Tylko taki ze nie różnią się od ponad 90% wierzących i że katolicy to hipokryci. Widać rzeczywistiac
byłabym ostrożna z nazywaniem grzechu hipokryzją, bo może się zaraz okazać, że wszyscy jesteśmy hipokrytami bo wszyscy przecież grzeszymy
nie rozumiem, czemu antykoncepcja to hipokryzja, a obżarstwo to już nie, albo lenistwo, albo pycha...
grzech wynika często ze słabości człowieka, z braku formacji, z tego "że wszyscy tak robią", ze strachu...
Oczywiście nie usprawiedliwiam antykoncepcji ani grzeszenia w inny sposób, ale nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że katolicy to hipokryci, bo grzeszą - wg mnie jest ono niesprawiedliwe.
Jest taka konferencja, w której ks. Strzelczyk ładnie mówi o spowiedzi i warunkach dobrej spowiedzi. Zwraca uwagę na to, że postanowienie poprawy musi być szczere w momencie wypowiadania i może być szczere, mimo że wszyscy wiemy, że zgrzeszymy znów. Wiemy, że jesteśmy słabi i naprawdę chcemy się poprawić. Jedno z drugim się nie kłóci.
@M_Monia Coś Ty się tak tej antykoncepcji uczepiła? Jednemu ciężko z tym, innemu z tamtym. Nauka Kościoła jest jasna. Zamiast oczekiwać zmiany tej nauki, lepiej zbliżyć się do Jezusa i czerpać z sakramentów siłę do życia zgodnego z nauką Kościoła.
Ale tu chodzi o rzeczywistość nie o kogoś konkretnego. Niektórzy biskupi chcieliby zmiany w Humanae Vitae bo to jest aż śmieszne że mamy prawo którego 90% a pewnie więcej katolików nie potrafi udźwignąć.
myślę, że znalazłoby się więcej takich rzeczy, których 90% katolików nie potrafi udźwignąć, czy to znaczy, że mamy zmienić dekalog?
Może to oznaczać tylko tyle że czas przestać myśleć o sobie, że jesteśmy wyjatkowi Lepsi od niewierzących, którzy żyją z podobna moralnością.
Popieram! Zrób jak piszesz. Przestań ciągle zajmować się życiem innych i ocenianiem ich. Żyj jak chcesz, wg tego co ważne dla Ciebie i daj innym tez do tego prawo.
Może to oznaczać tylko tyle że czas przestać myśleć o sobie, że jesteśmy wyjatkowi Lepsi od niewierzących, którzy żyją z podobna moralnością. Albo Może oznaczać hipokryzja. Oczywiście wszyscy możemy być w jakimś stopniu hipokrytami ale lepiej być jak mniejszym hipokryta.
ale jacy "my"?
bo ja z jednej strony nie widzę, żeby ludzie niewierzący mieli podobną moralność do mojej, a z drugiej strony wcale nie czuję się od nich lepsza,
choć tak na marginesie muszę przyznać, że wielokrotnie czuję się od nich szczęśliwsza, ale to już może są moje subiektywne wrażenia
Znam blisko niewierzącego, który jedynie nie przestrzega przykazań odnoszących się do Boga. Wychowany w wierze, ale odszedł z Kościoła. Moralność mu została.
Przykazania to nie wymysł człowieka, by zastanawiać się nad ich sensownością i zmianą. Po drugie, w przeciwieństwie do przepisów prawnych, nikt nie musi żyć w zgodzie z nauką Kościoła. Jak nie chce, to żyje po swojemu. Do więzienia nikt go nie zamknie za to.
Przyjęli ślub taki jaki jest udzielany niewierzacym. Czyli cywilny
I z tego tytułu myślisz, że mają do dyspozycji łaski płynące z sakramentu? Nie, nie mają. I nie ma w tym żadnego myślenia, że jestem lepsza. Po prostu ja wybrałam tak, a oni tak. My mamy w małżeństwie ze sobą Boga, a oni tylko siebie, bo Boga nie chcieli.
I to jest ta różnica. Bez Boga, trzeba samemu dbać, czuwać nad miłością. Ja mam doświadczenie, że to Bóg się u mnie upomina o tę troskę o małżeństwo, prowadzi. Posyła ludzi, daje wartościowe materiały. Z uprzedzeniem pokazuje, w których obszarach robimy coś nie tak i daje siły do zmiany. Sami pewnie byśmy te drobiazgi przeoczyli i by nas to oddalało, a tak zanim odczujemy negatywne skutki, On nam to pokazuje, co musimy zmienić. Dzięki Bogu nasza miłość wciąż się odnawia, wzrasta.
Gdzie jest grzech tam rozlewa się łaska. Gdzie nie ma grzechu to jest to owoc łaski. Jeśli małżeństwo trwa przy sobie i grzeszy to jest to owoc łaski sakramentu małżeństwa. Jeśli się rozstaje, rozwodzi to z tej laski rezygnuje ale w każdej chwili może wrócić do siebie. Nawet jeśli się rozstaje to Bóg nadal daje każdemu z osobna łaskę do zbawienia. Jeśli ktoś żył w konkubinacie ale wyznał swoje grzechy i staje przed ołtarzem w dniu ślubu to jest czysty jak łza. Bóg nam nie wydziela łaski - tobie grzecznemu więcej, tobie grzesznemu mniej. Bóg jest nieskończenie miłujący i łagodny, nie narzuca się ale i nie wydziela siebie i swojej łaski. Jeśli chodzi o łaski sakramentu małżeństwa w moim małżeństwie to my wiemy doskonale, że bez niej nie przetrwali byśmy razem dwóch miesięcy. Nasze małżeństwo nie ma prawa się udać - mamy tak różne temperamenty, tak wiele wad i słabości. Wiemy, że jesteśmy razem nie ze względu na swoje zasługi i umiejętność kochania ale dzięki Bogu.
@M_Monia wyobraź sobie że jest lato, świeci piękne słońce, a Ty siedziesz w pokoju, masz zasłonięte rolety. Ile skorzystasz z tego słońca? Nic. Słońce nie wciśnie Ci się do pokoju, musisz podnieść rolety. I jak podniesiesz, to będziesz miała tak samo jasno jak ktoś w pokoju obok, kto miał już wcześniej podniesione. Nie będzie żadnej różnicy.
Bóg chce dawać łaski, ale to człowiek sam musi je przyjąć. Nikt z zewnątrz tego za niego nie zrobi.
Niestety gdzie jest grzech ciężki tam nie ma laski tylko dlatego że jest małżeństwo.
"gdzie jest grzech tam rozlewa się łaska" no ekstra. Ciekawe co jeszcze. Czysty jak łza. No fajnie. Tylko wziąć ten ślub i będzie cacy. Bądź u nas a tak na prawdę możesz się nie zmieniać. Będzie rozlewac się łaska.
"W niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia”
Komentarz
Jezeli osoba wierząca łamie przykazania to grzeszy. Jeżeli świadomie żyje w grzechu, „bo tak” to jest hipokryta.
nie rozumiem, czemu antykoncepcja to hipokryzja, a obżarstwo to już nie, albo lenistwo, albo pycha...
grzech wynika często ze słabości człowieka, z braku formacji, z tego "że wszyscy tak robią", ze strachu...
Oczywiście nie usprawiedliwiam antykoncepcji ani grzeszenia w inny sposób, ale nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że katolicy to hipokryci, bo grzeszą - wg mnie jest ono niesprawiedliwe.
Jednemu ciężko z tym, innemu z tamtym. Nauka Kościoła jest jasna. Zamiast oczekiwać zmiany tej nauki, lepiej zbliżyć się do Jezusa i czerpać z sakramentów siłę do życia zgodnego z nauką Kościoła.
bo ja z jednej strony nie widzę, żeby ludzie niewierzący mieli podobną moralność do mojej, a z drugiej strony wcale nie czuję się od nich lepsza,
choć tak na marginesie muszę przyznać, że wielokrotnie czuję się od nich szczęśliwsza, ale to już może są moje subiektywne wrażenia
Po drugie, w przeciwieństwie do przepisów prawnych, nikt nie musi żyć w zgodzie z nauką Kościoła. Jak nie chce, to żyje po swojemu. Do więzienia nikt go nie zamknie za to.
Może jakiś inny wątek do rozważań teoretycznych i socjologicznych?
Ja mam doświadczenie, że to Bóg się u mnie upomina o tę troskę o małżeństwo, prowadzi. Posyła ludzi, daje wartościowe materiały. Z uprzedzeniem pokazuje, w których obszarach robimy coś nie tak i daje siły do zmiany. Sami pewnie byśmy te drobiazgi przeoczyli i by nas to oddalało, a tak zanim odczujemy negatywne skutki, On nam to pokazuje, co musimy zmienić. Dzięki Bogu nasza miłość wciąż się odnawia, wzrasta.
Gdzie nie ma grzechu to jest to owoc łaski.
Jeśli małżeństwo trwa przy sobie i grzeszy to jest to owoc łaski sakramentu małżeństwa. Jeśli się rozstaje, rozwodzi to z tej laski rezygnuje ale w każdej chwili może wrócić do siebie. Nawet jeśli się rozstaje to Bóg nadal daje każdemu z osobna łaskę do zbawienia.
Jeśli ktoś żył w konkubinacie ale wyznał swoje grzechy i staje przed ołtarzem w dniu ślubu to jest czysty jak łza. Bóg nam nie wydziela łaski - tobie grzecznemu więcej, tobie grzesznemu mniej. Bóg jest nieskończenie miłujący i łagodny, nie narzuca się ale i nie wydziela siebie i swojej łaski.
Jeśli chodzi o łaski sakramentu małżeństwa w moim małżeństwie to my wiemy doskonale, że bez niej nie przetrwali byśmy razem dwóch miesięcy. Nasze małżeństwo nie ma prawa się udać - mamy tak różne temperamenty, tak wiele wad i słabości. Wiemy, że jesteśmy razem nie ze względu na swoje zasługi i umiejętność kochania ale dzięki Bogu.
Bóg chce dawać łaski, ale to człowiek sam musi je przyjąć. Nikt z zewnątrz tego za niego nie zrobi.