Kiedy wyraziłem księdzu uznanie za życzliwy stosunek do młodych którzy mieszkają razem bez ślubu, mój rozmówca uśmiechnął się i spytał:
- A czy pan jako inżynier uszkodzoną maszynę by naprawiał czy wyrzucił?
- Proszę księdza, jeśli uszkodzenie byłoby na tyle niewielkie że naprawa by się opłacała, tylko głupiec by ją wyrzucił â?? odpowiedziałem.
- No to niech pan się zastanowi. Oni mieszkają razem i mogę przypuszczać że dzielą nie tylko stół. Ale za pół roku planują ślub więc ten ewentualny stan permanentnego życia w grzechu wtedy się zakończy. Oczywiście mógłbym wezwać ich do konfesjonału i gdyby domysły się potwierdziły, zakazać im mieszkać razem i postraszyć piekłem, siarką i smołą. I co bym osiągnął? On przyjechał tu z drugiego końca Polski i nie ma na widoku innej kwatery, zresztą nasz gospodarz nie może się go nachwalić i na pewno by go nie puścił. Więc gdyby oni też wzięli się na ambit, mogłoby to się skończyć odejściem od Kościoła Powszechnego. Co na pewno nie jest moim celem. Bo tylko głupiec może pragnąć aby w Polsce zostało jedynie koło tysiąca wiernych ale za to nie mających w kwestiach objętych nauczaniem Kościoła cienia wątpliwości a nawet żadnych pytań. Więc umówiłem się z nimi że do spowiedzi przyjdą przed ślubem i wtedy się rozliczymy. I wszystko zostanie naprawione w sensownym horyzoncie czasowym. Zresztą pan jako protestant na pewno czytuje Pismo Święte i wie co Zbawiciel powiedział o grzechu i grzesznikach.
- Oczywiście, proszę księdza. Doskonale pamiętam że kazał nienawiść ograniczyć jedynie do grzechu. A ludzi kochać.
- Sam pan widzi. Uważam że zasada â?žprimum non nocereâ? obowiązuje nie tylko lekarzy czy psychologów ale i księży.
http://antysocjal.blog.onet.pl/Primum-non-nocere,2,ID422133833,n
Komentarz
To się nazywa handlowe podejście do sprawy.
To też rozkoszne. Szczególnie ten ewentualny stan grzechu.
Jest jeszcze pojęcie zgorszenia w etyce katolickiej.
Ono dotyczy sytuacji, w których zachowujemy się tak, że inni mają prawo pomyśleć, że grzeszymy.
Ja tam nie jestem jakąś straszną purystką, ale bałabym się na miejscu księdza nie pouczyć młodych o grzechu przeciwko Duchowi Świętemu...
Niestety inni pomyślą, że skoro nawet ksiądz nie widzi problemu, to znaczy, że go nie ma
Więc zgorszenie tym większe jest.
Bezproblemowo, bezkonfliktowo.
Wspaniale- i najważniejsze, ze nikt niczego nie wymaga, nie drąży... Nie każe pamiętać, ze Król tego kościoła umarł na krzyżu za grzechy.
Nie każą pamiętać, ze ten Jezus to po wodzie chodził, powoływał ludzi jednym gestem a oni szli za nim, uzdrawial
Wbrew logice
Przebaczyl jawnogrzesznicy ale wezwał do tego, zeby nie grzeszyla...
Jak to dobrze, ze nie trzeba o tym pamiętać...
Nie dam rady przejrzeć całości.
Więc stwierdzenie o "niewidzeniu problemu" jest już interpretacją. Szczególnie, że historia jest jedynie przekazem. Zapewne wybiórczym.
Czekam, aż dyskusja się rozwinie
Wasz brat/siostra/szwagier/szwagierka żyje w związku niesakramentalnym. Ślub jest w planie w jakiejś tam przyszłości (za rok, dwa, trzy powiedzmy). Chcą Was odwiedzić, a że mieszkacie w innym mieście, będą też u Was nocować. Co robicie?
Doroto, a co wg Ciebie znaczy stwierdzenie "życzliwy stosunek"?
Bo jak dla mnie "życzliwy" znaczy to samo co "przychylny", a więc niejako przyzwalający...Ale cóż, polonistką nie jestem...
Praktykę stosuje- bo mam w rOdzinie-.nigdy nie nocuja u mnie razem, bo wiedza jaki mamy stosunek, ba, przyszły szwagier(?) to b niekonfortowo sie u nas czuje , wcale nas nie lubi i trzyma sie z daleka.
Kto im to tłumaczy, i w którym momencie? przed wizytą czy w trakcie?
Mnie tez to poruszyło. co to za planowanie "za pól roku"? Chrzescijanin nie planuje tylko martwi się czy dziś w nocy jeśli nadejdzie Sad Ostateczny - będzie na to gotowy.
Teraz sobie pogrzeszę, ale z intencją, że za pól roku się porawię... :sad:
Poza tym to fundowanie małżeństwu podstaw do przyszłych kryzysów - chłopak uczy się, ze dostaje przyjemność za darmo, bez konsekwencji, a potem seks może być w tym związku wielka siłą, która zniszczy ich wzajemna relację
Ale zdecydowanie życzliwy/przychylny stosunek nie jest dla mnie jednoznaczny z niewidzeniem problemu. Tylko tyle.
Pomimo wszystko dla mnie ta historia jest po prostu niewiarygodna. Nie dość, że to przekaz autora wpisu, to jeszcze w nim zawarty jest przekaz przekazu księdza.
Można tę całą sytuację interpretować na wiele sposobów. Ale grzech jest grzechem...
Pomijam (domniemany) grzech cudzołóstwa czy zgorszenie, o którym pisze Berenika. Wg mnie na pierwszy plan wysuwa się grzech tego księdza, który ma taki (życzliwy), a nie inny stosunek do całej sytuacji...
Patrz:
Grzechy cudze
1. Namawiać kogoś do grzechu.
2. Nakazywać grzech.
3. Zezwalać na grzech.
4. Pobudzać do grzechu.
5. Pochwalać grzech drugiego.
6. Milczeć, gdy ktoś grzeszy.
7. Nie karać za grzech.
8. Pomagać do grzechu.
9. Usprawiedliwiać czyjś grzech.
Przyjeżdżają i na miejscu się dowiadują, że spać będą oddzielnie. Trudno polemizować z prawem gospodarza do rozlokowania gości według własnego uznania. A także z faktem, że nie są małżeństwem i wspólne łóżko im się nie należy.
Czy przyjadą kolejny raz, to inna sprawa
Ale to w końcu nasz Pan przyszedł z rozlamem na ziemie, a nie zeby żyło sie milutko. O zbawienie mamy sie starać, swoje i wszystkich których spotykamy.