Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Dziecko nadambitne

edytowano listopada 2010 w Pomagajmy sobie
Pisałam o tym w wątku "tacy ładni". Moja najstarsza córka jest bardzo ambitna, już w wieku 5 lat. Do wszystkiego się przykłada, wszystko stara sie zrobić dobrze, trzyma sie reguł i zasad - złote dziecko. Ale jest też druga strona medalu -0 chce być chwalona, jak chwalę inne dzieci, to też czeka na pochwałę, źle znosi krytykę - a czasami jej wymaga, ma wkręty w stylu "bo wy tylko Hanię....", bo "wy tylko Magdę". Najtrudniej jej się dzielić, nie ma takiego automatycznego myślenia o innych dzieciach - jeżeli to robi, to dlatego, ze chce sie dobrze zachować (co oczywiście też jest ważne). Młodsze dzieci tak automatycznie myślą o sobie, dzielą sie, nie wymagają ciągłych achów i zachwytów. A przecież najstrasza była jedynaczką tylko 22 miesiące. Macie jakieś swoje przemyślenia w tej kwestii, jak obniżyć próg tej ambitności.
Agnieszko 63, proszę cie o rozwinięcie twojej wypowiedzi z wcześniejszego wątku

Komentarz

  • Aneta, wątek się rozwija po naciśnięciu linka edukacja klasyczna.

    Ja mam zupełnie odwrotny problem. Moja siedmioletnia Basia jest bardzo koleżeńska i spontaniczna ale niestety nie ma za grosz ambicji. Wada jak każda inna, stwierdziłam że po prostu jak nad wszystkim należy tutaj położyć nacisk wychowawczy.
  • Problem nam zupełnie nieznany... nie wiem... może podkreślaj dary jakie mają.
  • Sama byłam dzieckiem żebrajacym pochwał.. i do dziś na nie czekam..... przełom nastąpił kiedy przeczytałam zasadę Al anon

    "rób wszystko najlepiej jak potrafisz - nie będziesz sie bał krytyki ani potrzebował pochwał"

    I o tym z moimi nadambitnymi synami rozmawiam. Że sami przed sobą musza byc ok i to im wystarczy.
    A sama staram sie ich chwalić najwiecej jak umiem, tzn nie ich, ale ich dobre działania głównie. To ich motywuje i nakręca do działania :bigsmile:
  • Aneto, moje starsze też takie trochę jest nadambitne. Często rozmawiam z nim o tym. Mówię,że nie musi być doskonały, wystarczy, że jest świetny:bigsmile:Tylko to jest proces, nie wystarczy powiedzieć raz...i jeszcze staram się poprzeć to w zachowaniu w stosunku do niego ( nie wymagam perfekcjonizmu w każdym calu) ja jestem osobą z takimi perfekcjonistycznymi zapędami i wiem, że ciężko tak żyć.
    Widzę, ze ma duże zdolności matematyczne, techniczne, uwielbia samochody. Często mówię mu o tym, że jest w tym dobry, staram się to w nim rozwijać, w czymś w końcu może być świetny:cool:ale nie we wszystkim. No i proponuję mu ,nie zwracać uwagi na to, że musi podobać się wszystkim, musi być chwalony, jest wartością sam w sobie, a nie w tym co mówią o nim inni...Oj często my tak rozmawiamy, w końcu zaczął rozumieć...Wyluzował się, widzę, że się już tak bardzo nie męczy, robi swoje, ale pracy z nim jeszcze wiele
  • Bea, samo sedno :bigsmile:
  • To, że dziecko chce być chwalone nie oznacza, że trzeba je chwalić. Wręcz przeciwnie:bigsmile:, a niech się opamięta.:bigsmile:
  • Dzięki, każda zmiana jest procesem, zobaczymy, co będzie dalej.
  • [cite] Agnieszka63:[/cite]To, że dziecko chce być chwalone nie oznacza, że trzeba je chwalić. Wręcz przeciwnie:bigsmile:, a niech się opamięta.:bigsmile:

    Próbowałem tej metody ale syn wpadł w brak poczucia własnej wartości.
  • [cite] zbyszek:[/cite]
    [cite] Agnieszka63:[/cite]To, że dziecko chce być chwalone nie oznacza, że trzeba je chwalić. Wręcz przeciwnie:bigsmile:, a niech się opamięta.:bigsmile:

    Próbowałem tej metody ale syn wpadł w brak poczucia własnej wartości.

    U mnie doszło do skłonności autodestrukcyjnych.... Tzn u syna.....

    Kazda pochwala motywuje, bagatelizowanie zlych zachowan i wzmacnianie dobrych dziala.
    Krotki komunikat o tym, ze "tak sie nie robi, bo..." a potem zmiana tematu na pozytywy
  • Jak już ktoś wpadnie w niskie poczucie własnej wartości to ważne aby go PRZYŁAPAĆ na czymś dobrym. W danej chwili
    "o co dostałeś szóstkę ? Niemożliwe naprawdę opowiadał jak to się stało ?!
    Zosia wyniosła śmieci "a jednak potrafisz się domyśleć co jest potrzebne".

    Wiem że te przykłady są idiotyczne ale mam nadzieję że czujecie o co chodzi ?
  • Ehhh, czytam sobie te wypowiedzi i nachodzi mnie smutna refleksja, że chyba niewiele wiecie o tym, jak bardzo tragiczne jest życie ambitnego dziecka, które bezskutecznie czeka wciąż, że ktoś doceni jego wysiłki :sad: A rodzice uważają, że chwalić nie można, bo się dziecko "zepsuje". Więc to dziecko stara się jeszcze bardziej, bo na pochwały wciąż nie zasługuje. To rodzice stawiają mu jeszcze wyższe wymagania, bo przecież widzą, że na wiele je stać. Ale nadal nie chwalą, żeby nie "zepsuć". Poza tym uważają, że , jak dziecko wie, że robi najlepiej jak potrafi, to przecież samo powinno być z siebie zadowolone i nie oczekiwać zewnętrznej pochwały. Tylko skąd ono ma wiedzieć, że robi najlepiej jak potrafi? Jak jest faktycznie ambitne, to zawsze będzie mu się wydawało, że potrafiłoby jeszcze lepiej. A skąd ma wiedzieć że to co robi jest pozytywnie oceniane przez rodziców, skoro oni nie chwalą? A skoro najważniejsze osoby nie oceniają pozytywnie, to na jakiej podstawie samemu siebie pozytywnie ocenić?

    Czy uwierzycie, że można ukończyć studia w przedterminie i z wyróżnieniem i nadal nie być przekonanym, że było się wystarczająco ambitnym i dobrym studentem? Uwierzycie, że można mieć kilka fakultetów i martwić się, że nie jest się wystarczająco wykształconym? Że można mieć na swoim koncie kilka świetnie ocenianych publikacji i jednocześnie mieć poczucie, że ma się trudności z prawidłowym wysławieniem się na piśmie? Że mimo wszelki obiektywnych przesłane można nie potrafić uwierzyć w to, że nie jest się gorszym od innych? To jest smutne żniwo jakie zbiera ambitne dziecko, które nie doczekało się w odpowiednim momencie pochwał i nagród od osób dla niego najważniejszych. :sad:
  • Czy uwierzycie, że można ukończyć studia w przedterminie i z wyróżnieniem i nadal nie być przekonanym, że było się wystarczająco ambitnym i dobrym studentem?
    Ja wierzę, bo mam taką przyjaciółkę.

    Anoreksja i bulimia też się z braku poczucia własnej wartości połączonej z nadambitnością biorą...
  • [cite] Katarzyna:[/cite]Ehhh, czytam sobie te wypowiedzi i nachodzi mnie smutna refleksja, że chyba niewiele wiecie o tym, jak bardzo tragiczne jest życie ambitnego dziecka, które bezskutecznie czeka wciąż, że ktoś doceni jego wysiłki :sad: A rodzice uważają, że chwalić nie można, bo się dziecko "zepsuje". Więc to dziecko stara się jeszcze bardziej, bo na pochwały wciąż nie zasługuje. To rodzice stawiają mu jeszcze wyższe wymagania, bo przecież widzą, że na wiele je stać. Ale nadal nie chwalą, żeby nie "zepsuć". Poza tym uważają, że , jak dziecko wie, że robi najlepiej jak potrafi, to przecież samo powinno być z siebie zadowolone i nie oczekiwać zewnętrznej pochwały. Tylko skąd ono ma wiedzieć, że robi najlepiej jak potrafi? Jak jest faktycznie ambitne, to zawsze będzie mu się wydawało, że potrafiłoby jeszcze lepiej. A skąd ma wiedzieć że to co robi jest pozytywnie oceniane przez rodziców, skoro oni nie chwalą? A skoro najważniejsze osoby nie oceniają pozytywnie, to na jakiej podstawie samemu siebie pozytywnie ocenić?

    Czy uwierzycie, że można ukończyć studia w przedterminie i z wyróżnieniem i nadal nie być przekonanym, że było się wystarczająco ambitnym i dobrym studentem? Uwierzycie, że można mieć kilka fakultetów i martwić się, że nie jest się wystarczająco wykształconym? Że można mieć na swoim koncie kilka świetnie ocenianych publikacji i jednocześnie mieć poczucie, że ma się trudności z prawidłowym wysławieniem się na piśmie? Że mimo wszelki obiektywnych przesłane można nie potrafić uwierzyć w to, że nie jest się gorszym od innych? To jest smutne żniwo jakie zbiera ambitne dziecko, które nie doczekało się w odpowiednim momencie pochwał i nagród od osób dla niego najważniejszych. :sad:

    Zgadzam sie z tym i wierze, ze tak moze sie stac.
    Kasiu... piszesz o sobie?
  • [cite] Wanda:[/cite]A co zrobić z pięciolatkiem, który reaguje płaczem/ złością/ agresją na najmniejsze niepowodzenie?? Dwa przykłady z dnia dzisiejszego:
    1. W przedszkolu przez pomyłkę Jacek dostał nożyczki dla leworęcznych. Kiepsko mu szło wycinanie, ale nie poprosił o wymianę nożyczek, tylko się popłakał i zaczął złościć - nawet na kolegę, który zaczął go pocieszać!
    2. Po miesięcznej przerwie związanej z operacją, Jacek pojechał na trening karate. Jest tam kilku chłopców starszych o rok i kilku w jego wieku. Bawili się w wilka i zające, Jacek trochę odstawał, ale szczęście mu pomagało i wcale nie było tak, że zawsze był łapany przez wilka jako pierwszy. W pewnym momencie nie zrozumiał chyba jakiegoś polecenia pani albo został złapany przez wilka - rozkleił się totalnie, tatuś musiał zmywać się z treningu razem z delikwentem, po 10 minutach uspokajania.

    Mamy totalnego perfekcjonistę i wiemy o tym, staramy się chwalić go jak najwięcej, nie przyczepiamy się do drobnostek, ale to nic nie daje! Ja wymiękam. Może to taki wiek??? Ma 5,5 roku.

    To tak jak mój najstarszy.
    Pomaga mu, kiedy pokazuje mu przyklady innych, ktorzy tak dlugo probuja az im sie uda, czesto przegrywają, zeby coraz czesciej wygrywac, ze nie ma sukcesow bez przegranych.

    Opowieść mojego meza synom - Michael Jordan to koszykarz, ktory ponoc pobil rekord nietrafiania w kosza. Po to, zeby pobic rekord celności :wink::wink: i zostac mistrzem.
    Moze i przekręciłam ale mniej więcej o to szło.

    Wlasny przyklad - kiedy mi sie cos nie udaje, probuje dalej, aż sie uda.
    Zwracaj jego uwage na takie rzeczy, minie.....
  • Kurka, dzięki, myślałam, że tylko ja tak mam z dzieckiem. Wanda, moja Tereska dokładnie w tym samym wieku. Poza tym nie wiem, czy jej nie "kształtuję" trochę własnym przykładem. Jeżeli chodzi o naukę zawsze byłam perfekcjonistką, tak samo jeżeli chodzi o obowiązki zawodowe i domowe też ( poza sprzątaniem!!!! niestety - tu perfekcjonistą jest mąż, który cierpi z powodu naszego bałaganienia).
    Z powodu tego perfekcjonizmu, takiego drobiazgowego ogarniania wszystkiego trudno mi jest przyjąć zmiany, też te związane z dziećmi, ja tak bardzo lubię mieć wszystko ogarnięte, poukładane, pokontrolowane :cry:
  • Wanda, u nas 5.05.05, 5.03.07 i 10.06.09. Podobnie :wink:
  • My w zanadrzu mamy Franka, Dawida i Ignasia
  • A ja mam Michała z 2005, Gabrysię z 2007 i Kubusia dopiero z 2010.
    A Michaś też mało cierpliwy, złości się jak mu coś się nie uda i wpada w furie. Nie lubi też przegrywać, ale jak wciągnęliśmy w gry Gabrysię i jemu powierzyliśmy opiekę nad nią , to o dziwo, robi wszystko, żeby Gabrysia wygrywała.
    A co mnie irytuje najbardziej, ciągle gubi i szuka... Mamo, ale gdzie jest....?
  • @Katarzyno dzieki za to co napisalas...
    znam to za dobrze...
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.