Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Bp Williamson kaja się: weźcie mnie i rzućcie w morze

edytowano styczeń 2009 w Arkan Noego
com0508z.jpg

"Biskup-negacjonista" wystosował na ręce kard. Castrillón przeprosiny do Ojca Świętego za swoje "nieroztropne wypowiedzi". Cytuje w nich słowa Księgi Jonasza: "Weźcie mnie i rzućcie w morze, a przestaną się burzyć wody przeciw wam, ponieważ wiem, że z mojego powodu tak wielka burza powstała przeciw wam." Zapowiada też odprawienie Mszy św. w intencji obu hierarchów.

Ciekawy list, w epoce kolegializmu nieczęsto takie można znaleźć. Jeżeli Benedyktowi uda się oswoić lefebrystów, to może mieć z nich większy pożytek, niż by można było oczekiwać. Nie przypadkiem w historii Kościoła największą gorliwością i oddaniem charakteryzowali się konwertyci.

Komentarz

  • Tak sobie pomyślałam. Bp Wiliamson jest Anglikiem...
    Kiedyś mieszkalam z pewną Angielką, a ta opowiadala mi, że to głównie Polacy byli twórcami holocaustu... Tak ich ponoć uczą w szkołach :devil:
    Nie dziwię się zatem, że Bp Wiliamson myśli, że ten cały holocaust to bzdura!

    8703201439375278224
  • Kuźwa... co za ignorancja na zachodzie...

    P
  • Ignorancja to może tylko tej młodzieży, która jest tak uczona. "Ignorancja" innych nie jest przypadkowa...
  • A wiecie jaka była gadka z tą Angielką? Na wszystkie moje argumenty odpowiadala, że nie znam niektórych "niewygodnych" faktów, bo nam cenzurująÂ historię!!!
    Dodam, że ona nie wiedziala o roli polskich lotników w bitwie o Anglię, nie znała żadnych faktów z 2 wojny światowej. Natomiast "wiedziała", że w pierwszej walczyliśmy ramię w ramię z Niemcami, bo przecież byliśmy pod zaborami (należeliśmy częściowo do Niemiec)....
  • Ks. Waldemar Chrostowski, wybitny biblista, znawca judaizmu, który odegrał bardzo ważną rolę w animowaniu dialogu chrześcijańsko-żydowskiego w wywiadzie dla "Naszego Dziennika":

    "Myślę, że na całą sprawę trzeba spojrzeć szerzej i głębiej. Po pierwsze, musimy wiedzieć, że Żydzi są bardzo zainteresowani przeszłością, choć niekoniecznie historią w obiektywnym tego słowa znaczeniu. Zainteresowanie to jest tak dawne jak naród żydowski. Jego rezultatem jest prowadzenie bardzo przemyślanej polityki historycznej, w której wcale nie chodzi o odtwarzanie i wiarygodne badanie tego, co się naprawdę wydarzyło, ale o przegląd dziejów podejmowany z perspektywy specyficznie żydowskiej po to, by uzasadniać i konsolidować żydowską tożsamość. Ta perspektywa wcale nie pokrywa się ze spojrzeniem na przeszłość sąsiadów nie-Żydów, bo jest wprost wypadkową tożsamości żydowskiej, której sedno polega na tym, że w każdych warunkach odcina się od swojego otoczenia."

    "(â??) Po drugie, co wynika z tego, o czym powiedziałem, znacząca część żydowskiego podejścia do przeszłości ma charakter antychrześcijański, a w szczególności antykatolicki. Jest to wypadkowa dwóch tysięcy lat odcinania się Synagogi od Kościoła, izolacji i wrogości oraz stereotypów i uprzedzeń. Obiektywny historyk powie, że ta wrogość i uprzedzenia były wzajemne. Jednak po stronie żydowskiej miały one inny charakter niż po stronie chrześcijańskiej, mianowicie były o wiele bardziej zawoalowane i dlatego przeniknęły głębiej do żydowskiego sposobu postrzegania świata. Od drugiej połowy XIX w., kiedy rozpoczęła się duża emigracja Żydów z naszej części Europy do USA, doszedł nowy element, a mianowicie antypolskość, która z czasem przybierała na sile. Polskę zaczęto przedstawiać tak jak biblijny Egipt, co się wzmogło po II wojnie światowej. Książka J.T. Grossa nie tylko odzwierciedla te nastroje, lecz wręcz je tworzy. Antypolskość przenoszona wraz z emigrującymi Żydami na grunt amerykański była i pozostaje nadal zupełnie bezkarna, a w niektórych kręgach, jako składnik swoiście pojmowanej poprawności, jest obowiązkowa."

    "(â??) Do lat 90. XX w. specyficznie żydowski punkt widzenia był propagowany przede wszystkim w środowisku żydowskim i udostępniany np. przez żydowskie periodyki. Wiadomo było, że prezentują one żydowski punkt widzenia, który nas boli i denerwuje, lecz istnieje i trzeba się z nim liczyć. Od kilkunastu lat w Polsce, a zapewne także w innych krajach, specyficznie żydowskie poglądy są przemycane na nasz grunt przez wydawnictwa i ośrodki, które uchodzą za polskie, a nawet katolickie. I to jest problem! Taka sytuacja wprowadza i powoduje zamęt. Nieszczęście polega na tym, że ośrodki te wręcz żądają lub wymuszają, by specyficznie żydowski sposób myślenia i widzenia przeszłości był nie tylko przyjmowany, ale wręcz propagowany przez nas wszystkich, także przez Kościół. Gdy ta strategia okazuje się skuteczna, stajemy się narzędziami wdrażania żydowskiej polityki historycznej."

    "(â??) Od początku lat 90., gdy powstała Międzynarodowa Rada Państwowego Muzeum w Oświęcimiu, brałem czynny udział w jej pracach. Starano się w niej szanować wrażliwość polską i żydowską oraz rzetelnie dyskutować o trudnych problemach. Zmieniło się to w połowie lat 90., gdy do Rady został dokooptowany Władysław Bartoszewski, który na jej posiedzeniach reprezentował w zasadzie żydowski punkt widzenia. Po krótkim czasie został jej przewodniczącym. Na jednym z posiedzeń w grudniu 1998 r. postawił pytanie, czy jest sens, by Rada istniała nadal w swoim dotychczasowym kształcie. Odpowiedziałem, że może należy postawić pytanie inaczej: czy jest sens, by to on jej przewodniczył? Po tym wydarzeniu przez kilkanaście miesięcy nie odbyło się żadne posiedzenie Rady, a kiedy zostało zwołane w 2000 r., moje miejsce zająłâ?? ks. Michał Czajkowski. Problem polega na tym, że wciąż odbywa się spektakl, w którym procedury demokratyczne są zastępowane gerontokracją, a ma ona to do siebie, że jest bezkarna."

    (â??) Aktualnie nie ma dialogu polsko-żydowskiego. Często zastanawiam się, czy kiedykolwiek istniał, chociaż podejmowano kontakty i rozmowy części Polaków z niektórymi Żydami. Były one ciekawe i obiecujące, a kilka dobrych rzeczy udało się wspólnie zrobić. Jednak ów dialog się skończył, zanim się na dobre zaczął. (â??) Ponieważ włączyli się w niego ci, którzy za wszelką cenę chcą się Żydom podobać i reprezentują racje oraz wrażliwość wyłącznie żydowską, nie kierując analogicznych inicjatyw w drugą stronę ani nie troszcząc się o to, by Żydzi poznawali racje i wrażliwość polską. Stali się oni główną przeszkodą dla dialogu. Już w połowie lat 90. mówiłem, że problemem nie są relacje polsko-żydowskie czy chrześcijańsko-judaistyczne. Problemem są relacje wewnątrzpolskie, wewnątrzchrześcijańskie, również wewnątrzkościelne.

    Spotykałem Żydów, i to wpływowych, którzy wykazywali zrozumienie dla polskiej i chrześcijańskiej perspektywy i wrażliwości. Ale nic z tego nie wynikało, bo dialog blokowali ci, dla których jest on niewygodny. Powody były różne, jak więzy rodzinne, emocjonalne, lecz także korzystanie ze stypendiów, funduszy, sponsorowanych wyjazdów itp. Chodziło po prostu o zmonopolizowanie dialogu i kontaktów ze stroną żydowską. Ile razy próbowaliśmy, by dialog miał charakter reprezentatywny i przynosił owoce, okazywało się, że pojawia się liczebnie mała, ale krzykliwa i wpływowa grupa, która uniemożliwiała uczciwą dyskusję. Dialog został włożony do lodówki w 2001 r., po publikacji poprzedniej książki Grossa opatrzonej tytułem â??Sąsiedzi". Wraz z nią próbowano zaszczepić Polakom różne fobie i urazy, wobec czego, na szczęście, okazaliśmy się odporni. Cały atak był precyzyjnie przygotowany, przemyślany i zmasowany. Po opublikowaniu â??Strachu" spojrzenie na wspólną przeszłość zostało przeniesione z lodówki do zamrażarki."

    źródło
  • Michał Tyrpa
    publicysta, prezes Fundacji Paradis Judaeorum:

    O relacjach między społecznościami w największym stopniu decydują codzienne doświadczenia zwykłych ludzi.

    Odwiedzające Kraków wycieczki izraelskiej młodzieży od kilkunastu lat słyną z bezprzykładnego chamstwa, arogancji i brutalności. Tymczasem już w zeszłym tygodniu wieści o tym dotarły do redakcji warszawskiego tygodnika "Przekrój". Czyżby w polskiej prasie dał o sobie znać wzrost nastrojów antysemickich?

    Przypomnijmy: w "przekrojowym" tekście opisano przypadki napaści i pobić, jakich niejednokrotnie dopuszczali się ochroniarze izraelskich wycieczek przybywających z wizytą do "kraju-cmentarza". Opisano również arogancję i chamstwo izraelskiej młodzieży, której ofiarą padli pracownicy polskich linii lotniczych i krakowscy hotelarze. Ci ostatni podjęli w konsekwencji bezprecedensową decyzję o zastosowaniu odpowiedzialności zbiorowej i w ogóle odmówili obsługiwania w przyszłości wycieczek z Izraela. Czyżbyśmy zatem mieli do czynienia z manifestacją powszechnie znanego "polskiego antysemityzmu"? Setek milionów czytelników hiszpańskiego "El Pais", amerykańskiego "The New York Timesâ??a", nie wspominając o izraelskim "Haaretz" z pewnością nie trzeba co do tego przekonywać. Koń jaki jest, każdy widziâ?? I niewiele tu zmieni wątły głosik działającego w Tel Awiwie stowarzyszenia Żydów polskich, którzy podnieśli larum z powodu dostrzeżonych przez "Przekrój" ekscesów.

    W moim przekonaniu prawdziwy problem nie tkwi w braku elementarnej kultury młodych Izraelczyków i ich (bezprawnie) uzbrojonych, nadużywających przemocy opiekunów. Nie tkwi także w ostentacyjnej pogardzie okazywanej polskim gospodarzom. Prawdziwy problem leży w konsekwentnej i z całą pewnością nie przypadkowej polityce władz Państwa Izrael wobec Polski. Jak zauważył w "Przekroju" (oraz w wywiadzie udzielonym "Rzeczpospolitej") prof. Moshe Zimmermann z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie: "Izraelczycy zasadniczo uważają, że Polacy nie są dla nich równymi partnerami. I nie chodzi o to, że nie potrafią ich dzieciom zapewnić bezpieczeństwa. Nie są równymi partnerami do jakiejkolwiek dyskusji. Dotyczy to także wspólnej i dzisiejszej historii oraz polityki. Efekt jest taki, że młodzież izraelska widzi w Polakach l u d z i d r u g i e j k a t e g o r i i, postrzega ich jako potencjalnych wrogów." [podkreślenie moje â?? MT]

    Tak się składa, że opinię prof. Zimmermanna miałem okazję wielokrotnie zweryfikować na własnej skórze. Wycieczki izraelskich licealistów spotykam na krakowskim Kazimierzu niemal co dzień. Zaciekawiony w równym stopniu żydowską historią, co żydowską teraźniejszością, parę razy próbowałem nawiązać z nimi normalną, przyjacielską rozmowę. Taką, jaką bez większego problemu udaje mi się odbyć z turystami ze Skandynawii, Niemiec, Ameryki, Ukrainy, Francji, czy Hiszpanii. Ku swojemu zdumieniu, Izraelczycy za każdym razem traktowali moją wyciągniętą dłoń jako przejaw agresji. Pomimo mojego lekkiego, letniego ubrania, nieodmiennie postrzegali mnie, jak gdybym był zmierzającym do muzułmańskiego raju, obwieszonym trotylem bojownikiem Dżihaduâ??

    Ale może trochę przesadzam? Może tak naprawdę powinienem być wdzięczny? Jak dotąd bowiem â?? w odróżnieniu od pewnego Włocha - nie zostałem przez naszych gości pobity. Jak dotąd, nie skrępowano mi rąk plastikowymi kajdankami i nie wylądowałem twarzą w psich odchodachâ?? Mówiąc krótko: na własnej ulicy wciąż mogę się czuć bezpiecznym.

    Jakiś czas później dowiedziałem się, że izraelskie ministerstwo oświaty w specjalnej instrukcji zwraca się do młodzieży wyjeżdżającej do Polski celem na przykład wzięcia udziału w Marszu Żywych w słowach: "Wszędzie będziemy otoczeni przez Polaków. Będziemy nienawidzić ich z powodu udziału w zbrodniach". Wyobrażacie sobie Państwo instrukcję dla polskich licealistów lub studentów, wybierających się do Izraela, w której członek polskiego rządu wzywałby do nienawiści do obywateli odwiedzanego państwa? Motywując tę ze wszech miar pożądaną postawę, powiedzmy, udziałem żydowskich komunistów w stalinowskich zbrodniach, albo gorliwą współpracą żydowskich policjantów z gett w hitlerowskiej eksterminacji ich własnych ziomkówâ??

    Poza opisanym wyżej, codziennym obliczem kontaktów polsko-izraelskich warto zwrócić uwagę, na kilka okoliczności. Po pierwsze: interesujące wydaje się samo istnienie podobnej instrukcji izraelskiego ministra. Po wtóre: warto przypomnieć trwające ponad dekadę, bezskuteczne zabiegi polskiego MSZ o ekstradycję stalinowskiego zbrodniarza, (podobno) zmarłego niedawno w Izraelu, Salomona Morela. Po trzecie - o czym pisałem w innym miejscu â?? fakt, iż jedyna napisana po hebrajsku i opublikowana w Izraelu książka na temat tysiącletniej historii Żydów w kraju nazwanym przez rabina Isserlesa "Paradis Judaeorum" (rajem Żydów) liczy sobie "aż" osiemdziesiąt ( ! ) stron. Ostatni z wymienionych faktów warto porównać z setkami żydowskich publikacji, festiwali, instytucji i wydarzeń kulturalnych, które cieszą się w Polsce niesłabnącą popularnością. Mam wrażenie, że owe okoliczności stanowią niebagatelne, a zazwyczaj niedoceniane argumenty w dyskusji o stanie relacji polsko-żydowskich.

    Przyznam, że nie mogę się oprzeć zdumieniu, ilekroć obserwuję w ową zaskakującą dysproporcję między światem przedstawionym (w mediach i oficjalnym życiu publicznym), a rzeczywistością tout court. Zastanawiam się, dlaczego swego rodzaju "zawodowi" specjaliści od dialogu, szermujący nieraz bardzo ostrymi zarzutami pod adresem Polaków (którzy - sądząc z wielu wypowiedzi, a nawet komiksów - w największej mierze ponoszą odpowiedzialność za Holocaust), nie kwapią się z uwzględnieniem owego kontekstu. Zachodzę również w głowę, dlaczego w podobnych sprawach nie wypowiadają się tak wytrawni intelektualiści i pisarze, jak prof. Paweł Śpiewak, Bronisław Wildstein, albo Tomasz Jastrun. Sądzę, że nie jestem jedynym, który chętnie zapoznałby się z ich opiniami na temat trudności w dialogu między Polakami, a Żydami.

    Na rzeczywistość relacji między dwiema (trzema?) społecznościami w większym stopniu niż oficjalne okrągłe zdania, rytualnie wypowiadane przez najbardziej znanych polityków i publicystów, wpływają doświadczenia zwykłych ludzi. O prawdziwym potencjale solidarności Polaków i Żydów, lepiej niż artykuły prof. Szewacha Weissa, mówią oddolne inicjatywy zwyczajnych obywateli. To na podstawie tych doświadczeń można pokusić się o wnioski bardziej ogólnej natury. To one stanowią prawdziwy probierz intencji, nastrojów i możliwości. Kiedy niedawno w imieniu Fundacji Paradis Judaeorum ogłosiłem list otwarty do MSZ o podjęcie zdecydowanych działań prawnych przeciwko Pilar Raholi i dziennikowi "El Pais", okazało się, że wśród ponad stu sygnatariuszy znalazła się tylko jedna osoba reprezentująca tak liczne w naszym kraju instytucje żydowskie. A przecież oficjalne zaproszenie wysłałem do wszystkich żydowskich stowarzyszeń i fundacji, które mienią się rzecznikami i animatorami polsko-żydowskiego dialoguâ??

    Jakie z tego płyną wnioski? Po co o tym wszystkim wspominam? Otóż chciałbym powyższe uwagi zadedykować wszystkim, którzy tkwią w okowach stereotypów. W okowach uproszczeń często nie mających wiele wspólnego z rzeczywistością. A także tym, którzy podobnie jak niżej podpisany (nieraz wbrew dojmującym faktom) wierzą, że ludzi dobrej woli jest więcej. Mimo wszystko.

    Obyśmy tylko mieli okazję dowiadywać się o tym trochę częściej. Nie tyle z telewizora czy z gazety, co z własnego doświadczenia.



    Michał Tyrpa
    http://www.michaltyrpa.blogspot.com/


    Zobacz także:

    "Młodzi Izraelczycy rozrabiają w Polsce", "Przekrój" z 9.05.2007;
    "Dla Izraelczyków Polska jest nie mniej winna niż Niemcy â?? rozmowa z Mosce Zimmermannem", "Rzeczpospolita" z 13.04.2007
  • [cite] mona:[/cite]A wiecie jaka była gadka z tą Angielką?...
    Zapytaj ją co było 3. września 1939 r. i czego nie było potem... albo raczej czego oni nie zrobili potem.
  • Ech... Pytałam, pytałam... Pytałam tez o wiele innych rzeczy, po czym dyplomatycznie zerwałam z nią "stosunki dyplomatyczne" :wink:
    M.in. po tym jak spała ze swoim żonatym szefem i "podrywała" wykładowcę (również zonatego) mojego wtedy jeszcze narzeczonego. ale to już inna historia....:cry:
    Całe szczęscie narzeczony, a mój obecny mąż był na nią zupełnie nieczuły, wręcz przeciwnie :devil:
  • Mnie sie kiedys tez zapytal Irlandczyk w pracy czemu gazowalismy Zydow:shocked:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.