Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Papież Franciszek krytykuje osoby wybierające zwierzęta domowe zamiast dzieci

2»

Komentarz

  • @Kajla,uwierz mi na słowo, że we wspomnianej prze mnie sytuacji pies jest po prostu najważniejszy. Na pewno nie jest to jedyny problem w tej rodzinie, ale pozwolisz, że nie będę wywlekać spraw tych ludzi na forum publiczne. 
    Napisałam też, że zmiana nomenklatury prowadzi do dalszych wypaczeń. Nie musi oznaczać, ze już istnieją, ale wybacz, dla mnie jest dziwactwem pospisywanie się na kartkach z życzeniami imieniem psa, mówienie, że jest się mamą Julii, Bartka i Fafika, organizowanie urodzin dla pupila, stawianie zwierzakom nagrobków itd 
    Będę się upierać, że zwierzę to nie rodzina, choć na pewno ma większe znaczenie w domu niż kwiatek czy tym bardziej kanapa. 
    Podziękowali 2Klarcia Berenika
  • Dziecko jest zawsze na pierwszym miejscu przed zwierzęciem. Przykład? Rodzi się dziecko z alergią w domu, w którym od lat prowadzi się hodowlę kotów. Alergii nie da się wyleczyć. Matka: A - oddaje dziecko babci na wychowanie, B- likwiduje lub oddaje komuś ukochaną hodowlę.  <

    Mając od lat jakieś zwierzę (pies, kot), to gdyby mi się urodziło dziecko mające alergię na zwierzęta - najpierw próbowałabym maleństwo dostosować, poddać leczeniu, a gdyby to się nie powiodło, to oddałabym zwierzaka, ale z ciężkim sercem. 
    Cieszę się, nie stanęłam przed takim dylematem.
    Podziękowali 2Gosia5 joanna_1991
  • Gosia5 powiedział(a):
    @paulaarose zwierzę nie jest członkiem rodziny. Członkami rodziny są ludzie. Zmiana nomenklatury prowadzi do dalszych wypaczeń. I nie winię zwierząt za to, że mają dziwnych właścicieli. 
    Dla katolika nadmierna miłość do zwierzaka, np. traktowanie psa jak członka rodziny, a już tym bardziej przedkładanie zwierzęcia ponad ludzi - jest grzechem ciężkim; należy wyznać go na spowiedzi.
    Podziękowali 1Gosia5
  • edytowano styczeń 2022
    M_Monia powiedział(a):
    Pies Czubaszek był ważniejszy niż jej dzieci.


    Był. Po jego śmierci, postawiła mu bardzo ładny nagrobek.
  • @Kajla, nie. Kwestie językowe nie są relatywne. Nie mylmy pojęć. Rozmycie znaczenia słów to bolączka naszych czasów. Wg Słownika Języka Polskiego rodzina to "podstawowa grupa społeczna, składa się z rodziców i ich dzieci, cechuje ich więź formalna, wspólnota materialna, mieszkaniowa oraz określony zespół funkcji." W tej definicji nie ma miejsca na zwierzęta, nawet jeśli ktoś by bardzo chciał. Co nie znaczy, że nie dbamy o nasze zwierzaki, nie jesteśmy z nimi zżyci. Ale one nie są członkami rodziny
    Podziękowali 3Klarcia Berenika Elf77
  • @Kajla normy prawne najczęściej są zmieniane pod wpływem norm społecznych. Dlatego już teraz trzeba dbać o poprawne używanie pojęć. Sama wiesz doskonale, że język jest ważnym elementem kreowania rzeczywistości. Należy do i jest częścią to synonimy bycia członkiem. 
    Jest wiele spraw, w których każdy może mieć inne zdanie, ale są takie, które nie podlegają dyskusji. Jeśli się naruszy uniwersalia, świat się znacznie sypać. Zresztą w wielu kwestiach już to zrobiono i mamy to, co mamy. Rodzina jest na celowniku od dłuższego czasu. A ostatnio płeć przestaje być oczywistym kryterium poznania. Dlatego nie zdziwię się, jak za.niedlugo w rubryce dzieci będzie można wpisać Fafika. A potem Rododendron, kanapę, samochód...
  • W pełni podpisuję się pod słowami Papieża. Mam w domu zwierzęta od dzieciństwa, pierwszy kot pojawił się, gdy miałem osiem lat. Dawniej były dla mnie niesamowicie ważne, traktowałem je jak domowników. Dziś oceniam to jako przejaw moich deficytów społecznych i niedojrzałości. Zwierzęta uzyskują od nas pokarm i schronienie. W znakomity sposób potrafią nami manipulować, aby zaspokajać swoje potrzeby. Kot, który mruczy i się łasi nie okazuje nam swojej miłości, ale płaci za dobrą karmę. Jeżeli ktoś inny będzie ją wydawał, to otrzyma taką samą zapłatę. 

    Dzisiejszy świat sprytnie wykorzystuje uzależnienie ludzi od zwierząt. Z jednej strony dąży do tego, aby zwierzęta były trudnodostępne. Temu służy sterylizacja dziko żyjących kotów i wyśrubowane wymogi "adopcji" psów ze schronisk. Z drugiej, dzięki wyposażeniu gabinetów weterynaryjnych w najnowocześniejsze technologie, tworzy iluzję opieki medycznej dla czworonożnych "członków rodzin", która pozwala wyciągać z ich właścicieli gigantyczne pieniądze. Ostatecznie i tak zwierzę kończy swój żywot po niedługim czasie, czy to z powodu choroby, czy wypadku.
  • @Kajla chodzi o uniwersalia. Nie każdego słowa bronię jak twierdzy. Adopcja bardziej pasuje mi do zwierzęcia w kontekście przysposobienia niż adopcja księdza w znaczeniu modlitwy. Lubię też feminatywy. Także nie jestem betonem językowym.

    @Maciek_bs sterylizacja jest akurat wskazana i raczej nie grozi nam na razie deficyt kotów i kundelków.
    Podziękowali 1joanna_1991
  • Sterylizacja dziko żyjących kotów służy temu, aby ich rozród odbywał się wyłącznie w obrębie hodowli. Czyli temu, żeby koty trzeba było kupować, a nie przygarniać za darmo.

    Natomiast schroniska z jednej strony są przepełnione, a  z drugiej bardzo niechętnie wydają podopiecznych. To też jest biznes i aby się kręcił, trzeba podtrzymywać narrację o tragicznej sytuacji zwierząt. Wtedy ludzie chętnie wpłacają pieniądze.

    Mam doświadczenie próby przyjęcia psa ze schroniska. Wymiękłem w momencie, kiedy zażądano ode mnie zgody na kontrole mojego domu przez patrole aktywistów. Wtedy zrozumiałem, jak to działa.
    Podziękowali 3Skatarzyna Elf77 Klarcia
  • > sterylizacja ogranicza bezsensowne cierpienie i umieralnośc zwierząt

    Czyli sens istnienia zwierząt określa to, czy dają korzyść człowiekowi? Jeżeli żyją obok niego, to nie warto, aby w ogóle istniały?

    Myślałem, że takie podejście to tylko w branży mięsnej obowiązuje.
  • Skoro koty wolno żyjące są potrzebne, to czemu dąży się do ich wytępienia? Czy potem będziemy łapać i sterylizować nornice, kiedy zaczną nas zjadać?
  • Podobno koty zaburzają naturalny ekosystem, nie są naturalnie istniejącym gatunkiem, zagrażają ptakom i małym, dzikim zwierzętom.
  • A na końcu będziemy kupować koty w sklepach zoologicznych, z atestami z certyfikowanych hodowli.
  • W dodatku będziesz musiał się zobowiązać,  że nigdy nie wypuścisz kota wolno...
    Podziękowali 2DaddyPig Joannna
  • A dziś taki post czytam na profilu jednej pisarki:
    "W Hiszpanii weszło nowe prawo dotyczące zwierząt. Od środy 5 stycznia ich status prawny zmienił się z "przedmiotów" na "istoty żywe obdarzone wrażliwością". W praktyce oznacza to, że zwierzęta stały się pełnoprawnymi członkami rodziny (przepis ten nie obejmuje zwierząt hodowlanych).
    Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej, jednak wiele osób potrzebuje takiego, prawnego, przypomnienia.
    Pozdrawiamy z Fifunią."
    Powoli, bezboleśnie prawo się zmienia. Serio, nie wierzę, że słowo "rodzina" w swoim pierwotnym znaczeniu przetrwa :( Ciekawe, kiedy nienarodzone dzieci będą nazwane istotami żywymi obdarzonymi wrażliwością... 
    Podziękowali 1Elf77
  • I jeszcze jeden wpis innej autorki:
    "Jak lubię Franciszka, tak teraz mi podpadł. Jeśli komuś wydaje się, że rodzicielstwo to pikuś i oczywisty wybór (zwłaszcza dla kobiety), to brawo, mamy już odpowiedź na to, skąd tyle skrzywdzonych dzieci i wszelkich patologii. Instynktu czy predyspozycji do bycia rodzicem nie da się niestety kupić ani zasadzić w doniczce. Nawoływania z sejmowych czy kościelnych mównic odnoszą odwrotny od zamierzonego skutek, a przynajmniej na mnie działają jak płachta na byka. Przez całe życie miałam głównie przygarnięte zwierzaki, Brunhilda też przecież jest znajdą. Bluźnię na nią czasami, że uszy puchną, ale tak, jest dla mnie jak kocie dziecko. Jestem jej mamełą i zajmuję się nią jak ludzkim dzieckiem. Chyba każdy posiadacz czworonoga ma podobnie, ba, traktuje swojego kota/psa/chomika itp. jak członka rodziny. Mam silny instynkt, ale kocierzyński."
    Serio ktoś jeszcze uważa, ze tego typu postawa to margines? 
  • "Co do Franciszka to zawsze bawi mnie gdy wybucha oburzenie, że ten cool fajny papież powiedział cos czego w sumie można się po nim spodziewać...Vide cytowany wpis zaczynający się od "lubię Franciszka ale tu mi podpadł""
    Też zwróciłam na to uwagę :) 
    Podziękowali 2Klarcia Quintana
  • Ja się też kociakami zajmowałam, jak dziećmi,  aż mi się prawdziwe dziecko nie urodziło i nagle się okazało, że prawdziwe dziecko to całkiem co innego. Ale koty spały w kołyskach z dziećmi.
  • > szybko się rozmnazaja

    O ile mogą. Tymczasem aktualna moda jest taka, aby sterylizować kocięta przed oddaniem ich nowemu właścicielowi, a także żeby wyłapywać i sterylizować koty, które wychodzą na dwór. Niedługo spotkanie na wsi kocura będzie graniczyło z cudem. I koty wymrą, z wyjątkiem tych hodowlanych.
  • Maciek_bs powiedział(a):

    Natomiast schroniska z jednej strony są przepełnione, a  z drugiej bardzo niechętnie wydają podopiecznych. To też jest biznes i aby się kręcił, trzeba podtrzymywać narrację o tragicznej sytuacji zwierząt. Wtedy ludzie chętnie wpłacają pieniądze.

    Mam doświadczenie próby przyjęcia psa ze schroniska. Wymiękłem w momencie, kiedy zażądano ode mnie zgody na kontrole mojego domu przez patrole aktywistów. Wtedy zrozumiałem, jak to działa.

    Potwierdzam. Chciałam przyjąć kotkę z Polski, nie miała jednaj łapki, więc miała nikłe szanse na znalezienie domu. Dostałam do wypełnienia ankietę i sprawa upadła przez nie osiatkowany balkon. Gdyby mieli zwierząt w nadmiarze i brak funduszy na ich utrzymanie, to by się w drobiazgowe ankiety nie bawili.

    W Niemczech ludzie niechętnie biorą psy ze schroniska, chyba, że ktoś cierpi na brak człowieczego towarzystwa. Bowiem, najpierw przychodzi paniusia sprawdzić, jakie warunki będzie miał piesek, a następnie regularnie odwiedza, żeby sprawdzić "dobrostan zwierzaka". Tylko osoby czujące się samotnie mają czas na goszczenie zatroskanych paniuś.
  • Maciek_bs powiedział(a):
    > szybko się rozmnazaja

    O ile mogą. Tymczasem aktualna moda jest taka, aby sterylizować kocięta przed oddaniem ich nowemu właścicielowi, a także żeby wyłapywać i sterylizować koty, które wychodzą na dwór. Niedługo spotkanie na wsi kocura będzie graniczyło z cudem. I koty wymrą, z wyjątkiem tych hodowlanych.

    W moim landzie jest tak, że w mieście wolno biegających kotów nie ma - za to szczury spacerują w biały dzień po chodnikach.
    Natomiast na wsiach są dzikie koty, które ludzie dokarmiają zimą. Ich zadaniem jest łowienie gryzoni. Gdy jest ich za dużo, wtedy przyjeżdża odpowiednia brygada, odławia, sterylizuje i przywozi z powrotem.
    Psów bezpańskich nie ma.
    Podziękowali 1DaddyPig
  • edytowano styczeń 2022
    dla mnie to jest totalny odjazd co Ty piszesz o jakichś "obrończyniach bezdzietnych z wyboru" z forum. Macierzyństwo to dla mnie coś najbardziej niezwykłego, co mnie spotkało w życiu - cud narodzin, intymność więzi, bliskość, po prostu szczęście. Jednocześnie nie uważam, by miała jakiekolwiek prawo krytykować bezdzietne z wyboru - to ich życie ich wybory, ważne by nikogo nie krzywdzić, a pożytecznym społecznie można być na różne sposoby np. poprzez dbanie o innych krewnych, wolontariat, odpowiedzialność i etykę w pracy zawodowej.

    Poza tym, może się narażę niektórym, ale dla mnie sam fakt rozmnażania się nie jest tak wart promowania jak dla niektórych tutaj. Dla mnie wartością jest to dopiero w połączeniu z miłością i odpowiedzialnością.
  • Kajla powiedział(a):
    M_Monia powiedział(a):
    @Kajla w historii było o wiele więcej sytuacji żeby dzieci nie mieć. Bieda, brak warunków. Jednak dzieci się rodziły
    Wiele dzieci w jednej rodzinie. 

    To raczej dobrobyt sprawił że dzieci są uważane przez wielu przede wszystkim za ograniczenia i poświęcenie.

    https://www.vaticannews.va/pl/papiez/news/2019-09/papiez-podroz-afryka-konferncja-prasowa.html
    W historii było też tak że nie istniała antykoncepcja, a jedyną perspektywa dla kobiety było szybkie zamazpojscie i rodzenie dzieci. Za dużo czynników i korelacji by wystawiać takie zerojedynkowe tezy o dobrobycie.

    Powiedzmy też sobie wprost, dzisiaj nie akceptowalibyśmy wielu zjawisk, które były powszechne w poprzednich epokach lub w krajach, gdzie model wielodzietny jest bardzo popularny.
  • A jeszcze jest ta kwestia, że są osoby, które może chciałyby mieć dzieci, ale niekoniecznie jest to ich priorytetem "za wszelką cenę".  Tzn. dopiero przy odpowiednim poczuciu bezpieczeństwa i stabilności w relacji, przy uporządkowanych finansach, w sytuacji gdy nie ma innych większych problemów. Taka postawa niekiedy bywa zbyt "ostrożną", ale tez ma plusy.
  • edytowano styczeń 2022
    Myślę, że jeżeli coś należałoby zmienić w tej kwestii to nie tyle krytykować dbających o koty (w sytuacji gdy i tak zwierzęta często bywają katowane i zaniedbywane), lecz położyć znacznie większy nacisk na mówienie o odpowiedzialności właśnie i o tym, w jaki sposób budować wartościowe relacje. W Kościele mówi się bardzo dużo o trwałości związków, o czekaniu ze współżyciem - to dobrze, ale np. brakuje takich kwestii jak odróżnić i zakończyć toksyczną relację, jak rozwiązywać konflikty i się komunikować ze sobą, jak dbać o siebie i swoje granice nie krzywdząc przy tym innych. To powoduje, że ludzie nawet chcący mieć dzieci tracą lata na na tkwienie w toksycznych relacjach lub ich namiastkach, co pogarsza jeszcze kryzys w psychiatrii.  Dziewczyna z myślami samobójczymi zgłasza się do psychiatry i otrzymuje na NFZ termin za pół roku. To jest prawdziwe zagrożenie, a nie single dbający o koty. Myślę, że gdyby skupić się na pracy na tym polu, to szczęśliwych rodzin mogłoby być więcej. Niestety, wielu ludzi w Kościele woli walczyć z wiatrakami.


    Podziękowali 1paulaarose
  • @Coralgol, te tematy (właściwie relacje) są poruszane. O zwierzakach zamiast dzieci to chyba dopiero drugi raz papież coś powiedział. Myślę jednak, że trzeba mówić głośno, co jest złe, a co ludzie z tym zrobią, to już inna sprawa. 
    Termin do psychiatry za pół roku? Gdzie masz takie szybkie terminy? Terminy do specjalistów to często dramat, ale co ma Kościół do tego?  
  • edytowano styczeń 2022
    @gosia5 oczywiście to niej  jest odpowiedzialność KK, mówię po prostu o tym, że część duchownych i szerzej środowisk kościelnych całkowicie błędnie rozkłada akcenty mówiąc o tym, co faktycznie zagraża rodzinie 
    Podziękowali 1paulaarose
  • @Coralgol, ja myślę, że jeśli chodzi o asertywność, zwłaszcza kobiet, oraz umiejętność rozwiązywania konfliktów, to największą rolę odgrywa rodzina. Ksiądz z ambony niewiele zrobi, może jednak pogorszyć, podtrzymując błędne stereotypy na temat płci i związków. 
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.