Oprocz zmagania sie z popedem plciowym jest rowniez samotne zmaganie sie z codziennoscia, samotne wychowanie gromadki dzieci.Rowniez duze rodziny sie rozwodzą. Jesli odchodzi maz i zostawia matke np z osemka dzieci to czy jej samotne zycie jest heroizmem? Bo dla mnie po ludzku to nieszczescie, ze ona nie moze sie juz z nikim zwiazac
@asiao , a z drugiej strony ona ma już dzieci, będzie miała wnuki, rodzinę, a taka żona porzucona dla innej po roku małżeństwa? Całe życie w samotności i to nie wybranej, a narzuconej.
A jeszcze niedawno niektórzy przekonywali innych, że "Amoris Laetitia" wcale nie pozwala, teraz okazuje się, że pozwala, a nawet, że to dobrze, że pozwala. Cóż, za jakiś czas pewnie reinterpretacja "Humanae vitae". Na początku będzie, że wcale nie, a potem niektórzy zaczną chwalić antykoncepcję...
A skoro litujemy sie nad porzuconym mlodym mezem, to czemu nie zlitowac sie nad cierpiaca z powodu bezplodnosci para i nie pozwolic im na in vitro? Takie myslenie to droga donikad.
To będzie kolejny etap. Już widzę, jak niektórzy tutaj nie będą mogli się nachwalić, że to takie katolickie.
"Gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył" (Ga 2, 11).
A następnie rozwija:
"Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba, brał udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę.
Gdy więc spostrzegłem,
że nie idą słuszną drogą, zgodną z prawdą Ewangelii, powiedziałem
Kefasowi wobec wszystkich: «Jeżeli ty, choć jesteś Żydem, żyjesz według
obyczajów przyjętych wśród pogan, a nie wśród Żydów, jak możesz zmuszać
pogan do przyjmowania zwyczajów żydowskich?»"
Małżeństwa się nie rozwiązuje, ale uznaje za nieważne. To raz. A dwa, jednak chodzi o coś innego, bo jeśli osoby, o których mówimy mogłyby uznać swoje małżeństwo za nieważne mogliby przystępować do Komunii bez żadnego problemu. Trzy, moim zdaniem uznawanie za nieważne się nadużywa, ale to moje prywatne zdanie.
Można ufać odczuwając niepokój oraz modląc się za Papieża. Ja się tak właśnie czuję choć ufam, że jednak pewne rzeczy są nie do ruszenia i że po owocach poznacie.
Z całym szacunkiem, ale nie widzę wśród nas św. Pawła. Co do zasady, katolik musi ufać Papieżowi. Jeżeli tego nie robi, zamienia się w protestanta.
ale któremu, tym co twierdzili, ze cudzołustwo wyklucza z mozłiwości godnego przyjęcia Najświetszego Sakramentu, czy tego, który chce postawić automat z konsekrowanymi hostamii dal cudzołoznikow, morderców, gejów itepe?
Cudzołożnicy, mordercy i geje mogą pójść do Komunii w najbliższym kościele i nikt ich nie sprawdzi. Pomysł Franciszka, który tak Was oburza, ma służyć nawiązaniu kontaktu z tymi parami żyjącymi w konkubinacie, które mimo swojej sytuacji życiowej chcą ułożyć swoje stosunki z Kościołem. To punkt wyjścia do tego, aby pracować nad ich sumieniem i docelowo zachęcić do dostosowania się do ogólnych norm.
„Można powiedzieć - jak zostało podkreślone na II Synodzie Biskupów dla Europy - że wyzwanie to polega często nie tyle na tym, by ochrzcić nowych nawróconych, ile na tym, by doprowadzić ochrzczonych do nawrócenia do Chrystusa i do Jego Ewangelii: w naszych wspólnotach trzeba poważnie zadbać o to, by nieść Ewangelię nadziei tym, którzy są dalecy od wiary czy też zaniechali praktykowania życia chrześcijańskiego" (47).
Nie chodzi o to, żeby nie rozmawiać z ludźmi żyjącymi w zadeklarowanym grzechu, ale żeby zaraz do Komunii dopuszczać? Przecież są duszpasterstwa dla rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach, rekolekcje itd
Ja trochę mam z tym problem. Bo z jednej strony niepokoji mnie takie działanie. Myślę z oburzeniem jaka komunia dla rozwodników no bez i mam wszystkie te argumenty o których tu wspomniano i sprawa jest prosta.
A z drugiej strony stoji moja koleżanka. Ona i On poznają się. Ślub, plany na przyszłość, rodzi im się im śliczne zdrowe dziecko i są super rodziną, chodzą do kościoła oboje są wierzący. I nagle dziecko okazuje się być chore, bardzo ciężko i beznadziejnie , matka zaczyna walkę o resztki zdrowia które pozostały, ale jest coraz gorzejm wtedy ojciec zabiera wszystko co kupili w czasie trwania małżeństawa , bo to on płacił bo on pracował i odchodzi. Jej lekarze z wojewódzkiego miasta mówią że nie potrafią pomóc dziecku.
Jedzie z dzieckiem do wielkiego miasta 600km od domu i tam w szpitalach spędza z przerwami kilka lat. Jest sama, dla dziecka nie ma szans. Może tylko przy nim być.
I poznaje kogoś. Kochają się i on kocha to dziecko, akcetuje ,wspiera, opiekuje się poprostu jest z nimi.
I co powinnam powedzieć tej dziewczynie?
No sorry ty już wybrałaś? No miałaś pecha , podwójnego bo cię chłop zostawił i dziecko ci umiera no ale tak bywa. A może wykazać więcej wyrozumiałości i doradzić wiesz , zostaw w szpitalu albo w hospicjum dziecko i jedź te 600 km do swojej diecezji załatwiać stwierdzenie nieważności małżeństwa.
Nie wiem ....ale teraz tak myśle może gdyby na takie wyjątkowe sytuacje biskup miał możliwość dopuszczenia do sakrametów, po zapoznaniu się ze sprawą.
Trudno mi sobie nawet wyobrazić , sytuację tej matki . Wydaje mi się że najgorszy koszmar to samemu znosić ciężar choroby dziecka. A jednak po zastanowieniu zamgać się z chorobą bez umocnienia w sakrametach jeszcze trudniejsze...
Tak, ona już wybrała, złożyła przysięgę, w której nie ma nic w stylu: "oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci pod warunkiem, że i ty mnie nie opuścisz". Jest to przysięga bezwarunkowa, więc o czym tu dyskutować. Może wytrwać bez grzechu i będzie O.K., może pójść w złą stronę. Grzech początkowo zawsze wabi swoim urokiem.
dlaczego ktoś postawiony lokalnie na straży depozytu wiary podważa go
Jest to próba wyjścia z pułapki, w którą wpada wielu katolików. Wyobraź sobie, że jeden z Twoich synów, już dorosły, żeni się z pobożną dziewczyną z sąsiedztwa. Znacie tę rodzinę od dawna i cieszycie się, że znalazł sobie taką świetną żonę. Rodzi się pierwsze dziecko, wszyscy wpadają w euforię. Ale synowa wraca do pracy, wyjeżdża na wyjazd integracyjny i coś zaczyna się psuć. Znajomi z pracy szepczą po kątach, wreszcie oświadcza, że poznała innego faceta i zakochała się w nim, zabiera dziecko i wyprowadza się do niego. Po jakimś czasie dowiadujecie się, że jest ponownie w ciąży. Twój syn ma dwadzieścia parę lat i perspektywa budowy rodziny jest dla niego zamknięta.
Ta historia to kompilacja trzech autentycznych opowieści, które niedawno usłyszałem.
Takie jest życie. Trzeba to przyjąć po męsku, zamiast karmić się łzawymi kompilacjami w stylu "Słodkiego życia Conchity" odcinek 2724.
Ale to nie był argument, tylko fakt, który coraz częściej ma miejsce. Rozpad małżeństw przestał być wyłącznie problemem niewierzących, dotarł do samego serca Kościoła i wyniszcza go od środka. Można i należy zachęcać do heroizmu, ale nie należy tracić z oczu tych, którzy nie umieją tak sobie ułożyć życia.
To znaczy, że uważasz, że ponieważ ludzie nie żyją tak, jak naucza Kościół, to Kościół powinien zacząć nauczać tak, jak żyją ludzie?
Powstaje tylko pytanie, po co taki Kościół? Do zbawienia nie doprowadzi, utwierdzając w grzechu, więc po co? Ludzie oczekują od Kościoła jasnej drogi, a nie mnożenia dylematów, bo dylematów jest dość i bez Kościoła. Zresztą owoce widać. Trochę pochwał ze strony świata jest, ale erozja postępuje.
I zgadzam się z tobą że tak pownno być. On nie powinien jej opuścić, ona nie powinna się wiązać z kimś innym.
Ale wiem jak to jest, z tej drugiej strony... Wiem jak to jestm mieć chore dziecko i mieszkać z nim w szpitalu... Wiem jak to jest być 300 km od domu w szpitalu i prać sobie majtki i wieszać na łóżeczku dziecka żeby mieć ranocw co się ubrać. Wiem jak to jest nie spać całe noce bo inny oddech dziecka oznacza napad, który może zabić. Wiem jak to jest nie mieć możliwości nic zjeść bo dziecko płacze bez przerwy i nikt inny nim się nie zajmie. To nie chodzi o wielkie doznania i o wyuzdany seks tylko o normalne życie...
A ja nie rozumiem całego szumu wokół tych związków niesakramentalnych. Przecież wystarczy żyć w czystości. Seks nie jest potrzebny do życia. Jeśli któryś z małżonków zaniemoże, to czy ten drugi dostanie od Kościoła pozwolenie na ... no właśnie. Na co? Na kochanka/kochankę? Masturbację? Obawiam się, że kościelni hierarchowie wpadli w pułapkę współczesnego kultu seksu. I to ludzie żyjący w celibacie. Dziwne... A co do sytuacji opisanej przez Maćka. Nie, nie chciałabym, żeby mojego syna coś takiego spotkało, ale gorszy od tego byłby grzech cudzołóstwa. Mógłby z resztą ożenić się (edit: związek cywilny lub po prostu mieszkać razem) z samotną/porzuconą kobieta, razem żyć w czystości i wychowywać jej lub/i adoptowane dzieci. Także wyjście jest.
Po co wchodzić w związek, który nie może stać się małżeństwem? W sytuacji porzucenia trzeba po prostu czekać na powrót współmałżonka, żyjąc w samotności. Wejście w nowy związek zamyka tę drogę również cudzołożnemu małżonkowi. Pułapką jest właśnie wchodzenie w nowy związek, od początku grzeszne. Po co? Człowiek powinien panować nad popędem, a nie popęd nad człowiekiem.
A i sama nie zakładam że mogłabym być w innym zwązku gdyby moje małżeństwo się rozpadło. Codziennie się modlę w intencji mojego męża. Znam też statystyki że 8/10 mężów porzuca rodzinę gdy dziecko jest ciężko chore.
Wiem, ze wielu Panom podoba sie historia jak to mąz w wieku okolo 40tki porzucil zone i zyl z mloda dziewczyną az na zdrowiu podupadł Mial juz wtedy okolo 50tki Mloda kobieta odeslala go spowrotem do zony bo ona schorowanym czlowiekiem nie miala ochoty sie zajmowac Zona oczywiscie cierpliwie czekala na powrot meza i przyjela spowrotem To taka idealna wizja dla Panow jak powinno naprawiac sie malzenstwo. Niestety malo sie slyszy o wielkodusznych Panach przyjmujacych pod swoj dach pogubione zony.
Komentarz
"Jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną" (Mt 15, 14).
"Gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył" (Ga 2, 11).
A następnie rozwija:
"Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba, brał udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę. Gdy więc spostrzegłem, że nie idą słuszną drogą, zgodną z prawdą Ewangelii, powiedziałem Kefasowi wobec wszystkich: «Jeżeli ty, choć jesteś Żydem, żyjesz według obyczajów przyjętych wśród pogan, a nie wśród Żydów, jak możesz zmuszać pogan do przyjmowania zwyczajów żydowskich?»"
Trzy, moim zdaniem uznawanie za nieważne się nadużywa, ale to moje prywatne zdanie.
nie kradnij;
nie zabijaj znaczy cos jeszcze dziś czy tylko kochaj blixnuiego bardziej niż siebue samego?
Ecclesia in Europa Jan Paweł II
Bo z jednej strony niepokoji mnie takie działanie. Myślę z oburzeniem jaka komunia dla rozwodników no bez i mam wszystkie te argumenty o których tu wspomniano i sprawa jest prosta.
A z drugiej strony stoji moja koleżanka.
Ona i On poznają się. Ślub, plany na przyszłość, rodzi im się im śliczne zdrowe dziecko i są super rodziną, chodzą do kościoła oboje są wierzący.
I nagle dziecko okazuje się być chore, bardzo ciężko i beznadziejnie , matka zaczyna walkę o resztki zdrowia które pozostały, ale jest coraz gorzejm wtedy ojciec zabiera wszystko co kupili w czasie trwania małżeństawa , bo to on płacił bo on pracował i odchodzi.
Jej lekarze z wojewódzkiego miasta mówią że nie potrafią pomóc dziecku.
Jedzie z dzieckiem do wielkiego miasta 600km od domu i tam w szpitalach spędza z przerwami kilka lat.
Jest sama, dla dziecka nie ma szans.
Może tylko przy nim być.
I poznaje kogoś. Kochają się i on kocha to dziecko, akcetuje ,wspiera, opiekuje się poprostu jest z nimi.
I co powinnam powedzieć tej dziewczynie?
No sorry ty już wybrałaś?
No miałaś pecha , podwójnego bo cię chłop zostawił i dziecko ci umiera no ale tak bywa.
A może wykazać więcej wyrozumiałości i doradzić wiesz , zostaw w szpitalu albo w hospicjum dziecko i jedź te 600 km do swojej diecezji załatwiać stwierdzenie nieważności małżeństwa.
Nie wiem ....ale teraz tak myśle może gdyby na takie wyjątkowe sytuacje biskup miał możliwość dopuszczenia do sakrametów, po zapoznaniu się ze sprawą.
Trudno mi sobie nawet wyobrazić , sytuację tej matki .
Wydaje mi się że najgorszy koszmar to samemu znosić ciężar choroby dziecka.
A jednak po zastanowieniu zamgać się z chorobą bez umocnienia w sakrametach jeszcze trudniejsze...
Tak, ona już wybrała, złożyła przysięgę, w której nie ma nic w stylu: "oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci pod warunkiem, że i ty mnie nie opuścisz". Jest to przysięga bezwarunkowa, więc o czym tu dyskutować. Może wytrwać bez grzechu i będzie O.K., może pójść w złą stronę. Grzech początkowo zawsze wabi swoim urokiem.
Takie jest życie. Trzeba to przyjąć po męsku, zamiast karmić się łzawymi kompilacjami w stylu "Słodkiego życia Conchity" odcinek 2724.
Powstaje tylko pytanie, po co taki Kościół? Do zbawienia nie doprowadzi, utwierdzając w grzechu, więc po co? Ludzie oczekują od Kościoła jasnej drogi, a nie mnożenia dylematów, bo dylematów jest dość i bez Kościoła. Zresztą owoce widać. Trochę pochwał ze strony świata jest, ale erozja postępuje.
On nie powinien jej opuścić, ona nie powinna się wiązać z kimś innym.
Ale wiem jak to jest, z tej drugiej strony...
Wiem jak to jestm mieć chore dziecko i mieszkać z nim w szpitalu...
Wiem jak to jest być 300 km od domu w szpitalu i prać sobie majtki i wieszać na łóżeczku dziecka żeby mieć ranocw co się ubrać. Wiem jak to jest nie spać całe noce bo inny oddech dziecka oznacza napad, który może zabić. Wiem jak to jest nie mieć możliwości nic zjeść bo dziecko płacze bez przerwy i nikt inny nim się nie zajmie.
To nie chodzi o wielkie doznania i o wyuzdany seks tylko o normalne życie...
Po co wchodzić w związek, który nie może stać się małżeństwem? W sytuacji porzucenia trzeba po prostu czekać na powrót współmałżonka, żyjąc w samotności. Wejście w nowy związek zamyka tę drogę również cudzołożnemu małżonkowi. Pułapką jest właśnie wchodzenie w nowy związek, od początku grzeszne. Po co? Człowiek powinien panować nad popędem, a nie popęd nad człowiekiem.
Codziennie się modlę w intencji mojego męża.
Znam też statystyki że 8/10 mężów porzuca rodzinę gdy dziecko jest ciężko chore.
Mial juz wtedy okolo 50tki
Mloda kobieta odeslala go spowrotem do zony bo ona schorowanym czlowiekiem nie miala ochoty sie zajmowac
Zona oczywiscie cierpliwie czekala na powrot meza i przyjela spowrotem
To taka idealna wizja dla Panow jak powinno naprawiac sie malzenstwo.
Niestety malo sie slyszy o wielkodusznych Panach przyjmujacych pod swoj dach pogubione zony.