GALA: Byłam przekonana, że zobaczę kobietę załamaną, która wciąż nie może dojść do siebie po dramatycznym rozstaniu z wieloletnim partnerem. Tymczasem siedzi przede mną kwitnąca, roześmiana osoba. Jest pani szczęśliwa?
MARIA NUROWSKA: Czuję się szczęśliwa, a nawet więcej, czuję się wolna. I nikomu już nie pozwolę sobie tej wolności odebrać. Nawet mężczyźnie, który pojawił się w moim życiu i w którym jestem zakochana. To prawdziwy wiking, o twarzy wysmaganej morskim wiatrem. Najbardziej zachwycają mnie kolana mojego mężczyzny. Nawet mu powiedziałam, że każde z nich przypomina sklepienie Kaplicy Sykstyńskiej. Bardzo się z tego śmiał. Okazało się, że miłość fizyczna nam wychodzi, gorzej z duchową. Mieszkamy w innych krajach, porozumiewamy się mieszanką polsko-angielską i czasami jest to urocze, a czasami prowadzi do nieporozumień. Z mojej winy, bo chyba nie potrafię odnaleźć w sobie tych wszystkich uczuć, jakimi obdarzyłam poprzedniego partnera.
Komentarz
Nie ma co zwracać na takie opowiastki uwagi. Jeden jedyny raz mnie ruszyło, jak się w jakiejś vivie pokazała Beata Pawlikowska z jakimś o połowę od siebie młodszym chłopczykiem z branży biznesowej... A Cejrowski chodzi z tą obrączką na palcu. Twardziel.
No chodzi jeszcze.
...ale... no nie wiem.... jak widze te nowe programy... to jakby miękł...
Oby się trzymał.
***
To znaczy - niektórym znana.
Mi - osobiście, czy przez twórczość - nieznana.