Warto sprawdzić. Zapytaj jutro księdza odprawiającego Mszę w Radości, czy otrzymał od bpa Kamińskiego zgodę na taką celebrację zgodnie z motu proprio "Traditionis Custodes".
(nie wiem, co się dzieje, ale nad tekstem poniżej pracuję już kilka minut, dziwnie się wkleił i nie dał zmienić podczas edytowania.
Moje wejście do Kościoła, świadome i dobrowolne, nastąpiło gdy miałam już 35 lat. Wcześniejszy, krótki kontakt z Kościołem zapamiętałam jako koszmar. Nie lubię pobożności ludowej, dostrzegam w niej dużą dozę bałwochwalstwa. Dawne pieśni są prymitywne i nie ma w nich wysławiania Bogu chwały. Najbardziej drażni mnie pieśń "Serdeczna matko", a szczególnie zwrotka:
Zasłużyliśmy, to prawda przez złości,
By nas Bóg karał rózgą surowości:
Lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze,
Szczęśliwy, kto się do Matki uciecze.
****
To są takie bzdury, że zęby bolą.
Najłatwiej jest mi wznieść duszę ku Bogu podczas Kanonów Taize i pieśni neokatechumenalnych.
Najważniejszą jest ochrona papieża; dołożenie wszelkich starań, aby go nie zarazić. To, że zaszczepieni także chorują, nic tutaj nie zmienia. Porównałabym to do jazdy autem. Jedziemy i mamy wypadek. Inaczej sprawa się ma, gdy kierowca jest trzeźwy, a inaczej, gdy prowadził po spożyciu alkoholu. Niezaszczepieni są tutaj ikoną kierowcy, który usiadł za kierownicą po kielichu.
Na teren Watykanu bez paszportu covidowego nie ma wejścia, a na ewentualne spotkanie z papieżem, trzeba mieć aktualny test. Tak jest również podczas spotkań z głową państwa (każdego kraju), czy królową angielską.
Tam np. usłyszałam, że jak Lud Boży śpiewa, to nie należy go poprawiać, bo śpiewać przestanie, a wartością nadrzędną jest zaangażowanie ludu w liturgię.
Chór zaśpiewa lepiej, ale nie o to chodzi, by koncert organizować dla słuchaczy, ale by lud czuł się zaproszony do udziału, choćby przez udział w refrenie. A jak np. na Podhalu śpiew w kościele prowadzi miejscowa niewiasta, to jej się tego nie odbiera.
Jeszcze jedna rzecz wydaje mi się ważna. A wielu jej w ogóle nie uwzględnia.
Ludzie wynieśli różne doświadczenia z domu rodzinnego, różne przechodzili etapy w młodości, co innego pociąga ich w wieku dojrzałym, a do pewnych rzeczy wracają w bardzo dojrzałym.
doceniłam pobożność ludową dopiero po wyprowadzeniu się z Warszawy i coraz bardziej lubię te wszystkie litanie i śpiewy, a te pobożne babcie są wprost cudowne - one swoją gorliwą modlitwą trzymają całą parafię
> Co do pieśni neokatechumenalnych - powstrzymam się od oceny, by nie ranić niektórych.
Pieśni neo układał Kiko dla Cyganów mieszkających w slumsach pod Madrytem. Są więc to autentyczne melodie ludowe, które odpowiadają wrażliwości prostych ludzi. Gdyby pan Strug był prawdziwym miłośnikiem tej estetyki, to powinien być kantorem we wspólnocie.
> Co do pieśni neokatechumenalnych - powstrzymam się od oceny, by nie ranić niektórych.
Pieśni neo układał Kiko dla Cyganów mieszkających w slumsach pod Madrytem. Są więc to autentyczne melodie ludowe, które odpowiadają wrażliwości prostych ludzi. Gdyby pan Strug był prawdziwym miłośnikiem tej estetyki, to powinien być kantorem we wspólnocie.
Słowa tych pieśni, to Słowo Boże - właśnie dlatego je cenię; stają się moją, osobistą modlitwą.
Warto sprawdzić. Zapytaj jutro księdza odprawiającego Mszę w Radości, czy otrzymał od bpa Kamińskiego zgodę na taką celebrację zgodnie z motu proprio "Traditionis Custodes"
Nielegalne zakazy nieobowiązują w sumieniu. Jeden papież mówi, że Mszy starej nie wolno zakazywać, drugi zakazuje. Na szczęście jest już na tyle dużo świadomych katolików świeckich i duchownych, że tej batalii o Mszę nie przegramy. Widać to też po wklejonym przez Jana_u materiale z wizyty ad limina: zakazy były zbyt surowe, teraz Episkopat będzie kierował się duchem, a nie literą TC. W mojej parafii (nowej) na skutek duszpasterstwa covidowego ubyło 37% wiernych - stracono przez rok ponad 1/3 wiernych... Smutne to jest.
Im starsza jestem tym bardziej lubię stare pieśni. Miałam etap gdzie śpiewaliśmy takie przy gitarze. Niby teksty były wyświetlane, niby te pieśni były znane co poniektórym, ale generalnie śpiewał zespół a reszta słuchała. Jednak teraz lubię kiedy wierni w kościele też mogą pośpiewać. A stare pieśni znają wszyscy. Na koncert mogę sobie pójść poza mszą świętą. Kościół nie jest tylko dla młodych ani tylko dla starych. Kościół jest dla wszystkich wierzących. Im starsza jestem tym chętniej unikam mszy młodzieżowych. Zupełnie nie moja duchowość.
> W mojej parafii (nowej) na skutek duszpasterstwa covidowego ubyło 37% wiernych - stracono przez rok ponad 1/3 wiernych... Smutne to jest. <
Tam, gdzie prężnie działają wspólnoty wiary żywej, wiernych sukcesywnie przybywa. Wzorcowym przykładem są jezuici w Łodzi. Ubywa ludzi tam, gdzie do kościoła chodzono siłą inercji.
Warto sprawdzić. Zapytaj jutro księdza odprawiającego Mszę w Radości, czy otrzymał od bpa Kamińskiego zgodę na taką celebrację zgodnie z motu proprio "Traditionis Custodes"
Nielegalne zakazy nieobowiązują w sumieniu. Jeden papież mówi, że Mszy starej nie wolno zakazywać, drugi zakazuje. Na szczęście jest już na tyle dużo świadomych katolików świeckich i duchownych, że tej batalii o Mszę nie przegramy. Widać to też po wklejonym przez Jana_u materiale z wizyty ad limina: zakazy były zbyt surowe, teraz Episkopat będzie kierował się duchem, a nie literą TC. W mojej parafii (nowej) na skutek duszpasterstwa covidowego ubyło 37% wiernych - stracono przez rok ponad 1/3 wiernych... Smutne to jest.
@joanna_1991 Tak, niestety. U nas są wspólnoty, jest oaza dla dorosłych, jest rodzina RM. To Warszawa praska, więc zawsze było lepiej niż po drugiej stronie. Jeszcze dwa lata temu chodziłam, do spowiedzi chodziłam i w pandemii, ale pojawił się płyn zamiast wody święconej, przyłbice i maski u księży, namawianie na zostanie w domu zamiast Mszy, bo teraz najważniejsze jest zdrowie (to była ostatnia moja Msza w parafii tuż przed lockdownem w III.2020).
@Maciek_bs Legalność określa prawo kościelne. Podobnie jak w państwie- nie liczy się wola Morawieckiego czy Kaczyńskiego tylko konstytucja.
To bym określiła jako duchowość tradycyjną katolicką, łacińską, wierność temu, w co zawsze, wszędzie i wszyscy wierzyli, posłuszeństwo całemu nauczaniu ex cathedra na przestrzeni wieków.
Odmiennie od uznawanego przez ludzi Nowego Kościoła wierności bieżącym zarządzeniom papieża i biskupa. Tu odciska się cywilizacja bizantyjska i ślad wychowania w indoktrynacji socjalistycznej za PRL i po dziś.
U nas na każdej mszy niedzielnej nie ma gdzie usiąść. Nie wiem czy są tam wspólnoty. Raczej nie ma. Normalna parafia. A nie czasem są jakieś wieczory uwielbienia ale ludzie uciekają wtedy z tych adoracji.
To są słowa św. Wincentego z Lerynu- obowiązek katolika. Nie załamujcie mnie tym, jak daleko współczesne nauczanie odeszło od Objawienia Apostolskiego. Nie chodzi o to, by z każdym nowym papieżem zmieniać swoje myślenie i postępowanie. Benedykt pozwala na SP, Franciszek zabrania w TC. Zresztą oba listy nie są nauczaniem ex cathedra. Nauczanie ex cathedra mówi, kto zmieni Mszę naraża się na gniew Boży. Ja wolę nie ryzykować.
To przyjrzyjmy się, co dokładnie św. Wincenty napisał:
W samym zaś znowu Kościele trzymać się trzeba silnie tego, w co wszędzie, w co zawsze. w co wszyscy wierzyli. To tylko bowiem jest prawdziwe i właściwie katolickie, jak to już wskazuje samo znaczenie tego wyrazu, odnoszące się we wszystkim do znamienia powszechności. A stanie się to wtedy dopiero, gdy podążymy za powszechnością, starożytnością i jednomyślnością. Podążymy zaś za powszechnością, jeżeli za prawdziwą uznamy tylko tę wiarę, którą cały Kościół na ziemi wyznaje; za starożytnością, jeżeli ani na krok nie odstąpimy od tego pojmowania, które wyraźnie podzielali święci przodkowie i ojcowie nasi; za jednomyślnością zaś wtedy, jeżeli w obrębie tej starożytności za swoje uznamy określenia i poglądy wszystkich lub prawie wszystkich kapłanów i nauczycieli.
Wypiszmy w punktach: 1. za prawdziwą uznamy tylko tę wiarę, którą cały Kościół na ziemi wyznaje 2. za starożytnością, jeżeli ani na krok nie odstąpimy od tego pojmowania, które wyraźnie podzielali święci przodkowie i ojcowie nasi 3. w obrębie tej starożytności za swoje uznamy określenia i poglądy wszystkich lub prawie wszystkich kapłanów i nauczycieli.
Czyli to nie jest bynajmniej to, co twierdzą niektórzy, że stan doktryny i obyczajowości z XIX wieku wyznacza "tradycję", która wszystkich obowiązuje. Przede wszystkim obowiązuje nas nauczanie Kościoła głoszone tu i teraz. Obecna doktryna musi być zgodna ze starożytną, ale w tym zakresie, który Kościół uznał za ortodoksyjny.
> Nauczanie ex cathedra mówi, kto zmieni Mszę naraża się na gniew Boży
To nie jest nauczanie ex-cathedra, tylko decyzja dyscyplinarna, która z definicji nie może być nieomylna. Co więcej, gdybyś się więcej tym tematem interesowała, to byś wiedziała, że mszał, że którego jest współcześnie odprawiana Msza Trydencka, nie jest wcale mszałem św. Piusa V. Przez 400 lat wielu papieży wprowadzało do niego różne poprawki. Choćby Jan XXIII, który dodał do Kanonu imię św. Józefa i nie dość, że żaden gniew Boży go nie spotkał, to został kanonizowany.
Ks. Chmielewski ma u mnie sporego minusa za to jątrzenie. Sam mówi, że "krwiożercza Paczamama" miała postać kobiety w spódniczce z węzy, naszyjniku z ludzkich dłoni i głów, o stopach zakończonych pazurami jaguara. A potem dodaje, że taka postać, została "intronizowana" w Watykanie. Jest to kłamstwo, które każdy widzi na tym samym filmie. Figurka, którą tam nazywano "Paczamamą" to zwykła kobieta w zaawansowane ciąży. I tu rzecz ciekawa, że osoby atakujące z tego powodu Papieża starają się zohydzić płodność, powiązać ją z okrutnymi obrzędami pogan.
Są różne zmiany w Mszy św. : małe- typu dodanie św. Józefa i duże - zamiana przyklęknięcia od razu po Przeistoczeniu na przyklęknięcie po ukazaniu Hostii wiernym, tak żeby nie razić protestantów, zamiana starodawnych modlitw Ofiarowania na modlitwy żydowskie błogosławienia chleba i wina.
Jan XXIII został świętym wg nowych zmienionych definicji, uproszczonych procedur. Zresztą wszyscy papieże soborowi zostaną świętymi, żeby dodać wagi SW II.
I teraz ktoś mógłby zadać sobie pytanie: czemu przedsoborowi biskupi chcieli zlikwidować przyklęknięcie i Offertorium, skoro są takie wspaniałe? Żeby zrobić przyjemność protestantom? A co protestantów obchodzi, co katolicy robią na swojej Mszy św., skoro nie uznają ani kapłaństwa, ani Przeistoczenia? Czy nas interesują szczegóły nabożeństw innych religii? Ich też nie.
Wobec tego mamy dwa wyjścia. Albo dalej czytać teorie spiskowe upowszechniane przez FSSPX, które są jedynie zapisem stanu psychiki starzejącego się abpa Lefebvre, albo sięgnąć do źródeł, czyli do historii liturgii.
Jeżeli zrobimy to drugie to okaże się, że to nie Offertorium jest starodawne, ale procesja z darami, którą przywrócił NOM. Tej procesji towarzyszyła modlitwa celebransa, ale przez długi czas nie była ona w żaden sposób skodyfikowana, każdy modlił się jak chciał. Dopiero w średniowieczu, kiedy zlikwidowano procesję z darami, pojawiło się znane nam Offertorium. I tu ciekawostka: ponieważ zawiera ono epiklezę, bywało nazywane "małym Kanonem". Czyli do Kanonu, będącego szczytową częścią Mszy św., dorobiono taki mniejszy szczyt. Po co? Nie wiadomo. Na pewno jest to powtórzenie, którego można się bez żalu pozbyć, tak jak tego chcieli Ojcowie Soborowi. Bo okazuje się, że biskupi uformowani na Mszy Trydenckiej wcale nie chcieli dodatkowo klękać, czy odmawiać dodatkowych modlitw, jeżeli robili to w innych miejscach liturgii.
Czemu zamiast Offertorium jest żydowska modlitwa dziękczynienia? Bo wynika to wprost z Ewangelii. Tam, gdzie jest ustanowienie Eucharystii pojawiają się słowa: "odmówiwszy dziękczynienie". Tak, Pan Jezus wypowiedział taką modlitwę przed Przeistoczeniem i to samo czyni kapłan.
Odniosę się do zarzutów co do Blachnickiego i wyrugowania ludowości. Będąc w Irlandii napisał list, w którym starał się opisać tamtejszą duchowość. Pisał, że następuje tam niedostrzegalna laicyzacja. Pod płaszczykiem zachowania tradycyjnych form pobożności, bez glębszego zrozumienia, ludzie przenikają duchem świata. Twierdził, że u nas jest podobnie, ale Irlandia nas wyprzedza, i to co u nas jeszcze niewidoczne, tam już mozna dostrzec.
Wg mnie ruch oazowy "kupił" polskiemu Kosciołowi 2-3 pokolenia. Bo prawdziwym katalizatorem laicyzacji jest tak naprawdę edukacja wykraczająca poza szkołę podstawową. Ludzie, którzy byli w oazie (czy innych tego typu ruchach), dostali formację liturgiczną, teologiczną na poziomie adekwatnym do własnego rozwoju intelektualnego w innych obszarach.
Po drugie, analiza tego pana jest niemiłosiernym uproszczeniem. Przecież wiele z tych pieśni ludowych i zwyczajów była bardzo konkretnie związana z życiem wiejskim. Jak się ludzie wyprowadzili do miasta, to nie tyle zniknęły pieśni, co kontekst ich wykonania. Potem nastąpiły przemiany na samej wsi.
A współczesne konteksty (pracy, odpoczynku) już się obywają bez religijnej oprawy i jakoś nikt nie ma pomysłu, co z tym zrobić. Może komuś się uda wprowadzić zwyczaj, by przy odpalaniu Excela zaśpiewać zwrotkę, "Chwalcie pliki nieustawne, sumy, tabele przestawne"
Komentarz
Warto sprawdzić. Zapytaj jutro księdza odprawiającego Mszę w Radości, czy otrzymał od bpa Kamińskiego zgodę na taką celebrację zgodnie z motu proprio "Traditionis Custodes".
Moje wejście do Kościoła, świadome i dobrowolne, nastąpiło gdy miałam już 35 lat.
Wcześniejszy, krótki kontakt z Kościołem zapamiętałam jako koszmar.
Nie lubię pobożności ludowej, dostrzegam w niej dużą dozę bałwochwalstwa. Dawne pieśni są prymitywne i nie ma w nich wysławiania Bogu chwały. Najbardziej drażni mnie pieśń "Serdeczna matko", a szczególnie zwrotka:
Najważniejszą jest ochrona papieża; dołożenie wszelkich starań, aby go nie zarazić.
To, że zaszczepieni także chorują, nic tutaj nie zmienia.
Porównałabym to do jazdy autem. Jedziemy i mamy wypadek. Inaczej sprawa się ma, gdy kierowca jest trzeźwy, a inaczej, gdy prowadził po spożyciu alkoholu.
Niezaszczepieni są tutaj ikoną kierowcy, który usiadł za kierownicą po kielichu.
Na teren Watykanu bez paszportu covidowego nie ma wejścia, a na ewentualne spotkanie z papieżem, trzeba mieć aktualny test.
Tak jest również podczas spotkań z głową państwa (każdego kraju), czy królową angielską.
i kilka innych.
Co do pieśni neokatechumenalnych - powstrzymam się od oceny, by nie ranić niektórych.
Dlaczego w ogóle o tym piszę?
Kościół Chrystusowy jest powszechny, jest w nim miejsce dla ludzi o różnej wrażliwości.
Matko najświętsza do serca Twego,
Mieczem boleści wskroś przyszytego,
Wołamy wszyscy z jękiem, ze łzami:
Ucieczko grzesznych, módl się za nami!
Gdzież my o Matko, ach gdzie pójdziemy,
I gdzie ratunku szukać będziemy?
Twojego ludu nie gardź prośbami:
Ucieczko grzesznych, módl się za nami!
Wzrusza mnie do łez.
Mam przyjemność mieć kontakt ze Szkołą Kantorów.
Tam np. usłyszałam, że jak Lud Boży śpiewa, to nie należy go poprawiać, bo śpiewać przestanie, a wartością nadrzędną jest zaangażowanie ludu w liturgię.
Chór zaśpiewa lepiej, ale nie o to chodzi, by koncert organizować dla słuchaczy, ale by lud czuł się zaproszony do udziału, choćby przez udział w refrenie. A jak np. na Podhalu śpiew w kościele prowadzi miejscowa niewiasta, to jej się tego nie odbiera.
Ludzie wynieśli różne doświadczenia z domu rodzinnego, różne przechodzili etapy w młodości, co innego pociąga ich w wieku dojrzałym, a do pewnych rzeczy wracają w bardzo dojrzałym.
Pieśni neo układał Kiko dla Cyganów mieszkających w slumsach pod Madrytem. Są więc to autentyczne melodie ludowe, które odpowiadają wrażliwości prostych ludzi. Gdyby pan Strug był prawdziwym miłośnikiem tej estetyki, to powinien być kantorem we wspólnocie.
Słowa tych pieśni, to Słowo Boże - właśnie dlatego je cenię; stają się moją, osobistą modlitwą.
W mojej parafii (nowej) na skutek duszpasterstwa covidowego ubyło 37% wiernych - stracono przez rok ponad 1/3 wiernych... Smutne to jest.
No to kwestię uznawania papieża zweryfikowaliśmy ze skutkiem negatywnym. Bractwo nie uznaje papieża Franciszka.
Kościół nie jest tylko dla młodych ani tylko dla starych. Kościół jest dla wszystkich wierzących.
Im starsza jestem tym chętniej unikam mszy młodzieżowych. Zupełnie nie moja duchowość.
Tam, gdzie prężnie działają wspólnoty wiary żywej, wiernych sukcesywnie przybywa. Wzorcowym przykładem są jezuici w Łodzi.
Ubywa ludzi tam, gdzie do kościoła chodzono siłą inercji.
Czy to statystyki z jesiennego liczenia wiernych?
Jeszcze dwa lata temu chodziłam, do spowiedzi chodziłam i w pandemii, ale pojawił się płyn zamiast wody święconej, przyłbice i maski u księży, namawianie na zostanie w domu zamiast Mszy, bo teraz najważniejsze jest zdrowie (to była ostatnia moja Msza w parafii tuż przed lockdownem w III.2020).
To bym określiła jako duchowość tradycyjną katolicką, łacińską, wierność temu, w co zawsze, wszędzie i wszyscy wierzyli, posłuszeństwo całemu nauczaniu ex cathedra na przestrzeni wieków.
Odmiennie od uznawanego przez ludzi Nowego Kościoła wierności bieżącym zarządzeniom papieża i biskupa. Tu odciska się cywilizacja bizantyjska i ślad wychowania w indoktrynacji socjalistycznej za PRL i po dziś.
A nie czasem są jakieś wieczory uwielbienia ale ludzie uciekają wtedy z tych adoracji.
Na mój gust wychodzi z tego zbiór pusty. Każda prawda wiary była w historii przez kogoś negowana.
Nie załamujcie mnie tym, jak daleko współczesne nauczanie odeszło od Objawienia Apostolskiego.
Nie chodzi o to, by z każdym nowym papieżem zmieniać swoje myślenie i postępowanie. Benedykt pozwala na SP, Franciszek zabrania w TC. Zresztą oba listy nie są nauczaniem ex cathedra.
Nauczanie ex cathedra mówi, kto zmieni Mszę naraża się na gniew Boży. Ja wolę nie ryzykować.
W samym zaś znowu Kościele trzymać się trzeba silnie tego, w co wszędzie, w co zawsze. w co wszyscy wierzyli. To tylko bowiem jest prawdziwe i właściwie katolickie, jak to już wskazuje samo znaczenie tego wyrazu, odnoszące się we wszystkim do znamienia powszechności. A stanie się to wtedy dopiero, gdy podążymy za powszechnością, starożytnością i jednomyślnością. Podążymy zaś za powszechnością, jeżeli za prawdziwą uznamy tylko tę wiarę, którą cały Kościół na ziemi wyznaje; za starożytnością, jeżeli ani na krok nie odstąpimy od tego pojmowania, które wyraźnie podzielali święci przodkowie i ojcowie nasi; za jednomyślnością zaś wtedy, jeżeli w obrębie tej starożytności za swoje uznamy określenia i poglądy wszystkich lub prawie wszystkich kapłanów i nauczycieli.
Wypiszmy w punktach:
1. za prawdziwą uznamy tylko tę wiarę, którą cały Kościół na ziemi wyznaje
2. za starożytnością, jeżeli ani na krok nie odstąpimy od tego pojmowania, które wyraźnie podzielali święci przodkowie i ojcowie nasi
3. w obrębie tej starożytności za swoje uznamy określenia i poglądy wszystkich lub prawie wszystkich kapłanów i nauczycieli.
Czyli to nie jest bynajmniej to, co twierdzą niektórzy, że stan doktryny i obyczajowości z XIX wieku wyznacza "tradycję", która wszystkich obowiązuje. Przede wszystkim obowiązuje nas nauczanie Kościoła głoszone tu i teraz. Obecna doktryna musi być zgodna ze starożytną, ale w tym zakresie, który Kościół uznał za ortodoksyjny.
To nie jest nauczanie ex-cathedra, tylko decyzja dyscyplinarna, która z definicji nie może być nieomylna. Co więcej, gdybyś się więcej tym tematem interesowała, to byś wiedziała, że mszał, że którego jest współcześnie odprawiana Msza Trydencka, nie jest wcale mszałem św. Piusa V. Przez 400 lat wielu papieży wprowadzało do niego różne poprawki. Choćby Jan XXIII, który dodał do Kanonu imię św. Józefa i nie dość, że żaden gniew Boży go nie spotkał, to został kanonizowany.
Jan XXIII został świętym wg nowych zmienionych definicji, uproszczonych procedur. Zresztą wszyscy papieże soborowi zostaną świętymi, żeby dodać wagi SW II.
Wobec tego mamy dwa wyjścia. Albo dalej czytać teorie spiskowe upowszechniane przez FSSPX, które są jedynie zapisem stanu psychiki starzejącego się abpa Lefebvre, albo sięgnąć do źródeł, czyli do historii liturgii.
Jeżeli zrobimy to drugie to okaże się, że to nie Offertorium jest starodawne, ale procesja z darami, którą przywrócił NOM. Tej procesji towarzyszyła modlitwa celebransa, ale przez długi czas nie była ona w żaden sposób skodyfikowana, każdy modlił się jak chciał. Dopiero w średniowieczu, kiedy zlikwidowano procesję z darami, pojawiło się znane nam Offertorium. I tu ciekawostka: ponieważ zawiera ono epiklezę, bywało nazywane "małym Kanonem". Czyli do Kanonu, będącego szczytową częścią Mszy św., dorobiono taki mniejszy szczyt. Po co? Nie wiadomo. Na pewno jest to powtórzenie, którego można się bez żalu pozbyć, tak jak tego chcieli Ojcowie Soborowi. Bo okazuje się, że biskupi uformowani na Mszy Trydenckiej wcale nie chcieli dodatkowo klękać, czy odmawiać dodatkowych modlitw, jeżeli robili to w innych miejscach liturgii.
Czemu zamiast Offertorium jest żydowska modlitwa dziękczynienia? Bo wynika to wprost z Ewangelii. Tam, gdzie jest ustanowienie Eucharystii pojawiają się słowa: "odmówiwszy dziękczynienie". Tak, Pan Jezus wypowiedział taką modlitwę przed Przeistoczeniem i to samo czyni kapłan.
Pisał, że następuje tam niedostrzegalna laicyzacja. Pod płaszczykiem zachowania tradycyjnych form pobożności, bez glębszego zrozumienia, ludzie przenikają duchem świata. Twierdził, że u nas jest podobnie, ale Irlandia nas wyprzedza, i to co u nas jeszcze niewidoczne, tam już mozna dostrzec.
Wg mnie ruch oazowy "kupił" polskiemu Kosciołowi 2-3 pokolenia. Bo prawdziwym katalizatorem laicyzacji jest tak naprawdę edukacja wykraczająca poza szkołę podstawową. Ludzie, którzy byli w oazie (czy innych tego typu ruchach), dostali formację liturgiczną, teologiczną na poziomie adekwatnym do własnego rozwoju intelektualnego w innych obszarach.
Po drugie, analiza tego pana jest niemiłosiernym uproszczeniem. Przecież wiele z tych pieśni ludowych i zwyczajów była bardzo konkretnie związana z życiem wiejskim. Jak się ludzie wyprowadzili do miasta, to nie tyle zniknęły pieśni, co kontekst ich wykonania. Potem nastąpiły przemiany na samej wsi.
A współczesne konteksty (pracy, odpoczynku) już się obywają bez religijnej oprawy i jakoś nikt nie ma pomysłu, co z tym zrobić. Może komuś się uda wprowadzić zwyczaj, by przy odpalaniu Excela zaśpiewać zwrotkę, "Chwalcie pliki nieustawne, sumy, tabele przestawne"