Ja bym nie przesadzala z tym namieszaniem. Ci co się łapią na tym że Twoje wpisy nie są prowokacją po prostu dawno Cię nie czytali. Paradoksalnie katolicy wierzący nie pragną glaskania po głowach. Chcą żeby Kościół stawiał wymagania. Zgadzam się że katechizacja leży. Nie przekazuje się na lekcjach religii w szkole żadnej wiedzy, żadnych podstaw. Multum katolików nie wie w co wierzy i nie potrafi bronić swojej religii. Nie przekazuje się też solidnych podstaw wiary w oazach, odnowach i innych grupach młodzieżowych. Jak ludzie mają nie odchodzić z kościoła skoro są rozczarowani. Niestety katolicyzm wymaga pewnego radykalizmu. A ludziom radykalizm kojarzy się z oszołomstwem. Łatwiej i przyjemniej być letnim.
Ja bym nie przesadzala z tym namieszaniem. Ci co się łapią na tym że Twoje wpisy nie są prowokacją po prostu dawno Cię nie czytali. Paradoksalnie katolicy wierzący nie pragną glaskania po głowach. Chcą żeby Kościół stawiał wymagania. Zgadzam się że katechizacja leży. Nie przekazuje się na lekcjach religii w szkole żadnej wiedzy, żadnych podstaw. Multum katolików nie wie w co wierzy i nie potrafi bronić swojej religii. Nie przekazuje się też solidnych podstaw wiary w oazach, odnowach i innych grupach młodzieżowych. Jak ludzie mają nie odchodzić z kościoła skoro są rozczarowani. Niestety katolicyzm wymaga pewnego radykalizmu. A ludziom radykalizm kojarzy się z oszołomstwem. Łatwiej i przyjemniej być letnim.
Nie raz słyszę o tym, ze nie potrzebują głaskania po głowach. Jak oceniasz młode środowiska tzw. patriotyczne? Słyszałem taką tezę, że faktycznie jest tam sporo młodych otwartych na wymagania, ale w poglądach na seksualność niezbyt odstają od rówieśników lewicujących. Po prostu ludzie realizują tę potrzebę radykalizmu gdzieś indziej, gdzie widzą tego sens. Mogą być narodowcami. Albo wegetarianami ze względu na troskę o naszą planetę. Ale sensu w KNS nie widzą. Choćby dlatego, że patrzą na pokolenie teoretycznie żyjące zgodnie z tą moralnością i jakoś praktyka ich życia pociągająca nie jest. Czy wszyscy ci, którym małżeństwa nie wyszły to ostentacyjnie odrzucali nauczanie Kościoła? No własnie coraz częściej się spotykam z zaskakującymi przypadkami.
Ja bym nie przesadzala z tym namieszaniem. Ci co się łapią na tym że Twoje wpisy nie są prowokacją po prostu dawno Cię nie czytali. Paradoksalnie katolicy wierzący nie pragną glaskania po głowach. Chcą żeby Kościół stawiał wymagania. Zgadzam się że katechizacja leży. Nie przekazuje się na lekcjach religii w szkole żadnej wiedzy, żadnych podstaw. Multum katolików nie wie w co wierzy i nie potrafi bronić swojej religii. Nie przekazuje się też solidnych podstaw wiary w oazach, odnowach i innych grupach młodzieżowych. Jak ludzie mają nie odchodzić z kościoła skoro są rozczarowani. Niestety katolicyzm wymaga pewnego radykalizmu. A ludziom radykalizm kojarzy się z oszołomstwem. Łatwiej i przyjemniej być letnim.
Katechizacja leży od dawna. Pamiętam “przygotowanie” do sakramentu pożegnania z kościołem tzn. bierzmowania. Ksiądz katecheta katował nas setkami pobożnych pytań. Spóźnialskie dziewczyny karał cieleśnie klapsami w tyłek. ZTCW zrzucił sutannę i związał z matką swoich dzieci. Przynajmniej okazał się odpowiedzialnym tatusiem.
A jednak w tej samej książce Wojtyła zachęca do wielodzietności i sugeruje, że troje dzieci to minimum. I pisze to w 1960 roku, kiedy posiadanie dużej rodziny było znacznie większym heroizmem, niż dzisiaj.
Czy aby na pewno w roku 1960 wynikało to z heroizmu?
W 1960 nie było powszechnie dostępnej antykoncepcji. I m.in dzięki niej obecnie tez odchodzi się od traktowania seksu jak obowiązek ze strony kobiety. Akurat ostatnio czytałam w którejś z książek Starowicza jak bardzo kiedys kobiety bały się kolejnej ciazy i ile się pod tym względem zmieniło. Nie wiem czy można tu mówić o heroizmie.
Ech ja jednak uważam nadal, że w roku 1960 heroizm niekoniecznie wynikał z heroizmu.
To źle uważasz.
Ja jestem urodzona mniej-więcej w tym okresie. Mieszkaliśmy w Warszawie, większość moich koleżanek/kolegów to byli jedynacy. Miałam tylko siostrę, a miałam przekonanie, że to dużo.
A w ogóle rzadkim widokiem dla mnie była 3 dzieci. Jak ktoś miał troje to miał mega-ilość dzieci. Ze znanych mi osób moja ciotka miała "aż" troje dzieci, bo dwoje z nich było bliźniakami. Druga ciotka troje dzieci, ale to ostatnie dziecko to im się "przydarzyło" i było młodsze od średniego dziecka o 12 lat.
Nie rozumiem jak to co napisalas ma sie do heroizmu posiadania dużej ilości dzieci ? Teraz jak ktoś chce to może mieć dużo dzieci Nawet przy problemach zdrowotnych młoda kobieta ma szansę urodzić kilkoro albo po leczeniu hormonalnym kilkoro na raz .. Ognys nikt się nad tym nie zastanawiał czy chce i ile i czy może nie chcieć albo chcieć ... A wiedza "tajemna" Npr była długo przed katolikami skrywana ..
No, że jak masz 3 dzieci, a większość ma po jednym dziecku, to patrzą na ciebie jak na dziwaka, bo w ogóle jak wyżywisz tak ogromną liczbę dzieci jak 3. Te moje dwie ciotki miały dobrze usytuowanych mężów: jeden wojskowy, drugi docent na politechnice. Wtedy naprawdę wszędzie były braki w sklepach, nie takie technologie jak teraz, brak miejsc do mieszkania itd. Kobiety wyzwolone, wykształcone biegały do pracy, bo to świadectwo nowoczesności.
e: dlatego nawet 2 dzieci w latach 60-tych to był heroizm
Trójka to taki pierwszy stopień wielodzietności. Wielu ludzi boi się mieć trójkę, ale trochę też tego pragnie. To jeszcze mieści się w głowie . Ja za naszą piękną trójeczkę zbieram od dziewięciu lat wiele komplementów. Nie jest źle z podejściem społeczeństwa do rodzin2+3!
Tak. Bo ich nie stać. A kiedyś było stać? Nie. To jedyny powód?
T
Myślę że główny Ograniczenia finansowe i mentalne Od strony religijnej nie każdy trafil do oazy lub neo i nie każda babcia czy matka radio Maryja grała od rana do wieczora A kremowkowy katolik cieszy się Bożym miłosierdziem I gitara
@Tomasz pyta, co nie działa. Ostatnio byłam w Dusznikach i w parku słyszałam, jak trzy panie w starszośrednim wieku rozmawiały o tym, jak to w młodości wychowywały dzieci. Zgadzały się co do tego, że było ciężko, ale też co do tego,że "babcie to były babcie". Oddane wnukom, młode rodziny miały w nich oparcie. Te panie, z tego co słyszałam, mając małe dzieci pracowały, jedna dodatkowo się uczyła. Nie mówiły nic o swoim byciu babciami, ale pewne jest, że miały dobry przykład.
Pokolenie ok.30-50-latków jest ubogie w dzieci, o wiele bogatsze było pokolenie ich rodziców. Ja łączę to z tymi babciami i dziadkami. Jeśli pokolenie miało rodziców, którzy każdego wnuka witali z radością i przy nim pomagali, to to pokolenie było bogate w dzieci. Jeśli ci, którzy teraz są młodymi rodzicami, slyszeli w domu,że najważniejsza jest kariera i że dzieci trzeba mieć jak najpóźniej i to jedno, góra dwoje, jeśli babcie nie pomagają, to jest to wielki cios w rodzicielstwo. to, jak wygląda dzietność w obecnym pokoleniu, jest w dużym stopniu zależne od poprzedniego pokolenia.
Kościół da radę, zawsze coś w świecie było źle, a Kościół był jak latarnia morska. Kościół ma Głowę - Jezusa, więc poradzi sobie ze wszystkim. A już inny problem, ilu ludzi będzie słuchało Kościoła.
Tylko skrobanki były i są nieobojetne dla zdrowia psychicznego kobiety. Rewolucję przyniosła piguła jednak. W sumie wielodzietnosc jest w tym wszystkim najzdrowsza. Przynajmniej dla więzi rodzinnych i społecznych. A moim zdaniem teraz jest kultura alienacji. Większość jest uzależniona od internetu i tam szuka relacji. Katolicyzm jest jednak wymagający. Czasem zastanawiam się, czy jest w ogóle sens pójścia katolicyzmu na ilość a nie na jakość. W końcu wiara też jest darem.
W 1960 nie było powszechnie dostępnej antykoncepcji. I m.in dzięki niej obecnie tez odchodzi się od traktowania seksu jak obowiązek ze strony kobiety. Akurat ostatnio czytałam w którejś z książek Starowicza jak bardzo kiedys kobiety bały się kolejnej ciazy i ile się pod tym względem zmieniło. Nie wiem czy można tu mówić o heroizmie.
Ale powszechna była skrobanka
No też wybór, albo kolejna ciąża, niekoniecznie chciana, albo aborcja.
Komentarz
Paradoksalnie katolicy wierzący nie pragną glaskania po głowach. Chcą żeby Kościół stawiał wymagania.
Zgadzam się że katechizacja leży.
Nie przekazuje się na lekcjach religii w szkole żadnej wiedzy, żadnych podstaw. Multum katolików nie wie w co wierzy i nie potrafi bronić swojej religii. Nie przekazuje się też solidnych podstaw wiary w oazach, odnowach i innych grupach młodzieżowych. Jak ludzie mają nie odchodzić z kościoła skoro są rozczarowani. Niestety katolicyzm wymaga pewnego radykalizmu. A ludziom radykalizm kojarzy się z oszołomstwem. Łatwiej i przyjemniej być letnim.
Jak oceniasz młode środowiska tzw. patriotyczne? Słyszałem taką tezę, że faktycznie jest tam sporo młodych otwartych na wymagania, ale w poglądach na seksualność niezbyt odstają od rówieśników lewicujących.
Po prostu ludzie realizują tę potrzebę radykalizmu gdzieś indziej, gdzie widzą tego sens. Mogą być narodowcami. Albo wegetarianami ze względu na troskę o naszą planetę. Ale sensu w KNS nie widzą. Choćby dlatego, że patrzą na pokolenie teoretycznie żyjące zgodnie z tą moralnością i jakoś praktyka ich życia pociągająca nie jest. Czy wszyscy ci, którym małżeństwa nie wyszły to ostentacyjnie odrzucali nauczanie Kościoła? No własnie coraz częściej się spotykam z zaskakującymi przypadkami.
Mi się nie chce
Ja jestem urodzona mniej-więcej w tym okresie. Mieszkaliśmy w Warszawie, większość moich koleżanek/kolegów to byli jedynacy. Miałam tylko siostrę, a miałam przekonanie, że to dużo.
A w ogóle rzadkim widokiem dla mnie była 3 dzieci. Jak ktoś miał troje to miał mega-ilość dzieci. Ze znanych mi osób moja ciotka miała "aż" troje dzieci, bo dwoje z nich było bliźniakami. Druga ciotka troje dzieci, ale to ostatnie dziecko to im się "przydarzyło" i było młodsze od średniego dziecka o 12 lat.
Teraz jak ktoś chce to może mieć dużo dzieci
Nawet przy problemach zdrowotnych młoda kobieta ma szansę urodzić kilkoro albo po leczeniu hormonalnym kilkoro na raz ..
Ognys nikt się nad tym nie zastanawiał czy chce i ile i czy może nie chcieć albo chcieć ...
A wiedza "tajemna" Npr była długo przed katolikami skrywana ..
e: dlatego nawet 2 dzieci w latach 60-tych to był heroizm
Akt woli.
W koncu wszystko co nie jeden to już wiele
Moje najmłodsze mają już 15 lat. Nudzi mi się, nie wiem, co zrobić z czasem i ze sobą. Nawet psa sobie sprawiłam i idę do pracy
Ograniczenia finansowe i mentalne
Od strony religijnej nie każdy trafil do oazy lub neo i nie każda babcia czy matka radio Maryja grała od rana do wieczora
A kremowkowy katolik cieszy się Bożym miłosierdziem
I gitara
W sumie wielodzietnosc jest w tym wszystkim najzdrowsza. Przynajmniej dla więzi rodzinnych i społecznych.
A moim zdaniem teraz jest kultura alienacji. Większość jest uzależniona od internetu i tam szuka relacji.
Katolicyzm jest jednak wymagający.
Czasem zastanawiam się, czy jest w ogóle sens pójścia katolicyzmu na ilość a nie na jakość. W końcu wiara też jest darem.