Jest weselsze, faktycznie. Dzięki żywym barwom. Ale czemu współczesna sztuka musi tak deformować ludzkie ciało??? Ja tego nie rozumiem. W poprzednich epokach powstawały genialne dzieła, a jednak ludzie (jak i całe otoczenie) wyglądali na obrazach i rzeźbach normalnie, a nie jak kosmici.
Tak tylko wyrażam opinie i moje zdziwienie, nie jestem znawcą sztuki w ogóle.
To przede wszystkim kwestia fotografii, która praktycznie zupełnie zastąpiła malarstwo, jeśli chodzi o funkcję portretową, wiernego odwzorowywania rzeczywistości.
A poza tym i kiedyś różnie to bywało - El Greco, Hieronim Bosch, Goya.
Mam ciocię malarkę. Bardzo dobrą malarkę. Ona mi zawsze mówiła, że według niej malarstwo skończyło się kiedy pojawiła się abstrakcja. Bardzo kochała tzw. malarstwo holenderskie i wzorowała się na kunszcie rzemieślniczym dawnych mistrzów. Zachwycała się Rembrandtem.
Ona maluje w stylu surrealistycznym, coś jak Dali, ale rzemiosło ma bez zarzutu, w takim dawnym porządnym stylu.
Trudno mi to opisać, nie umiem myśleć kategoriami sztuki i nie rozumiem jej. Mimo że wychowały mnie dwie artystki - mama muzyk i ciocia malarka.
Mnie sztuka bardzo często przygnębia, nawet muzyka. Ale artystów bardzo lubię, poznałam ich trochę. Lubię takie oryginały
Tez nie wiem jak to wyjaśnić, napisać ale mnie zachwyca oglądanie obrazow, rysunków, szkicow. Myślę, że trzeba mieć w sobie glebokie nieszczęście, żeby wytworzyć coś pięknie realistycznego albo przerażajaco odrealnionego. Jak się ma w sobie szczęście to nie ma.potrzeby czegoś tworzyc. To musi być nieszczęście. Które albo chce się wyrazić albo z siebie wyrzucić, pozbyć się go, albo się tworzy, żeby poczuć wkoncu coś na kształt zadowolenia.
Oglądanie pięknych wnetrz albo aranżacji też mnie zachwyca..az mnie coś w żołądku gniecie. Mogłabym co miesiąc urządzać na nowo mieszkanie. W sensie wymiany wyposazenia (broń Boże remont brr) Zmieniać kolory, meble, style, obrazki lampy i mieć nieograniczony budżet
@asiao to nie do końca tak. Motywacją do tworzenia jest owszem - chęć wyrażenia tego, co przeżywam, ale niekoniecznie nieszczęścia. Chodzi po prostu o to, że człowiek bardzo dużo widzi i bardzo dużo przeżywa, tak dużo, że nie może tego zatrzymać dla siebie, potrzebuje i chce to wyrazić. To nie kwestia bycia nieszczęśliwym, a bardzo wysokiej wrażliwości. Te sprawy mogą się pokrywać, ale wcale nie muszą. Nawet jeśli jakieś dzieło sztuki w odbiorze jest dość smutne czy melancholijne - jego twórca niekoniecznie taki jest, nie tylko i nie zawsze.
A poza tym ja często rysuję dla samej przyjemności, jaką sprawia mi ta czynność - to jest zwyczajnie satysfakcjonujące, widzieć, jak z pojedynczych kresek, kropek czy plam powstaje powoli rysunek, który przedstawia coś konkretnego.
Tez nie wiem jak to wyjaśnić, napisać ale mnie zachwyca oglądanie obrazow, rysunków, szkicow. Myślę, że trzeba mieć w sobie glebokie nieszczęście, żeby wytworzyć coś pięknie realistycznego albo przerażajaco odrealnionego. Jak się ma w sobie szczęście to nie ma.potrzeby czegoś tworzyc. To musi być nieszczęście. Które albo chce się wyrazić albo z siebie wyrzucić, pozbyć się go, albo się tworzy, żeby poczuć wkoncu coś na kształt zadowolenia.
Może tak jest u niektórych artystów jak piszesz. Ale ja znam twórców szczęśliwych i ogólnie psychicznie stabilnych.
Wspomniana przeze mnie ciocia malarka jest chyba najsilniejsza z całej naszej rodziny, taki psychiczny beton, którego nic nie ruszy
Ona tworzy , bo to są jej chwile szczęścia, kiedy stoi przed sztalugami. Nieraz mówiła, że stanie przed sztalugami z pędzlem ręku i obserwacja świata pod kątem jak by go wyrazić na płótnie daje jej ogromne poczucie szczęścia.
Jak miałam wybrać kierunek studiów, to aż zaczęłam się zastanawiać , czy ja nie powinnam pójść w jej ślady, bo też chciałam być w życiu taka szczęśliwa i spełniona Zebrałam nawet teczkę moich rysunków. Ale sztuka jest nie dla mnie - rysując czułam pogłębiająca się irytację, podobnie jak wtedy gdy musiałam rozczytywać nuty. Brrrr. Nie mam do takich spraw serca ani cierpliwości.
Cudny, cudny wątek! Będę spamować Nie wiem, czy to się mieści w tematyce ale na pierwszy ogień wrzucam ceramikę - ach, jak podobają mi się takie wzornictwo! I w ogóle, wzornictwo użytkowe jest to dla mnie fantastycznym przykładem wplatania sztuki w codzienność i przez to wzbogacania jej mimochodem
Komentarz
„Sztuka musi istnieć w obszarze sacrum.Innego credo artystycznego nie mam”
"The art must exist in the area of sacrum..."
jutro wernisaż o 19.00 w Warszawie w Centrum Olimpijskim
polecam
http://kerstengallery.com.pl/author.php?kategoria=155&start=0&author=Michał Świder&lang=pl
ale to na pewno znacie. Umarł niestety niedawno.
https://www.behance.net/brzozo
http://www.galeriatriada.com/index.php/artist/makowska-aleksandra/
(przy okazji kto ma facebooka, to polecam stronę Niezła Sztuka https://www.facebook.com/niezlasztuka.net/, Aleksandrę Makowską właśnie dzięki nim odkryłam)
http://openskywoodart.com/tony-fredriksson/
https://www.facebook.com/KhrystynaKvyk8/
Susanna Bauer
http://www.susannabauer.com/leaves-2d
https://youtu.be/G4UKWP4MslQ
Narty Ojca Świętego
https://youtu.be/lok1rV2V-aY
https://www.instagram.com/tlacuiloa/
https://www.artstation.com/jakubrozalski
https://www.zsaitsits.com/
Dostałabym ciężkiej depresji oglądając taką sztukę. Dziękuję bardzo.
Tak tylko wyrażam opinie i moje zdziwienie, nie jestem znawcą sztuki w ogóle.
A poza tym i kiedyś różnie to bywało - El Greco, Hieronim Bosch, Goya.
Jeremy Lipking - malarstwo
https://lipking.com/
@Aszna , no i to jest podobne do ludzi!
Bardzo kochała tzw. malarstwo holenderskie i wzorowała się na kunszcie rzemieślniczym dawnych mistrzów.
Zachwycała się Rembrandtem.
Ona maluje w stylu surrealistycznym, coś jak Dali, ale rzemiosło ma bez zarzutu, w takim dawnym porządnym stylu.
Trudno mi to opisać, nie umiem myśleć kategoriami sztuki i nie rozumiem jej.
Mimo że wychowały mnie dwie artystki - mama muzyk i ciocia malarka.
Mnie sztuka bardzo często przygnębia, nawet muzyka.
Ale artystów bardzo lubię, poznałam ich trochę. Lubię takie oryginały
Myślę, że trzeba mieć w sobie glebokie nieszczęście, żeby wytworzyć coś pięknie realistycznego albo przerażajaco odrealnionego.
Jak się ma w sobie szczęście to nie ma.potrzeby czegoś tworzyc.
To musi być nieszczęście. Które albo chce się wyrazić albo z siebie wyrzucić, pozbyć się go, albo się tworzy, żeby poczuć wkoncu coś na kształt zadowolenia.
A poza tym ja często rysuję dla samej przyjemności, jaką sprawia mi ta czynność - to jest zwyczajnie satysfakcjonujące, widzieć, jak z pojedynczych kresek, kropek czy plam powstaje powoli rysunek, który przedstawia coś konkretnego.
Mi się jednak ten stał kojarzy głównie z popadaniem w rozpacz ale pewnie w "zdrowej" wrażliwości jest tak jak @Aszna piszesz
Może tak jest u niektórych artystów jak piszesz. Ale ja znam twórców szczęśliwych i ogólnie psychicznie stabilnych.
Wspomniana przeze mnie ciocia malarka jest chyba najsilniejsza z całej naszej rodziny, taki psychiczny beton, którego nic nie ruszy
Ona tworzy , bo to są jej chwile szczęścia, kiedy stoi przed sztalugami.
Nieraz mówiła, że stanie przed sztalugami z pędzlem ręku i obserwacja świata pod kątem jak by go wyrazić na płótnie daje jej ogromne poczucie szczęścia.
Jak miałam wybrać kierunek studiów, to aż zaczęłam się zastanawiać , czy ja nie powinnam pójść w jej ślady, bo też chciałam być w życiu taka szczęśliwa i spełniona
Zebrałam nawet teczkę moich rysunków.
Ale sztuka jest nie dla mnie - rysując czułam pogłębiająca się irytację, podobnie jak wtedy gdy musiałam rozczytywać nuty. Brrrr. Nie mam do takich spraw serca ani cierpliwości.
w smutku nie jestem w stanie
https://www.saatchiart.com/account/artworks/667282