Pewna moja znajoma, młoda kobieta dużej urody ma brata księdza. Kiedyś skarżyła mi się ze łzami w oczach, że nie może często widywać brata, choć bardzo go kocha i tęskni za nim, ponieważ on nie ma możliwości odwiedzać domu rodzinnego a nie pozwala jej, by odwiedzała go w jego parafii. Gdy spotkałem tego księdza zapytałem go, powodowany ciekawością, dlaczego nie pozwala siostrze na odwiedziny. "Proszę pana â?? powiedział â?? przecież ja jestem wikarym w wielkomiejskiej parafii. Tutaj ludzie się nie znają. Parafianie nie wiedzą, że to moja siostra. Jaki będzie ich komentarz, gdy zorientują się, że wieczorami często odwiedza mnie młoda, ładna kobieta?"
I tak oto mamy poważny problem, który każda kobieta mająca towarzyską (czy zawodową) styczność z księżmi powinna brać pod uwagę.
Gdy w sferach biznesu zaczęto podejmować poważne badania naukowe dotyczące wpływu czynników pozaekonomicznych na ekonomiczne funkcjonowanie przedsiębiorstwa jeden z badaczy zaczął analizować sprawę tajemniczego zerwania kontraktu pomiędzy dwoma wielkimi koncernami. Zerwanie to było tajemnicze, ponieważ nie posiadało żadnych przesłanek ekonomicznych. Po dłuższych badaniach okazało się, że dyrektor koncernu, który zerwał ten kontrakt zerwał go, ponieważ doszedł do wniosku, że dyrektor tego drugiego koncernu za bardzo interesuje się jego żoną. Jak wykazały dalsze badania tak wcale nie było. O co zatem chodziło? Temu człowiekowi, który rzekomo interesował się cudzą żoną zabrakło po prostu dobrych manier. Nie potrafił we właściwy sposób utrzymać towarzyskiego dystansu, odnosić się do cudzej żony w sposób, jaki dyktują zasady savoir vivre i nakazuje etykieta. Świat biznesu wyciągnął, między innymi z tej historii, takie wnioski, że szkolenia z zakresu savoir vivre stały się w nim czymś nagminnym i powszechnym.
Podobne wnioski można wyciągnąć w odniesieniu do Kościoła jako całości, a w szczególności w stosunku do tych sytuacji, w których następuje powstanie jakiejś relacji na linii kobieta â?? ksiądz.
Kobiety, szczególnie te młodsze i w tzw. sile wieku nie powinny nigdy zapominać kim jest kapłan i jaka jest jego sytuacja duchowa, ale i społeczna. Powinny zatem w kontaktach z nim zastosować te wszystkie nakazane przez savoir vivre procedury, jakie powinny być podejmowane przez kobiety w odniesieniu do żonatych mężczyzn i to takich, którzy mają zazdrosne i podejrzliwe żony (w tym wypadku odpowiednikiem takiej żony są parafianie czy po prostu ludzie świeccy, w tym również ci, których nazywa się antyklerykałami).
Podręczniki savoir vivre podają, że ludzie stojący lub siedzący obok siebie powinni pamiętać o tym, że odległość pomiędzy nimi jest czymś ważnym, że może to być dystans intymny lub dystans towarzyski. Kobieta spotykająca się z księdzem np. w sprawach parafii, przebywająca w jego towarzystwie nie powinna nigdy dopuszczać do tego, by zbliżyć się do księdza w taki sposób, by był to dystans intymny, czyli powinna być zawsze w odległości od niego przynajmniej 1 m.
Kobiety spotykające się z księżmi w sprawach parafialnych czy służbowych powinny też być odpowiednio ubrane, według formuły "zero seksu".
Powinny podczas spotkania z księdzem powstrzymać się od wszelkich odruchów będących znakiem kokieterii.
Nie powinny również stawiać księdza w niezręcznej sytuacji doprowadzając do spotkania "sam na sam" lub w miejscu publicznym, w którym mogłoby to wyglądać dwuznacznie, np. w kawiarni.
Relacja kobieta â?? ksiądz pojawia się nie tylko w związku ze sprawami parafialnymi czy służbowymi. Pojawia się ona przecież także we wspólnotach parafialnych, na rekolekcjach, różnego typu pielgrzymkach, w tym szczególnie pieszych, jak również w życiu towarzyskim.
We wszystkich tych sytuacjach, w których kontakt kobiety z księdzem jest dłuższy i często bliższy, kobieta powinna wzmóc swoją czujność i szczególnie drobiazgowo przestrzegać norm savoir vivre traktując kapłana jak swojego zwierzchnika w pracy â?? utrzymując dystans we wszystkich płaszczyznach i w żaden sposób się nie spoufalając.
Jest to poważny problem. Szczególnie młode kobiety ciągną do, szczególnie młodych, kapłanów "jak do miodu", potrafią ich kokietować i wdzięczyć się do nich, wręcz próbują z nimi, świadomie lub częściej nie, flirtować.
Na pielgrzymkach pieszych wokół młodych księży tworzą się wianuszki młodych kobiet. Takie stadko potrafi nie opuszczać księdza ani na chwilę, wciąż szczebiotać i przymilać się. Starsi księża na wieczornych odprawach pielgrzymkowych często przypominają młodym księżom, by nie dopuszczali do tworzenia się takich "haremików". Młodzi księża są tu w trudnej sytuacji. Nie chcą przecież żadnych dwuznaczności. Nie chcą jednak też nikomu sprawić przykrości. Nie potrafią często, ze względu na swój wiek, utrzymać, wręcz na siłę, odpowiedni dystans, gdy jest on "brutalnie" skracany przez młode kobiety.
Tak więc w takich sytuacjach duża odpowiedzialność ciąży na kobietach i powinny tu nie zapominać nigdy o wskazaniach savoir vivre.
Kwestia relacji kobieta â?? ksiądz to nie tylko kwestia opinii publicznej, zgorszenia. Są i inne aspekty tego problemu.
Zwraca na nie uwagę Mario Delpini w swojej książce pt. "Wielebny co za maniery". Swoje rozważania na ten temat adresuje do księży, ale będą one również bardzo interesujące dla świeckich.
Tak więc pisze między innymi:
"Opieka duchowa nad kobietami wymaga też ostrożności i stanowczości. Istotnie, należy baczyć na osoby, które usiłują zawładnąć księdzem kierując się pewną zazdrością, jakby był substytutem męża (którego może nie udało się im znaleźć), oraz na te, które zachowują się w sprawach kościelnych w sposób zrzędliwy i autorytarny. (...) Współpraca z kobietami i prowadzenie ich na drodze wiary wymaga właściwej osobom dojrzałym mądrości, której Duch Święty może oczywiście udzielić i młodym. Z pewnością nie nadaje się do tego taki młody ksiądz, który zwraca większą uwagę na westchnienia młodych kobiet aniżeli na ich pragnienie Ewangelii, na którym większe wrażenie wywiera pociągająca młodość niż zasmucająca pospolitość, który nie dostrzega, że podczas, gdy on mówi o wzniosłych duchowych intuicjach i przytacza teksty czarujące jak poezja, młoda kobieta pozostaje urzeczona promieniowaniem jego oczu, zachwyca się jego głosem, uśmiecha się dwuznacznie i prosi, by mogła znowu przyjść i pozostać, jak można najdłużej".
W tym kontekście pojawia się wielkie niebezpieczeństwo, może otworzyć się furtka, za którą jest już tylko grzech ciężki będący, należy to sobie dobrze uświadomić, grzechem przerażającym.
Pisze o tym wprost Mario Delpini:
"Bywają też kobiety, które zakochują się w księżach. Nie zawsze ksiądz daje powody do tej eksplozji emocji i uczuć, podobnej bardziej do namiętności i skłonności ku rzeczom zakazanym. A jednak jakaż to naiwność! Euforia chwili, przystanie na współczesne obyczaje, pobłażliwość będąca raczej powierzchownością niż wolnością, powodują pomylenie języków: gesty, spojrzenia, wspomnienia rozumiane od dawna jako gest uprzejmości, mogą zostać zbyt łatwo zrozumiane jako przejaw szczególnego zainteresowania, wezwanie do przyjaźni, zachęta do pokuszenia. Ze zdumieniem stwierdzam jak niewiele wystarczy żeby oczarować i wciągnąć w tak często powikłane historie mężczyznę, księdza, który ma za sobą długą drogę duchową, częste rozmyślanie nad swoim powołaniem, który podjął ostateczną decyzję, przyzwyczaił się do refleksji i nauczył, jak rozróżniać dobro od zła, nazywać namiętności po imieniu i dostrzegać smutek grzechu".
Podsumowując. Kobiety, szczególnie młode, powinni zatem, i to jest również ich bezwzględny obowiązek moralny, nie zapominać nigdy o nakazach savoir vivre, gdy przebywają w towarzystwie księży.
Ze strony
http://www.savoir-vivre.com.pl/?kobieta-i-ksiadz,450
Komentarz
Księża oprócz tego, że są kapłanami, bywają również moimi fajnymi kumplami.
Mój stały spowiednik (ponad 20 lat) jest zarazem moim przyjacielem, w dobrym tego słowa znaczeniu.
Gdy przyjechałam do Carlsberga miałam 30 lat, księża byli nieco młodsi. Kopałam z nimi piłkę, całą bandą chodziliśmy na basen.
Teraz, gdy już się zestarzeliśmy, zachowujemy się spokojnie, ale na początku bywało, że się nawet pobić potrafiliśmy.:shocked:
Na miarę swoich możliwości, z szacunkiem podchodziłam do ks.Blachnickiego - ale dla osób postronnych nie zawsze było to widoczne, bo czasem się z ojcem kłóciłam, tzn ja pyszczyłam, a on milczał.
Jeśli kleryk nie wytrzymał obciążenia w fazie formowania, to miętki był. Tym bardziej, że tak dobrze, jak mają w seminariach nie będą mieli nigdy potem! Mówię o sferze duchowej.
Są w grupie, mogą czuć się pewniej, mają kierowników duchowych, cały sztab ludzi, którzy dbają o to, żeby mogli się tylko uczyć....
I potem taki plastuś trafia do parafii i .... zonk!
Sam, proboszcz ma go gdzieś, roboty wcale tak dużo nie ma, chyba, że mu każą jakieś dodatkowe wspólnoty przy kościele "obrabiać". Dużo wolnego czasu i ... kobiety, o których biedak myślał, że będą trzymać dystans od sutanny....
Nie na darmo początkowy przykład z siostrą księdza. Niejeden święty miał kłopoty przez ludzkie języki tylko z tego powodu, że kobiety za nim się uganiały.
Podobno "gdzie diabeł nie może...". Uważam, że cośÂ w tym jest...
Nie obarczaj Boga odpowiedzialnością za ludzkie słabości. Powołaniu jeszcze trzeba sprostać. Nie każdy powołany na to powołanie w sposób adekwatny odpowiada.
Materiał w początkowej fazie formowania jest dość delikatny...
Według mnie - najważniejsze jest stworzenie odpowiednich warunków dla kleryków - optymalne jest życie klasztorne - najlepiej u Kamedułów
Bardzo ciekawym przykładem praktycznego, wolnego od wszelkiej naiwności myślenia jest edykt jednego z ceszrzy bizantyjskich dotyczący góry Athos.
Otóż cesarz zabrania wstępu na tą górę wszelkim kobietom oraz zwierzętom płci żeńskiej :bigsmile: Rozbrajający przykład połączenia pragmatyzmu z iście bizantyjskim poczuciem omnipotencji władcy:iu:
Ale każdy powołany ma wszystko, czego potrzeba by powołaniu sprostać. Musi współpracować z Bożą łaską. Jak ktoś mówi sobie "mam powołanie", ale na 2 roku seminarium na oazie letniej nie trzyma dystansu do oazowiczek, to trudno tu mówić o powołaniu. Jeśli już wtedy żyłby powołaniem, to dystans byłby czymś jakby naturalnym.
Wydaje mi się, że myślimy o tym samym tylko opisuje sprawę z dwóch różnych stron.
Oraz oczywiście są słabsi i podatni księża. Moim obowiązkiem nie jest jednak roztrząsanie, czy ksiądz jest mocny, czy słaby, tylko trzymanie stosownego dystansu (no, chyba, że znajomy od dzieciństwa, ale to co innego, a i to tylko prywatnie, nie przy tzw. ludziach ).:smile:
To, że niektórzy klerycy sami do tego dążą (wbrew swemu powołaniu) to jużÂ inna bajka i nie o to chodziło w tym wątku.
Mam kolegę, którego pytałem na oazie (wtedy był jeszcze klerykiem), czemu mimo 30 stopni nosi koloratkę, a nie np. czarnego t-shirta. Odpowiedź była prosta - koloratka sprawia, że dziewczyny czują większy dystans.
Teraz Michał jest misjonarzem. W Zambii :bg:
Służą kształceniu elit, które nie mają kręgosłupa moralnego, jeśli go nie wyniosły z domu. Nikt kleryków nie uczy przebywania w grupie mieszanej, nikt im nie pokazuje, jak sobie radzić w niestosownych sytuacjach. Jeśli nie wyniosą pewnych rzeczy z domu albo jeśli nie przeszli przez formację jakiejś grupy czy wspólnoty w Kościele, to są jak plastelinka o wielkim mniemaniu o sobie wpojonym im w seminariach.
Być może nie dotyczy to wszystkich seminariów, ale widzę te problemy w naszym, Opolskim. Potwierdziło moje obserwacje trzech proboszczów i kilkunastu wikarych.
Sprawa zachowania kobiety względem księdza to jakby druga strona tego samego medalu. Czasem problemy w relacjach z księdzem wynikają z fałszywego poczucia bezpieczeństwa, jakie daje kobiecie sutanna.
Dobrze by było, gdyby tekst zamieszczony przez Monę był odczytany przez katechetę w gimnazjach i liceach i poddany dyskusji. Może coś by do lolitek dotarło, zanim jedna z drugą pójdą się wypłakać na bezpiecznym, męskim ramieniu odzianym w sutannę....
Dlatego należałoby, na dobrą sprawę, zamknąć na 10 lat w klasztorze, poddać "reedukacji" i dopiero potem wypuścić w świat.
Dlaczego? Przedłużenie seminarium do 10 lat i zmiana jego formuły na "ośrodek zamknięty" jest wykonalna. A zresztą - problem byłby, według mnie, mniejszy, gdyby wszyscy księża byli zakonnikami, oddelegowanymi do konkretnych parafii. Tym samym upadłby również dyżurny argument antyklerykałów o osobistym bogactwie księży.
Wiesz... jakoś nie czuję powołania..... i zbyt lubię kobiety.
[...]
Dlaczego? Przedłużenie seminarium do 10 lat i zmiana jego formuły na "ośrodek zamknięty" jest wykonalna.
---
A potem wychodzi taki i zapładnia wszystko co się rusza...