Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Już wkrótce. Szkoła ministry Nowackiej.

1468910

Komentarz

  • a tak swoją drogą, zna ktoś metodę Early Stage? Ja nie znam i mam parę pytań
  • edytowano 26 lutego
    Znam autorkę metody. 
    E; choć może bardziej znałam, dawno nie miałyśmy kontaktu.
  • malagala powiedział(a):

    Celem nauki języka powinno być to, by można było się w nim komunikować. Twój argument Beta, że dziecko się ma nauczyć słówek, żeby moc robić na ten temat pracę plastyczne, bo inaczej nauczyciel nie ma jak pracować, to zamiana skutku z przyczyną. Celem lekcji języka powinno być nauczenie słówek, a nie robienie prac plastycznych z wykorzystaniem słówek. Kompletne pomieszanie pojęć. Nikt nie uczy się języka ojczystego w ten sposób, że dostaje listę słówek.

    Moim zdaniem nieźle oddaje proces uczenia się języka np. Duolingo. Powtarzanie w kółko tych samych słówek i "nagroda" za dobre wykonanie zadań (normalnie nagrodą jest udana komunikacja).


    To Ty mieszasz. Prace plastyczne są POMOCĄ w nauce a nie celem nauki. Dzieci robią plakat na dany temat i potem go prezentują po angielsku.

    Jak można komunikować się bez znajomości słów w danym języku? W duolingo też przecież musisz nauczyć się na pamięć słówek, zwrotów. Program za Ciebie tego nie zrobi. A bez tego nie pójdziesz dalej.
  • edytowano 26 lutego
    malagala powiedział(a):
    a tak swoją drogą, zna ktoś metodę Early Stage? Ja nie znam i mam parę pytań
    Moje dziecko uczyło się tam dwa lata.
  • malagala powiedział(a):
    Dobra, rok 2024, my żyjemy jednak już w pierwszym świecie, Beta ma dzieci w prywatnej szkole i płaci za to, żeby nauczyciel zadał listę słówek do nauczenia się.
    I jest zadowolona, i dziwi się, że to niby przestarzałe.

    długa droga jeszcze przed naszą polską szkołą.
    Czytaj może ze zrozumieniem. Nigdzie nie napisałam, że dziecko dostaje listę słowek do nauczenia, tylko że uczy się słówek. Dla Ciebie nauka na pamięć słów/zwrotów w szkole to przestarzała metoda, a jako nowoczesną podajesz duolingo, gdzie jest nauka na pamięć słów/zwrotów. 

  • Nieśmiało zauważę, że metody stare bywają skuteczne.
    Podziękowali 2beatak Elf77
  • edytowano 26 lutego
    Berenika powiedział(a):
    Nieśmiało zauważę, że metody stare bywają skuteczne.
    akurat nauki języków, w dzisiejszych czasach, to nie dotyczy

    ale, w edukacji jako całości, pomija się rzecz najważniejszą,
     czyli okres przedszkolny, od narodzin

    i najmocniejszy popęd w życiu młodego człowieka - chęć usamodzielnienia się
  • Pioszo54 powiedział(a):
    Berenika powiedział(a):
    Nieśmiało zauważę, że metody stare bywają skuteczne.
    akurat nauki języków, w dzisiejszych czasach, to nie dotyczy

    ale, w edukacji jako całości, pomija się rzecz najważniejszą,
     czyli okres przedszkolny, od narodzin

    i najmocniejszy popęd w życiu młodego człowieka - chęć usamodzielnienia się
    Dotyczy, co mogę stwierdzić ponad 25 ucząc języka. I sama znając jeden perfekcyjnie, a dwa w stopniu komunikatywnym, jak również ucząc i obserwując wiele  metod, stwierdzam, że wszystko zależy od ucznia i jego motywacji, oraz rodzaju inteligencji (mam na myśli sposoby uczenia się). 
    Do wielu osób trafiają metody tradycyjne. Moje uczennice kochają notować, siedzą w pierwszych ławkach i zapisują słówka i struktury. Chłopcy wolą rozmowę, ale nie znając słówek , niewiele mogą powiedzieć. Są też fanatycy gramatyki. 
    Bardzo pomaga oglądanie filmów po angielsku. Oni też dużo uczą się z gier oraz z czatów z graczami. Na pewno dziś mają większe możliwości na znalezienie skutecznej dla siebie metody. 
    I prawda jest taka, że są też różne cele. Jeden chce zrobić certyfikat, inny zdać maturę, a jeszcze inny dogadać się. Stąd też różne metody, bo by zdać certyfikat i maturę na poziomie dwujęzycznym, trzeba trzaskać transformacje, itp.
    Podziękowali 2Pioszo54 Berenika
  • edytowano 26 lutego
    na moje oko, filmy i gry wystarczają,
    przynajmniej na solidny początek;

    w wystarczający sposób symulują znalezienie się w obcym językowo środowisku
  • Pioszo54 powiedział(a):
    na moje oko, filmy i gry wystarczają,
    przynajmniej na solidny początek;

    w wystarczający sposób symulują znalezienie się w obcym językowo środowisku
    Niekoniecznie wystarczają, bo podstawy pewne trzeba mieć, by zacząć oglądać i grać. Ale faktem jest, że bardzo pomagają. I jeszcze raz podkreślam - każdy ma inny cel. Do certyfikatu filmy i gry to za mało. 
    Podziękowali 1Berenika
  • @beatak fajnie opisałaś
    Podoba mi się zwłaszcza "fanatycy gramatyki" :D Trafił mi się w domu taki, nieustannie mnie szokuje. Nieważne czy gramatyka polska czy obca, wszystko rozłoży i odpowiednio opisze przy użyciu słownictwa zupełnie zbędnego w normalnym życiu a czasem niezrozumiałego ;) W każdym razie na tym dogłębnym zrozumieniu zasad gramatycznych buduje swoją znajomość języka i sprawność posługiwania się nim. 
    Podziękowali 1beatak
  • Beta powiedział(a):
    malagala powiedział(a):

    Celem nauki języka powinno być to, by można było się w nim komunikować. Twój argument Beta, że dziecko się ma nauczyć słówek, żeby moc robić na ten temat pracę plastyczne, bo inaczej nauczyciel nie ma jak pracować, to zamiana skutku z przyczyną. Celem lekcji języka powinno być nauczenie słówek, a nie robienie prac plastycznych z wykorzystaniem słówek. Kompletne pomieszanie pojęć. Nikt nie uczy się języka ojczystego w ten sposób, że dostaje listę słówek.

    Moim zdaniem nieźle oddaje proces uczenia się języka np. Duolingo. Powtarzanie w kółko tych samych słówek i "nagroda" za dobre wykonanie zadań (normalnie nagrodą jest udana komunikacja).


    To Ty mieszasz. Prace plastyczne są POMOCĄ w nauce a nie celem nauki. Dzieci robią plakat na dany temat i potem go prezentują po angielsku.

    Jak można komunikować się bez znajomości słów w danym języku? W duolingo też przecież musisz nauczyć się na pamięć słówek, zwrotów. Program za Ciebie tego nie zrobi. A bez tego nie pójdziesz dalej.
    Oczywiscie, ze trzeba znac slowa, zeby sie komunikowac. 
    Ja krytykuję listę słówek do nauczenia się. Znaczenie po polsku plus pisownia. Dzieci siedmioletnie. 
    A sama piszesz, że dzieci robią prace plastyczne i muszą się nauczyć słówek, bo pani nie ma jak prowadzić lekcji.

    Mozg ludzki nie uczy się tak obcych słów, że ma listę kilkunastu czy kilkudziesięciu, i ma wkuc na pamięć.


  • beatak powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    Berenika powiedział(a):
    Nieśmiało zauważę, że metody stare bywają skuteczne.
    akurat nauki języków, w dzisiejszych czasach, to nie dotyczy

    ale, w edukacji jako całości, pomija się rzecz najważniejszą,
     czyli okres przedszkolny, od narodzin

    i najmocniejszy popęd w życiu młodego człowieka - chęć usamodzielnienia się
    Dotyczy, co mogę stwierdzić ponad 25 ucząc języka. I sama znając jeden perfekcyjnie, a dwa w stopniu komunikatywnym, jak również ucząc i obserwując wiele  metod, stwierdzam, że wszystko zależy od ucznia i jego motywacji, oraz rodzaju inteligencji (mam na myśli sposoby uczenia się). 
    Do wielu osób trafiają metody tradycyjne. Moje uczennice kochają notować, siedzą w pierwszych ławkach i zapisują słówka i struktury. Chłopcy wolą rozmowę, ale nie znając słówek , niewiele mogą powiedzieć. Są też fanatycy gramatyki. 
    Bardzo pomaga oglądanie filmów po angielsku. Oni też dużo uczą się z gier oraz z czatów z graczami. Na pewno dziś mają większe możliwości na znalezienie skutecznej dla siebie metody. 
    I prawda jest taka, że są też różne cele. Jeden chce zrobić certyfikat, inny zdać maturę, a jeszcze inny dogadać się. Stąd też różne metody, bo by zdać certyfikat i maturę na poziomie dwujęzycznym, trzeba trzaskać transformacje, itp.
    Piszesz jednak o młodzieży, nie dzieciach <10lat, prawda?

    Moje dzieci nauczyły się języka obcego w dwa lata, przez długotrwałą (dwadzieścia godzin tygodniowo mniej wiecej polowe tygodni w roku) i sensowną ekspozycję. Były tez zmuszone się w nim komunikować. Miały bardzo mądre zajęcia, gdzie nie było listy słówek do nauczenia.
    Tymczasem kilkanaście lat nauki języka angielskiego w szkole skutkuje poziomem B1 na maturze podstawowej, o ile mnie pamięć nie myli. Nie pisze o Tobie personalnie. Ale to jest efekt nauczania w wielu polskich szkołach. Obstawiam, że z tym durnym duolingo czlowiek jest się w stanie więcej nauczyć niż na takich zajęciach. A mnóstwo dzieci chodzi do prywatnych szkół z większą liczbą godzin, ma korki z angielskiego - ci pewnie zdają maturę rozszerzoną.
    Metody nauczania języka obcego są przestarzałe.
    Dzieci nadal uczą się z książek, gdzie w kółko są tematy właściwe studentom i młodym doroslym? Pamiętam te upojne lekcje w wieku 14 lat, dyskusje o sportach ekstremalnych, wynajmie mieszkań i różnych rodzajach przestępstw. Było to fascynujące ;)
    Podziękowali 2Pioszo54 Joannna
  • Beta powiedział(a):
    malagala powiedział(a):
    a tak swoją drogą, zna ktoś metodę Early Stage? Ja nie znam i mam parę pytań
    Moje dziecko uczyło się tam dwa lata.
     I na czym to polega?
  • Berenika powiedział(a):
    Nieśmiało zauważę, że metody stare bywają skuteczne.
    Oczywiście. Jednak głupotą jest używać metod przestarzałych. Albo pracować z dziećmi siedmioletnimi jak z nastolatkami czy dorosłymi.
  • Skatarzyna powiedział(a):
    Znam autorkę metody. 
    E; choć może bardziej znałam, dawno nie miałyśmy kontaktu.
    hmm, zaintrygowałaś mnie. Nie sądziłam, że to powstało w Polsce.
  • malagala powiedział(a):
    beatak powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    Berenika powiedział(a):
    Nieśmiało zauważę, że metody stare bywają skuteczne.
    akurat nauki języków, w dzisiejszych czasach, to nie dotyczy

    ale, w edukacji jako całości, pomija się rzecz najważniejszą,
     czyli okres przedszkolny, od narodzin

    i najmocniejszy popęd w życiu młodego człowieka - chęć usamodzielnienia się
    Dotyczy, co mogę stwierdzić ponad 25 ucząc języka. I sama znając jeden perfekcyjnie, a dwa w stopniu komunikatywnym, jak również ucząc i obserwując wiele  metod, stwierdzam, że wszystko zależy od ucznia i jego motywacji, oraz rodzaju inteligencji (mam na myśli sposoby uczenia się). 
    Do wielu osób trafiają metody tradycyjne. Moje uczennice kochają notować, siedzą w pierwszych ławkach i zapisują słówka i struktury. Chłopcy wolą rozmowę, ale nie znając słówek , niewiele mogą powiedzieć. Są też fanatycy gramatyki. 
    Bardzo pomaga oglądanie filmów po angielsku. Oni też dużo uczą się z gier oraz z czatów z graczami. Na pewno dziś mają większe możliwości na znalezienie skutecznej dla siebie metody. 
    I prawda jest taka, że są też różne cele. Jeden chce zrobić certyfikat, inny zdać maturę, a jeszcze inny dogadać się. Stąd też różne metody, bo by zdać certyfikat i maturę na poziomie dwujęzycznym, trzeba trzaskać transformacje, itp.
    Piszesz jednak o młodzieży, nie dzieciach <10lat, prawda?

    Moje dzieci nauczyły się języka obcego w dwa lata, przez długotrwałą (dwadzieścia godzin tygodniowo mniej wiecej polowe tygodni w roku) i sensowną ekspozycję. Były tez zmuszone się w nim komunikować. Miały bardzo mądre zajęcia, gdzie nie było listy słówek do nauczenia.
    Tymczasem kilkanaście lat nauki języka angielskiego w szkole skutkuje poziomem B1 na maturze podstawowej, o ile mnie pamięć nie myli. Nie pisze o Tobie personalnie. Ale to jest efekt nauczania w wielu polskich szkołach. Obstawiam, że z tym durnym duolingo czlowiek jest się w stanie więcej nauczyć niż na takich zajęciach. A mnóstwo dzieci chodzi do prywatnych szkół z większą liczbą godzin, ma korki z angielskiego - ci pewnie zdają maturę rozszerzoną.
    Metody nauczania języka obcego są przestarzałe.
    Dzieci nadal uczą się z książek, gdzie w kółko są tematy właściwe studentom i młodym doroslym? Pamiętam te upojne lekcje w wieku 14 lat, dyskusje o sportach ekstremalnych, wynajmie mieszkań i różnych rodzajach przestępstw. Było to fascynujące ;)
    Przez 9 lat uczyłam w podstawówce i gimnazjum . Moi uczniowie nie narzekali, większość wyjechała za granicę , bo to byli głównie sportowcy i do dziś piszą lub zagadują, mówiąc o swej wdzięczności za to, że dałam im przede wszystkim dobre podstawy. Metody dostosowywalam pod ucznia. Jednym potrzebne były zasady gramatyczne i lista pięknie wypisywanych słówek, a inni chcieli dialogów i filmików. Byli też tacy, którzy nie chcieli niczego .
    Podziękowali 1malagala
  • malagala powiedział(a):
    Beta powiedział(a):
    malagala powiedział(a):

    Celem nauki języka powinno być to, by można było się w nim komunikować. Twój argument Beta, że dziecko się ma nauczyć słówek, żeby moc robić na ten temat pracę plastyczne, bo inaczej nauczyciel nie ma jak pracować, to zamiana skutku z przyczyną. Celem lekcji języka powinno być nauczenie słówek, a nie robienie prac plastycznych z wykorzystaniem słówek. Kompletne pomieszanie pojęć. Nikt nie uczy się języka ojczystego w ten sposób, że dostaje listę słówek.

    Moim zdaniem nieźle oddaje proces uczenia się języka np. Duolingo. Powtarzanie w kółko tych samych słówek i "nagroda" za dobre wykonanie zadań (normalnie nagrodą jest udana komunikacja).


    To Ty mieszasz. Prace plastyczne są POMOCĄ w nauce a nie celem nauki. Dzieci robią plakat na dany temat i potem go prezentują po angielsku.

    Jak można komunikować się bez znajomości słów w danym języku? W duolingo też przecież musisz nauczyć się na pamięć słówek, zwrotów. Program za Ciebie tego nie zrobi. A bez tego nie pójdziesz dalej.
    Oczywiscie, ze trzeba znac slowa, zeby sie komunikowac. 
    Ja krytykuję listę słówek do nauczenia się. Znaczenie po polsku plus pisownia. Dzieci siedmioletnie. 
    A sama piszesz, że dzieci robią prace plastyczne i muszą się nauczyć słówek, bo pani nie ma jak prowadzić lekcji.

    Mozg ludzki nie uczy się tak obcych słów, że ma listę kilkunastu czy kilkudziesięciu, i ma wkuc na pamięć.


    Nie, ja piszę, że praca plastyczna- jakaś wyklejanka/ rysunki, jest elementem nauki, nie jest to potrzebne pani do prowadzenia zajęć. Dokladnie to pani prowadzi naukę wg schematu- nowy dział, dzieci uczą się nowych słówek/zwrotów- nie w domu z kartki, a na lekcji. Ale nadal to jest nauka słówek, np. sporty, kolory, produkty spozywcze, dom itd. Na koniec mają pracę plastyczną, którą potem prezentują przed klasą + sprawdzian pisemny. Ta praca plastyczna jest po prostu pretekstem dla pani do sprawdzenia opanowania słownictwa w mowie. A dziecko przygotowując się do prezentacji powtarza przy okazji słownictwo z działu.
  • No widzisz, a ja krytykuje listę słówek do nauczenia w domu, wraz z pisownią 
  • malagala powiedział(a):
    Beta powiedział(a):
    malagala powiedział(a):
    a tak swoją drogą, zna ktoś metodę Early Stage? Ja nie znam i mam parę pytań
    Moje dziecko uczyło się tam dwa lata.
     I na czym to polega?
    W sumie na nauce na pamięć dialogów i piosenek, ogólnie dziecko miało nauczyć się wszystkiego, co bylo na płycie i w 2 książkach :p Całość oparta na wyraźnie i ładnie śpiewanych piosenkach, prostych, z powtarzalnym słownictwem, dialogi tez wszystkie na płycie, książki dobre, autorskie.
    Nauka intensywna, zajęcia były 2x w tygodniu chyba po 2,5 h, do tego dużo czasochłonnych zadań domowych, jakieś wycinanki, domina, pisanie, no i oczywiście nauka tych piosenek,   wierszyków. 
  • malagala powiedział(a):
    No widzisz, a ja krytykuje listę słówek do nauczenia w domu, wraz z pisownią 
    To nie zrozumiałam. Myślałam, że krytykujesz naukę słówek jako taką. 
  • malagala powiedział(a):
    No widzisz, a ja krytykuje listę słówek do nauczenia w domu, wraz z pisownią 
    No takie czasy, że każdy rodzic uważa,że ma prawo podważać każda metodę edukacyjną. I że na edukacji zna się jak mało kto. Tym sposobem rozwalimy właśnie cały nasz i tak kiepski system edukacji pozwalając rodzicowi do decydowania w sprawach, w których raczej nie powinni być głosem decydującym. 
    I bardzo mi się to nie podoba 
    Lekarzowi jakoś nie patrzysz na ręce, nie oceniasz jego kompetencji czy zdolności oraz technik operacyjnych, podobnie jak producentowi żywności nie dyktujesz, jak ma robić makaron czy puszki groszku. 
    Mechanikowi czy hydraulikowi też nie.
    No ale każdemu się wydaje,że może dyktować szkole,jak ma działać,bo każdy był uczniem i zna choć jednego ucznia

    Podziękowali 2Elf77 paulaarose
  • Jak to nie? 
    Nie wybierasz lekarza, hydraulika sprawdzając, szukając opinie i poleceń? 
  • Edukacja to nie wypadek, zdarzenie losowe. 
    Inaczej jest z planowym leczeniem czy zabiegami 
    A w szkole?
    Jak raz pani profesor od polskiego zachoruje i w zastępstwie przyjdzie inny nauczycieli to raczej tragedii nie ma. 
    Przy czym nadal dobrze, gdy można wybierać i decydować.
    Podziękowali 1Berenika
  • No można. To się nazywa ED.
    Jak już jest grupa, to oczywiście jakoś się trzeba dogadać. 
    Podziękowali 1Pioszo54
  • Kolejny przykład że klasy mniej liczne sa lepsze. Mniej rodziców i wizji na naukę ;)
  • kociara powiedział(a):
    malagala powiedział(a):
    No widzisz, a ja krytykuje listę słówek do nauczenia w domu, wraz z pisownią 
    No takie czasy, że każdy rodzic uważa,że ma prawo podważać każda metodę edukacyjną. I że na edukacji zna się jak mało kto. Tym sposobem rozwalimy właśnie cały nasz i tak kiepski system edukacji pozwalając rodzicowi do decydowania w sprawach, w których raczej nie powinni być głosem decydującym. 
    I bardzo mi się to nie podoba 
    Lekarzowi jakoś nie patrzysz na ręce, nie oceniasz jego kompetencji czy zdolności oraz technik operacyjnych, podobnie jak producentowi żywności nie dyktujesz, jak ma robić makaron czy puszki groszku. 
    Mechanikowi czy hydraulikowi też nie.
    No ale każdemu się wydaje,że może dyktować szkole,jak ma działać,bo każdy był uczniem i zna choć jednego ucznia

    no cóż,
    najlepszą odpowiedzią na ten wpis są sukcesy uczniów w ED
  • Co rozumiesz przez "sukcesy uczniów w ED"? 
  • Pioszo54 powiedział(a):
    no cóż,
    najlepszą odpowiedzią na ten wpis są sukcesy uczniów w ED
    Mamy teraz ponad 50 tysięcy uczniów w ED. Wszyscy mają sukcesy?
  • Wilfrid powiedział(a):
    Pioszo54 powiedział(a):
    no cóż,
    najlepszą odpowiedzią na ten wpis są sukcesy uczniów w ED
    Mamy teraz ponad 50 tysięcy uczniów w ED. Wszyscy mają sukcesy?
    nie wiem, jak jest u nas, ale kiedyś czytałem statystyki ze Stanów
    i tam byli zdecydowanie lepsi, niż uczniowie stacjonarni
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.