Diana jak mieszkałam w UK to przekonal sie ze tam jak sie kupuje syfiaste gotowce to wychodzi dużo taniej niż jak sie gotuje. Bylam mloda, sama, krótko wiec mogłam sobie pozwolić na takie odżywianie i pamiętam ze wydawalam 12 funtów tygodniowo. Raz chciałam ugotować co normalnego (mięso, ziemniaki i surowka to na produkty wydalam 10 funtów)
@wiesia, przepis jest prosty, tylko musisz mieć zaczyn żytni, my sami nie robiliśmy tylko poprosiliśmy w zwykłej osiedlowej piekarni, potem ten zaczyn sobie rozmnażasz. Chlebem zajmuje się u nas Pawel ale jak będziesz chciała to się przypomnij to napisze dokładnie jego przepis
A z oszczędności to hitem jeszcze u mnie jest dokładnie wszystkiego do kotletów mielonych - ugotowanej marchewki z rosołu, reszty jaglanki, papryki w kostkę itp.
@Diana - oj, nie dałam rady nigdy 150 tygodnowo. Zwykle 200 a i to przekraczam. Łącznie z jakąś chemią (kostki do zmywania, płyn do naczyń, ale to kupuję marki value )
Pieluch nie liczę, tak jak mydło, szampon, itp, bo to kupujemy ze zniżką, czasem b. dużą, w Boots. Czasem jakieś końcówki serii mąż kupi, tak kupił za grosze szamponów, co ze 3 lata już używamy, a i na jakies 2 zapasu jest... Więc tego nie liczę. Kiedyś mi przyniósł 7 butelek perfum - po 5f. sztuka. Pracownicy mają często duże korzyści. Normalnie tam się nie opłaca kupować, jest po prostu drogo.
Ale jedzenia już taniej nie mogę. Można tylko zrezygnować by z mięs, jakiś droższych owoców, nawet okazjonalnie nie kupować nic słodkiego.
Ale nawet upieczenie kosztuje. Tu @andora ma rację. Tylko my takiego syfu byśmy nie przełknęli, to na angielskie podniebienia chyba tylko...
Ale w takim razie Twoja rodzina jest porównywalna, bo 3 dorosłych, 3 dzieci. U mnie 2 dorosłych, ale jeden syn je jak dorosły, zostaje 3 młodszych. Sąsiadka kupuje wszystko value, ma swoje warzywa, nie piecze ciast, dzieciom wydziela owoce, i 300 na rodzinę 2+3 utrzyma. Docelowo nie chce nic kupować, kupiła kury, ma owcę, chce to rozkręcić. Ale nie każdy może, bez ziemi się nie da.
Problem tkwi zatem w tym, że w naszym Tesco będzie drożej niż np u was. I to już kilka osób mówiło, jak tu przyjechali. Wszystko jest droższe. Nie ma możliwości pojechać i sobie nazrywać owoców, czy na farmers market kupić. Jak już coś tutejszego, to ceny bardzo wysokie. Za 3 kabaczki w tesco zapłacę 1f, a jeden kabaczek tutejszy tyle kosztuje, jak nie więcej, bo chyba 1.20. Tak da przykładu.
A, i nie możemy realizować tych zniżek za paliwo co tesco daje, nawet do 50p za litr. Ech, życie...
A ja nie bardzo wiem na czym oszczedzać. Najwiecej kosztuje utrzymanie mieszkania. Koszt wynajmu+ utrzymanie. Duze straty, zwlaszcze jesli idzie o grzanie. Okna nieszczelne, wiatr hula..Kaloryfery starego typu- wielkie zeliwne zeberka. Na dodatek ryry ida z piwnicy przez wielka hale, ktora jest pod nami. No i prąd. Kuchenka elektryczna. I mnostwo zarowek- w najwiekszym pokoju 12, w srednim 10. Zarowki energooszczedne. Ale instalacja jest taka, ze co chwila sie palą. Wiec sila rzeczy z 12 swieci trzy. Wyliczylismy, w skali roku calkiem duzy dom dalo by sie utrzymac. Tyle, ze wynajecie duzego pociaga z kolei wyzsze koszty wynajmu. No i paliwo sporo kosztuje.
Na ciuchy wydaje niewiele- wiekszosc z drugiej reki.
Jedzenie tez sporo pochlania. Bo w miescie zycie drogie.
@uJa w biedronce na pewno nie są takie same ceny, u teściów w Stegnie (wies) wiele produktów jest droższych niż w gdańsku. Generalnie jak się mieszka na wsi a nie ma się nic swojego to jedzenie dużo drożej wychodzi. Mi jadac do stegny robimy zakupy w gdańsku plus chemie teściowej zawsze wiozę. A nie wspomnę juz o jakiś ubraniach, książkach, przyborach szkolnych. Wszystko dużo droższe.
@Uja, nie, biedronki też mają różne ceny stałych produktów. Nie gazetkowych. Mieszkaliśmy w wiosce, kilka km w jedną str jedna Biedra i w drugą,druga. Jedna w większym mieście- tam, na stałych produktach 5-20gr więcej.
Mam wrażenie, ze w mniejszych mieścinach drożej Jeśli chodzi o zakupy W wiejskim sklepiku na wsi u moich Dziafkow są okropnie wywindowane ceny No ale sprzedawca dobrze wie, ze ci starsi schorowani ludzie maja do tego sklepiku najbliżej wiec przyjdą i kupią Bo gdzie im iść do przystanku ponad 2 km a potem spowrotem tachać te torby Mieliśmy podobnie u nas, lata temu kiedy jeszcze "pod nosem (jakieś 1,5 km)" marketu nie otworzyli Jak sie czego w mieście zapomniało kupić to trzeba było przepłacać Powód jak wyżej- starsi, schorowani i tak przyjdą do najbliższego i zapłacą za koncentrat pomidorowy ok 5 zł kiedy ten sam w Macro kosztował grosze
W mieście o tyle łatwiej, ze więcej sklepów, jest wybór, biedronek, lidlow pod dostatkiem
Z tum, ze mieszkania droższe niż w mieścinach
Mieszkam w Raciborzu- mieście gdzie każdy ma kogoś (nieraz całe rodziny tulko staruszki w Pl zostały) w Niemczech I tu chyba wszystkie ceny pod tych "polskich Niemców" są Bo przecież przyjeżdzają non stop A jak już przyjadą to lubią "z gestem" wydać, niech wszyscy widza ze dobrze im sie powodzi Tak w knajpach ceny dość wysokie W sklepach tez ciut wyżej niz w miastach sąsiednich Galerii handlowych nie mamy, tzn są "jakie miasto taka galeria " czyli wybór żaden Pozostałe sklepy z ciuchami - ceny wywindowane Wiec kupujemy ciuchy jak tulko musimy Normalnie to jedziemy te ponad 20 km do "sąsiadów" I tam kupujemy Albo korzystamy z większych centrów wracając z kliniki No i internet Nawet sh maja nieraz tskie ceny, ze role wsiąść w auto i na dłuższe szperanie jechać do "sąsiadów" Swego czasu mieliśmy jedna z najwyższych cen za wodę + ścieki w tym kraju Ostatnio prezydent miasta z bananem na twarzy ogłosił, ze spadliśmy w tym rankingu ) Za wodę+ ścieki płacimy prawie 12 zł /kubik W tum prawie osiem to ścieki
Śmieci - 27 zł / kwartalnie za nasza trójkę To akurat nie dużo, Ale za to, ze jest działalność gosp na adresie domowym To dopłacamy za firmowe śmieci ) 60 zł / rok Oczywiście osobny kontener A ze po zmianie przepisów śmieciowych wszędzie brakowało kubłów na śmieci to nie mamy go do dziś Na moje, ze firma nasza jedyne jakie śmieci produkuje to "złe, blednie wypisana faktura, umowa, oferta" gdzie i tak ten kawałek kartki spałam w piecu, bo są tam wszelkie dane z nr kont moich i kontrahentów Nie ważne, to śmieci, które omyłkowo mogłabym wrzucić do "domowego" kubła i klops koszty miasto miałoby większe Z ze segregujemy śmieci w tum papier - wiec tam bym ostatecznie wrzucała (a odbiór tych jest darmowy" Cóż - takie mamy przepisy
Oczywiscie slogan. Ha ha... Akurat mam rodzine na wsi, wiec znam realia. Wiem ile np kosztuja warzywa kupione bezposrednio od chlopa, a ile te same warzywa kupione na bazarku w Warszawie. Przykladowo na wsi jajko od prawdxiwrj kury z wybiegu kupuje po 60gr. Na bazarku po 1 zł. Poza tym przecietny mieszkaniec wsi czesc pozywiwnia produkuje sam. W miescie wszystko treba kupic. Woda z wlasnej studni tez bardziej ekonomiczna niz miejska. Poza tym akurat dostepnosc sklepow tez generuje wydatki. Na wsi, kiedy do ludla czy biedronki trzeba dojechac iles km sila rzeczy nie biega sie codziennie. Nawet jak czegos zabraknie czlowiek radzi sobie z tym co ma. A zwykle w spizarni czy piwnicy cos sie znajdzie. Na "mojej" wsi najblizszy sklep w odległosci 4km. Pieczywo dowoza codziennie. Da sie zyc.
są wsie i "wsie", które poza nazwą nie mają nic wspólnego z życiem na wsi. Jestem ze wsi spod Wrocławia a mam rodzinę na wsi we wschodniej Polsce. to dwa zupelnie inne światy, których nie można porównywać.
Mam rodzinę na wsi na Mazowszu, wieś nie-rolnicza, rolników zaledwie kilku. Do najbliższych miasteczek (Lidl, Biedronka, targ) 11 i 13 km Na wsi tej niewiele osób uprawia ziemię, owoce, warzywa kupuje się od kogoś, kto przyjeżdża do wsi i z samochodu sprzedaje lub jeździ się do tych miasteczek. We wsi jeden "supermarkecik" pod szyldem Leviatana i jego "filia" na parterze domu jednorodzinnego-tam też się kupuje, ale raczej to, czego się nie kupiło w miasteczku. We wsi można kupić kaczkę, kurę i jajka na zamówienie w innej wsi 3 km dalej. Mleka nie kupisz "od krowy", choć 2 rolników ma krowy. O jego przetworach nawet nie ma co marzyć. W tych okolicznych, dużo mniejszych wsiach też ludzie nic za bardzo nie hoduję, nie produkują, nie uprawiają - może jakiś koperek, sałata, marchewka, a i tego nie za wiele
Nasz sąsiad , co ma dwa h nieużytków , ciagle twierdzi , ze nic nie urosnie, bo ziemia kiepska. Jego miastowa żona nagle zew poczuła i posadziła kilkanaście krzaków malin. Mąż wyśmiewał po całości. Po dwóch latach maliny jak ta lala. Komentarzy nie było, kontynuacji rownież.
W Poznaniu jest bardzo drogo Kg ziemniaków na rynku 2 zł. Jajka 90 gr sztuka( rzygam już biedronowymi) Staram sie kupować zwiędnięte warzywa , ale nie zawsze są. Pęczek włoszczyzny kosztuje 4,50.
Nasz rynek nie jest najdroższy, znam droższe. Jabłka po 4,00( na szczęście w Biedronie tańsze). Życie w mniejszej miejscowodci( 3500 ludności),tam gdzie mieszkają moi rodzice , jest na prawde o wiele tańsze. np za jajka 90 szt zapłaciłam 35 zł.
@szczurzysko w Tesco akurat kupuje tylko pieluchy i część chemii ( kapsułki do prania , vanish , płyn do naczyń , tabletki do zmywarki, płyn do płukania) . Tesco u nas jest drogie , moje sklepy to Aldi , Lidl , targ ( jest w sobotę i środę) i tutaj głównie owoce i warzywa dużo taniej niż w sklepie i polski sklep (wędliny głównie). Szampony , balsamy i inne takie głównie w "funciaku".
Ale jak mówisz ,że 150£ to niedużo to chyba wniosek złożę do męża o podwyżkę )
Komentarz
A z oszczędności to hitem jeszcze u mnie jest dokładnie wszystkiego do kotletów mielonych - ugotowanej marchewki z rosołu, reszty jaglanki, papryki w kostkę itp.
Pieluch nie liczę, tak jak mydło, szampon, itp, bo to kupujemy ze zniżką, czasem b. dużą, w Boots. Czasem jakieś końcówki serii mąż kupi, tak kupił za grosze szamponów, co ze 3 lata już używamy, a i na jakies 2 zapasu jest... Więc tego nie liczę. Kiedyś mi przyniósł 7 butelek perfum - po 5f. sztuka. Pracownicy mają często duże korzyści. Normalnie tam się nie opłaca kupować, jest po prostu drogo.
Ale jedzenia już taniej nie mogę. Można tylko zrezygnować by z mięs, jakiś droższych owoców, nawet okazjonalnie nie kupować nic słodkiego.
Ale nawet upieczenie kosztuje. Tu @andora ma rację. Tylko my takiego syfu byśmy nie przełknęli, to na angielskie podniebienia chyba tylko...
Ale w takim razie Twoja rodzina jest porównywalna, bo 3 dorosłych, 3 dzieci. U mnie 2 dorosłych, ale jeden syn je jak dorosły, zostaje 3 młodszych.
Sąsiadka kupuje wszystko value, ma swoje warzywa, nie piecze ciast, dzieciom wydziela owoce, i 300 na rodzinę 2+3 utrzyma. Docelowo nie chce nic kupować, kupiła kury, ma owcę, chce to rozkręcić. Ale nie każdy może, bez ziemi się nie da.
Problem tkwi zatem w tym, że w naszym Tesco będzie drożej niż np u was. I to już kilka osób mówiło, jak tu przyjechali. Wszystko jest droższe. Nie ma możliwości pojechać i sobie nazrywać owoców, czy na farmers market kupić. Jak już coś tutejszego, to ceny bardzo wysokie. Za 3 kabaczki w tesco zapłacę 1f, a jeden kabaczek tutejszy tyle kosztuje, jak nie więcej, bo chyba 1.20. Tak da przykładu.
A, i nie możemy realizować tych zniżek za paliwo co tesco daje, nawet do 50p za litr. Ech, życie...
Wyliczylismy, w skali roku calkiem duzy dom dalo by sie utrzymac. Tyle, ze wynajecie duzego pociaga z kolei wyzsze koszty wynajmu.
No i paliwo sporo kosztuje.
Na ciuchy wydaje niewiele- wiekszosc z drugiej reki.
Jedzenie tez sporo pochlania. Bo w miescie zycie drogie.
Wlasnie myslałam ostatnio jakby dorobic...
Jeśli chodzi o zakupy
W wiejskim sklepiku na wsi u moich Dziafkow są okropnie wywindowane ceny
No ale sprzedawca dobrze wie, ze ci starsi schorowani ludzie maja do tego sklepiku najbliżej wiec przyjdą i kupią
Bo gdzie im iść do przystanku ponad 2 km a potem
spowrotem tachać te torby
Mieliśmy podobnie u nas, lata temu kiedy jeszcze "pod nosem (jakieś 1,5 km)" marketu nie otworzyli
Jak sie czego w mieście zapomniało kupić to trzeba było przepłacać
Powód jak wyżej- starsi, schorowani i tak przyjdą do najbliższego i zapłacą za koncentrat pomidorowy ok 5 zł kiedy ten sam w Macro kosztował grosze
W mieście o tyle łatwiej, ze więcej sklepów, jest wybór, biedronek, lidlow pod dostatkiem
Z tum, ze mieszkania droższe niż w mieścinach
Mieszkam w Raciborzu- mieście gdzie każdy ma kogoś (nieraz całe rodziny tulko staruszki w Pl zostały) w Niemczech
I tu chyba wszystkie ceny pod tych "polskich Niemców" są
Bo przecież przyjeżdzają non stop
A jak już przyjadą to lubią "z gestem" wydać, niech wszyscy widza ze dobrze im sie powodzi
Tak w knajpach ceny dość wysokie
W sklepach tez ciut wyżej niz w miastach sąsiednich
Galerii handlowych nie mamy, tzn są "jakie miasto taka galeria " czyli wybór żaden
Pozostałe sklepy z ciuchami - ceny wywindowane
Wiec kupujemy ciuchy jak tulko musimy
Normalnie to jedziemy te ponad 20 km do "sąsiadów"
I tam kupujemy
Albo korzystamy z większych centrów wracając z kliniki
No i internet
Nawet sh maja nieraz tskie ceny, ze role wsiąść w auto i na dłuższe szperanie jechać do "sąsiadów"
Swego czasu mieliśmy jedna z najwyższych cen za wodę + ścieki w tym kraju
Ostatnio prezydent miasta z bananem na twarzy ogłosił, ze spadliśmy w tym rankingu )
Za wodę+ ścieki płacimy prawie 12 zł /kubik
W tum prawie osiem to ścieki
Śmieci - 27 zł / kwartalnie za nasza trójkę
To akurat nie dużo,
Ale za to, ze jest działalność gosp na adresie domowym
To dopłacamy za firmowe śmieci ) 60 zł / rok
Oczywiście osobny kontener
A ze po zmianie przepisów śmieciowych wszędzie brakowało kubłów na śmieci to nie mamy go do dziś
Na moje, ze firma nasza jedyne jakie śmieci produkuje to "złe, blednie wypisana faktura, umowa, oferta" gdzie i tak ten kawałek kartki spałam w piecu, bo są tam wszelkie dane z nr kont moich i kontrahentów
Nie ważne, to śmieci, które omyłkowo mogłabym wrzucić do "domowego" kubła i klops koszty miasto miałoby większe
Z ze segregujemy śmieci w tum papier - wiec tam bym ostatecznie wrzucała (a odbiór tych jest darmowy"
Cóż - takie mamy przepisy
Ha ha...
Akurat mam rodzine na wsi, wiec znam realia.
Wiem ile np kosztuja warzywa kupione bezposrednio od chlopa, a ile te same warzywa kupione na bazarku w Warszawie.
Przykladowo na wsi jajko od prawdxiwrj kury z wybiegu kupuje po 60gr. Na bazarku po 1 zł.
Poza tym przecietny mieszkaniec wsi czesc pozywiwnia produkuje sam. W miescie wszystko treba kupic.
Woda z wlasnej studni tez bardziej ekonomiczna niz miejska.
Poza tym akurat dostepnosc sklepow tez generuje wydatki. Na wsi, kiedy do ludla czy biedronki trzeba dojechac iles km sila rzeczy nie biega sie codziennie. Nawet jak czegos zabraknie czlowiek radzi sobie z tym co ma. A zwykle w spizarni czy piwnicy cos sie znajdzie.
Na "mojej" wsi najblizszy sklep w odległosci 4km. Pieczywo dowoza codziennie.
Da sie zyc.
Podejdę do urzędu miasta
Na wsi tej niewiele osób uprawia ziemię, owoce, warzywa kupuje się od kogoś, kto przyjeżdża do wsi i z samochodu sprzedaje lub jeździ się do tych miasteczek. We wsi jeden "supermarkecik" pod szyldem Leviatana i jego "filia" na parterze domu jednorodzinnego-tam też się kupuje, ale raczej to, czego się nie kupiło w miasteczku.
We wsi można kupić kaczkę, kurę i jajka na zamówienie w innej wsi 3 km dalej.
Mleka nie kupisz "od krowy", choć 2 rolników ma krowy. O jego przetworach nawet nie ma co marzyć. W tych okolicznych, dużo mniejszych wsiach też ludzie nic za bardzo nie hoduję, nie produkują, nie uprawiają - może jakiś koperek, sałata, marchewka, a i tego nie za wiele
Kg ziemniaków na rynku 2 zł.
Jajka 90 gr sztuka( rzygam już biedronowymi)
Staram sie kupować zwiędnięte warzywa , ale nie zawsze są.
Pęczek włoszczyzny kosztuje 4,50.
Nasz rynek nie jest najdroższy, znam droższe.
Jabłka po 4,00( na szczęście w Biedronie tańsze).
Życie w mniejszej miejscowodci( 3500 ludności),tam gdzie mieszkają moi rodzice , jest na prawde o wiele tańsze.
np za jajka 90 szt zapłaciłam 35 zł.
Na mojej wsi kupi sie wszystko
Za grosze.
Ale jak mówisz ,że 150£ to niedużo to chyba wniosek złożę do męża o podwyżkę )
U nas za 6oś. płacimy kwartalnie 170zł.