Oblałam palcyk... Jakoś mi nie szło w tym samochodzie... Normalnie się nie czułam i za szybko cofałam na łuku... Byłam smutna teraz jestem zła... Chce mi sie płakać a jakoś nie mogę... No i jeszcze jakas awaria wodociągowa i nie mogę się pod prysznic władować coby stres zleciał... Jednak w ciąźy taki stres to cięźka sprawa.... Nie wiem kiedy kolejne podejści bo kasa była zamknięta.
dziękuję za modlitwę bo teoretyczny zdałam a to było jednak najbardziej istotne...
Dobrze, że zdałaś teorię. Niestety prawko to teraz trudna sprawa-w mieście tłok a przed placem można się nasłuchać koszmarnych historii o egzaminach i zestresować. Mnie pomagało gadanie do siebie (placyk, nie miasto), cały czas nadawałam i mówiłam sobie co robię i co powinnam zaraz zrobić. Gratuluję zdania testu-okropność.
Ja mam o 20. Ścisk w żołądku już jest. Czuję się tym razem dobrze przygotowana, miałam dwóch fajnych instruktorów - obaj twierdzą, że mam duże szanse zdać, no ale wiadomo... Przypominają mi się egzaminy na skrzypcach w szkole muzycznej - brrrr...
będę o Was pamiętać... a ja siedzę i się wkurzam.. "ale placyk?! przecież umiałam" robiłam dziś łuk 6 razy - bezbłędnie - na egzaminie błędy.. no ludzie!!!
Nie, raczej nie, choć trochę załamka, bo na początku nawet nie mogłam się kapnąć, o co mu chodzi. No i znowu parkowanie, przejazd przez koszmarne skrzyżowania z torami tramwajowymi i inne trudne manewry ok. Jest jakiś sposób, żeby się mniej stresować tym egzaminem?
ja za tzrecim razem przed egzaminem praktycznym dzień przed i w dniu egznegaminu ssałam tabletki melliski. Innego sposobu nie znam. Jak to mówiła moja koleżanka "Gratuluję Ci zdania chyba najtrudniejszego egzaminu w zyciu"
Dziewczyny, nie stresujcie się! Szkoda zdrowia, powaga! Kurcze jak zdawałam i miałam 22 lata to w ogóle się nie stresowałam...ważne było, że makijaż, że blond loki, że można poflirtować z instruktorem, że jeżdżenie (bez skrzyżowań) daje frajdę...
Tak to zrobiłam na studiach między jednym egzaminem a drugim, między kursem tańca a jakimś kursem językowym
Dziewczyny, nie stresujcie się! Szkoda zdrowia, powaga! Kurcze jak zdawałam i miałam 22 lata to w ogóle się nie stresowałam...ważne było, że makijaż, że blond loki, że można poflirtować z instruktorem, że jeżdżenie (bez skrzyżowań) daje frajdę...
Tak to zrobiłam na studiach między jednym egzaminem a drugim, między kursem tańca a jakimś kursem językowymtak na wszelki wypadek, żeby papier już był
skoro to takie łatwe i daje frajdę to czemu nie jeździsz?
i nie porównuj egzaminów z kiedyś tymi dzisiaj, więcej samochodów, skrzyżowań, ulic, świateł, rond, większa upierdliwość egzaminatorów, pęd ośrodków na kasę itp.
dziewczyny Taja, Kerima, marteczka, wspieram was całym sercem, wiem jakie to trudne, stresogenne i w ogóle, eh gdyby ktoś mi teraz prawko odebrał to bym się rozpłakała strasznie to był najgorszy egzamin życia ( mogę jeszcze raz pisać maturę, bronic mgr i wszystko inne byleby już nie zdawać)
Koleżanka mi dziś napisała: "Kochana ja z 6 razy zdawałam. Wiesz jaki to fajny klimat tak zdawać kolejny raz? jest potem co wspominać! a nie takie nudy za pierwszym razem "
te tabletki meliski to muszę obczaić
Kwiat Lotosu sobie trzymam na poród na prawko muszę znaleźć coś innego
ja też powinnam się ogarnąć i to prawko zrobić ech .... może w ramach postanowienia noworocznego grrrr oblałam już 2 razy i za każdym razem na placu na ŁUKU !!!! X(
Taja nie wkurzaj się ! już nie warto, ja też plac z 3 razy oblałam, wiem wnerwia to bo na kursi robi się dobrze, a potem jakoś nie idzie. Dasz radę nie teraz to nastepnym, nie następnym razem to jeszcze później !
Poza tym nie robiłam prawka, by jeździć. Nie sądziłam, że w Polsce stać mnie będzie na auto. Uważałam, że tak jak się robi kurs przewodników beskidzkich, kurs żeglarski, kurs tańca, to na którymś semestrze trzeba zrobić prawko - tak, by mieć, co wpisać do CV.
A kombinowałam, że jak wyjdę za mąż na przykład w Skandynawii, to prawko będzie jak znalazł...
Robiłam prawko w 1988 roku. Kurcze, wychodzi na to, że późny PRL to były łatwiejsze czasy niż dziś...fajnie było na kursie. Byłam nawet raz w kinie z instruktorem.
Ale jak piszecie, to martwię się na zapas, że mój małż nigdy prawka nie zrobi. Kurcze, a Ojciec rodzony zawsze mi powtarzał, by "nie martwić się na zapas"...
Mój mąż też wczoraj powiedział (w związku z wyciągnięciem przez @AgaMaria zdawania na "blondynkę") że trochę mu ulżyło, że nie zdałam, bo idę przez wszystkie egz jak burza wiec założył że ten też zdam od razu, a głupio by mu było bo on zdał za drugim
Komentarz
dziękuję za modlitwę bo teoretyczny zdałam a to było jednak najbardziej istotne...
Mnie pomagało gadanie do siebie (placyk, nie miasto), cały czas nadawałam i mówiłam sobie co robię i co powinnam zaraz zrobić.
Gratuluję zdania testu-okropność.
Jest jakiś sposób, żeby się mniej stresować tym egzaminem?
Dziewczyny, nie stresujcie się! Szkoda zdrowia, powaga! Kurcze jak zdawałam i miałam 22 lata to w ogóle się nie stresowałam...ważne było, że makijaż, że blond loki, że można poflirtować z instruktorem, że jeżdżenie (bez skrzyżowań) daje frajdę...
Tak to zrobiłam na studiach między jednym egzaminem a drugim, między kursem tańca a jakimś kursem językowym
tak na wszelki wypadek, żeby papier już był
i nie porównuj egzaminów z kiedyś tymi dzisiaj, więcej samochodów, skrzyżowań, ulic, świateł, rond, większa upierdliwość egzaminatorów, pęd ośrodków na kasę itp.
dziewczyny Taja, Kerima, marteczka, wspieram was całym sercem, wiem jakie to trudne, stresogenne i w ogóle, eh gdyby ktoś mi teraz prawko odebrał to bym się rozpłakała strasznie
to był najgorszy egzamin życia ( mogę jeszcze raz pisać maturę, bronic mgr i wszystko inne byleby już nie zdawać)
Nie jeżdżę, bo od tamtego czasu przewaliło się dwadzieścia parę lat i już inaczej podchodzę do życia...inne mam zdrowie, inną psychikę...
robiłam, bo myślałam kiedyś, że zamieszkam za granicą - w Skandynawii - a tam bez autka nie da rady i kultura jazdy inna...
Człowiek młody to nie ma takiej nadodpowiedzialności, jeszcze (zwykle) nie przeżył trudnych rzeczy i bardziej ufa Bogu, sobie, światu
A teraz boję się wszystkiego, czuję się bardziej odpowiedzialna
Poza tym przez te lata przybyło aut, wypadków na drogach, a moje nerwy się zszargały przez choroby, przez pracę zawodową i inne przeżycia
Poza tym nie robiłam prawka, by jeździć. Nie sądziłam, że w Polsce stać mnie będzie na auto. Uważałam, że tak jak się robi kurs przewodników beskidzkich, kurs żeglarski, kurs tańca, to na którymś semestrze trzeba zrobić prawko - tak, by mieć, co wpisać do CV.
A kombinowałam, że jak wyjdę za mąż na przykład w Skandynawii, to prawko będzie jak znalazł...
Piszę otwarcie
Współczuję dziewczyny, że zdajecie w takich czasach...wtedy można było zdać "na blondynkę"
Mnie tylko kazali nie jeździć po zmroku i zawsze prowadzić w okularach