Papież i kard. Tagle przekazali niesłyszącym rodzinom gest miłości. Nie wszyscy jednak tak go zrozumieli.
Po piątkowym spotkaniu z rodzinami w Mall of Asia Arena dostajemy z
Jakubem Szymczukiem pytania, co to za znak pokazali Franciszek oraz
kard. Luis Antonio Tagle. Pozowali do zdjęcia z gestem dłoni, w którym
wyciągnięte są kciuk, palec wskazujący i mały palec, a pozostałe dwa są
schowane.
Z pozoru ta fotografia może szokować, bo przypomina znak, którym
posługują się sataniści. Nie ma co jednak wyciągać z tego faktu daleko
idących wniosków. Z kontekstu całego spotkania wynika jasno, że to język
migowy, którym posłużyli się w tym przypadku. A w języku niesłyszących
jest to znak miłości.
Podczas spotkania z rodzinami Franciszek wysłuchał trzech świadectw.
Jedno z nich mówiła rodzina Cruz, która cała (małżonkowie wraz z piątką
dzieci) jest niesłysząca. Gdy jej członkowie podeszli potem do papieża i
metropolity Manili, dziękując mu także w języku migowym - kłaniali się,
całując swoje dłonie, jakby przesyłali całusy - Franciszek i kard.
Tagle odpowiedzieli tym samym.
Nie ma co szukać teorii spiskowych i rozdmuchiwać tej sprawy. To był
gest skierowany do rodzin, które podobnie jak familia Cruz zostały
dotknięte tym problemem. Zresztą obaj hierarchowie są znani z miłości do
człowieka i wyrażają to różnymi gestami. W Manili, wśród dziennikarzy i
komentatorów, nie słyszałem, żeby ktoś zwracał na to uwagę, kojarząc to
ze znakiem satanistów. Tym bardziej biorąc pod uwagę wspomniany
kontekst.
Mówi się za to o innych gestach. Np. o serdecznych uściskach papieża z
dziećmi ulicy, które nieoczekiwanie odwiedził. Czy też o serdecznym
znaku pokoju przekazanym chorej siostrze zakonnej. Albo o otwartości i
wrażliwości filipińskiego kardynała, który poszedł odwiedzić ojca w
szpitalu i nie poprzestał tylko na sali, w której leżał, ale przeszedł
pół szpitala, dodając nadziei chorym. A gdy relacjonował ojcu
świętemu, co w prowincji Leyte wyrządził ludziom tajfun Yolanda, ze
współczucia się popłakał.
Według biskupa Macina osoby żyjące w nieregularnych związkach, które do tej pory były „marginalizowane w Kościele”, po odbyciu sześciomiesięcznego „okresu pokuty i rozeznania” mogą być już włączone „do pełnej Komunii z Kościołem”. (...) We Mszy uczestniczyło około 30 par niesakramentalnych.
Podsumujmy: w liczącej ćwierć miliona osób diecezji Reconquista znalazło się 30 par rozwodników, którzy zdecydowali się na przejście procedury zaleconej przez biskupa i przystąpili do Komunii św. I o to właśnie jest afera.
Odpowiadając na tytułowe pytanie: tak, trzeba ufać Papieżowi i naszym biskupom. Bez tego bycie katolikiem jest bez sensu.
Ufać to mamy tylko Bogu. Św. Paweł zalecał nawet ostrożność w przyjmowaniu wszystkiego, jak leci. "Ducha nie gaście,
proroctwa nie
lekceważcie!
Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie! Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła.
" 1Tes 5,19-22
Pominęłaś słowo "rozeznanie". Kościół przez pół roku rozeznaje, czy w przypadku danej pary takie rozwiązanie jest zasadne. Ale to dotyczy Argentyny. W Polsce biskupi uznali, że nie zmienią swojego postępowania i rozwodnicy nie będą mieli innej ścieżki powrotu do pełnej komunii, jak staranie się o stwierdzenie nieważności małżeństwa.
Ufać to mamy tylko Bogu. Św. Paweł zalecał nawet ostrożność w przyjmowaniu wszystkiego, jak leci. "Ducha nie gaście,
proroctwa nie
lekceważcie!
Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie! Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła.
" 1Tes 5,19-22
Owszem, św. Paweł pisał o tym do Tesaloniczan, kiedy Kościół dopiero się tworzył. Teraz od badania jest władza kościelna, a nie pojedynczy wierni. Inaczej myśląc przestajemy się różnić od protestantów.
„Niemiecki episkopat w lutym tego roku zdecydował w sprawie dopuszczenia rozwodników w nowych związkach do Komunii inaczej, ogłaszając w oświadczeniu, że Amoris laetitia otwiera możliwość dopuszczenia do sakramentów w szczególnych wypadkach, po procesie poszukiwania decyzji i ukształtowania sumienia” – wyjaśnia.
No właśnie, czyli to nie jest tak, że każdy rozwodnik dostaje zgodę na przyjmowanie Komunii św. Kościół stara się odzyskać tych ludzi, o których warto walczyć. Wprowadza przy tym nową formułę, która w istocie nie różni się niczym od stwierdzania nieważności małżeństwa.
O jakim geście mówicie? Gość opowiada, że Franciszek powiedział, że ważna dla chrześcijan jest modlitwa muzułmanów. Modlitwa do bożka ważna dla chrześcijan.
"Kard. Müller podkreślił, że nie jest dobrze, kiedy ludzie przeczytawszy coś o Franciszku, idą do biskupa czy proboszcza pouczając ich, co mówi Ojciec Święty. Pasterzem parafii jest bowiem proboszcz, a diecezji biskup w widzialnej jedności z Papieżem – przypomniał prefekt Kongregacji Nauki Wiary."
Twoje myślenie przypomina mi myslenie mojego znajomego. Podpisał w Polsce, że nie będzie pił alkoholu, chwali sięga tym na imprezach, ostentacyjnie odmawia kieliszka wina. No ok, ale jak sobie przekroczy granicę z Czechami to pije piwko za piwkiem "bo to tylko w Polsce nie moge"...
Przeciwnie, mój przykład ilustruje różne sposoby traktowania ludzi w różnych sytuacjach. Kościół nie jest partią komunistyczną, gdzie pierwszy sekretarz partii wiedział najlepiej, czego potrzeba do szczęścia statystycznemu obywatelowi. Przeciwnie, stara się dostosować apostolat Kościołów lokalnych, czy diecezji do potrzeb wiernych w danym regionie.
Widzę, że szanowny admin uznaje, iż przykazanie "nie cudzołóż" jest zależne od lokalizacji i sytuacji O ile pamiętam Chrystus miał inne zdanie na ten temat, ale przecież zdanie Chrystusa nie jest ważne, bo papolatria ważniejsza.
Wczoraj był piątek, czyli dzień, w którym obowiązuje nas post od mięsa. Jednak w kilku diecezjach (na przykład obu warszawskich) biskupi dali wiernym dyspensę od tego zakazu. Poprosili w zamian o uczynek miłosierdzia lub jałmużnę dla potrzebujących. Znowu ktoś mógłby zakrzyknąć, że to przykre, że podwójne standardy. Ale osoby znające ustrój Kościoła wiedzą, że to zupełnie normalny przejaw autonomii wspólnot lokalnych. Kościół nie jest organizacją wodzowską, totalitarną, tylko Mistycznym Ciałem Chrystusa, które ma różne członki. To daje mu siłę i zdolność docierania do różnych grup wiernych. Dlatego w różnych miejscach są preferowane różne ruchy i wspólnoty - tu charyzmatycy, tu Kościół Domowy, tam tradycjonaliści, gdzie indziej neoni, albo Opus Dei. Dlatego oprócz struktur diecezjalnych istnieją struktury zakonne, które nie podlegają ordynariuszom. To barwna mozaika, a nie bura masa.
Kościół ma nie tylko władzę odpuszczania grzechów, ale i definiowania grzechów. Napad na bank będzie grzechem, kradzież chleba dla głodnego dziecka nie będzie. Zabójstwo podczas ataku będzie grzechem, zabójstwo w obronie nie będzie. To zróżnicowanie wynika z faktu, że nasze życie nie jest czarno-białe i chcąc być sprawiedliwym trzeba uwzględnić wiele okoliczności.
@Berenika obserwacja, dociekanie, zadawanie pytań, wyrażanie wątpliwości i wyciąganie wniosków jeszcze nie jest karane piekłem na szczęście. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo
Komentarz
W jakiej sytuacji uczynił taki gest i do kogo?
http://gosc.pl/doc/2325248.Zle-zrozumiany-znak-Franciszka
http://www.bibula.com/?p=96115
https://rorate-caeli.blogspot.com/2017/06/de-mattei-plan-of-reinterpretation-for.html
Podsumujmy: w liczącej ćwierć miliona osób diecezji Reconquista znalazło się 30 par rozwodników, którzy zdecydowali się na przejście procedury zaleconej przez biskupa i przystąpili do Komunii św. I o to właśnie jest afera.
Odpowiadając na tytułowe pytanie: tak, trzeba ufać Papieżowi i naszym biskupom. Bez tego bycie katolikiem jest bez sensu.
"Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie! Wszystko badajcie, a co szlachetne - zachowujcie! Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła. " 1Tes 5,19-22
No właśnie, czyli to nie jest tak, że każdy rozwodnik dostaje zgodę na przyjmowanie Komunii św. Kościół stara się odzyskać tych ludzi, o których warto walczyć. Wprowadza przy tym nową formułę, która w istocie nie różni się niczym od stwierdzania nieważności małżeństwa.
No właśnie.
Czy to chodzi o rozwodnikow w nowych zwiazkach?
Wczoraj był piątek, czyli dzień, w którym obowiązuje nas post od mięsa. Jednak w kilku diecezjach (na przykład obu warszawskich) biskupi dali wiernym dyspensę od tego zakazu. Poprosili w zamian o uczynek miłosierdzia lub jałmużnę dla potrzebujących. Znowu ktoś mógłby zakrzyknąć, że to przykre, że podwójne standardy. Ale osoby znające ustrój Kościoła wiedzą, że to zupełnie normalny przejaw autonomii wspólnot lokalnych. Kościół nie jest organizacją wodzowską, totalitarną, tylko Mistycznym Ciałem Chrystusa, które ma różne członki. To daje mu siłę i zdolność docierania do różnych grup wiernych. Dlatego w różnych miejscach są preferowane różne ruchy i wspólnoty - tu charyzmatycy, tu Kościół Domowy, tam tradycjonaliści, gdzie indziej neoni, albo Opus Dei. Dlatego oprócz struktur diecezjalnych istnieją struktury zakonne, które nie podlegają ordynariuszom. To barwna mozaika, a nie bura masa.
Kościół ma nie tylko władzę odpuszczania grzechów, ale i definiowania grzechów. Napad na bank będzie grzechem, kradzież chleba dla głodnego dziecka nie będzie. Zabójstwo podczas ataku będzie grzechem, zabójstwo w obronie nie będzie. To zróżnicowanie wynika z faktu, że nasze życie nie jest czarno-białe i chcąc być sprawiedliwym trzeba uwzględnić wiele okoliczności.
Rozumiem, że Kolega preferuje model "sola Scriptura". Odradzam takie podejście.
Nie przypadkiem pycha jest pierwszym z grzechów głównych.