Wyniki badań są ze wszech miar oczywiste: pomysł, że kapłan i lud w modlitwie powinni wzajemnie na siebie patrzeć, zrodziła się dopiero w chrześcijaństwie nowoczesnym i jest kompletnie obca chrześcijaństwu antycznemu. Jest oczywiste, że kapłan i lud nie modlą się zwróceni ku sobie nawzajem, ale w kierunku jedynego Pana. Tak więc patrzą podczas modlitwy w tym samym kierunku: albo w kierunku Wschodu jako kosmicznego symbolu Pana, który przychodzi, albo, gdzie to jest niemożliwe, w kierunku obrazu przedstawiającego Chrystusa w absydzie, bądź w kierunku krzyża lub po prostu w kierunku nieba, tak jak to Pan uczynił w arcykapłańskiej modlitwie w ów wieczór przed swoją męką (J 17, 1). Tymczasem na szczęście coraz bardziej uskutecznia się propozycja, którą podsunąłem na końcu rozdziału odnośnie tej kwestii zawartej w moim dziele: mianowicie nie iść w stronę nowych transformacji, ale po prostu umiejscowić krzyż na środku ołtarza, na który mogą patrzeć razem kapłan i wierni, aby w ten sposób pozwolić się prowadzić w kierunku Pana, do którego wszyscy się modlimy.
Wstęp do "Zbioru Dzieł" Józefa Ratzingera
Komentarz
Nie chcę krytykować nowej mszy. Ale śmieję się gdy słyszę, jak nawet moi znajomi mówią, że w pewnej parafii jest święty ksiądz. Święty z powodu swych kazań czy też sposobu mówienia. A msza święta jest ofiarą, darem, tajemnicą, niezależnie od księdza, który ją odprawia. To bardzo ważne, wręcz podstawowe, by księdza pozostawić na boku, gdyż bohaterem Mszy jest Chrystus. Dlatego nie mogę zrozumieć celebracji eucharystycznych zmienionych w przedstawienia z tańcami, piosenkami i brawami, jak często zdarza się to na nowej mszy.
To jest ich więcej...
Pisałam o mojej byłej parafii.
Ja lubię naszą scholkę, ubogaca liturgię i nigdy nie odniosłem wrażenia, że jest w centrum.
Na tradycyjnej Mszy św. dzieci są wyciszone, siedzimy koło organisty. Córka go uwielbia, uważa, że gra on "najpiękniejszą muzykę". Dzieci czasem starają się nawet śpiewać po łacinie. Nie mówię, że zachowują się jak dorośli, młodemu zazwyczaj po podniesieniu zachciewa się siusiu, niemniej jednak starają się obserwować wszystkich i dużo im z tego zostaje... Po serii takich Mszy poszliśmy na Mszę zwykłą (dla dorosłych wieczorem) w naszej parafii. Dzieci zachowywały się jak aniołki, nie mam serca zabierać ich na te "dziecięce Msze", żeby nie patrzyły jak można się zachowywać w kościele.
Ks. Tim Finigan za blogiem NRL
Ostatnio na wakacjach byli tez z nami na Mszy w starym rycie i tez im sie "podobało", spokojni i zainteresowani jak 9latek będzie wykazywał zdolności językowe to będę go zachęcać, żeby uczył się ministrantury tym bardziej że u nas z ministrantam na tych Mszach krucho.
Struktura tradycyjnej Mszy śpiewanej, gdzie wiele rzeczy dzieje się naraz powoduje, że nie mają oni obaw tylko dlatego, że umknęła im część akcji. Jednym słowem â?? są w stanie po prostu przychodzić do kościoła i się modlić.
Modlitwa nie polega przecież tylko na rozumieniu, ale wznoszeniu swojego serca do Boga.
Teraz mamy kolejny etap...ja gram na Mszach dla przedszkolaków w kaplicy ....to dla mnie bardzo trudne Msze Św......ale powiem Wam, dla niektórychto jedyna droga do Pana Boga.....i to nie dzieci zyskują na tych Mszach Św najwięcej, a ich rodzice, których dzieci tam zaciągają....Mszę Św dla przedszkolaków zaczęto odprawiać na początku dla potrzeb dzieci chodzących do parafialnej ochronki....przez 15 lat działalności ochronki i wspólnych Mszy Św wiele przemian wśród rodziców nastąpiło....może niektórzy dorośli do tego by iść na "dorosłą" Mszę Św.
I nie widzę już nic złego, że na takiej Mszy Św są weselsze piosenki, że dzieci chwalą Boga ruchem i graniem na marakasach.