Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Patroni obrony życia nienarodzonych

edytowano grudzień 2009 w Arkan Noego
Ponieważ ostatnio dostaję mnóstwo materiałów dotyczących obrony życia nienarodzonych, patronów, świętych, którzy wstawiają się i wypraszają szczególne łaski dla matek w stanie błogosławionym postaram się sukcesywnie wklejać po kolei, co dostałam, a także modlitwy, nowenny.
Może komuś się przyda, a modlitwy przecież nigdy za wiele.

Poza tym świadomość jakim bogactwem jest Kościół i jakich pięknych orędowników mamy nie jest bez znaczenia, szczególnie w trudnych sytuacjach ;)
«1

Komentarz

  • Matka Boża z Guadalupe

    MatkaBoza.jpg

    Matka Boża objawiła się jako "Matka Tego, dzięki któremu istnieje życie", co jest wyrazem używanym w starożytnych tradycjach Indiańskich sposobów na określenie Boga, Wszechmocnego Stworzyciela. W swoim macierzyństwie dlatego Maryja pragnie objąć całą ludzkość, pod znakiem obecności Wcielonego Syna Bożego w Jej łonie, by ludzie mogli odkryć swoje własne oblicze, swoją własną godność jako dzieci Boże i bracia wobec samych siebie.

    Objawienia miały miejsce na wzgórzu Tepeyac, małym pagórku i wcześniejszym miejscu świętym dla Azteków, gdzie czczono boginię Tonantzin. Maryja poprosiła Juana Diego, by w imieniu Matki Bożej prosił biskupa aby ten wybudował tam kościół. Obiecała, że będzie tam obecna z całą jej miłością i litością dla "wszystkich mieszkańców tej ziemi".

    Misja Matki Bożej z Guadalupe dla Sprawy Chrystusa, dla rodzin i dla Kultury Życia-trwa do dzisiaj
    Jest Ona Patronką Ameryki i Gwiazdą Nowej Ewangelizacji. Matka Boża z Guadalupe patronuje wszystkim ruchom obrońców życia.

    (â??)
    Obraz Naszej Pani dał jasną i zrozumiałą naukę o tym, jaki szacunek powinniśmy mieć do życia.
    Ona przyszła jako brzemienna Dziewica (co Indianie zrozumieli widząc opasanie Maryi czarną wstęgą), ubrana w suknię czerwonawego koloru, znaczącego dla Azteków ziemię, krew i życie! Objawiła się ubrana w ŻYCIE, niosąca źródło ŻYCIA, Jezusa Chrystusa. Rysy Matki Bożej nie przypominają ani urody meksykańskiej, ani hiszpańskiej-jest Ona urody metyskiej. Jedna stopa Maryi jest na księżycu, a druga stopa jest tak uniesiona, jakby chciała wyrazić ruch. Oznacza to nie tylko pielgrzymowanie, ale także taniec, nieodzowny element świętowania w kulturach prekolumbijskich. Nad tuniką, na szyi, indiański krzyż oznaczający pełnię i nieśmiertelność. Płaszcz jest zielono-lazurowy, a kolory te oznaczają dziewictwo i godność królewską.Po cudownych wydarzeniach z roku 1531, ofiary z ludzi zakończyły się w Meksyku w ciągu kilku dni. Nasza Pani z Guadalupe przynosi także specjalne przesłanie dla nas dziś: o świętości rodziny.

    Linki

    http://www.guadalupe.opoka.org.pl/idx.htm

    http://sanctus.pl/index.php?grupa=356&podgrupa=359&doc=301
  • Nowenna do Matki Bożej Guadalupe

    Dzień 1.
    Najdroższa Maryjo z Guadalupe, pełna łaski Matko świętości, naucz mnie swojej czułości i wytrwałości. Wysłuchaj mojej pokornej modlitwy, ofiarowanej ze szczerą pewnością, by wyprosić tę łaskę ......
    Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu.

    Dzień 2.
    O, Maryjo bez grzechu poczęta, przybywam do twojego tronu łaski, by dzielić tę żarliwą pobożność wiernych Tobie meksykańskich dzieci, które przyzywają Ciebie przez chwalebny aztecki tytuł: Guadalupe. Uproś dla mnie żywą wiarę, bym zawsze mógł wypełniać wolę twojego Syna: niech Jego wola się stanie tak na ziemi jak i w niebie.
    Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu.

    Dzień 3.
    O, Maryjo, której Niepokalane Serce przeniknięte zostało mieczem boleści, pomóż mi odważnie podążać pośród ostrych cierni, rozrzuconych na mojej drodze. Wyjednaj dla mnie siłę, abym był prawdziwym naśladowcą Ciebie. O to Ciebie proszę, moja najdroższa Matko.
    Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu.

    Dzień 4.
    Najdroższa Matko z Guadalupe, błagam Ciebie o umocnioną wolę naśladowania ofiarności twojego Boskiego Syna, by zawsze czynić dobrze będącym w potrzebie. Udziel mi tego, pokornie Ciebie proszę.
    Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu.

    Dzień 5.
    O, najświętsza Maryjo, błagam Cię byś uprosiła dla mnie przebaczenie moich wszystkich grzechów; bogatych łask, by móc wierniej służyć Twojemu Synowi w każdej chwili oraz łaski chwalenia Go z Tobą przez całą wieczność w niebie.
    Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu.

    Dzień 6.
    Maryjo, Matko powołań do szczególnej służby Bogu, pomnażaj powołania kapłańskie i zapełniaj ziemię kościołami, które będą światłem i ciepłem dla świata, bezpieczeństwem podczas nocnych burz. Błagaj Twojego Syna, by zesłał nam wielu księży i zakonników. O to Ciebie prosimy, nasza Matko.
    Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu.

    Dzień 7.
    O, Pani z Guadalupe, błagamy Ciebie o świętość życia rodziców i aby wychowywali swoje dzieci w duchu chrześcijańskim; aby dzieci słuchały się i podążały za wskazaniami swoich rodziców; by wszyscy w rodzinie byli pobożni i wspólnie się modlili.
    Prosimy Cię o to, o Matko.
    Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu.

    Dzień 8.
    Z sercem przepełnionym najgłębszą czcią, upadam przed Tobą, o Matko, by prosić Cię o łaskę, abym spełniał wszystkie obowiązki co do mojego stanu z wiernością i stałością.
    Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu.

    Dzień 9.
    Boże, Ty w swojej dobroci zsyłasz na nas swoje niegasnące łaski przez objęcie nas specjalną obroną Najświętszej Maryi Panny. Daj nam, swoim pokornym sługom, którzy dzisiaj radują się oddawaniem Jej czci tutaj na ziemi, szczęśliwość widzenia Ją twarzą w twarz, stojącą po Twojej Prawicy.
    Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu.
  • Wspomnienie
    Pamiętaj,
    O, najłaskawsza Dziewico, Maryjo z Guadalupe,
    że w swoich niebiańskich objawieniach na górze Tepeyac,
    uczyniłaś obietnicę okazania Swego współczucia i litości każdemu, kto Cię kocha i ufa Tobie,
    szukającym Twojej pomocy i wzywającym Ciebie w swoich potrzebach i nieszczęściach.
    Uczyniłaś obietnicę wysłuchania naszych próśb, by otrzeć nasze łzy i dać nam pocieszenie, i ulgę. Nigdy nie słyszano, aby ktokolwiek uciekający się pod Twoją obronę, błagał Twojej pomocy lub szukał Twojego wstawiennictwa, także w zwyczajnych sprawach lub osobistych niepokojach, został opuszczony bez pomocy.
    Ożywieni tym przekonaniem wznosimy nasze serca do Ciebie, Maryjo, zawsze Dziewico, Matko Prawdziwego Boga! Zmartwieni ciężarem naszych grzechów przybywamy, by upaść na ziemię przed Twą dostojną Obecnością pewni, że spełnisz wobec nas swe miłosierne obietnice. Jesteśmy pełni nadziei, że, stojąc w Twym cieniu dającym ochronę, nie dosięgnie nas niepokój, ani nie dosięgnie nas nieszczęście, ani choroba, ani inny smutek.
    Zechciałaś pozostać między nami poprzez swój godny podziwu Wizerunek, przedstawiający Ciebie, naszą Matkę, nasze zdrowie i nasze życie. Stojąc w zasięgu Twojego matczynego spojrzenia i uciekając się do Ciebie ze wszystkimi naszymi potrzebami, nie potrzebujemy niczego więcej. O, Święta Matko Boża, nie gardź naszymi prośbami, ale w swoim miłosierdziu wysłuchaj i odpowiedz nam.(Tutaj wspominamy naszą prośbę i odmawiamy 5. razy "Zdrowaś Maryjo" by uczcić cztery objawienia Juanowi Diego i jedno Juanowi Bernardino).
  • Wspomnienie
    Pamiętaj,
    O, najłaskawsza Dziewico z Guadalupe, że w swoich objawieniach na Górze Tepeyac obiecałaś okazać litość i współczucie dla wszystkich, którzy szukają u Ciebie pomocy i ochrony.
    Wspominając na to, wysłuchaj naszych próśb i daj nam pocieszenie i ulgę. Jesteśmy pełni nadziei, że powierzając się twojej pomocy, nic nie może nas zmartwić lub zaatakować. Tak jak pozostałaś z nami przez Twój godny podziwu Obraz, tak też wyjednaj nam łaski, o które prosimy. Amen.
  • Modlitwa
    Maryjo z Guadalupe, Różo Duchowna, wstaw się za Świętym Kościołem, ochraniaj Pontyfikat Ojca Świętego, pomagaj wszystkim, którzy wzywają Ciebie w swoich prośbach, i ze względu na to, że jesteś zawsze Dziewicą, Maryją, Matką Prawdziwego Boga, wyjednaj dla nas u Swego Najświętszego Syna łaskę wytrwania w wierze, słodkiej nadziei pośrodku smutków życiowych, łaskę płonącego miłosierdzia oraz drogocenny dar ostatecznej wytrwałości.Amen.
    (Jeden raz "Ojcze nasz...", "Zdrowaś Maryjo...", "Chwała Ojcu..." we wdzięczności za Cudowny Wizerunek jako kontynuację Cudu i świadectwa.)

    Poranne ofiarowanie się Matce Bożej
    Niepokalane Serce Maryi, Serce mojej Matki, Maryi z Guadalupe, ofiaruję Twojej czystości, Twojej świętości, Twojej gorliwości i Twojej miłości, wszystkie moje myśli, słowa, czyny i cierpienia tego dnia, aby nic nie było we mnie, co nie stało się przez Ciebie, dla chwały Jezusa, zbawienia dusz i jako akt zadośćuczynienia za znieważenia przeciw Twemu Sercu.

    Modlitwa:
    O, Boże, użyczyć nam nieustannych łask przez objęcie nas szczególną ochroną Najświętszej Dziewicy Maryi. Użycz nam, swoim pokornym sługom, którzy radują się czcząc Ją dzisiaj na ziemi, szczęścia oglądania Ciebie twarzą w twarz w niebie, byśmy mogli dołączyć do naszej Pani, która Ciebie, Ojca Niebieskiego, nieustannie wychwala. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
  • Modlitwa Ojca Świętego Jana Pawła II o życie.
    O Maryjo,
    jutrzenko nowego świata,
    Matko żyjących,
    Tobie zawierzamy sprawę życia:
    spójrz, o Matko, na niezliczone rzesze
    dzieci, którym nie pozwala się przyjść na świat,
    ubogich, którzy zmagają się z trudnościami życia,
    mężczyzn i kobiet - ofiary nieludzkiej przemocy,
    starców i chorych zabitych przez obojętność
    albo fałszywą litość.
    Spraw, aby wszyscy wierzący w Twojego Syna
    potrafili otwarcie i z miłością głosić
    ludziom naszej epoki
    Ewangelię życia.
    Wyjednaj im łaskę przyjęcia jej
    jako zawsze nowego daru,
    radość wysławiania jej z wdzięcznością
    w całym życiu
    oraz odwagę czynnego i wytrwałego
    świadczenia o niej,
  • św. Józef oczywiście :bigsmile:

    "Redemptoris Custos"
  • 12 grudnia - 478 rocznica powstania obrazu Matki Bożej z Guadalupe
    Jest to najstarsze objawienie maryjne oficjalnie uznane przez Kościół katolicki.
  • Czy Joanna Beretta Molla rowniez uznawana jest przez forumowiczów za świętą?
  • Jest uznana za Świętą przez Kościół Katolicki, więc oczywiście i przez nas
    (Tadka musisz osobno zapytać :)
  • [cite] asiao:[/cite]Czy Joanna Beretta Molla rowniez uznawana jest przez forumowiczów za świętą?

    Modlitwy św. Joanny Beretty Molla
  • Wielkie dzięki Mona:flowers:, już teraz rozumiem dlaczego proboszcz 2 miesiące temu w czasie spowiedzi dał mi obrazek MB z Guadalupe(mówiłem mu że poczęło się nam dziecko). Ciekawe, czy ma w zanadrzu obrazki różnych świętych, specjalnie dla każdego penitenta?
  • bardzo ciekawe, przed godziną czytałęm w GN artykuł że Matka z Guadelupe jest w stanie błogosławionym na tym wizerunku
  • Ja o tym czytałem już lata temu, nie chwaląc się.

    :cool:

    I mam obrazek od Meksykańczyków, których kiedyś spotkałem.

    :shades:
  • Sługa Boża Stanisława Leszczyńska

    14_2.jpg

    "Jak się człowiek przebudzi, to zwykle udaje mu się trafić nogą tylko do jednego pantofla" - mówi Bronisław Leszczyński, lekarz, syn Stanisławy Leszczyńskiej, położnej. "Mamę jak wzywano w nocy, to często właśnie w jednym pantoflu wybiegała. I tak się też modliła do Matki Bożej: załóż, chociaż jeden pantofelek, ale przybądź z pomocą. Mama mówiła, że się nigdy nie zawiodła".

    Cenny dokument
    Stanisława Leszczyńska urodziła w Łodzi, 8 maja 1896. Była żoną Bronisława, najlepszego zecera w Łodzi, który zginął w powstaniu warszawskim i matką dla trzech synów i córki. Zawód położnej wykonywała przez prawie 40 lat. W "Raporcie Położnej z Oświęcimia", dokumencie wydanym w latach sześćdziesiątych, a powstałym w 1957, pani Stanisława pisze "Lubiłam i ceniłam swój zawód, ponieważ bardzo kochałam małe dzieci. Może właśnie dlatego miałam tak wielką ilość pacjentek, że nieraz musiałam pracować po trzy doby bez snu. Pracowałam z modlitwą na ustach i właściwie przez cały okres mej zawodowej pracy nie miałam żadnego przykrego wypadku".
    "Kochała swój zawód, bo kochała dzieci" wspomina pan Bronisław. "To nie była łatwa decyzja, by zacząć się uczyć tego zawodu. Miałem trzy lata, siostra, Sylwia, rok. Mama zostawiła nas pod okiem zapracowanego ojca, dziadków i wyjechała na dwa lata".

    Aresztowanie
    W lutym 1943 roku wraz z córką i dwoma synami pani Stanisława została aresztowana przez gestapo, bo jej mąż, Bronisław, potajemnie wyrabiał dokumenty osobom zagrożonym przez gestapo. Synowie, Henryk i Stanisław, zostali osadzeni w obozach, w Gusen (kamieniołomy) i Mauthausen. Pani Stanisława wraz z córką została przewieziona do Oświęcimia, gdzie przez dwa lata pełniła posługę położnej. W tej służbie pomagała jej córka oraz współwięźniarki, m.in. lekarki Janina Węgierska i Irena Konieczna.
    "W czasie aresztowania uciekłem" mówi pan Bronisław. "Było dwóch gestapowców, jeden mówił, że będzie przed drzwiami, drugi miał pilnować. Na tyle znałem niemiecki, że zrozumiałem. Niemiec popełnił błąd, na chwilę schował pistolet. Walka z nim była dziwna. Gdy mnie trzymał za pas, siostra gryzła mu ręce. Wyrwałem się, przeskoczyłem przez poręcz, a siostra chwyciła gestapowca za szalik. Zaczął się dusić. Zanim ją odepchnął i strzelił, to już była taka odległość, że nie trafił. Wleciałem do mieszkania babki. Myślałem, że wyjdę przez okno, ale przed oknem stanęła karetka więzienna. Kiedyś będąc u babci, obserwowałem framugę i pomyślałem sobie: konewnik, garnki przesunąć, zasłonić to i nikt nie będzie wiedział, co tam jest. Prędko więc przesunąłem konewnik, woda się wylała, znalazłem gwoździe i młotek, przybiłem płótno na ramę i się schowałem. Przyszli Niemcy. Wyrzucali kapustę kiszoną z beczki, kartofle, nie wiedzieli, co robić. Dwa razy wracali. Gdy wyszedłem, to spostrzegłem na krześle ubranie babci. Wciągnąłem je na siebie. Przedarłem się przez tłum, a zgraja dzieciaków za mną. Widziały, że idzie przebrany chłop. Znalazłem się u znajomych. Gdy ich potem odwiedziłem i zapytałem, czy mnie pamiętają, odpowiedzieli <<oczywiście, że panią poznajemy>>. Cała rodzina mogła uciec, ale mama jak usłyszała strzelanie, to myślala, że mnie zabili".

    Narodziny wśród śmierci
    Warunki, jakie panowały w obozie dalekie były od sterylności. Brakowało wody, brud, robactwo, wszy, szczury i sąsiedztwo ciężko chorych na czerwonkę, dur brzuszny i plamisty, tyfus, złośliwą pęcherzycę. Na 1200 chorych dziennie przypadało kilka aspiryn. Sylwia, córka Stanisławy Leszczyńskiej, zmarła rok temu potrącona przez samochód. Stanisław, radiolog, niedawno uległ podobnemu wypadkowi. Został potrącony na przejściu dla pieszych. Na szczęście przeżył.
    "Sylwia była bardzo pogodna, choć wiele przeszła w Oświęcimiu" mówi pan Bronisław. "Od pobicia miała ropnie na twarzy. Zostały blizny".
    "W Japonii napisano, że raport mamy jest jednym z najcenniejszych dokumentów dotyczących drugiej wojny" dodaje pan Henryk.
    "Gdy go opublikowano, nikt się tym nie zajmował. Dopiero po śmierci mamy pytano, czy mogło być tam tyle porodów?"
    Pani Stanisława pisała: "Porody odbywały się na zbudowanym z cegieł piecu w kształcie kanału (...). Dzieci nie otrzymywały żadnych przydziałów żywnościowych ani nawet kropli mleka. Marły powolną śmiercią głodową. Towarzyszyła im wielka miłość i bezsilność matek (...) Spodziewająca się rozwiązania kobieta zmuszona była odmawiać sobie przez czas dłuższy przydzielonej racji chleba, za który mogłaby - jak to powszechnie mówiono - zorganizować sobie prześcieradło. Prześcieradło darła na strzępy, przygotowując pieluszki i koszulki dla dziecka, żadnej bowiem wyprawki dzieci nie otrzymywały".

    Nie wolno zabijać dzieci
    Pani Stanisława w proszku do zębów wniosła do obozu dokument upoważniający ją do wykonywania zawodu. Gdy dowiedziała się, że Niemka Klara, położna, zachorowała, zaszła drogę Mengelemu.
    "Mama przez dwa lata była w szkole w Rio de Janeiro" kontynuuje pan Bronisław. "Niemieckim władała dobrze. Zastąpiła mu drogę, pokazała dokumenty i wyjaśniła, o co chodzi".
    Niemka Pfani poinformowala panią Stanisławę, że jest rozkaz, aby każdego noworodka traktować jak martwego. Polka nie posłuchała. Pobito ją, nadal nie słuchała.
    "Mama była małego wzrostu" wspomina pan Bronisław. "Jak się zastanawiała, to spuszczała oczy. Mengele podszedł do niej i zaczął mówić, że Oświęcim to nie pensjonat. Zagroził, że jak ujrzy pieluszkę, to ukarze śmiercią. Mama odpowiedziała, że nie wolno zabijać dzieci, że on to wie, bo jest lekarzem, składał przysięgę. Argumentowała, jak umiała. Pytałem mamy, jak on wtedy wyglądał. Powiedziała, że widziała tylko taniec cholew, że doskakiwał do niej, ale w pewnym momencie odszedł, odwrócił głowę i krzyczał: <<Rozkaz to rozkaz>>, że nie tylko on jest winien. Wtedy w Niemczech dużo pisano o bohaterstwie, a on nagle zobaczył, że więzień się nie boi i potrafi bronić innych, a w pewnym sensie także i jego".

    Obraz śmierci
    W Oświęcimiu śmierć codziennie zaglądała w oczy zarówno starszym, jak i tym, co dopiero zobaczyli ten świat. Mimo to matki śpiewały swoim maleństwom kołysanki. Z baraku nie można było wychodzić, choćby po to, by wyprać pieluszki. W raporcie można przeczytać: "Wyprane pieluszki położnice suszyły na własnych plecach lub udach, rozwieszanie ich bowiem w widocznych miejscach było zabronione i mogło być karane śmiercią". Do maja 1943 roku wszystkie urodzone dzieci były topione przez Niemki Klarę i Pfani, i wyrzucane na pożarcie szczurom. Pierwsza z nich była położną, która do obozu trafiła za dzieciobójstwo. Po wspomnianej dacie Niemki mordowały przede wszystkim żydowskie niemowlęta, a dzieci niebieskookie i jasnowłose odbierano matkom i wysyłano do Nakła, by tam "wychować je na prawdziwych Niemców". Leszczyńska te dzieci w niewidoczny dla SS-manów sposób tatuowała, by móc je w przyszłości rozpoznać. Nie było możliwości przechowania żydowskich dzieci z innymi, bo Klara i Pfani pilnowały rodzące Żydówki. Dzieci, którym pozwolono żyć w większości były skazane na umieranie powolną śmiercią głodową, bo wychudzone matki nie miały mleka. Z obozu, na ponad trzy tysiące, które narodziły się przy Stanisławie Leszczyńskiej, wyszło tylko trzydzieścioro.

    Mateczka
    Niemiecki personel przychodził obserwować położną, przy której rodzące nigdy nie miały pęknięcia krocza ani nie było wypadków śmiertelnych wśród noworodków. Mengele pytał, ile dzieci zmarło zaraz po porodzie. Usłyszał, że żadne. Nie dowierzał, bo w najlepszych klinikach uniwersyteckich nie było takich przypadków. Pani Stanisława przed każdym porodem modliła się, potem dziękowała Bogu na szczęśliwe rozwiązanie. Następnie był chrzest. Często proszono ją, by była chrzestną. Odmawiała. Mówiła, że może nie przeżyć, a młodsze mają szansę.
    "Pewnego razu Mengele ją obserwował i gdy miała chwilę przerwy powiedział <<Mutti (<<mateczko>>, wszyscy ją tak nazywali), widziałem, że się dużo napracowałaś, musiałaś więc sporo zarobić. Musisz postawić piwo>>" wspomina pan Bronisław. "Mama znała się na żartach, powiedziała, że każe przynieść stół, nakryje go i pośle po piwo. Ten wielki bandyta był lisio przymilny, chociaż teoretycznie chciał się z nią napić piwa. Zastanawiałem się, dlaczego mamy nie zastrzelono, nie wysłano do komory gazowej. Henryk w obozie został kiedyś przyłapany przez kapo na uczeniu, a to było zabronione. Brat wyszedł z tego. Zauważył, że kapo jest inaczej ubrany, powiedział mu, że elegancko wygląda w nowej marynarce. Ten, który nie mógł się nikomu podobać, gdy to usłyszał, zmiękł. I chyba tak samo było z mamą. Ona wiedziała, że trudno jest zniszczyć w kimś człowieczeństwo".
    Mengele uciekł przed ludzką sprawiedliwością. Ukrył się w Ameryce Łacińskiej. Utonął w 1979 roku w morzu u wybrzeży Brazylii.
    "Mama o nikim źle nie mówiła, nawet o nim" stwierdza pan Henryk.

    Niebo
    Raz na Wigilię pani Stanisława dostała paczkę z chlebem od rodziców. Pokroiła go i na kawałku tektury częstowała nim kobiety w baraku. To był opłatek, zakazany. Nagle w baraku zapanowała cisza, ręce i oczy znieruchomiały. Przyszedł Mengele.
    "Matka szukała jego wzroku, on spuścił oczy i powiedział, że przez mały moment wydawało mu się, że jest człowiekiem" mówi pan Bronisław. "I komu to mówił, więźniowi, Polce. Odszedł, nie było prześladowań. Ludzie widzieli, że ona miała nad nim przewagę".
    Stanisława śpiewała współwięźniarkom, pan Bronisław cytuje słowa mamy: "Po prostu śpiewałam, gdy już nic nie mogłam zrobić, by im pomóc". Wojna to nienawiść, przemoc, zbrodnia. Pan Bronisław powtarza, że na świecie wypróbowuje się broń masowej zagłady w oparciu o intelekt, o doświadczenie, ale bez szacunku dla ludzkiego istnienia. A szacunek jest przecież formą miłości. Rozum oddzielony od miłości prowadzi do zbrodni.
    "Bóg stworzył świat z miłości" wyjaśnia pan Bronisław. "Zamknął treść miłości w życiu, które jest jej przejawem. Piękno jest cechą miłości. Norwid powiedział, że jest kształtem miłości. Ja wolę powiedzieć, że piękno jest obliczem miłości, bo w twarzy ujawnia się oddziaływanie psychiczne człowieka. Miłość jest irracjonalna, rośnie w miarę daru i intelekt nie jest w stanie tego zrozumieć. Dla mnie mądrość to ukierunkowanie rozumu przez miłość. Wszyscy, a szczególnie filozofowie, starają się zdefiniować miłość. Każdy to sobie jakoś interpretuje, czasem wykoślawia, a przecież miłość jest sensem, treścią życia, istnienia. To najgłębsza cecha Boga. Miłość jest obecnością Boga w człowieku, a my się często do tego tak mało przyznajemy. Piękno np. objawia się w kwiatach, one są kształtem miłości w pięknie. To uczy pokoju, szacunku do istnienia, trudno zdeptać różę. Piękno daje szczęście i uczy miłości. Patrząc na świat, na piękne dziewczyny, na piękne owoce, kwiaty, budynki, słuchając wiatru, czuję się dobrze. Jako lekarz nie wierzę w śmierć. Wierzę, że jej siła przestanie kiedyś istnieć. Jak rozpoczynałem pracę, to myślalem, że w szpitalu nie pozwolę, by ktoś umarł. Raz, jeden pacjent <<śmiał>> umierać. Reanimowałem go. Następnego dnia pielęgniarka powiedziała, że osoba, którą przywróciłem do życia, prosi o wizytę. Poszedłem z uśmiechem, oczekiwałem wdzięczności. A ten mężczyzna popatrzył na mnie smutno i rzekł: <<Co pan zrobił?>>. Nie umiał tego przekazać, ale doszedłem do wniosku, że doświadczył czegoś pięknego, a ja z powrotem ściągnąłem go na to śmietnisko ziemi. Obecnie nie pracuję i źle się czuję, bo nie obserwuję na bieżąco, co się dzieje w medycynie. Mama nie bała się śmierci. Ja parę razy miałem poważne wypadki samochodowe, strzelali do mnie, nie trafili - byłem wtedy szczuplejszy. Nie przeżywałem tego dramatycznie. Jeżeli mówimy o mamie, to należy zaznaczyć, że w naszej rodzinie miłość wiodła prym. Objawiało się to m.in. w pięknie odnoszenia się do siebie. Jak byliśmy w domu, to cały świat był daleko. W domu panował inny nastrój, była piosenka, śpiew, dowcip, pocałunek, patrzenie w oczy, kwiaty. Małe niebo".

    Bez lęku
    Synowie, a także autorzy listów mówią, że pani Leszczyńska kochała ludzi, że była pełna serdeczności, uśmiechu.
    "Cieszyła się drugim człowiekiem" wspomina pan Bronisław. "Gdy szła ulicą, umiała z każdym rozmawiać. Jak szła do pracy, zostawałem sam i bałem się. Ale jak mama mnie wykąpała, ubrała w czystą koszulkę, to mimo tego że odchodziła, czułem się bezpieczny".
    "Przy niej człowiek był spokojny, nie czuł lęku" uzupełnia pan Henryk. "W czasie okupacji myślałem, że przy mamie bym się nie bał. To samo mówiły oświęcimianki, jej pacjentki. Mówiły też, że była aniołem. W niej była ogromna siła moralna. Była delikatna i mocna zarazem. Nigdy nie widziałem jej bezradnej. A co ona mogła mieć w Oświęcimiu: znalezione nożyczki, brud, szczury, czerwonkę, tyfus? Mama oddawała swój chleb i lekarstwa chorym. Prostymi słowami potrafiła dotrzeć do człowieka. Po jej śmierci jedna kobieta opowiedziała mi, że mama przez dwie noce i dwa dni pomagała jej rodzić. Ta kobieta wspominała, jak mama plotła jej warkocze, jak jej pomagała w bólu".
    "Pewnego razu obudziłem się" dodaje pan Bronisław "Patrzę - śliczne niebo, słońce, obok mnie zboże. Nie wiedziałem, gdzie jestem. Poszedłem na pagórek, zobaczyłem Pilicę. I wtedy uświadomiłem sobie, że jestem poza domem, że rodzina w obozach, a przez chwilę myślałem, że są wakacje, że zobaczę mamę czekającą na mnie. To była najszczęśliwsza chwila w czasie wojny, bo zapomniałem na moment o całej tragedii. Pierwszy dzień wojny? To imieniny moje i ojca. Byliśmy w Rosanowie. Nie wiedziałem, jak ojca przywitać. Pomyślałem, że na białej ścianie narysuję jego portret. Nie miałem fotografii, a bałem się, że z pamięci mi nie wyjdzie. Mówiono, że jestem do ojca podobny. Postanowiłem więc, że najpierw narysuję siebie, a potem przerobię na ojca. Brata Stanisława poprosiłem, by zapalił ognisko i przyniósł trochę węgla. Rysowałem, ale wychodziła mi smutna twarz. I co nie poprawiałem, to ujawniał się coraz większy smutek. Liśćmi kasztanowca przyozdobiłem portret. Gdy przyjechał ojciec, powiedział, że mamy wojnę. Nieraz mi się to przypomina, jak patrzę na liście kasztana. To był wstęp do wojny. Potem z bratem pracowaliśmy w szpitalu wojennym, Henryk pracował z ojcem - jako ochotnicy gasili pożary. W miejscu gdzie mieszkaliśmy, na Bałutach, w najstarszej dzielnicy Łodzi, powstało getto. Stałem na czele organizacji narodowo-chrześcijańskiej, miałem pod opieką Łódź północną. We Lwowie byłem kierownikiem dwóch podziemnych drukarni. Wydawaliśmy Słowo Polskie i inne rzeczy. Znowu aresztowanie. W 1939 we Lwowie byłem prezesem Bratniej Pomocy, zaliczano mnie więc do personelu uczelni. Jak NKWD przyszło, to wzięło wszystkie dane, ostrzeżono mnie, musiałem uciekać. I tak tu NKWD, tam gestapo. Unikałem więc wojska. Gdy przyjechałem do Łodzi, była już u mnie policja. W Poznaniu skończyłem studia, ale się nie meldowałem. W Gdańsku to samo, dopiero po amnestii się meldowałem. UB mnie wzywało. Jak przychodził list, to się bałem, że to wezwanie i tak w kółko. Dopiero po 1990 roku, po przewrocie, mogłem być spokojniejszy".

    Wdzięczność
    Pewien redaktor po "Oratorium oświęcimskim" - utworze literacko - muzycznym, który powstał na cześć pani Stanisławy - podszedł do niej i powiedział, że współczuje jej tego, że była w Oświęcimiu. Leszczyńska odpowiedziała, że nie trzeba, bo ona dziękuje Bogu za to, że mogła tam być.
    "Mama wyszła z Oświęcimia nie jako bohaterka" mówi pan Bronisław. "Ona spełniła swój obowiązek. Była doradczynią, przywódczynią, słuchano jej. Ludzie się załamywali, a mama organizowała nabożeństwa. Także Żydówki przychodziły się modlić. Więźniarka Henia na znalezionym kartoniku narysowała Matkę Bożą Niepokalaną. I tak, w tajemnicy rozsiewano iskierki nadziei, otuchy. Matka Teresa z Kalkuty powiedziała, że świętość polega na wypełnianiu swoich obowiązków. Mama to czyniła. Jej życie dowodzi, że nie ma takich warunków, w których można zmusić kogoś do zabicia dziecka, nawet w obozie śmierci. Gdy mama spotkała się po latach w Warszawie z dziećmi, które przyjęła na świat w obozie, to powiedziała, że to był jeden z najszczęśliwszych dni w jej życiu. Jak mnie proszą, bym mówił o mamie, to traktuję jej postać jako pretekst, by mówić o dramacie dziecka. Mama zawsze była przeciw aborcji. Broniła bezbronnych dzieci".

    Anioł dobroci
    Kobieta, która znała panią Leszczyńską jeszcze przed wojną przysłała list, w którym napisała: "11 sierpnia 1933 urodziła się moja córka Julita, a poród odbierała wtedy Stanisława Leszczyńska. Gdy tylko weszła, przeżegnała się, a potem uczyniła znak krzyża nade mną. Urodzone dziecko wzięła na ręce i nad nim też uczyniła znak krzyża. Po czym powiedziała do mnie: <<ma pani śliczną córkę>>. Opiekowała się mną po porodzie, udzielała mi potrzebnych rad oraz wskazówek dotyczących karmienia i wychowania dziecka. Ta kobieta o matczynej dobroci, była niezwykle troskliwa i opiekuńcza. Odniosłam wrażenie, jakby anioł dobroci wstąpił do mojego domu, by okazywać pomoc mnie i mojemu dziecku w ważnej dla nas potrzebie. Teraz modlę się o jej rychłą beatyfikację".
    "Jak pani widzi ludzie często o niej mówili, <<anioł dobroci>>" stwierdza pan Henryk. "Mówiła, że jak brała dziecko na ręce, to miała wrażenie, że trzyma dzieciątko Jezus. I to Dzieciątko było z nią w Oświęcimiu i dlatego nic się jej nie mogło stać. Przed taką postawą nawet diabeł pierzcha".

    Codzienność
    Bronisław Leszczyński: "Czasem nie słuchałem mamy. Raz powiedziała, że biegłaby przede mną i zbierała kamyczki, bym się nie potknął. Kiedyś uczyłem się pod sosenkami. Nagle patrzę, na stoliku leży brzoskwinia. Mama cichutko podeszła i położyła ją. Zawsze jak się kąpałem, to wiedziałem, że mama obserwuje mnie z brzegu".
    Henryk Leszczyński: "Oni się kochali. Tata powiedział dziadkom, że gdyby mieli przeszkodzić jego małżeństwu, to przyjdzie na próg i umrze. Gdy w pracy jakaś kobieta dała tacie bilecik, w którym napisała, że chciałaby się z nim spotkać, przyniósł to mamie.
    W domu było proste jedzenie. Po wojnie, gdy wróciłem z Gusen, mama chciała przygotować rybę w galarecie. Kupiła karpie, a ciężko je było dostać. Poszedłem do mamy i mówię, że te karpie są takie żywe, poprosiłem, by je uwolnić. Mama pozwoliła. Lubiła rodzinne spotkania. Weseliła się ze szczęśliwymi, smuciła z nieszczęśliwymi. Szczególnie była uczulona na tragedie dzieci i osób starszych. Żyła jakby poza sobą. Obchodziło ją wszystko poza nią".
    Bronisław: "Na uroczystościach u babci stoły uginały się od smaczności, ale jak wracaliśmy do domu, mama podawała rybę w galarecie. To było nieekonomiczne, ale mama chciała zakończyć wieczór w ten sposób, byśmy razem zjedli w domu, bo na przyjęciu byliśmy rozproszeni. Mama mało piła alkoholu, ale na święta robiła tzw. grzankę. Raz, gdy szkole zapytano, czy nas rodzice rozpijają, to powiedziałem, że tak, bo raz w roku mama częstuje nas grzanką. Lubiła gotować, piec jabłeczniki, ciasto drożdżowe. Robiła na szydełku firany, zasłony, obrusy".
    Henryk: "Jej firany jeszcze wiszą. Nie wiem, kiedy miała na to czas".
    Bronisław: "Najbardziej lubiła niebieski, różowy i żółty kolor. Raz, gdy ubrała niebieską koszule, to poprosiła <<powiedz, że jestem ładna.>> Do niej często przychodziły kobiety, by się poradzić w sprawach mody. Także Żydówki: Rytka, Ana, bardzo elegancie damy. Mama miała coś z rabina, ten też przychodził się jej radzić".
    Henryk: "Jak ją zobaczył po wojnie - płakał".
    Bronisław: "Pewnego razu, gdy mama zachorowała, przyszły Żydówki i powiedziały, że w bożnicy odprawiane jest za nią nabożeństwo".
    Bronisław: "Gdy szedłem pierwszy raz do szkoły, mama mi dała piękną, wielką gruszkę. Płakała. Spytałem, dlaczego. Odpowiedziała, że to pierwszy dzień mojej pracy. Drugi raz w szkole była w mojej sprawie na studniówce. Usiadła koło łacinnika i powiedziała, że jedną dwóję to postawił jej. On na to, że nie pamięta, aby ją uczył. Mama zaczęła opowiadać. Mówila, że długo się uczyłem, a ona nie pozwala całego życia tracić na naukę i zgasiła światło w pokoju. Gdy powiedziałem, że mogę być pytany i że dostanę dwóję, jak się nie przygotuję, to odrzekła: <<raz dostaniesz>>. Profesor powiedział, że nie wiedział o tym, a mama mu na to, że jakby się zainteresował, dlaczego uczeń, który zawsze jest przygotowany raz nie był, to by wiedział. W Gdańsku na asystenturze przyszedłem raz w niedzielę po Mszy św. do zakładu. Rozłożyłem książki, nagle dzwonek. Schodzę na dół, patrzę: profesor. Pomyślałem, że też chce popracować. Jak mnie zobaczył, kazał iść na górę do swojego gabinetu. Tam powiedział: <<Bronku, ile pracujesz w powszednie dni to wystarczy. Utykając przyszedłem tu specjalnie, bo wiedziałem, że przyjdziesz i stracisz niedzielę. Proszę, idź na plażę, znajdź dziewczynę, idź do kawiarni, czy co innego. Nie można płacić złotówką za grosz. Proszę cię, wyjdź!>> Wyszedłem niezadowolony, ale to był jeden z najpiękniejszych dni, jakie wspominam z Gdańska. I tak sobie pomyślałem, że on był podobny do mamy. Nie wolno za dużo. Gdy przed maturą powiedziałem, że nigdy nie byłem na wagarach, to mama spytała, kiedy bym chciał pójść. Namówiłem kolegów, mama dała kanapki, zrobiliśmy sobie zdjęcia i poszliśmy. Następnego dnia w szkole, gdy zapytano gdzie byliśmy, odpowiedzieliśmy, że na wagarach, Nauczyciel nie uwierzył. Powiedział: <<bez głupich żartów>>".
    Henryk: "Nakazała modlić się do swojego patrona. Oprócz tych ze chrztu, mama dała nam jeszcze jednego. Braciom św. Józefa i Stanisława Kostkę, mnie św. Antoniego, siostrze św. Teresę od Dzieciątka Jezus. Jak przyszły ciężkie chwile okazało się, jakie to było owocne, choćby w Gusen. Przecież nie powinienem stamtąd wyjść żywy.
    Mama mówiła, żebym nie krzywdził ludzi, a pracowałem przecież jako radca prawny. Czasem strona przeciwna, przegrana w procesie, na piśmie składała mojemu zakładowi gratulacje. Raz nawet wystąpiłem przeciwko swojemu zakładowi, gdy chodziło o ludzką krzywdę".
    Bronisław: "Raz <<ślepy Maks>>, jeden z bandytów, przyszedł zobaczyć mamę, bo chciał się dowiedzieć, kim ona jest, bo była równie znana jak on. Wołano na niego <<ślepy>>, bo strzelił w ciemność i zabił rosyjskiego żandarma".
    Henryk: "Mówi się o niej <<matka oświęcimianek>>, ale ona jest też matką Bałut. Pamiętam, jak kiedyś do mnie jeden podskoczył, to drugi powiedział mu, aby uważał, bo zaczyna z synem Leszczyńskiej".

    Słońce
    Stanisława Leszczyńska zmarła 11 marca 1974 roku na nowotwór jelit. Może to był skutek przeżytego w obozie duru brzusznego.
    "Gdy chorowała, zadzwoniłem do doktora Stefanowskiego, chirurga, o poradę" wspomina pan Bronisław. "Był po zapaleniu płuc, mówił, że rodzina go nie puści do chorej. Powiedziałem, że nie może ratować życia mamy kosztem swojego. A on na to, abym poczekał. Doktor miał osiemdziesiąt lat, mieszkał daleko, był marzec, mróz. Za kilkanaście sekund podszedł do słuchawki i mówi <<Kolego, przyjeżdżajcie natychmiast, rodzina kazała jechać>>. Doktor doradził ścisłą skąpą dietę. Gdy z nim wychodziłem od mamy, mama spytała, czy jej kupię ciastko. Tu dramat, a ona żartuje".
    Na pogrzebie były tysiące ludzi, także oświęcimianki, uratowane dzieci, znajomi Żydzi i ogromna ilość kwiatów. Rano padał deszcz, a z chwilą pogrzebu zaświeciło słońce. Nad trumną śpiewały wnuczki, a syn Henryk grał na organach.

    Drogowskaz
    W czerwcu 1987 roku podczas wizyty w Łodzi papież Jan Paweł II wskazał Stanisławę Leszczyńską jako przykład chrześcijańskiego bohaterstwa. Do dziś wiele osób śle listy do synów pani Leszczyńskiej, opisując spotkania z ich matką, a także dając świadectwa wysłuchanej modlitwy poprzez wstawiennictwo Sługi Bożej. Część z nich trafiła do kurii, część została opublikowana. Do kościoła, do krypty gdzie spoczywa Stanisława Leszczyńska, pielgrzymują położne, matki, które za pośrednictwem zmarłej dziękują Bogu za szczęśliwy poród, dar macierzyństwa. W każdy wtorek odbywa się nabożeństwo w tych intencjach.
    "Ludzie wspominają ją jako osobę niezwykle życzliwą i ofiarną" mówi proboszcz rodzinnej parafii Stanisławy Leszczyńskiej. "Nigdy nie spotkałem się z opinią, żeby komuś odmówiła pomocy, porady. Nie patrzyła na pogodę, zmęczenie. Zawsze szła bez słowa. Ona jest drogowskazem. Dziś, gdy brak jest szacunku dla ludzkiego życia, jej postawa to wyzwanie".
    Wyjeżdżając z miasta, które nie leży nad rzeką, wiedziałam, że dano mi szansę poznania silnej, religijnej kobiety, która wbrew wszystkiemu, ale nie sobie i Bogu, walczyła o życie. W swoim heroizmie okazała się być skromną, wrażliwą kobietą w każdym calu, która mimo powagi tego, co robiła była pogodna. To dzięki niej poznałam też część niej samej, jej synów, którzy tak jak ona są świadectwem głębokiej wiary w Boga, który jawił się jako miłość także w obozie śmierci.
    Na koniec spotkania zagrano "Dumkę wigilijną". Szkoda, że nie można opisać muzyki.

    Memento
    Raport położnej kończy się takimi słowami:
    "Jeżeli w mej Ojczyźnie - mimo smutnego z czasów wojny doświadczenia - miałyby dojrzewać tendencje skierowane przeciw życiu, to wierzę w głos wszystkich położnych, wszystkich uczciwych matek i ojców, wszystkich uczciwych obywateli, w obronie życia i praw dziecka. W obozie koncentracyjnym wszystkie dzieci - wbrew wszelkim przewidywaniom - rodziły się żywe, śliczne i tłuściutkie. Natura przeciwstawiając się nienawiści, walczyła o swoje prawa uparcie, niezłomnymi rezerwami żywotności. Natura jest nauczycielką położnej. Razem z nią walczy o życie i razem z nią propaguje najpiękniejszą rzecz na świecie - uśmiech dziecka".
    "Jak otrzymałem dyplom, mama dała mi trochę pieniędzy, bym kupił sobie instrument, który przepadł w czasie wojny" kończy pan Bronisław. "Przygotowała wspaniały posiłek i powiedziała: <<Wierzę, że nie dokonasz żadnego zabiegu. Bo wtedy musiałbyś przestać uważać się za mojego syna>>".
    Aleksandra Murzańska

    źródło
  • Modlitwa o beatyfikację
    Służebnicy Bożej
    Stanisławy Leszczyńskiej

    Boże, Stwórco życia, który w swej dobroci uszczęśliwiasz rodziny ludzkie darem nowego życia, spraw aby Służebnica Twoja Stanisława, która w duchu miłości do matek i dzieci chroniła je przed śmiercią, znajdowała wśród swoich rodaczek liczne i gorliwe naśladowczynie, oraz dostąpiła łaski rychłego wyniesienia na ołtarze. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
  • 26 czerwca 1975 r., w południe, bł. Josemar?­a umiera na zawał w pokoju, gdzie pracuje. Ostatnie spojrzenie kieruje ku wiszącemu w jego gabinecie wizerunkowi Najświętszej Maryi z Guadalupe.

    Mona +
    i pozdrów męża
    św. Josemaria miał szczególne nabożeństwo do tej patronki.
  • BŁ. FRANCISZEK KSAWERY SEELOS (dzięki Bogna za relikwie!)

    seelos3.gif

    Franciszek Seelos urodził się w F??ssen (Niemcy), 11 stycznia 1819 r. Redemptorysta. Zmarł w Nowym Orleanie 4 października 1867 r. w czterdziestym ósmym roku życia.
    Przez wiernych nazywany był misjonarzem nieustannego usmiechu i hojnego serca, głównie dla potrzebujących. Wielu ludzi ściągali z dalekich stron do odbycia spowiedzi u tego człowieka. Rozumiał wszystkie sprawy i potrzeby ludzkie.

    Od innych redemptorystów wyróżniał się tym, że potrafił w sposób obrazowy przekazywać kazania, by te były odbierane przez wiernych z wielkim zainteresowaniem.

    Jego główną pracą była katechizacja dzieci. Uważał to za: "fundamentalny dla chrzescijańskiego rozwoju wspólnoty parafialnej".

    Wezwano go kiedyś w Baltimore (USA) do chorej. Gdy wszedł na piętro, zorientował się, że jest to dom publiczny. Mimo wszystko wszedł i wysłuchał spowiedzi kobiety przed jej śmiercią. Jakoś o jego wizycie dowiedziała się antykatolicka gazeta, która później pisała o nocnych wizytach kapłana w domu uciech. Franciszek podsumował to słowami: "Cóż, uratowałem jedną duszę."

    Modlitwa

    Boże, Ty obdarzyłeś błogosławionego Franciszka Ksawerego, kapłana, niezwykłą miłością i wezwałeś go do głoszenia tajemnicy zbawienia najbardziej opuszczonym â?  spraw, abyśmy za jego wstawiennictwem * mogli z zapałem pracować dla Twojej chwały i zbawienia ludzi. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa Twojego Syna, â?  który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.
  • Dzięki Sylwia. Nie wiedziałam :)
  • ja do niedawna tez nie :D
  • Też nie wiedziałam o św. Sylwii , macie coś po polsku ?
  • St.+Sylvia.jpg

    Święta Sylwia - (ok. 520 r. - 592) - święta chrześcijańska, matka św. Grzegorza Wielkiego.

    Święta Sylwia urodziła się około 520 r. w Rzymie. Była żoną wysokiego urzędnika rzymskiego - Gordiana Anicjusza. Byli oni małżeństwem prawdziwie chrześcijańskim. W ich rodzinie panowała atmosfera życzliwości, wzajemnej miłości i świętości. Święci rodzice dali światu świętego Grzegorza, zwanego Wielkim. Matka - święta Sylwia zamieszkała w małym domku niedaleko kościoła św. Sabriny na Wzgórzach Awentyńskich, gdzie wiodła żywot samotny, prawie klasztorny. Według podań wysyłała ona często synowi jarzyny na srebrnej tacy. Zmarła w 592 roku. Syn jej, jako papież Grzegorz I Wielki i doktor kościoła zachodniego, kazał zawiesić jej wizerunek wraz z wizerunkiem ojca Gordiana w kościele św. Andrzeja. Papież Grzegorz w swoich pismach nieraz wspomina swoją matkę Sylwię, którą otaczał zawsze wielkim szacunkiem.

    W XVI wieku papież Klemens VIII wpisał św. Sylwię, pod datą 3 listopada, do Martyrologium Rzymskiego â?? księgi z której odczytywano w liturgii godzin pochwałę świętych przypadających na dany dzień. Jej wspomnienie obchodzi się 3 listopada.

    Modlitwa za wstawiennictwem świętej Sylwii: Boże, który każdego roku obdarzasz nas radosnym dniem świętej Sylwii, spraw, abyśmy mogli naśladować przykład jej cnót w naszym życiu. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
  • Nie do końca na temat, bo ta pani żyje, ale:

    a propos aborcji
  • Błogosławiony Stanisław Papczyński - patron dzieci poczętych

    image

    Ja, Stanisław od Jezusa Maryi Papczyński (...) ofiarowuję i poświęcam Bogu (...) oraz Bogarodzicy zawsze Dziewicy bez zmazy poczętej serce moje, duszę moją (...) ciało moje, sobie samemu nic nie zostawiając, tak abym odtąd był w zupełności tegoż Wszechmogącego oraz Najświętszej Maryi Panny sługą - niewolnikiem.


    Powyższe słowa wyszły z ust bł. o. Stanisława od Jezusa i Maryi Papczyńskiego w momencie, gdy publicznie wyjawił swą decyzję związaną z założeniem nowego zakonu - Marianów Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Kim był ten ,,biały zakonnik'', którego imię weszło do dziejów historii Kościoła jako założyciela pierwszego zakonu męskiego w Polsce?

    Urodził się 18 maja 1631 r. w Podegrodziu k. Starego Sącza w chłopskiej rodzinie, otrzymując na chrzcie imię Jan. Jak każde wiejskie dziecko podgórskich terenów, zaczął swoje dorastanie w jak najbardziej zwykły sposób - pasąc owce na łąkach. Opanowując żywy temperament i pokonując trudności związane z pochodzeniem społecznym zdobywał tajniki wiedzy kolejno w: Podegrodziu, kolegium jezuitów w Jarosławiu, kolegium pijarskim w Podolińcu i kolegiach jezuickich we Lwowie i w Rawie Mazowieckiej. Mając niezłe wykształcenie posiadał otwartą drogę do kariery społecznej. Podjął jednak decyzję służenia Bogu w zakonie pijarów. 2 lipca 1654 r. rozpoczął nowicjat, przyjmując imię Stanisław od Jezusa i Maryi. Pijarzy byli wówczas młodym, świeżo przybyłym do Polski zakonem. O wstąpieniu do nich zadecydował maryjny charakter zakonu.

    W 1656 r. o. Papczyński złożył śluby zakonne, a w pięć lat później przyjął święcenia kapłańskie. Oddał się z zapałem pracy duszpasterskiej i wychowawczo-naukowej. Stał się też cenionym kaznodzieją oraz spowiednikiem. Z jego mądrości korzystała elita umysłowa Warszawy. Był m.in. spowiednikiem nuncjusza Antoniego Pignatellego, późniejszego papieża Innocentego XII.

    Pomimo dużych sukcesów jego życie w zakonie stało się napięte przez fakt, że nie zgadzał się z tendencją łagodzenia reguły przez część zakonników. Wzrastała w nim też myśl założenia nowego zakonu, który by odpowiadał potrzebom polskiego społeczeństwa. Na własną prośbę został więc zwolniony w 1670 r. ze ślubów i niedługo potem przystąpił do nowego dzieła. W roku 1671 przywdział biały habit na cześć Niepokalanego Poczęcia Maryi i opracował "Regułę życia" dla przyszłego zakonu. W tym czasie napisał też dzieło ascetyczne "Templum Dei Mysticum" dla ludzi świeckich. Był to wynik jego przekonania, że nie tylko kapłani i osoby zakonne są wezwani do świętości. Dzieło to stało się jednym z najwybitniejszych w literaturze ascetycznej XVII w. Nie było zresztą jedynym jego autorstwa.

    Pierwszy dom swojego instytutu zorganizował w 1673 r. w Puszczy Korabiewskiej k. Skierniewic. Przybyły na wizytację bp Jacek Święcicki zaaprobował wspólnotę żyjącą pod przewodnictwem o. Papczyńskiego. Datę tego wydarzenia (24 X 1673) uważa się za początek zakonu marianów. Z kolei bp poznański Stefan Wierzbowski, udzielając poparcia o. Stanisławowi, zaprosił go do Góry pod Warszawą, gdzie organizował właśnie święte miasto Mazowsza, tzw. Nową Jerozolimę. Tutaj marianie rozwinęli działalność apostolską wśród przybywających pielgrzymów, jak i w okolicznych parafiach. Sam o. Papczyński przemierzał okoliczne parafie głosząc kazania, katechizując i słuchając spowiedzi.

    Ta praca apostolska (jak ją nazwał założyciel marianów â?? pomoc proboszczom), stała się jednym z trzech celów nowego zakonu. Dwa pierwsze to: szerzenie czci Matki Bożej Niepokalanej i modlitwa za dusze czyśćcowe. Z tą drugą wiązała się pewna łaska â?? o. Stanisław miewał, bowiem wizje czyśćca, w których zmarli prosili go o modlitwę. Sam uczestniczył też jako kapelan w wyprawie przeciw Turkom na Ukrainie i widział, jak żołnierze giną bez przygotowania. Sprawa modlitwy za zmarłych leżała mu mocno na sercu.

    Sława jego świętości rozchodziła się szybko w okolicy, tak że wielkim szacunkiem darzył go nawet sam król Jan III Sobieski, który przyjął marianów pod swoją protekcję.

    Wiele kontrowersji wywołał natomiast pierwszy z celów zakonu. Prawda o Niepokalanym Poczęciu Maryi nie była wówczas jeszcze ujęta w dogmat, a teologowie dzielili się na jej zwolenników i przeciwników. Zakon Marianów był pierwszym w Kościele, który nosił takie wezwanie, jest zatem zrozumiałe, że nie przez wszystkich był mile widziany. W takim niezbyt sprzyjającym klimacie trzeba było jednak starać się o zatwierdzenie papieskie â?? marianie mieli bowiem dotąd jedynie aprobatę diecezjalną.

    O. Stanisław wysłał w tym celu do Rzymu młodego o. Joachima od św. Anny Kozłowskiego. Udało się mu uzyskać aprobatę papieską, jednak nie na regułę o. Papczyńskiego, a na ,,Regułę 10 cnót Najświętszej Maryi Panny''. Wkrótce marianie, już jako zakon na prawie papieskim (od 1699), na czele z Założycielem, złożyli uroczyste śluby na nową regułę.

    Od 1695 r. o. Papczyńskiego stopniowo opuszczały siły. Wkrótce nawiedziła go ciężka, wyniszczająca organizm choroba. 17 września 1701 r. przyszedł dla niego moment rozstania się z tym światem. Wcześniej przyjął jeszcze sakramenty z rąk pierwszego wyświęconego w zakonie kapłana â?? o. Józefa od Wszystkich Świętych. Udzielił też błogosławieństwa swoim synom zakonnym, otaczającym jego łoże, i wezwał ich do wiernego przestrzegania reguły oraz gorliwego niesienia pomocy zmarłym. Został pochowany w kościele Wieczerzy Pańskiej w Górze Kalwarii. Do jego grobu pielgrzymują dziś liczni wierni, prosząc za jego wstawiennictwem o łaski.

    O. Papczyński był Bożym szaleńcem, bo do osiągnięcia świętości trzeba szaleństwa, szaleństwa obumierania sobie dla miłości Boga i bliźniego, umierania dla Bożej woli, która daje szczęście wieczne. Takie właśnie szaleństwo było udziałem błogosławionego Stanisława, który służbę Bogu i ludziom łączył z gorącym nabożeństwem do Niepokalanej. Mówił o niej na kazaniach, pisał w swoich dziełach. Na podobieństwo dawnych rycerzy, którzy deklarowali pragnienie obrony imienia ukochanej kobiety za cenę życia, uczynił "ślub krwi" oznaczający gotowość bronienia Jej czci nawet za cenę własnego życia. Nie tylko sławił Ją swoim życiem, ale powołał do istnienia zakon, który w sposób zespołowy i zorganizowany podjął to dzieło w Kościele.
    http://www.stanislawpapczynski.org/

    Proces beatyfikacyjny o. Papczyńskiego rozpoczął się w połowie XVIII wieku, jednak rozbiory Rzeczypospolitej uniemożliwiły jego dokończenie. W 1952 r. proces wznowiono, a w 1992 r. Jan Paweł II wydał dekret o heroiczności cnót o. Papczyńskiego. 16 grudnia 2006 r. Benedykt XVI uznał zaś cud za jego wstawiennictwem. Dzięki wstawiennictwu Założyciela marianów, wobec zupełnej bezradności współczesnej medycyny, w łonie matki ożyło martwe dziecko.

    "Cud, który dokonał się za wstawiennictwem naszego Założyciela, a którym było ożywienie martwego płodu i szczęśliwe narodziny dziecka, przyczyni się zapewne do tego, że stanie się on powszechnej świadomości patronem dzieci poczętych i kobiet, które mają trudności z donoszeniem płodu" - powiedział KAI rzecznik prasowy licheńskiego sanktuarium, ksiądz Zbigniew Krochmal.

    Duchowny nawiązał do niewytłumaczalnego z punktu widzenia medycyny ożywienia płodu ludzkiego, które w 2001 roku dokonało się w łonie pewnej kobiety w północno-wschodniej Polsce. Wcześniej lekarze uznali płód za martwy, zaś kilka miesięcy po tym zdarzeniu kobieta urodziła zdrowe dziecko.

    Według władz kościelnych, łaska ta została wyproszona u Boga przez Sługę Bożego Ojca Stanisława Papczyńskiego. Za jego pośrednictwem bowiem ojciec chrzestny kobiety, dowiedziawszy się o beznadziejnym stanie ciąży swej córki chrzestnej, rozpoczął dziewięciodniową modlitwę w intencji uratowania dziecka.

    16 grudnia 2006 roku papież Benedykt XVI uznał przytoczone wydarzenia za nadprzyrodzone i podpisał dekret o cudzie dokonanym za wstawiennictwem o. Stanisława Papczyńskiego. Dekret ten otworzył drogę do beatyfikacji Założyciela zgromadzenia księży marianów.

    Księża marianie potwierdzają, że do przyszłego Błogosławionego często modlą się kobiety mające problemy z zajściem w ciążę. Świadczą o tym nadesłane do zakonników świadectwa wiernych o łaskach otrzymanych za przyczyną ojca Papczyńskiego.

    Jednym ze świadectw jest list Czesławy, która tak opisała swoje doświadczenia: "Bardzo długo modliłam się o potomstwo, którego nie mogliśmy się z mężem doczekać. Pewnego dnia mój wujek, ksiądz proboszcz z Tarnowa, dał mi obrazki, na których odwrocie była Nowenna o potrzebne łaski za przyczyną Sługi Bożego Ojca Stanisława Papczyńskiego. Zaczęłam ją natychmiast odprawiać w intencji uproszenia upragnionego potomstwa. Wkrótce zaszłam w ciążę i w dziewięć miesięcy później urodziłam córeczkę".
  • NOWENNA
    wzbudź intencję otrzymania łaski za wstawiennictwem bł. Stanisława Papczyńskiego

    DZIEŃ PIERWSZY

    Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny (Łk 1, 48)

    Panie Boże Wszechmogący, przez wzgląd na Sługę Twego bł. Stanisława, który z takim zapałem podjął w założonym przez siebie zakonie dzieło szerzenia czci Niepokalanego Poczęcia Matki Twego Syna, udziel nam tej łaski, byśmy mogli nieustannie Cię wielbić za wielkie rzeczy, które uczyniłeś swoim świętym i pozwól nam wieść życie w stanie przyjaźni z Tobą i nieskalanej czystości.


    Modlitwa o szczególną łaskę

    Boże Ojcze, który w swojej niezmierzonej Opatrzności dałeś nam w bł. Stanisławie skutecznego orędownika u Twojego tronu, racz mi (nam) udzielić za jego wstawiennictwem łaskęâ??, o którą Cię proszę (prosimy) oraz daj mi (nam) za jego przykładem wiernie pełnić Twoją najświętszą wolę. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

    Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu...

    Modlitwa o kanonizację bł. Stanisława

    Przenajświętsza Trójco, która w sercach wiernych sług Twoich mieszkanie sobie obierasz, a po śmierci nagradzasz ich zasługi chwałą nieba, spraw, prosimy Cię, aby sługa Twój, błogosławiony Stanisław, który wpatrzony w misterium Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej z taką wiernością i tak ofiarnie podążał do świętości oraz zabiegał o przyjście i utrwalenie Królestwa Bożego w sercu bliźnich, został przez Kościół jak najprędzej zaliczony w poczet świętych. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

    DZIEŃ DRUGI

    Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie (Łk 1, 50)

    Boże, sędzio sprawiedliwy, przez wzgląd na Sługę Twego o. Stanisława, który wielkodusznie i na wszelki sposób śpieszył z pomocą zmarłym cierpiącym w czyśćcu, spraw, byśmy naśladowali go gorliwie w tym wzniosłym dziele miłosierdzia, zwłaszcza wobec zmarłych nam najbliższych oraz tych, którzy najbardziej potrzebują naszej duchowej pomocy.

    Modlitwa o szczególną łaskę
    Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu...
    Modlitwa o kanonizację

    DZIEŃ TRZECI

    Okazał moc swego ramienia, rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich (Łk 1, 51)

    O Jezu, nasz Zbawicielu i Mistrzu, przez wzgląd na Sługę Twego Stanisława, który korzystał z każdej okazji, by głosić słowo Boże i nieść pomoc duchową pozbawionym opieki duszpasterskiej, udziel nam tej łaski, byśmy pociągali innych ku Bogu słowem i przykładem własnego dążenia do świętości.

    Modlitwa o szczególną łaskę
    Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu...
    Modlitwa o kanonizację

    DZIEŃ CZWARTY

    Strącił władców z tronu a wywyższył pokornych (Łk 1, 52)

    Duchu Święty Boże, przez wzgląd na Sługę Twego Stanisława, który całe życie stał mocno na straży wiary katolickiej i okazał gotowość wyznania jej śmiercią męczeńską, udziel nam tej łaski, byśmy coraz bardziej wzrastali w wierze i wyznawali ją odważnie w każdej okoliczności życia.

    Modlitwa o szczególną łaskę
    Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu...
    Modlitwa o kanonizację

    DZIEŃ PIĄTY


    Głodnych nasycił dobrami a bogatych z niczym odprawił (Łk 1, 53)

    Boże Ojcze, przez wzgląd na Sługę Twego bł. Stanisława, który ufając w pomoc Twej Opatrzności, mimo wielu przeszkód, z Twego natchnienia założył i utwierdził Zgromadzenie Niepokalanego Poczęcia Błogosławionej Dziewicy Maryi, udziel nam tej łaski, byśmy odznaczali się niezachwianą ufnością w Twą wszechmoc, dobroć i wierność, zwłaszcza, gdy prowadzisz nas ciernistą drogą ku wspaniałym obietnicom swej miłości.

    Modlitwa o szczególną łaskę
    Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu...
    Modlitwa o kanonizację

    DZIEŃ SZÓSTY

    Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią (Mt 5, 7)

    Boże, Ojcze miłosierdzia, przez wzgląd na Sługę Twego bł. Stanisława, którego miłość ku Tobie wyrażała się najwymowniej w codziennej i ofiarnej praktyce uczynków miłosierdzia, udziel nam tej łaski, byśmy mogli go zawsze i wielkodusznie naśladować w czynnej miłości bliźniego.

    Modlitwa o szczególną łaskę
    Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu...
    Modlitwa o kanonizację

    DZIEŃ SIÓDMY

    Kto was słucha, Mnie słucha (Łk 10, 16)

    Panie, który jesteś Bogiem wiernym, przez wzgląd na Sługę Twego bł. Stanisława, który swoje życie i dzieła kształtował zawsze w synowskiej uległości wobec Następcy św. Piotra, udziel nam tej łaski, byśmy dochowali wierności Bogu, Krzyżowi i Ewangelii, przez doskonale posłuszeństwo Kościołowi.

    Modlitwa o szczególną łaskę
    Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu...
    Modlitwa o kanonizację

    DZIEŃ ÓSMY


    Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5, 2)

    Panie, który nas kochasz, przez wzgląd na Sługę Twego bł. Stanisława, który podjął dobrowolnie życie surowe i umartwione w najwyższym ubóstwie, by móc oddać się Tobie całym sercem i duszą, udziel nam tej łaski, byśmy opierali się mężnie chciwości pieniądza i grzesznym upodobaniom, podążając ku wolności ducha w Twojej prawdzie i miłości.

    Modlitwa o szczególną łaskę
    Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu...
    Modlitwa o kanonizację

    DZIEŃ DZIEWIĄTY

    Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się (Mt 14, 27)

    Boże, od którego wszystko bierze swój początek i ku któremu wszystko zmierza, przez wzgląd na Sługę Twego bł. Stanisława, który przykładem swego życia dał nam wzór całkowitego zawierzenia Twej świętej Opatrzności, udziel nam tej łaski, byśmy ufnie złożyli w Twe miłosierne dłonie naszą przeszłość i przyszłość, całe nasze życie, pozwalając Ci prowadzić się ewangeliczną drogą do Twojego domu w niebie.

    Modlitwa o szczególną łaskę
    Ojcze nasz... Zdrowaś Maryjo... Chwała Ojcu...
    Modlitwa o kanonizację

    Uwaga: Zaleca się uzupełnić tę nowennę podjętą w zamierzonej intencji, przystąpieniem do spowiedzi oraz udziałem we Mszy i Komunii świętej.
  • Wstawiennictwo bł. Stanisława Papczyńskiego

    W opinii wielu ludzi o. Stanisław Papczyński już za życia uchodził za szczególnego orędownika u Boga. Patrząc na jego święte życie, przeniknięte modlitwą, pokutą i szukaniem woli Bożej, byli przekonani, że znajdą w nim skutecznego pośrednika przed Bogiem. Często prosili go o modlitwę, zwłaszcza w intencji ciężko chorych, i doznawali pomocy. Podczas mszy św. sprawowanych przez niego â?? jak zeznawali świadkowie - dochodziło nawet do wskrzeszeń umarłych dzieci. Liczne łaski otrzymywane przez modlących się przy grobie Ojca Stanisława przyniosły mu tytuł: "słynącego cudami". W ten sposób określił Założyciela Marianów Sejm Koronacyjny króla Stanisława Poniatowskiego w 1764 roku, wnosząc petycję do Stolicy Apostolskiej o jego beatyfikację. Przez trzy wieki nic się nie zmieniło! Tak w czasach pomyślnych dla wiary w Polsce i Europie, jak w okresie prześladowań, zarówno, gdy jego grób był łatwo dostępny dla wiernych, jak i wtedy, gdy pozostawał zamknięty i opuszczony, wciąż płynęły strumienie niezwykłych łask dla wzywających jego wstawiennictwa. Co więcej, w ostatniej dekadzie nietrudno dostrzec rozwój czci bł. Stanisława, nie tylko w Polsce, ale również na kontynencie amerykańskim i w Afryce. Świadectwa z różnych stron świata pozwalają zauważyć, że na szczególne wsparcie modlitewne ze strony bł. Stanisława mogą liczyć rodziny nie posiadające dzieci, matki w zagrożonej ciąży, osoby uzależnione od nałogów, skonfliktowane rodziny oraz dzieci i młodzież z trudnościami w nauce. Należy wierzyć, że o. Stanisław tak wrażliwy na ludzką niedolę, jako nowy błogosławiony, będzie jeszcze skuteczniejszym orędownikiem za nami u Boga.

    Informacje o otrzymanych łaskach za przyczyną bł. Stanisława prosimy przesłać:

    Ojciec Wicepostulator
    ul. St. Papczyńskiego 6
    05-530 Góra Kalwaria, Polska
    e-mail: kustosz@marianie.pl

    Źródło
  • Modlitwa o szczególną łaskę za przyczyną O. Papczyńskiego

    O Boże, Ojcze Miłosierdzia, któryś w sercu sługi Twego Stanisława wzbudził tak wielki zapał w spełnianiu uczynków miłosierdzia względem ciała i duszy, racz mi (nam) udzielić za jego przyczyną i wstawiennictwem łaskęâ??, o którą Cię proszę (prosimy). Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

    Ojcze naszâ??, Zdrowaś, Maryjoâ??, Chwała Ojcu

    Uwaga: Zaleca się uzupełnić tę modlitwę, podjętą w zamierzonej intencji, przystąpieniem do spowiedzi i Komunii św.
  • A tak apropos jutrzejszego patrona, przypominam
    św. Mikołaj jest także patronem kobiet ciężarnych, rodzących i młodych matek :)

    sw.Mikolaj.jpg

    Kancelaria św. Mikołaja :)
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.