Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Polacy najbardziej skłonni do bicia dzieci

edytowano luty 2007 w Ogólna
m3899206.jpg

Pamiętam wyniki badań, które dowodziły, że skala "przemocy w rodzinie" jest wprost proporcjonalna do liczby dzieci. Czy też tak uważacie?
«1

Komentarz

  • Maćku,
    jako naukowiec domagam się kategorycznie - podaj źródło! Chętnie zobaczę komu tak wyszło (znaczy ten związek między liczbą dzieci a skłonnością do przemocy) i jak to badał. Spekulowałabym, że badania miały charakter wyłącznie korelacyjny, więc raczej nie da się z nich wyporowadzic wniosku - jeśli w rodzinie przybywa dzieci, to rodzice coraz chętniej sięgają po kary fizyczne. Prawdopodobnie w pewnych środowiskach, bardziej skłonnych do bicia dzieci, jest również więcej rodziców wielodzietnych. Jakie to środowiska - możemy pozgadywac.

    Ja sam odnoszę wrażenie, że wobec każdego kolejnego dziecka mam coraz więcej cierpliwości i coraz mniej chęci do forsowania rozwiązań siłowych. Może uczę się na własnych błędach?
  • klaps czy bicie? Składam deklarację -klaps tak bicie nie.
  • Rafale, dlaczego jesteś za klapsami? Jakie korzyści widzisz w stosowaniu przemocy fizycznej wobec osób, które kochasz? Czy żonie też byłbyś gotowy dać klapsa?
  • Maćku,
    piszesz, że badanie było korelacyjne a próbujesz wyciągac z niego wnioski przyczynowo-skutkowe - "Bo rzeczywiście te sposoby oddziaływania na dziecko, które psycholodzy propagują zamiast klapsów, stają się trudne do zastosowania, kiedy ma się więcej dzieci." - Taki wniosek byłby uzasadniony tylko, gdyby udało nam się wykazac, w badaniach podłużnych, że rodzice, wraz z pojawianiem się na świecie kolejnch dzieci, coraz chętniej sięgają po kary fizyczne jako środki wychowawcze.
    Ja, jak już napisałam, obserwuję u siebie odwrotne zmiany - z kolejnymi dziecmi coraz lepiej radzę sobie bez uciekania się do przemocy (nie koniecznie fizycznej).
    Może niech wypowiedzą się osoby, ktore mają większe gromadki - czy wraz z rozwojem rodziny odczuwają coraz większą potrzebę stosowania kar fizycznych i coraz większe przekonanie, o słuszności i skuteczności tych kar.
  • Klaps stwia jasne granice, których nie należy przekarczać. Poźniej wystarzcy powiedzieć stop dziecku i przestanie grzbać w gniazdku elektrycznym. Wystarczy zastosować kilka i nie ma potrzeby więcej w wieku od powiedzmy 7-8 lat można tłumaczyć co wolno czego nie i dlaczego.
  • Obserwuję skrajne przypadki zastosowania bezstresowego wychowania gdzie w rodzinie panują dzieci i to dzieci wychowują rodziców.
  • No, to szczęśliwie, moje dzieci zaczynają rozumiec, co do nich mówię nieco wcześniej niż dzieci Rafała ;-)
    Ja zawsze szokowałam psychologów (z kórymi, z racji wykonywanego zawodu, mam sporo do czynieni) brakiem jednoznacznego potępienia dla klapsów. (Na wielu pokoleniach mojej rodziny sprawdzono empirycznie, że od klapsów nikt nie umarł.) Jednak każdego klapsa uważam za przejaw bezsilności rodziców w danej sytuacji. Ta bezsilnośc może wynikac z problemów komunikacyjnych (wydaje nam się, że nie jesteśmy w stanie w inny sposób spowodowac, by dziecko poddało się naszej woli), nieznajomości innych metod oddziaływania na dziecko, własnych doświadczeń z dzieciństwa związanych z klapsami (klasyczne: "mnie rodzice bili i wyrosłem na porządnego człowieka"), braku cierpliwości... itd. Jest jednak pewien aspekt klapsa jako formy wychowawczej, który sprawia, że dla mnie osobiście takie działanie jest porażką - tego klapsa wymierza rodzic - to rodzic, który ma kochac dziecko, dokonuje fizycznej agresji i to z obecnością jego osoby dziecko wiąże nieprzyjemne doznania. To o czym pisze Rafał nawiązuje do teorii warunkowania - klapsem uczymy dziecko, że jak będzie się w dany sposób zachowywac (np. wkładac palce do kontaktu) to stanie się coś nieprzyjemnego. Tylko to nieprzyjemne pochodzi od rodzica a nie od tego, co stwarza faktyczne zagrożenie. Jaką więc mamy gwarancję, że gdy rodzica nie będzie w pobliżu dziecko nie skorzysta z okazji i nie sprawdzi co w tej sytuacji stanie się po włożeniu palca do kontaktu? Jeśli nie wytłumaczymy maluchowi, dlaczego ma tam nie wkładac paluchów, to na pewno spróbuje jeszcze raz, kiedy nie będziemy widziec.
    Kiedy w moim domu są dzieci w wieku "kontaktolubnym" i moło podatnym na argumenty słowne, to kontakty wolę zatykac zaślepkami. Jak dzieci zaczynają coś kumac (u moich to ok 1-1,5 roku) to włączam tłumaczenie, dlaczego nie wolno tam wkłądac paluchów. A w przypadku innych aktywności, potencjalnie zagrażających dziecku w nieco mniejszym stopniu, pozwalam czasem przekonac się na własnej skórze, czym grozi jeśli dziecko nie słucha sie mamy.
    Maćku, nie wiem jak Twoje dzieci, ale moje są inteligentne ;-) Ale pomijając ich inteligencję, czy uważasz, że przemoc wobec małointeligentynych jest bardziej uzasadniona? Czy, podobnie jak Rafał, uważasz klapsy za właściwą metodę wychowawczą "na początek"? I jak bardzo wczesny początek masz na myśli? Przecież noworodek, czy małe niemowlę rozumie jeszcze mniej niż kilkulatek a czasem zachowuje się naprawdę okropnie (np. mój Gustaw budzi się ostatnio w nocy co godzinę i drze się przeraźliwie, zupełnie nie wiadomo dlaczego, a jak go noszę na rękach to wygina się we wszystkie storny jakby koniecznie chciał spaśc, to nie jest bezpieczne), czy takie maleństawo też można "poczęstowac" klapsem? Przecież ból poczuje a gadania nie zrozumie.
    Nie chcę, żeby dzieci widziały we mnie policjanta, klawisza lub kaprala. Wolę byc kochaną mamusią :-)
  • Maćku,
    Superniania nie ucieka się do przemocy - nie daje klapsów i nie stosuje szantażu ani rozboju, nie narusza nietykalności osobistej.
    A jednak sobie radzi i dzieci jej na głowe nie wchodzą!

    Podane przez Ciebie przykłady są, z punktu widzenia Superniani, totalnym brakiem kompetencji wychowawczych.
    1. Szantaż (ew. przekupstwo) nie prowadzi do niczego dobrego. Nawiązując do podanego przykładu - jaki związek ma jedzenie obiadu z placem zabaw? Dziecko tego nie rozumie! I ja też bym nie zrozumiała. Moi jak nie chcą jeśc obiadu, to chodzą głodni. I kiedy komunikuję im, że tak będzie, to nie jest to szantaż, tylko zwykłe poinformowanie o konsekwencjach (naturalnych, biologicznych, wręcz) ich działania. Oczywiście nie mogę w chwilę po niezjedzonym obiedzie zaproponowac im przekąski, bo cały efekt wychowawczy diabli wezmą.
    2. Zabór mienia - kiepska sprawa - jak zabierzesz samochód, to przywali siostrze inną zabawką. Chyba, że Twoim celem jest zabrac wszystkie zabawki (ale by się łatwo dbało o porządek w takim dziecięcym pokoju ;-)). Skoro sam bijesz ("klapsujesz") dzieci kiedy nie radzisz sobie z nimi, to nie dziw się, że dzieci biorą z Ciebie przykład i też biją się na wzajem. "Słowo uczy, przykład pociąga" jak mówi stara łacińska sentencja ;-) Jak możesz miec pretensje do syna, że chce byc jak tata?
    3. Nadmierna dyrektywność - błąd. Ten błąd prowadzi do konieczności naruszenia nietykalności osobistej. Nie chce mi się opisywac szczegółowo jak uniknąć problemów z tym związanych. Odsyłam do Superniani - przy odrobinie szczęścia masz szanse ją spotkac ;-)

    Na koniec, żeby nie było wątpliwości, jestem zagorzałą przeciwniczką "bezstresowego wychowania". Pomijając wszystko inne, dziecko wychowane bez stresów byłoby nieprzystosowane do życie we współczesnym, bardzo stresującym świecie. Nie pozwalam moim dzieciom wchodzic mi na głowę. Obrońcami praw dziecka nie przejmuję się zupełnie, bardziej interesują mnie uczucia moich dzieci.
  • Piotrze,
    wprawdzie nie jestem Małgorzatą, ale ona nie zabierała tu głosu, więc domyślam się, że jednak chodziło Ci o mnie ;-)
    Przeczytaj, co piszą Maciek i Rafał.
    Ty może faktycznie masz na myśli klapsy, jako "świadomy akt wychowawczy podejmowany w odnisieniu do dzieci, z którym można się porozumiec". Rrafał pisze, że stosuje klapsy do wieku, w którym można coś dziecku wytłumaczyc a Maciek sugeruje, że dzieci można bic a żony nie, bo dzieci są mniej inteligentne ;-) Trochę przejaskrawiam, wiem, ale użyte argumenty wydają mi się dziwne.
    Piszę, że nie potępiam jednoznacznie kalpsów, bo uwazam, że karanie rodziców za klapsy wymierzone dzieciom byłoby przegięciem. Jednak zdecydowanie uważam, że ta forma wychowawcza jest kiepska, z powodów, które wyżej wymieniłam. Wydaje mi się, że w wielu sytuacjach można by tych klapsów uniknąc, gdyby tylko wiedziec jak. Naprawdę są mniej kontrowersyjne metody wychowawcze!
  • Maćku, absolutnie nie było moim celem dyskutowanie o TWOIM stylu wychowania. Odniosłam się jedynie doprzytoczonych przez Ciebie przykładów. Użytą formę gramatyczną (bezpośredni zwrot do czytelnika) należy traktowa w moich wypowiedziach wyłącznie jako figurę retoryczną. Nic nie wiem o stosowanych przez Ciebie (jak i innych uczestników forum) metodach wychowawczych i niczego nie chcę Wam imputowac. Jeśli to, co napisałam tak zabrzmiało, to przeppraszam, nie taka była moja intencja.

    Piotrze, czy nie sądzisz, że to szkoda, że w naszym kraju tylko nieliczni są uczeni jak można wychowywac dziecko (wcale nie bezstresowo) bez używania klapsów, szantażu, czy przekupstwa?
  • Jestem zdecydowanie przeciwniczką klapsów, choć zdarzało mi się je dawać. Było to zawsze wynikiem mojej bezsilności. Nie wyobrażam sobie tłumaczenia dzieciom, że uderzyć drugiej osoby nie wolno (chyba, że w obronie własnej) i jednocześnie dawać klapsy. Dzieci nie wychowuję bezstresowo. Mają określone obowiązki. Zdecydowanie pewnych rzeczy robić nie mogą. Rodzice są rodzicami, a dzieci dziećmi. Nie ma partnerstwa.
    Kary? Raczej konsekwencje własnych czynów.
    Zauważyłam też, że zdecydowanie łatwiej jest mi przekonywać kolejne dzieci, że czegoś nie wolno robić. Wraz z ilością dzieci przybywa umiejętności radzenia sobie z nimi.

    Szantaż i przekupstwo to zdecyowanie coś innego niż kara i ngaroda. Nagroda w moim przekonaniu jest "po" czymś, a przekupstwo stosuje się "przed" - dostaniesz, jak coś zrobisz. U mnie nagroda jest nieoczekiwana :-)
  • Czy jeśli ktoś wypłaca pracownikowi pensję za jego pracę, to jest to przekupstwo?
    Czy zagrożenie utratą prawa jazdy za jazdę po pijanemu należy traktowac jak szantaż?

    Nagrody i kary nie są przekupstwem i szantażem jeśli są naturalną konsekwencją działań dziecka. Jeśli po zjedzonym obiedzie jemy deser, to nie jest to przekupstwo za zjedzony obiat, tylko naturalna kolej rzeczy - jeśli moje dziecko nie chce jeśc obiadu, to nie dostanie również deseru, który jest w naszym domu naturalnym zakończeniem obiadu. Nie widzę tu szantażu.
    Moje dzieci chodzą spac o godzinie 20 a przed snem wolno im obejrzec bajkę o ile odpowiedno wcześnie będą gotowe do spania - tzn. mogą oglądac bajki nie dłużej niż do 20.00. Jeśli marudzą przy wieczornym sprzątaniu i opieszale myją się i przebierają to nie ma czasu na oglądanie bajek, jeśli przygotują się szybko i już o 19.30 mogą zasiąśc przed ekranem, to pozwalam na obejrzenie kilku bajek, bo do 20.00 zmieści się kilka. No, chyba, że zaczynają się przed ekranem szturchac, przepychac lub kłócic - wtedy uznajemy, że stracili zainteresowanie dla bajki, więc nie ma sensu by dłużej siedzieli przed kompem. Nie widzę tu ani przekupstwa (jak się szybciej przygotują i będą grzeczni, to obejrzą więcej bajek) ani szantażu (jak się będą guzdrac albo źle zachowywac, to obejrzą mniej bajek), dlatego, że wymnienione przeze mnie w nawiasach zależności (choc wyrwane z kontekstu łudząco przypominają szantaż i pzekupstwo) są wpisane w pewien szerszy kontekst naszego planu dnia. Dzieci znają i akceptują te zasady. Dzięki temu widzą naturalny związek między swoim zachowaniem a reakcją otoczenia (nie tylko rodziców). To nie rodzic jest omnipotentnym dyspozytorem kar i nagród - pozytywne i negatywne konsekwencje zachowania wynikają z działań dzieci, rodzic jedynie pilnuje wykonania planu.
  • Kasiu moje dzieci nie są głupie.
    Dwóch najstarszych jest najlepszymi uczniami w swoich klasach do tego nie ma kłopotów wychowawczych potrafią opanować swoje złe odruchy i są świadomi tego, że zachowują się inaczej niż pozostali koledzy. To efekt nie tylko klapsów ale i przykładu, ale też kilku klapsów danych w odpowiedniej chwili.
    Dalej dziękuje za uczestnictwo w tego typu ocenach.
    Bóg za dobre wynagradza z złe karze zasugeruj MU aby zrezygnował z kar np. W imię humanitaryzmu.
    Znam rodzinę sześcioro dzieci plus jedno adoptowane matka wspominała o zdarzeniu w kościele gdzie kilku miesięczny berbeć dokazywał bardzo rozpraszając pół kościoła prośby nie pomogły klaps i owszem i nigdy więcej nie trzeba było się uciekać do tej metody wystarczyła zwrócona uwaga
  • Bardzo mi się podoba to, co napisał Michał :-)
    Niestety, i ja czasami wydzieram się na dzieci, ale pracuję nad tym...

    Rafał, nie podoba mi się wciąganie Pana Boga w argumentację za klapsami :( Nie chcę tu analizować Słowa Bożego, ST i NT. Nie przekonamy się. Natomiast boli taka argumentacja. Kary według Boga i naszego, liudzkiego, ułomnego pojmowanie kary nie da się tak łatwo porównać.
  • Nie, naszym dzieciom potrzeba, abyśmy stawali się święci :-) Dlatego nie wzbudzam w sobie poczucia winy, ale po prostu je mam.
    A wiarę we własne siły (z Bożą pomocą) mam jak najbardziej.
  • Kasiu-b - chyba założe Twój fanklub! Pisz więcej! Przy Tobie nie czuję się "modernym dziwolągiem".
    Maćku - A masz analogiczne cytaty z Nowego Testametnu? Bo ja, to się trochę mało "starotestamentowa" czuję, ale gdybyś gdzieś znalazł, że Jezus zalecał bicie dzieci, to bardzo zastanowię się nad swoimi poglądami. :-)
  • To są listy apostolskie, czyli nie słowa samego Jezusa, a on sam powiedział, że to co uczynimy jednemu z najmniejszych jemu uczynimy. Gdyby można było tak lekką ręką powoływac się w swoim postępowaniu na kazdy cytat ze Starego Testamentu, to po cóż przychodziłby na swiat Jezus, skoro już wszystko powiedziane i to powiedziane tak jak trzeba. A jednak on nie przyszedł nalewac do starych bukłaków tylko do nowych, ale też i nie przyszedł zaprzeczyć Staremu Prawu, tylko je wypełnić. I to stanowi o równowadze podejścia, jakie winniśmy przykładac (my chrześcijanie) do słów Starego Testamentu -owszem tak, ale czytac je w duchu Nowego, według słów Jezusa, a nie literalnie
  • Już wcześniej pisałam, że porównywanie kary Boga i ludzkiego pojmowania kary nie jest takie proste.
    Maćku, znam te wszystkie cytaty, które przytaczasz (akurat Słowem Bożym modlę się codziennie). Karcenie i napominanie jak najbardziej - ale gdzie tu mowa (w perspektywie jednak NT - w łączności oczywiście ze ST - bo przecież chrześcijanami jesteśmy :-)) o klapsach, które są fizycznym uderzeniem dziecka (tak w każdym razie ja to widzę).

    Piszesz: "Z tego, co pisze egzorcysta o. Posacki SJ wynika, że nieuzasadnione poczucie winy to robota Złego. Trudno uznać, aby dawanie klapsów było przeszkodą w drodze do świętości." Ależ jak najbardziej nieuzasadnione - tak. Tylko, że ja wiem, z czego wynikają u mnie klapsy (których na szczęście już w zasadzie nie ma :-) - z bezsilności. To poczucie winy jest jak najbardziej (u mnie) uzasadnione.
    Droga do świętości jest drogą ludzką. Człowiek jest grzeszny. Ale ja wiem, że Bóg daje możliwość stawania się świętym. Czuję to, wiem, chcę tak żyć, dążąc do tej doskonałości. Nie udaje mi się to tak prosto, ale mam świadmość, że z Bogiem potrafię się zmieniać. Mam słodką świadomość bycia przez Niego kochaną. I chcę być dla moich dzieci coraz bardziej łagodna, co nie znaczy mniej wymagająca i stanowcza(!) ... Nie przychodzi to łatwo, oj nie...
  • Jeszcze do poczytania. Znalazłam przez wyszukiwarkę :-) "Kara cielesna w świetle Biblii. ks. Janusz Tarnowski"
    http://www.pismo.niebieskalinia.pl/index.php?id=183
  • (post w odpowiedzi do Maćka, bo wskoczył post Kasi w miedzyczasie)
    I to jest własnie literalne traktowanie Pisma Św., a szczególnie Starego Testamentu.
    Tu nie chodzi o bezposrednią krytykę jednego przez drugi. One się dopelniają, ale jeden jest skonstruowany bardziej w kierunku konkretnego ludu - tam oprócz dekalogu sa przykazania dotyczące zachowania higieny itd. one musiały być zachowywane, bo ludzie w tamtych warunkach by nie przetrwali, gdyby ich nie stosowali.
    Czy Chrystus je znosi - nie, ale pokazuje, gdzie jest ich miejsce w hierarchi. Nawet takie wydawałoby się nienaruszalne prawo jak "czci Boga", rozumiane przez Zydów jak swięcenie szabatu, zostaje przez Jezusa naruszone przez uleczenie człowieka w tym dniu.
    Kojarzysz juz na czym polega różnica między S i N Testamentem? Bardzo trudno wykazać Ducha Nowego Tesamentu gubiąc się w wielości przykazań mniej czy bardziej ważnych, bo ono odnosci się do Twojego serca przecież.
    I teraz według serca odpowiedz, czy "cokolwiek uczyniliście jednemu z najmniejszych mnieście uczynili", nie odnosi się do dziecka?
    To nie jest droga dyskusji - w tym gronie, wlasnie przez to, że mamy dużo dzieci i mozemy pisać o praktyce, najuczciwsza drogą dyskusji jest odwołanie sie do swoich doświadczeń, to co zrobił np. Michał, który najbardziej szczerze napisał, w kogo uderza mu się najłatwiej i najszybciej, że go to boli, to co zrobiła Kasia, pisząc, że wkurza się na dzieci czasami. To bardzo uczciwe względem siebie postawienie sprawy.
  • Maćku, ale powiedz, czy nie lepiej byłoby dziecku, gdyby je wychowywać bez klapsów, ale wcale nie bezstresowo?
  • Kasiu, co do linków, musisz przełączyć guziczek na dole, gdzie napisane "formatuj komentarz jako" na kod Html
    a potem wpisac adres strony w taki schemat:
    TO CO MA WYSKOCZYć JAKO WIDOCZNY TYTUł WPISU
  • Chodziło mi głównie o interpretacje ST i o dochodzenie do świętości, do stawania się coraz bardziej jak Jezus - bo to w Nim mamy się przeglądać :-)
    A odpowiedz mi jeszcze na pytanie powyżej.
  • Dzięki Jola :-) Html znam :-) To już sobie poradzę.
  • nie ma chrzescijan w ogóle, jest indywidualna droga do Boga kazdego z nas - to się jak najbardziej tyczy takze ostatnich dwudziestu stuleci

    a to co piszesz o biciu powyżej, to już o wiele uczciwszy rodzaj dyskusji:)
  • Bezstresowo, stresowo, to takie nieodpowiednie słowa. Lepiej je wychowywać mądrze - słuchać, rozumieć, uczyć rozróżniania dobra od zła, przywoływać do porządku... Nie chodzi o emocjonalną "rózgę", bo nie rzecz w emocjach, a w mądrości. No łatwe to wszystko nie jest, ale jestem przekonana, że można bez klapsów mądrze dziecko wychować. Nie mówię, że mam tu jakiś paten na to wychowanie :-) Nie wiem, czy robię to dobrze, ale staram się, modląc się do Boga, aby dał nam (mężowi i mnie) mądrość w tym wychowaniu - nie wiedzę, a mądrość - umiejętność wypełniana Jego woli.
  • dotykasz własnych doswiadczeń, nawet jak trochę teoretyzujesz
  • Michał, nie przepraszaj! Pisz jeszcze! Chyba na razie jesteś w tej dyskusji jedynym facetem nie popierającym klapsów.
    Świetnie ująłeś to, co i mi chodziło po głowie - też byłam w dzieciństwie bita i doskonale pamiętam, co wtedy myślałam o osobach, ze strony których mnie to spotykało. Bardzo bym nie chciała, żeby moje dzieci myślały tak o mnie. Dlatego napisałam wcześniej, że nie chcę byc dla swoich dzieci kapralem, policjantem, czy klawiszem, tylko kochaną mamą. Chciałabym, żeby ich stosunek do mnie był jednoznacznie pozytywny, tak, jak jednoznacznie pozytywny jest mój stosunek do nich, nawet keidy zachowują się niewłaściwie. Moim zdaniem, przemoc (nie tylko fizyczna) powoduje, że szacunek dziecka dla rodzica, nawet jeśli jest, jest podszyty strachem i poczuciem niższości. Nie chcę, żeby moje dzieci mnie się bały.
  • Maćku, potępiać Cię nie zamierzam - nie moja rola.
    Jako osoba bita w dzieciństwie, moge Ci napisać, że czułam się wtedy upokorzona. Szczególnie, gdy kara była wymierzana publicznie. Uważam, że nie do końca słuszne jest rozdzielenie przemocy na fizyczną i psychiczną - każdy klaps boli nie tylko fizycznie. A może nawet, fizycznie, to on boli najmniej. Rzeczywiście, po kalpsie nie zostają ślady na ciele, ale gdzie indziej moga zostac. Nie zdarzyło Ci się widzieć reakcji dziecka na klapsa całkowicie niewspółmiernej do siły klapsa?
    Piszesz, że dziecko zawsze skupia się na swojej krzywdzie - zgadzam się w 100%. Czy nie sadzisz więc, że należałoby tak wychowywać dziecko, zeby nie czuło się krzywdzone? I nie chodzi mi o zgadzanie się na wszystko i nie wymaganie niczego. Podam taki przykład: Mój syn czułby się bardzo skrzywdzony, gdybym zmusiła go do oddania połowy zawłaszczonego bezprawnie deseru bratu (choć przecież zachowałabym się słusznie, jeśli cała porcja nie należy się tylko jemu a była przewidziana do sprawiedliwego podziału dla dwóch) - byłby za to zły i na mnie i na brata - jeśli jednak zrobię coś (a szczęśliwie znam sposoby ;-)), żeby sam wpadł na taki pomysł (że uczciwie byłoby sie podzielic z bratem, którego kocha), to będzie dumny z tego, jak ładnie się zachował, otrzyma ode mnie pochwałę i wdzięczność od brata. Czy druga sytuacja nie jest pod każdym względem lepsza od pierwszej? Możesz to nazwać eksperymentem ale ja, widząc pozytywne skutki, jestem gotowa taki eksperyment podjąć. Jeśli Ty uważasz, że ryzyko jest zbyt wielkie, to przekonywac Cie nie zamierzam.
  • Ludzie od zarania dziejów prowadzą wojny. Czy przez tyle wieków mogli się mylic? Dlaczego współczesny świat na siłę chce pokoju? Przecież nawet Biblia opisuje wiele wojen, co więcej Bóg wspierał naród wybrany w wojnach. Dlaczego więc mamy odchodzic od tego wypróbowanego, przez wieki kultywowanego, sposobu rozwiązywania sporów i pozyskiwania nowej przestrzeni życiowej? Kto udowodnił, że pokojowe stosunki z innymi krajami są lepsze niż wojna? Cóż to za dziwny eksperyment? A może to się źle skończy? ;-)

    Inna kwestia trochę mniejszego kalibru - fala w wojsku lub w szkole, tudzież inne brutalne procedury "inicjacyjne". Skoro z takim uporem od wielu lat się utrzymują, to chyba są potrzebne i uzasadnione. Czy żołnieże/uczniowie, którzy byli fizycznie i psychicznie nękani przez starszych stażem mogliby poddawac analogicznym działaniom kolejne roczniki, gdyby rzeczywiście doznali poniżenia?
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.