Mojego brata nie przyjęli, bo był nieśmiały i za nic nie chciał zaśpiewać piosenki.
A było to pierwsze ćwiczenie
Za to ja chciałam zaśpiewać całą 'Odę do radości', ale mi przerwano po 2-giej zwrotce.
Poza tym zwykle jest powtarzanie rytmu, dośpiewywanie ostatniego dźwięku melodii, rozpoznanie, który dźwięk jest wyższy i niższy, liczenie 'na ile' jest grana muzyka itp.
Chociaż w mojej szkole muzycznej słyszałam, że teraz robi się też takie jakby 'lekcje próbne' z grupami ok 15 dzieci, bo dopiero wtedy dzieci się ośmielają ( a nie jak są sam na sam z kilkuosobową komisją).
A ja ze szkołą muzyczna miałem pecha. Dostałem się bo miałem dobry i silny głos i bardzo lubiłem śpiewać, niestety w II klasie przyplątała się choroba strun głosowych i było po śpiewaniu. A na instrumentach nie trafiłem na dobrych pedagogów którzy by potrafili mnie zmotywować i po IV klasie musiałem zrezygnować. W sumie ten czas nauki czasem się przydaje, ale minusem jest to, że wszelkie fałszowania są dla mnie teraz prawdziwą torturą. Generalnie jednak rodzicom którzy nie chcą się angażować zbytnio w pilnowanie dziecka, a dziecko nie przejawia jakiś wyjątkowych chęci do grania, sugerowałbym zmianę planów i nie męczenie dziecka dodatkowymi ćwiczeniami.
Obecnie moja najmłodsza córka wykazuje zainteresowania muzyczne i bardzo chętnie chodzi na prywatne lekcje pianina. Niestety ma syndrom 1 brakującego punktu i wszelkie egzaminy do szkoły muzycznej nawet tej popołudniowej oblewa. Być może podobnie jak ja kiedyś za bardzo się stresuje.
podbiję. zastanawiamy się, czy 7 latki nie zapisać do szkoły muzycznej popołudniowej, 1 stopnia do 6 letniej klasy na gitarę lub flet poprzeczny, ew klarnet. Szkoła jest jakieś 7minut pieszo od domu, więc blisko, nie będzie kłopotów z dojazdami. Pytanie, cz warto takiego malucha zapisywać i męczyć?
Traktuję to trochę jako zapchajdziurę dla niej. Materiał 1 klasy w sumie już w zerówce opanowała, w domu mało się bawi, potrzebuje dużo zajęć. Pytanie, czy podoła ona i my? I jaki instrument wybrać zakładając, że możemy go kupić do września, ale nie może być to objętościowo duży przedmiot.
ze strony szkoły: Kandydaci mają do wyboru następujące instrumenty: – instrumenty strunowe (wiolonczela, gitara) – instrumenty klawiszowe (akordeon, fortepian) – instrumenty dęte drewniane (flet poprzeczny, klarnet) – instrumenty perkusyjne (ksylofon, wibrafon, marimba, dzwonki, werbel)
bo to niezły wydatek ... najłatwiej to pewnie zainwestować w gitarę, bo łatwo ją sprzedać można, gdyby nie wypaliło z chęciami i talentem (ale musi chyba mieć na początek mniejszą 1/2?) więc nie do końca...
@Dorotak ja bym się nie zastanawiała mając tak blisko SM! Ja tez zapisuje mojego 7 latka. Nie wiem jak to ogarnę z pozostałymi dziećmi i ich zajęciami. Ale chce spróbować. Najpierw znalazłam szkole ponad 30min autem od domu bez korków ale raz tam pojechałam i stwierdziłam ze niestety to za daleko. I okazało się ze jest jedna szkoła bliżej, jakieś 20min autem w lepszym kierunku, i tam spróbuje go zapisać.
My w tym roku posyłamy syna 7 latek.Dwie starsze córki tez poszły do szkoły muzycznej w wieku 7 lat. Najpierw mieliśmy szkołę ,,za płotem'' bo tylko przez ulicę. A teraz trochę dalej bo do centrum trzeba zasuwać. Mamy ED więc jest więcej czasu. Ale w praktyce często jesteśmy mocno związani czasowo z pewnym harmonogramem zajęć naszych codziennych ;-)Mimo pewnych trudności,stwierdzam że warto.Nawet gdyby nie miały ochoty dalej kontynuować nauki.Sami mamy zagwozdkę, co zrobimy gdyby najstarsza córka, która za rok kończy I stopień chciałaby jednak kontynuować naukę na II stopniu. Jest to niestety możliwe ale w innym mieście oddalonym od naszego o 40 km. Zzastanawiamy jak i czy w ogóle podołamy dalej ja tam zawozić.
no właśnie chłop mówi, że jeśli się wciągnie w ćwiczenie to kupi. Trochę mnie to bawi, ale ok. Niech będzie. Na pierwsze tygodnie na pewno będziemy starać się wypożyczyć ze szkoły. Zosia co prawda bardziej wolałaby uczyć się śpiewu lub baletu, ale na szkołę muzyczną i instrument zareagowała dość entuzjastycznie. Pytanie, ile kontroli od rodzica wymaga taka szkoła? Ja jestem totalna noga z muzyki, słoń na ucho nadepną, nut od chochli nie odróżnię.
Bez sensu, bo po co ma się dziecko męczyć i po co mają się męczyć rodzice? Szkoda czasu, chyba że to pierwszy etap do bycia zawodowym muzykiem.
A za wcześnie, bo za małe. Ma wszystkie stałe zęby? Sięgnie swobodnie palcami do wszystkich klap? Etc. etc. Tu opinie będą pewnie różne, ale widziałem nawet zalecenie minimalnego wieku 13 lat.
3 zaczęło SM w tym wieku. Najstarszy uczył się w trybie młodzieżowym - teraz jest na 2 stopniu. Kolejne dziecko poślę na łatwiejszy instrument - nie smyczki (skrzypce, wiolonczela) ani pianino.
Nigdy nie widziałam żeby dla dziewczyn szkoła muzyczna była męczarnią. Za to my z męzem, owszem nie raz, czujemy sie tymi obowiązkami mocno zmęczeni Dzieciaki maja talent, trochę zacięcia, a lenistwo dzięki temu dodatkowemu obowiązkowi jest ujarzmiane. Chociaż codziennie toczy walkę o przetrwanie
Jeśli syn się dostanie, to też się zastanawiam jaka ekwilibrystykę trzeba będzie zastosować żeby go do niej dostarczać dwa lub nawet trzy razy w tygodniu z malcem przy piersi, dwulatkiem i 5-cio latką. Zwłaszcza, że czasem zajęcia trwaja pól godziny i trzeba gdzies przeczekać zeby go od razu odebrać. Jeszcze jak jest ciepło to mniejszy problem. Nie bardzo mam kogos do pomocy :-( Jak dziewczyny były młodsze, szukałam kogoś kto chciałby dorobić takim zaprowadzaniem lub przyprowadzaniem, ale nie było chętnych. Ja jako nastolatka kiedys skakalabym pod sufit, gdyby trafiła się taka okazja, a do mojego nastolatkowego budżetu wpadła 100 albo 200 miesięcznie.
W kl 1-3 rodzice są obecni na lekcjach instrumentu. W domu ćwiczenie min . 30 min dziennie. U nas z tym różnie, bo mają mnóstwo pasji i obowiązków poza SM. Moja 10-latka w zeszłym tygodniu miała konkurs do którego nie miała czasu się przygotować i ćwiczyła tyle, co kot napłakał, a została nagrodzona. Trochę demotywujące, choć mała się cieszy. Konkurencja ogromna. A skrzypce to bardzo trudny instrument.
A jak trudny jest klarnet w porównaniu do np popularnej gitary? O ile można to jakoś porównać. mamy dzieci w szkole tańca ale na instrumentach nic się nie znamy.
nie chcę zeby była zawodowym muzykiem. Tak jak jak uczę ją sprzątać - sprzątaczką, czy gotować - kucharzem. Chciałabym żeby miała zajęcie interesujące i wymagające pracy, ale nie za trudne na jej predyspozycje głównie wiekowe. Chciałabym żeby się rozwijała i szukała pasji. Jest zainteresowana i chętna. Mam wątpliwości tylko czy ja podołam jej pomagać i poświęcać czas, jeśli sm będzie tego wymagać.
W kl 1-3 rodzice są obecni na lekcjach instrumentu. W domu ćwiczenie min . 30 min dziennie. U nas z tym różnie, bo mają mnóstwo pasji i obowiązków poza SM. Moja 10-latka w zeszłym tygodniu miała konkurs do którego nie miała czasu się przygotować i ćwiczyła tyle, co kot napłakał, a została nagrodzona. Trochę demotywujące, choć mała się cieszy. Konkurencja ogromna. A skrzypce to bardzo trudny instrument.
o i to jest ważna informacja! dzięki! bo jak mam być obecna na lekcji instrumentu to to jest słabo już dla nas. bo muszę mieć w tym czasie opiekunkę.
Nu tak, ale nie posyłasz jej chyba do technikum gastronomicznego czy szkoły branżowej, szkoły wyższej konserwacji powierzchni płaskich, na filologię angielską, tylko po to, żeby nauczyła się gotować, sprzątać i mówić po angielsku, wszak nie?
Po prostu warto się zastanowić, czy warto wypruwać sobie żyły po to, żeby za dziesięć lat sięgać po instrument kilka razy razy w roku, a może jeszcze rzadziej.
Ale oczywiście nie jest to zabronione.
Można sobie kupić zestaw wkrętaków za dziesięć tysięcy złotych i używać ich kilka razy w roku do powieszenia obrazka na ścianie. To też oczywiście nie jest zabronione.
Ja chodziłam z dziećmi młodszymi. Były bardzo grzeczne. Teraz chodżę od czasu do czasu z niespełna dwulatką i 5 miesięczną córeczką. Obie są bardzo grzeczne i słuchają jak zaczarowane. Wiem, że to ogromny wysiłek, ale w ten sposób już maluchy przygotowuję do szkoły. Pół godziny bez problemu wytrzymują w skupieniu.
Zapytaj jeszcze, jaki są u Was wymagania, bo wiem, że nie zawsze rodzice muszą być obecni. Ja teraz też odpuszczam (E. jest w trzeciej klasie fortepianu)
Moje dzieci pokończyły I stopień i pewnie żadne nie będzie zawodowym muzykiem - ale nie żałuję włożonego wysiłku z naszej strony (oboje z mężem nie jesteśmy muzykami), posiadły znajomość muzyki (jej zasad, nut, umiejętność grania na dwóch instrumentach...) to jak znajomość obcego języka a nawet coś więcej. Ja im zazdroszczę, że mogą zagrać coś co przed chwilą usłyszały, czysto zaśpiewać ...
My na lekcjach nie jesteśmy. Niektórzy nauczyciele se nie życzą. Większość nie wymaga.. Póki się dobrze czułam bywałan raz w tyg Warto i to na każdy instr. Im szybciej tym lepiej
... nie wiem czemu mi się poprzedni post wyszarzył
początki to nie wątpliwie wyzwanie dla rodziców - może być wymagana obecność na lekcjach - choć się samemu nie zna na muzyce, to wszak można dopilnować spraw technicznych itp.
Dorotak, próbujcie! Tylko gitarę sobie odpuść, bo pierwszy rok jest tak nudny dla siedmiolatka, że masakra Za to flet i klarnet jest świetny. I taki... kobiecy U nas gitarę przebrnął tylko absolutny maniak gitarowy, który grał w wieku 3 lat. Ale i tak po pół roku przeniósł się na instrumenty perkusyjne. Na gitarze gra dla przyjemności w domu.
Komentarz
A było to pierwsze ćwiczenie
Za to ja chciałam zaśpiewać całą 'Odę do radości', ale mi przerwano po 2-giej zwrotce.
Poza tym zwykle jest powtarzanie rytmu, dośpiewywanie ostatniego dźwięku melodii, rozpoznanie, który dźwięk jest wyższy i niższy, liczenie 'na ile' jest grana muzyka itp.
Chociaż w mojej szkole muzycznej słyszałam, że teraz robi się też takie jakby 'lekcje próbne' z grupami ok 15 dzieci, bo dopiero wtedy dzieci się ośmielają ( a nie jak są sam na sam z kilkuosobową komisją).
Obecnie moja najmłodsza córka wykazuje zainteresowania muzyczne i bardzo chętnie chodzi na prywatne lekcje pianina. Niestety ma syndrom 1 brakującego punktu i wszelkie egzaminy do szkoły muzycznej nawet tej popołudniowej oblewa. Być może podobnie jak ja kiedyś za bardzo się stresuje.
zastanawiamy się, czy 7 latki nie zapisać do szkoły muzycznej popołudniowej, 1 stopnia do 6 letniej klasy na gitarę lub flet poprzeczny, ew klarnet. Szkoła jest jakieś 7minut pieszo od domu, więc blisko, nie będzie kłopotów z dojazdami.
Pytanie, cz warto takiego malucha zapisywać i męczyć?
Traktuję to trochę jako zapchajdziurę dla niej. Materiał 1 klasy w sumie już w zerówce opanowała, w domu mało się bawi, potrzebuje dużo zajęć. Pytanie, czy podoła ona i my? I jaki instrument wybrać zakładając, że możemy go kupić do września, ale nie może być to objętościowo duży przedmiot.
ze strony szkoły:
Kandydaci mają do wyboru następujące instrumenty:
– instrumenty strunowe (wiolonczela, gitara)
– instrumenty klawiszowe (akordeon, fortepian)
– instrumenty dęte drewniane (flet poprzeczny, klarnet)
– instrumenty perkusyjne (ksylofon, wibrafon, marimba, dzwonki, werbel)
bo to niezły wydatek ... najłatwiej to pewnie zainwestować w gitarę, bo łatwo ją sprzedać można, gdyby nie wypaliło z chęciami i talentem
(ale musi chyba mieć na początek mniejszą 1/2?) więc nie do końca...
Na pierwsze tygodnie na pewno będziemy starać się wypożyczyć ze szkoły. Zosia co prawda bardziej wolałaby uczyć się śpiewu lub baletu, ale na szkołę muzyczną i instrument zareagowała dość entuzjastycznie.
Pytanie, ile kontroli od rodzica wymaga taka szkoła? Ja jestem totalna noga z muzyki, słoń na ucho nadepną, nut od chochli nie odróżnię.
A za wcześnie, bo za małe. Ma wszystkie stałe zęby? Sięgnie swobodnie palcami do wszystkich klap? Etc. etc. Tu opinie będą pewnie różne, ale widziałem nawet zalecenie minimalnego wieku 13 lat.
Jeśli syn się dostanie, to też się zastanawiam jaka ekwilibrystykę trzeba będzie zastosować żeby go do niej dostarczać dwa lub nawet trzy razy w tygodniu z malcem przy piersi, dwulatkiem i 5-cio latką. Zwłaszcza, że czasem zajęcia trwaja pól godziny i trzeba gdzies przeczekać zeby go od razu odebrać. Jeszcze jak jest ciepło to mniejszy problem. Nie bardzo mam kogos do pomocy :-( Jak dziewczyny były młodsze, szukałam kogoś kto chciałby dorobić takim zaprowadzaniem lub przyprowadzaniem, ale nie było chętnych. Ja jako nastolatka kiedys skakalabym pod sufit, gdyby trafiła się taka okazja, a do mojego nastolatkowego budżetu wpadła 100 albo 200 miesięcznie.
Moja 10-latka w zeszłym tygodniu miała konkurs do którego nie miała czasu się przygotować i ćwiczyła tyle, co kot napłakał, a została nagrodzona. Trochę demotywujące, choć mała się cieszy. Konkurencja ogromna. A skrzypce to bardzo trudny instrument.
Chciałabym żeby miała zajęcie interesujące i wymagające pracy, ale nie za trudne na jej predyspozycje głównie wiekowe. Chciałabym żeby się rozwijała i szukała pasji. Jest zainteresowana i chętna. Mam wątpliwości tylko czy ja podołam jej pomagać i poświęcać czas, jeśli sm będzie tego wymagać.
Po prostu warto się zastanowić, czy warto wypruwać sobie żyły po to, żeby za dziesięć lat sięgać po instrument kilka razy razy w roku, a może jeszcze rzadziej.
Ale oczywiście nie jest to zabronione.
Można sobie kupić zestaw wkrętaków za dziesięć tysięcy złotych i używać ich kilka razy w roku do powieszenia obrazka na ścianie. To też oczywiście nie jest zabronione.
Zapytaj jeszcze, jaki są u Was wymagania, bo wiem, że nie zawsze rodzice muszą być obecni. Ja teraz też odpuszczam (E. jest w trzeciej klasie fortepianu)
Warto i to na każdy instr. Im szybciej tym lepiej
początki to nie wątpliwie wyzwanie dla rodziców - może być wymagana obecność na lekcjach - choć się samemu nie zna na muzyce, to wszak można dopilnować spraw technicznych itp.
Za to flet i klarnet jest świetny. I taki... kobiecy
U nas gitarę przebrnął tylko absolutny maniak gitarowy, który grał w wieku 3 lat. Ale i tak po pół roku przeniósł się na instrumenty perkusyjne. Na gitarze gra dla przyjemności w domu.