryteriów rozeznawania duchowego ujętych w sensie chrześcijańskim (np. niemożność modlitwy, blokada duchowej radości czy wdzięczności, niepokój duchowy, niechęć do spraw religijnych czy nawet samego Boga, awersja wobec sacrum).
    Tymczasem homeopatia, a także homeopaci - z założenia postulowanego przez samego Hahnemanna - ingerują w życie wewnętrzne (duchowe) człowieka, swoiście je interpretując i przedefiniowując. Stąd też, jak stwierdza dr H.J. Bopp, "zażywanie leków homeopatycznych oraz wyrobów antropozoficznych (Weleda) jest jak najbardziej niewskazane i odradzane. Niektórzy wierzący myślą, że leki homeopatyczne o bardzo niskim stężeniu (do D6) są duchowo "nieszkodliwe". Tak uważa np. niemiecki ewangelicki lekarz i teolog dr S. Pfeifer, widząc niebezpieczeństwo głównie w subiektywnym uzależnieniu się od tego typu leków, a zwłaszcza od światopoglądu, który za nim stoi.
    Przy założeniu jednak, że nie chodzi tylko o intelektualny światopogląd (problem błędu czy iluzji poznawczej), ale także o inicjacyjny kult (problem grzechu idolatrii), sprawa wygląda nieco inaczej. Inicjacja okultystyczna (kontrinicjacja) przekazywana może być bowiem przez każdego rodzaju przedmiot homeopatyczny (fetysz) niezależnie od stopnia jego rozcieńczenia (zwłaszcza że może chodzić tu o pseudonaukę, gdzie stopień rozcieńczenia także z punktu widzenia naukowego nie ma wielkiego znaczenia). Jeśli homeopata przekazujący lek-fetysz jest ponadto okultystą, niebezpieczeństwo kontrinicjacji wzrasta dwukrotnie, a może i wielokrotnie. Z tego punktu widzenia udział w tego rodzaju doświadczeniu "paramedycznym" może być niebezpieczny duchowo, niebezpieczny dla naszego zbawienia, a w konsekwencji dla całego naszego życia. Nie wykluczając samego zdrowia, którego... nie można szukać "za wszelką cenę".
    ks. Aleksander Posacki SJ


    PZDR
  • Pozwole sobie dodac pare zdan od siebie, jestem zaskoczony poziomem wiedzy forumowiczow :) i po trosze zazdroszcze ze sam tak malo wiem .

    Mam 2 uwagi do Oli (bez urazy):

    1) Nie slyszalem wczesniej o Hellingerze, tutaj dopiero co nieco sie dowiedzialem, ale historie typu "babcia z dziadkiem sie poklocili, nikt o tym nie wiedzial, a przez to wnuki cierpia np: na obturacje pluc" uwazam za brednie, moze jestem ignorantem, nie mam zbyt duzej wiedzy na tematy "duchowe", ale moj prosty rozumek tak mi podpowiada :P

    2) Homeopatia to dla mnie oszustwo, wiele lat temu, kiedy nawet o homeopatii nie slyszalem, przy przeziebieniu dostalem oscillococcinum ( i cos jeszcze, nazw nie pamietam ), minelo pare dni i moj stan sie nie poprawial, zastosowalem "zwykle" leki ( bez antybiotykow ) i po przeziebieniu ani sladu nie bylo. Wtedy zainteresowalem sie, co to za dziwne "leki" dostalem ... od tego czasu nie ufam homeopatii. Uwazam ze, moj osad jest obiektywny, bo przed wzieciem homeopatii nie wiedzialem o niej, nie bylem do niej uprzedzony ( bylem przekonany ze biore zwykle leki) ... nawet placebo u mnie nie wystapilo ....
  • Violeta, antybiotyki to broń obosieczna, nie nalezy przypisywać im magicznego działania. Poza tym, że mogą działać (jak jest już konieczność, a lekarz wie, czy choroba ma podłoże bakteryjne czy wirusowe), to niszczą naturalną odporność. Skoro Twoje dziecko bierze tyle antybiotyków, to jego odporność jest zerowa. Nic nie wiem o Tobie, ale podstawa, od której warto zacząć to: dobra dieta (bez cukru, który jest też w jogurtach i wszelkich przetworzonych produktach), naturalne, zdrowe jedzenie (razowe mąki, kasze - bez manny, głownie jaglana, brązowy ryż, razowy makaron), do tego dużo sezonowych warzyw i duzo ruchu na świeżym powietrzu, nie przegrzewanie dziecka. Jeśli jesteś z W-wy to polecam dr Romanowską lub Pietkiewicz-Rok.
  • Ja mam prośbę o podzielenie się doświadczeniem, nasza starsza córka ma powiększony trzeci migdał, łapie infekcje, chrapie, oddycha buzią, ma stale półotwarta buzię, katar, a własciwie wysięk z nosa trwa długo. Dostaje leki w aerozolu i limphomyosot (kropelki na zmniejszenie obrzęku limfatycznego). i ten ostatni jest lekiem homeopatycznym, ale polecanym przez kilku lekarzy laryngologów, w zamian nie znamy nic innego. Kilkoro znajomych rodziców też dostało ten lek. Jeżeli w myśl wcześniejszej dyskusji homeopatia nie działa, to czy ktoś z was stosował coś innego. jednocześnie z badań wynika, ze stan migdała nie jest jeszcze do wycięcia i dziecko jest małe, więc chcielibyśmy ten stan utrzymać. No i od września tenia idzie do przdszkola wiec boję się, że migdał pójdzie do wycięcia.
    Proszę o wasze doświadczenia
  • Kiedyś dr Romanowska wysłała nas z Józkiem do szpitala, bo jego choroba przekraczała możliwości leczenia metodami naturalnymi. Tak, jak nie ma sensu przy lekkich problemach ze zdrowiem faszerować się lekami i można osiągnąć ten sam efekt dietą i ziołami, tak w poważniejszych sytuacjach trzeba zaakceptować bardziej inwazyjne leczenie, bo innego nie ma. Problemy z Józkiem nauczyły nas pod tym względem pokory.
  • Maciek, ale każdy przypadek jest inny. Nikt tu nie neguje tego, że czasem szpital jest konieczny. Czasem ludzie nie potrafią karmic dzieci (co widać nawet u ledwo siedzących maluszków, które do wózka dostają czipsy etc). Normą w moim otoczeniu jest, że maluchy dostają na śniadanie i kolację białą bułę z wędliną, na obiad pierożki z białej mąki, są zalewane jogurtami z cukrem etc. W ich diecie jest bardzo mało rzeczy wartościowych, nieprzetworzonych, warzywa sa jako dodatek do rosołków, a nie do jedzenia. Warto więc zaczynac od postaw.
  • Pamiętam,jak chodziłam na zajęcia z Pawełkiem, było ok. 10 dzieci. Były babcie lub matki, które skarżyły sie, że maluchy ciągle chorują, a nie widziały związku z tym, że ich dieta była niewłaściwa. Nigdy nie widziałam, by dziecko mogło ciągło dostawać tyle słodyczy, drożdżówki, babeczki, lizaki, rogaliki, pączki - to była norma. Przed zajęciami słodycz, w trakcie zajęć słodycz, po słodycz. A potem jeszcze rozmowy, że pójdą sobie na ciasteczka lub lody etc. Pawełek był wyjątkiem, bo jadł razowy chleb z różnymi pastami (np. z brokułową z sezamem), do tego kawałeczki kiszonych warzyw, pierożki pieczone na słono. Dieta jest bardzo ważna, bo nie tylko buduje odporność i daje wszsytko, co potrzeba do rozwoju, ale też w dużym stopniu warunkuje to, co dziecko będzie jadło przez całe swoje życie jako dorosły.
  • Ja bym się z takim determinizmem nie zgodził. Każdy z nas jako dorosły kształtuje swoje preferencje żywieniowe i zwyczaje wyniesione z domu rodzinnego mogą być powielane, ale mogą być też całkowicie odrzucone. Nasze dzieci mogą w przyszłości odżywiać się zupełnie inaczej niż my sami i trzeba być na to przygotowanym.

    Czy dieta ma tak istotny wpływ na odporność organizmu? Też bym postawił znak zapytania. Pomijając przypadki krańcowego wyczerpania z głodu, nasze ciało w dość elastyczny sposób radzi sobie z tym, co jemy. Jesteśmy przecież wszystkożercami i potrafimy sobie poradzić z różnymi rodzajami pożywienia. Dlatego nie przekonują mnie radiowe reklamy, w których twierdzi się, że można być zdrowym wyłącznie jedząc codziennie ryby. :cool:
  • Maciek, ja nie twierdzę, ze zmiana nie jest możliwa, ale smaki wyniesione z dzieciństwa mają duzy wpływ na to, co jadamy. Sa tacy, co nigdy poza to nie wyjdą i dlatego też warto, by dzieci znały różne smaki, nie tylko białych bułek.
    Uwazam, że dieta ma duzy wpływ na organizm. Fantastyczne sa opracowania dr Ornisha. To, że cos od razu na nas nie działa źle nie znaczy, że nie należy się tym przejmować. Fakt, że organizm może znieść dużo, ale w starszym wieku zaniedbania wracają jak bumerang, bo ciało juz sobie ze wszystkim nie radzi. To jak mówienie, że komus papierosy nie szkodą - od razu nie wszystko widać.
  • Anetka, myślę, że nie ma powodu bać się usunięcia migdałków. Skoro twoja córeczka idzie do przedszkola to prawdopodobnie ma około 3 lata. Nasz Radek od 1 roku życia przechodził zapalenie ucha za zapaleniem co zwiazane bylo tez z niekończącym sie katarem, kilkakrotnie dochodzilo zapalenie płuc. Przed wycięciem migdałów i chirurgicznym usunięciem zmian w uszach broniłam sie rekami i nogami. W rezultacie czego mały przez rok niemal co 2 tygodnie był na antybiotyku. Rozumiem twoje obawy. W koncu zdecydowalismy sie na zabieg. Radek miał 3 lata. Od tamtej pory minęło juz trzy lata i dziecko jest zdrowe.
    Odradzałabym homeopatie. Laryngolog przeprowadzajaca zabieg u Radka byla jej zwolenniczka i oczywiście, poniewaz bylismy u niej wczesniej, zalecila homeopatyki konieczne w jej opini przed i po zabiegu. Zapytałam czy moze zmienic je na typowa farmakologie. Stwierdziła ze nie jest to mozliwe. Nie polemizowałam z pania doktor postanowilam po prostu ich nie podać. I oczywiscie brak cudownie drenujacych pigulek nie zaszkodził. Gdybym je podała pewno bylabym przekonana ze cudownie działaja a tak wiem ze nie.
  • życzę zdrówka chorym dzieciaczkom, u mnie mój Tomek najstarszy ma dobrą odporność, mieliśmy kontakt z ospą, ja w ciąży chwyciłam Tomek nie, no i na tych obecnych wakacjach mała miała ostre przeziębienie, bez katarku gorączka wysoka przez trzy dni pojechaliśmy do lekarza i miała ,,nieładne migdałki" i dostała antybiotyk, który poskutkował. Myślę że małą przewiałam kiedy jej nie założyłam czapeczki na rannym spacerku tylko kapucę, a doprawił tatuś który tez kaszlal i miał załatwione gardło ale jemu syropek pomógł. Tomek nie erbnął (czyli bie zalapał) od siostry. Walcze w domu z nieprzegrzewaniem, u mnie maz woli ciepło, dzieci zawsze w skarpetkach itp. wg mnie, nic się nie stanie jak polata boso, chyba ze słysze ze psika coraz częściej to gonie żeby ubrał kapcie:)
  • Każdy z nas jako dorosły kształtuje swoje preferencje żywieniowe i zwyczaje wyniesione z domu rodzinnego
    --------------------------------------------

    j-I0dwSrRSs&feature

    http://pl.youtube.com/watch?v=j-I0dwSrRSs&feature=related
  • [cite] Ola:[/cite]Jak trafiliśmy do naszego homeopaty to dostał baterię leków na oczyszczanie
    Znaczy się Regulax?
    [cite] Ola:[/cite]polecam lekturę pozycji o metodzie ustawień systemowych Berta Hellingera
    Również polecam. Jak ktoś lubi się pośmiać z zabobonów oczywiście.
  • Odnośnie alergii, bo wspomniano w tym wątku o nich:
    Odrobina brudu jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Natomiast nadmierna sterylność może sprzyjać rozwojowi alergii u dzieci. Hipotezę roli higieny w rozwoju alergii omawiała w Warszawie dr hab. Nadzieja Drela z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. Dr hab. Drela w swoim wykładzie zatytułowanym "Częste mycie skraca życie" wskazała, że układ odpornościowy ludzi ewoluował razem z naszym gatunkiem w środowisku, w którym mieliśmy stały kontakt z drobnoustrojami. Ewolucja układu odpornościowego szła w takim kierunku, by skutecznie bronił on nas przed bakteriami, a także wirusami, grzybami, robakami pasożytniczymi i obcymi białkami.

    "Jeżeli ze środowiska naturalnego, w którym żyjemy, wyeliminujemy bakterie, to zaburzymy funkcjonowanie układu odpornościowego" - podkreśliła. - Jednocześnie stworzymy sytuację, w której komórki układu odpornościowego będą pobudzane przez substancje inne, niż te, które pochodzą od bakterii czy wirusów. W ten sposób ułatwimy rozwój alergii".

    Jak wyjaśniła ekspert, w trakcie rozwoju młodego organizmu jego układ odpornościowy ma dwie możliwości - może "pójść" w kierunku tzw. typu prawidłowego (niealergicznego) lub alergicznego. To, jak się rozwinie, w dużej mierze zależy od otoczenia, w jakim żyje dziecko. Jeśli w jego środowisku są bakterie, to z reguły rozwija się typ prawidłowy. "Jeśli jednak dziecko jest wychowywane w warunkach sterylnych - rodzice starają się, by nie miało kontaktu z bakteriami, dochodzi do rozwoju u niego typu alergicznego" - mówiła dr hab. Drela.

    Tę hipotezę powstawania alergii potwierdzają laboratoryjne badania myszy - opowiadała biolog. Kiedy gryzonie te długi czas żyją w sterylnych warunkach, jedzą bardzo czysty pokarm i oddychają jałowym powietrzem - to mimo braku kontaktu z alergenami, rozwija się u nich alergia i choroby autoimmunizacyjne (w których układ odpornościowy działa przeciwko własnemu organizmowi).

    "Gdy jednak takim myszom wstrzykiwano bakterie - niekorzystne objawy mijały. Kontakt organizmu z bakteriami doprowadzał funkcjonowanie układu odpornościowego do stanu prawidłowego" - opowiadała.

    Dr hab. Drela przypomniała, że alergie rzadko występują w krajach rozwijających się. Są też rzadkie w rodzinach wieloosobowych, gdzie panuje słaby poziom higieny, jak i w tradycyjnych wiejskich gospodarstwach. "Dzieci są tam wychowywane w otoczeniu innych dzieci oraz zwierząt, i przenoszonych przez nie drobnoustrojów" - wyjaśniła biolog.

    Więcej zachorowań na alergie zanotowano natomiast w krajach rozwiniętych. Podobna prawidłowość dotyczy mało licznych rodzin o wysokim standardzie życia i higieny. Alergii przybywa także wskutek częstego przyjmowania antybiotyków. Częstość alergii zwiększyły także szczepienia.

    źródło: PAP - Nauka w Polsce, Anna Ślązak / 2007-09-28

    P
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.