Zdecydowanie się cieszę. Najbardziej ze wszystkich pór roku lubię wiosnę, potem ex equo zima i jesień, a za latem nie przepadam. Dla mnie mogłoby trwać dwa tygodnie, więcej nie trzeba.
nie cieszę się z jesieni i gdybym miała na to wpływ to absolutnie zamieniłabym na wiosnę,
choć paradoksalnie moje wszystkie miłości rozkwitały właśnie jesienią
W żółtych płomieniach liści brzoza dopala się ślicznie
Grudzień ucieka za grudniem, styczeń mi stuka za styczniem
Wśród ptaków wielkie poruszenie, ci odlatują, ci zostają
Na łące stoją jak na scenie, czy też przeżyją, czy dotrwają
I ja żegnałam nieraz kogo i powracałam już nie taka
Choć na mej ręce lśniła srogo obrączka srebrna jak u ptaka
I ja żegnałam nieraz kogo, za chmurą, za górą, za drogą
I ja żegnałam nieraz kogo, i ja żegnałam nieraz
Gęsi już wszystkie po wyroku, nie doczekają się kolędy
Ucięte głowy ze łzą w oku zwiędną jak kwiaty, które zwiędły
Dziś jeszcze gęsi kroczą dumnie w ostatnim sennym kontredansie
Jak tłuste księżne, które dumnie witały przewrót, kiedy stał się
I ja witałam nieraz kogo, chociaż paliły wstydem skronie
I powierzałam Panu Bogu to, co w pamięci jeszcze płonie
I ja witałam nieraz kogo, za chmurą, za górą, za drogą
I ja witałam nieraz kogo i ja witałam nieraz
Ognisko palą na polanie, w nim liszka przez pomyłkę gore
A razem z liszką, drogi Panie, me serce biedne, ciężko chore
Lecz nie rozczulaj się nad sercem, na cóż mi kwiaty, pomarańcze
Ja jeszcze z wiosną się rozkręcę, ja jeszcze z wiosną się roztańczę
I ja żegnałam nieraz kogo i powracałam już nie taka
Choć na mej ręce lśniła srogo obrączka srebrna jak u ptaka
I ja żegnałam nieraz kogo, za chmurą, za górą, za drogą
I ja żegnałam nieraz kogo, i ja żegnałam nieraz
Jesien - lisc ostatni juz spadl
Jesien - deszcz zmyl butow twoich slad
Jesien - jesien idzie ku mnie przez park.
Wczoraj minal miesiac jak list przyniosl mi listonosz
A dzis, tylko nosi liscie tu wiatr.
To, to radosny byl dzien
Gdy zapewnialas mnie, ze
Nic nie rozdzieli nas juz
Ze co dzien list bedziesz slac do mnie.
Jesien - lisc ostatni juz spadl
Popatrz - plaza jak bialy kwiat
Zima idzie ku mnie przez park
Szybko przyjdzie wiosna i zar
Lato i wakacje i park
W ktorym znajde cienie wsrod drzew.
Znow szybko mina nam dni
Znow bedziesz powtarzac mi
Ze nie rozdzieli nas nic
Ze co dzien list bedziesz slac do mnie
Jesien - znowu czekam na list
Jesien - zamiast listu mam lisc
Jesien - z inna ide przez park.
a ja przez park szłam dzisiaj radośnie szurając w listkach aż z trzema!kawalerami!:rolling:
A na jesień dobry miód
liśie żółkną
i na stół drewniany lecą
przez alejkę w parku przebiega wiewióra
a na placu zabaw dzieci wrzeszczą hura!
to już tak jest i tak być musi
że czas koła ogromne toczy
najpierw zima
wiosna
lato
a na koniec jesień
co ty na to?
a no nic!
siwy włos porósł moją głowę
w dziurawym wiadrze
woda szybko płynie
przyjdzie też mróz niebawem
ostry , srogi !
i wytnie wszelką złość
i wszelkie choroby!
a na dziś cóż
Jesień
złoto się sypie a nikt go nie zbiera
tylko dzieci w rączkach
z parku targają bukiety
i radością swą budzą , budzą nas
no to już dobrze idę
"Dziadku drogi dziadku nie chcemy jeszcze spać aaaaaaa"
Grzyby.... bardzo lubimy...
Jest to jednak jedna z niewielu rzeczy, które lubię jesienią.
Przytłaczają mnie dni pełne szarości, zabłocone podłogi i przepełnione wieszaki. Deszcz czy nie, wichura czy nie - zakupy..., wędrówki po Krzysia do szkoły ze Staśkiem w wózku i uwieszoną Asią przy nodze...
Przynudzam... - Wy pełni poezji i a ja stękająca...
Chyba mam doła :sad:...
K
A mnie jest szkoda lata - Andrzej Bogucki
sł.: E. Szlechter
muz.: A. Lewandowski
Moja żona mnie dzisiaj skrzyczała, powiedziała, żem mazgaj, że głupi.
Że ze wstydu się za mnie rumieni, kiedyż wreszcie zmądrzeję już raz.
A na śmiesznym tle sprawa powstała: poprosiłem, poziomek niech kupi.
- Zdziecinniałeś - powiada - w jesieni?
- To już jesień? Jak leci ten czas!
I westchnąłem: no patrz, już po lecie, po wakacjach, po słońcu, mój Boże!
Już się zacznie szaruga na świecie, no, jasnych spodni już chyba nie włożę.
Pewnie deszcze się zaczną i słota, na to ona, przepraszam, idiota!
Uśmiechnąłem się, mów sobie zdrowo, ty wiesz swoje, a ja swoje wiem.
Bo mnie jest szkoda lata i letnich złotych wspomnień,
Niech mówią: głupi, o mnie, a mnie jest żal.
Za oknem szaro, smutno, a jeszcze przed miesiącem
Pogoda, zieleń, słońce, naprawdę żal.
To tak jak gdyby ktoś najdroższy nagle odszedł
I zabrał radość, uśmiech, a zostawił łzy.
Bo mnie jest szkoda lata i ludzi żal, i nieba,
Po którym płyną smutne jesienne mgły.
Człowiek pensję ma bardziej niż marną: tysiąc złotych miesięcznie - niewiele.
Ale w lecie, tych tysiąc, to suma! Można za nią jak król jakiś żyć.
Słońce grzeje, opala za darmo, Wisłę gratis masz w każdą niedzielę,
Ptaki dają bezpłatne koncerty, nawet nie chce się jeść ani pić.
Jesień, owszem, jest piękna, bogata, bardzo urozmaicona i pełna kolorów.
Ale gdzie, gdzie jesieni do lata, do lipcowych, sierpniowych wieczorów!
Już niedługo i zima przyleci, pełna śniegu, zawiei, zamieci.
A mnie w głowie poziomki i głupstwa, jakiś koncert i Wisła, i las.
A mnie jest szkoda lata i letnich złotych wspomnień,
Niech mówią: głupi, o mnie, a mnie jest żal.
Za oknem szaro, smutno, a jeszcze przed miesiącem
Pogoda, zieleń, słońce, naprawdę żal.
To tak jak gdyby ktoś najdroższy nagle odszedł
I zabrał radość, uśmiech, a zostawił łzy.
Bo mnie jest szkoda lata i ludzi żal, i nieba,
Po którym płyną smutne jesienne mgły.
Mimozami jesień się zaczyna
Złotawa krucha i miła
To ty jesteś ta dziewczyna
Która do mnie na ulicę wychodziła
Od twoich listów pachniało w sieni
Gdym wracał zdyszany ze szkoły
A po ulicach lekkiej jesieni
Fruwały za mną jasne anioły
Mimozami senność przypomina
Nieśmiertelnik żółty październik
To ty, to ty moja jedyna
Przychodziłaś wieczorem do cukierni
Z przeomdlenia, z przeomdlenia senny
W parku płakałem szeptanymi słowy
Młodzik z chmurek prześwitywał wiosenny
Od mimozy złotej majowy
Ach z czułymi przemiłymi snami
Zasypiałem z nim gasnącym o poranku
W snach dawnymi bawiąc się wiosnami
Jak tą złotą, jak tą wonną wiązanką
Komentarz
choć paradoksalnie moje wszystkie miłości rozkwitały właśnie jesienią
W żółtych płomieniach liści brzoza dopala się ślicznie
Grudzień ucieka za grudniem, styczeń mi stuka za styczniem
Wśród ptaków wielkie poruszenie, ci odlatują, ci zostają
Na łące stoją jak na scenie, czy też przeżyją, czy dotrwają
I ja żegnałam nieraz kogo i powracałam już nie taka
Choć na mej ręce lśniła srogo obrączka srebrna jak u ptaka
I ja żegnałam nieraz kogo, za chmurą, za górą, za drogą
I ja żegnałam nieraz kogo, i ja żegnałam nieraz
Gęsi już wszystkie po wyroku, nie doczekają się kolędy
Ucięte głowy ze łzą w oku zwiędną jak kwiaty, które zwiędły
Dziś jeszcze gęsi kroczą dumnie w ostatnim sennym kontredansie
Jak tłuste księżne, które dumnie witały przewrót, kiedy stał się
I ja witałam nieraz kogo, chociaż paliły wstydem skronie
I powierzałam Panu Bogu to, co w pamięci jeszcze płonie
I ja witałam nieraz kogo, za chmurą, za górą, za drogą
I ja witałam nieraz kogo i ja witałam nieraz
Ognisko palą na polanie, w nim liszka przez pomyłkę gore
A razem z liszką, drogi Panie, me serce biedne, ciężko chore
Lecz nie rozczulaj się nad sercem, na cóż mi kwiaty, pomarańcze
Ja jeszcze z wiosną się rozkręcę, ja jeszcze z wiosną się roztańczę
I ja żegnałam nieraz kogo i powracałam już nie taka
Choć na mej ręce lśniła srogo obrączka srebrna jak u ptaka
I ja żegnałam nieraz kogo, za chmurą, za górą, za drogą
I ja żegnałam nieraz kogo, i ja żegnałam nieraz
Żółty jesienny liść
Tyle mi opowiedział,
Dałaś mi go bez słów,
Jednak on dobrze wiedział
Jesień wszystko odmienia,
Niesie smutek i łzy,
Lecz zawdzięczam jesieni,
Że kiedyś kwitły bzy.
Żółty liść opadł z drzewa
Naszych uczuć i marzeń,
Tulę do ust i szepcę,
Że to nie jest takie proste.
Jesień wszystko zamienia,
Zwiędłe liście i wiatr.
Miłość moja do ciebie
Wciąż trwa, wybacz, że trwa.
Garstkę prochu liścia
Zostawiłaś po sobie,
Garstkę prochu wspomnień
Porwał jesienny wiatr
Porwał jesienny wiatr
Jesien - lisc ostatni juz spadl
Jesien - deszcz zmyl butow twoich slad
Jesien - jesien idzie ku mnie przez park.
Wczoraj minal miesiac jak list przyniosl mi listonosz
A dzis, tylko nosi liscie tu wiatr.
To, to radosny byl dzien
Gdy zapewnialas mnie, ze
Nic nie rozdzieli nas juz
Ze co dzien list bedziesz slac do mnie.
Jesien - lisc ostatni juz spadl
Popatrz - plaza jak bialy kwiat
Zima idzie ku mnie przez park
Szybko przyjdzie wiosna i zar
Lato i wakacje i park
W ktorym znajde cienie wsrod drzew.
Znow szybko mina nam dni
Znow bedziesz powtarzac mi
Ze nie rozdzieli nas nic
Ze co dzien list bedziesz slac do mnie
Jesien - znowu czekam na list
Jesien - zamiast listu mam lisc
Jesien - z inna ide przez park.
a ja przez park szłam dzisiaj radośnie szurając w listkach aż z trzema!kawalerami!:rolling:
http://www.youtube.com/watch?v=yuLy7bidPeA
A na jesień dobry miód
liśie żółkną
i na stół drewniany lecą
przez alejkę w parku przebiega wiewióra
a na placu zabaw dzieci wrzeszczą hura!
to już tak jest i tak być musi
że czas koła ogromne toczy
najpierw zima
wiosna
lato
a na koniec jesień
co ty na to?
a no nic!
siwy włos porósł moją głowę
w dziurawym wiadrze
woda szybko płynie
przyjdzie też mróz niebawem
ostry , srogi !
i wytnie wszelką złość
i wszelkie choroby!
a na dziś cóż
Jesień
złoto się sypie a nikt go nie zbiera
tylko dzieci w rączkach
z parku targają bukiety
i radością swą budzą , budzą nas
no to już dobrze idę
"Dziadku drogi dziadku nie chcemy jeszcze spać aaaaaaa"
Jest to jednak jedna z niewielu rzeczy, które lubię jesienią.
Przytłaczają mnie dni pełne szarości, zabłocone podłogi i przepełnione wieszaki. Deszcz czy nie, wichura czy nie - zakupy..., wędrówki po Krzysia do szkoły ze Staśkiem w wózku i uwieszoną Asią przy nodze...
Przynudzam... - Wy pełni poezji i a ja stękająca...
Chyba mam doła :sad:...
K
sł.: E. Szlechter
muz.: A. Lewandowski
Moja żona mnie dzisiaj skrzyczała, powiedziała, żem mazgaj, że głupi.
Że ze wstydu się za mnie rumieni, kiedyż wreszcie zmądrzeję już raz.
A na śmiesznym tle sprawa powstała: poprosiłem, poziomek niech kupi.
- Zdziecinniałeś - powiada - w jesieni?
- To już jesień? Jak leci ten czas!
I westchnąłem: no patrz, już po lecie, po wakacjach, po słońcu, mój Boże!
Już się zacznie szaruga na świecie, no, jasnych spodni już chyba nie włożę.
Pewnie deszcze się zaczną i słota, na to ona, przepraszam, idiota!
Uśmiechnąłem się, mów sobie zdrowo, ty wiesz swoje, a ja swoje wiem.
Bo mnie jest szkoda lata i letnich złotych wspomnień,
Niech mówią: głupi, o mnie, a mnie jest żal.
Za oknem szaro, smutno, a jeszcze przed miesiącem
Pogoda, zieleń, słońce, naprawdę żal.
To tak jak gdyby ktoś najdroższy nagle odszedł
I zabrał radość, uśmiech, a zostawił łzy.
Bo mnie jest szkoda lata i ludzi żal, i nieba,
Po którym płyną smutne jesienne mgły.
Człowiek pensję ma bardziej niż marną: tysiąc złotych miesięcznie - niewiele.
Ale w lecie, tych tysiąc, to suma! Można za nią jak król jakiś żyć.
Słońce grzeje, opala za darmo, Wisłę gratis masz w każdą niedzielę,
Ptaki dają bezpłatne koncerty, nawet nie chce się jeść ani pić.
Jesień, owszem, jest piękna, bogata, bardzo urozmaicona i pełna kolorów.
Ale gdzie, gdzie jesieni do lata, do lipcowych, sierpniowych wieczorów!
Już niedługo i zima przyleci, pełna śniegu, zawiei, zamieci.
A mnie w głowie poziomki i głupstwa, jakiś koncert i Wisła, i las.
A mnie jest szkoda lata i letnich złotych wspomnień,
Niech mówią: głupi, o mnie, a mnie jest żal.
Za oknem szaro, smutno, a jeszcze przed miesiącem
Pogoda, zieleń, słońce, naprawdę żal.
To tak jak gdyby ktoś najdroższy nagle odszedł
I zabrał radość, uśmiech, a zostawił łzy.
Bo mnie jest szkoda lata i ludzi żal, i nieba,
Po którym płyną smutne jesienne mgły.
Wspomnienie
Mimozami jesień się zaczyna
Złotawa krucha i miła
To ty jesteś ta dziewczyna
Która do mnie na ulicę wychodziła
Od twoich listów pachniało w sieni
Gdym wracał zdyszany ze szkoły
A po ulicach lekkiej jesieni
Fruwały za mną jasne anioły
Mimozami senność przypomina
Nieśmiertelnik żółty październik
To ty, to ty moja jedyna
Przychodziłaś wieczorem do cukierni
Z przeomdlenia, z przeomdlenia senny
W parku płakałem szeptanymi słowy
Młodzik z chmurek prześwitywał wiosenny
Od mimozy złotej majowy
Ach z czułymi przemiłymi snami
Zasypiałem z nim gasnącym o poranku
W snach dawnymi bawiąc się wiosnami
Jak tą złotą, jak tą wonną wiązanką
:clap::clap::clap:
5jJvvGqdPVk
I pewnie piękne wspomnienia?!:surfing: