Dlaczego mężczyzni nie mogą znaleźć młodych dziewic, które chcą licznego potomstwa? Bo wątpię by istniała kobieta, która chciałaby mieć męża tak ograniczonego.
a na czym to ograniczenia ma polegać?
Na oczekiwaniu od żony tylko tego by była młodą dziewicą, która chce licznego potomstwa.
a kto i gdzie napisał, że tylko?
Spójrz na tytuł tego wątku. Jasno wskazuje co uważa za najistotniejsze.
Dlaczego mężczyzni nie mogą znaleźć młodych dziewic, które chcą licznego potomstwa? Bo wątpię by istniała kobieta, która chciałaby mieć męża tak ograniczonego.
a na czym to ograniczenia ma polegać?
Na oczekiwaniu od żony tylko tego by była młodą dziewicą, która chce licznego potomstwa.
a kto i gdzie napisał, że tylko?
Spójrz na tytuł tego wątku. Jasno wskazuje co uważa za najistotniejsze.
nie wiem, wydaje mi się, że chcesz wyrazić protest, i w tym celu korzystasz z własnych wyobrażeń na temat tego, co autor chciał powiedzieć;
dla mnie np. są to tylko cechy pożądane, miły, czy może w przypadku chęci posiadania potomstwa, ważny aspekt związku
tak. to dla mnie najistotniejsze. do tego praktykująca katoliczka, bez antykoncepcji. czuje się dumny z tego że jestem tak OGRANICZONY.
A powiesz jak to zrealizowałeś? Pytałeś każdą nowopoznaną dziewczynę czy jest dziewicą i czy chce mieć dużo dzieci, by od tego uzależniać angażowanie się lub nie w związek? Czy najpierw było zakochanie i bliższe poznanie a potem porzucenie, gdy okazywało się, że nie spełnia tych Twoich wymagań? Czy jeszcze inaczej?
Zapytałem czy chce ślubu w najbliższym czasie. Czy jest praktykującą katoliczką. Czy może zaczekać z seksem do ślubu. Czy urodzi przynajmniej trójkę dzieci. Czy chce stosować naturalne planowanie rodziny. Czy jest dziewicą.
Odpowiedziała na wszystkie pytania tak. Oświadczyłem się po kilku tygodniach. Wziąłem ją za żonę po pół roku.
Człowiek jest albo w stanie wolnym albo w stanie małżeńskim (po sakramencie małżeństwa) lub po ślubach kapłańskich lub zakonnych albo ślubach konsekracji. Słowo związek wymyślił szatan.
Odpowiedziała na wszystkie pytania tak. Oświadczyłem się po kilku tygodniach. Wziąłem ją za żonę po pół roku.
A Boga nie pytałeś o zdanie? Bo ja najpierw się zwróciłem do Boga, że jeżeli jest taka Jego wola, to niech mi pobłogosławi i moja żona która miała wiele wątpliwości co do mnie, z czasem przestała je mieć i po ponad roku od zaręczyn pobraliśmy się. Po ponad 6 latach znajomości i mojej modlitwy. W trakcie narzeczeństwa byliśmy m.in. razem na dwutygodniowej wędrówce po Beskidzie żywieckim co pokazało nam jakie mamy charaktery w ciężkich sytuacjach.
A Bogu jestem dożywotnio wdzięczny za to błogosławieństwo, bo jest i kochająca żona i trójka wspaniałych dzieci, już praktycznie dorosłych. I co najważniejsze jesteśmy dla siebie miłością, tak jak chciał Bóg.
A zapytałeś się czy żona zgadza się, że będziesz spał na macie a nie w łóżku małżeńskim? Nawet taki szczegół jak spanie pod dwiema czy jedną kołdrą ma znaczenie bo określa stopień bliskości cielesnej. Pytałeś czy zgadza się na wegetarianizm czy nawet weganizm? Pytałeś jaki sposób okazywania miłości żona lubi, może dotyk i seks, może komplementy, prezenty, a może potrzebuje randkowania, wspólnego czasu.
Dla mnie to pytanie tytułowe jest pytaniem o edukację i wychowanie naszych dzieci i nastolatków - jak to zrobić, żeby chciały żyć w czystości zarówno przed jak i po ślubie?
Jeśli macie jakieś pomysły, proszę podzielcie się.
nie wydaje się, by w dzisiejszych czasach coraz dłuższej edukacji, więc późniejszego zawierania związków, czystość przedślubna była możliwa do utrzymania, poza indywidualnymi przypadkami,
ja, dla chłopców, nauczony obserwowanymi nieudanymi związkami, stosowałem przykazanie, nie wiem na ile potrzebne, - "dzieci po ślubie"
a po ślubie recepta jest jednocześnie prosta i trudna do wykonania - unikanie okazji
hmm... ja wierzę, że czystość jest możliwa, a nawet wiem to.
Jeśli nawet zawęzimy tę możliwość tylko do "indywidualnych przypadków", to czemu to nie miałyby być nasze dzieci? ja bym chciała, żeby moje dzieci miały na tyle silną relację z Bogiem oraz silną wolę i rozum, by jednak dały radę. Nie jako wyczyn cyrkowy, ale po prostu dobra, prosta droga do szczęścia.
hmm... ja wierzę, że czystość jest możliwa, a nawet wiem to.
Jeśli nawet zawęzimy tę możliwość tylko do "indywidualnych przypadków", to czemu to nie miałyby być nasze dzieci? ja bym chciała, żeby moje dzieci miały na tyle silną relację z Bogiem oraz silną wolę i rozum, by jednak dały radę. Nie jako wyczyn cyrkowy, ale po prostu dobra, prosta droga do szczęścia.
O to to. Ja się tylko pytam dlaczego przykład rodziców nie zadziałał... Dwóch już powiedziało, że oni spróbują "własnej drogi" - tzn. łatwiejszej, wygodniejszej, wymagającej mniej siły woli i rozumu, itd. I wierzą, że będą równie szczęśliwi. Wychodzi jednak na to, że relacja z Bogiem najważniejsza - przede wszystkim na początku, potem dochodzi się do tego, że wypełnianie przykazań to właśnie najpewniejsza droga do szczęścia..
Nawet jak jedzą chętnie to są różne problemy. Ja gotuję obiady dla siedmiu osób, z czego moi rodzice najchętniej jedzą zupę na śniadanie, obiad i kolację. Mam wielki garnek, ale przy standardowej kuchni jak go postawie to nie mieści mi się już żaden inny i trzy palniki niby są a ich nie ma
Bardzo proste. Dawniej córka nie mogła wyjść z domu bez pozwolenia ojca. Teraz ojciec funduje jej studia w innym mieście zamiast znaleźć męża.
Ogólnie ojcowie nie chronią córek. Nie wiedzą co robią przez smartfona albo na facebooku, itd.
@ z nimi. Dziś, kiedy mieszkam na swoim, potrafi włamać mi się do mojej skrzynki pocztowej i ukraść mi listy, które następnie przynosi otwarte jak gdyby nigdy nic. Specjalnie jedzie do mojego miasta. Nie dawałam jej powodu do takiego zachowania, nigdy nie brałam narkotyków, nie piłam ani nic złego nie robiłam. Ją kierowała chora chęć kontroli i dominacji, zasłaniała się moim dobrem, bo jak ona nie będzie mnie pilnować, to żle skończę. To jej "moje dobro" spowodowało u mnie silną depresję i PTSD. Ojciec był podobny do niej, tylko w wersji "light". Ty, amiszu, jesteś tak samo toksycznym narcyzem jak moja matka, z tą róźnicą, że ty się motywujesz religią.
Nadmienię, że nie pochodziłam z patologii, gdzie piją, biją i etc. Tylko z tzw "dobrego domu". Ludzie nachwalić się nie mogli jakich cudownych mam rodziców, a szczególnie matkę, bo ta - jak każdy narcyz - potrafi świetnie grać.
Ucieło mi fragment mojego komentarza. Pisałam w nim, że twoje zachowanie, Amiszu, jest chore. Ty jesteś mocno zaburzony. Ja znam ludzi takich jak ty, bo żyłam z nimi.
Komentarz
dla mnie np. są to tylko cechy pożądane, miły, czy może w przypadku chęci posiadania potomstwa, ważny aspekt związku
A powiesz jak to zrealizowałeś? Pytałeś każdą nowopoznaną dziewczynę czy jest dziewicą i czy chce mieć dużo dzieci, by od tego uzależniać angażowanie się lub nie w związek? Czy najpierw było zakochanie i bliższe poznanie a potem porzucenie, gdy okazywało się, że nie spełnia tych Twoich wymagań? Czy jeszcze inaczej?
Czy jest praktykującą katoliczką.
Czy może zaczekać z seksem do ślubu.
Czy urodzi przynajmniej trójkę dzieci.
Czy chce stosować naturalne planowanie rodziny.
Czy jest dziewicą.
Odpowiedziała na wszystkie pytania tak. Oświadczyłem się po kilku tygodniach. Wziąłem ją za żonę po pół roku.
Człowiek jest albo w stanie wolnym albo w stanie małżeńskim (po sakramencie małżeństwa) lub po ślubach kapłańskich lub zakonnych albo ślubach konsekracji. Słowo związek wymyślił szatan.
Pytałeś czy zgadza się na wegetarianizm czy nawet weganizm?
Pytałeś jaki sposób okazywania miłości żona lubi, może dotyk i seks, może komplementy, prezenty, a może potrzebuje randkowania, wspólnego czasu.
ja, dla chłopców, nauczony obserwowanymi nieudanymi związkami, stosowałem przykazanie, nie wiem na ile potrzebne, - "dzieci po ślubie"
a po ślubie recepta jest jednocześnie prosta i trudna do wykonania - unikanie okazji
Przypadki zdrowotne to inna bajka, to się rozumie.
Dziś, kiedy mieszkam na swoim, potrafi włamać mi się do mojej skrzynki pocztowej i ukraść mi listy, które następnie przynosi otwarte jak gdyby nigdy nic. Specjalnie jedzie do mojego miasta.
Nie dawałam jej powodu do takiego zachowania, nigdy nie brałam narkotyków, nie piłam ani nic złego nie robiłam. Ją kierowała chora chęć kontroli i dominacji, zasłaniała się moim dobrem, bo jak ona nie będzie mnie pilnować, to żle skończę. To jej "moje dobro" spowodowało u mnie silną depresję i PTSD. Ojciec był podobny do niej, tylko w wersji "light". Ty, amiszu, jesteś tak samo toksycznym narcyzem jak moja matka, z tą róźnicą, że ty się motywujesz religią.