DziśÂ rozmawiałam z prałatem. Jest przychylny, ale stawia akcent na rodziców i wydaje się, że chodzi tu głównie o nasze zaangażowanie. Plusem było to, że zna nas z widzenia i widzi co niedzielę nasze dzieci w kościele.
Ksiądz proboszcz obiecał, że popyta się w kurii jakie sąÂ możliwości, ale myślę, że ma obawy, że to jakaśÂ nowa "moda".
Zadanie dla nas: "kuć żelazo póki gorące" ;) Spotykajmy się na niedzielnych Mszach św. i pokażmy księdzu, że to nie nasza zachcianka, czy chęć wybicia się z tłumu, ale wewnętrzne pragnienie nasze i naszych dzieci i że jesteśmy gotowi je przygotować do przyjęcia tego Sakramentu. (Przy okazji się poznamy ;)
Podkreśliłam w rozmowie, że jeśli ksiądz uzna, że jeszcze nie czas dla naszych dzieci, to się podporządkujemy...
Za tydzień ciąg dalszy rozmów na wysokim szczeblu :wink:
Zastanawiam się, czy nie pokazać księdzu książki ks. Węcławskiego. Czy ona ma imprimatur?
Komentarz
Dlaczego nie Twój mąż rozmawiał z proboszczem?
Mam więcej tego typu myśli ogólnych, ale poczekam, jak się wątek rozwinie.
Mona, oby WAM się udało!
+++
Dzięki za +
Rodzina: mama, tata i córeczka.
Mama bierze mikrofon i zasuwa a tatuś z opuszczonymi ramionkami kiwa głową potwierdzając mądre słowa swojej mądrej żony.
Brrrrr.....
Brrr...
Ale ponieważ widzę dobre owoce podporządkowania mężowi, już się nie pcham.
Teraz pozostaje mi następny etap:
Nie sądzić tych, co się pchają.:crazy::crazy::crazy:
Chyba, kurczę, trudniejszy....
Tak więc Kasiu, jeszcze chwila a zostaniesz "tradsem" :crazy:
[url=´http://sanctus.pl/index.php?grupa=66&podgrupa=433&doc=382]"Św Pius X a wczesna Komunia"[/url]
No i gratuluję inicjatywy.
Jeśli trads ma oznaczać miłość do liturgii Kościoła Świętego, to już jestem tradsem. Jeśli tylko bronienie swego na zasadzie "tak, bo tak" to nigdy nim nie zostanę.
Co się dziwić - jak ktoś był żebrakiem o seks ("no zgódź się przed ślubem, no...") to trudno aby był potem głową rodziny. :devil:
Takiej odpowiedzi po Tobie się nie spodziewałem, ale dzięki za wskazanie dokumentu.
Ja bym mu dała do przeczytania, jako lekturę obowiązkową to.
Jeśli po przeczytaniu tej książki nic się nie zmieni, to robiłabym dalej swoje, czyli prowadziła dzieci do Boga.
Z wieloletnich doświadczeń DN wynika, że jeśli ojciec nie dba o wychowanie religijne dzieci, to matce będzie to trudno uzyskać.
A to dlatego, że ojciec jest figurą Boga dla dziecka. Dziecko patrząc na ojca uczy się, jaki jest Bóg. Jeśli ojciec się modli- dziecko będzie się modlić. Jeśli ojciec jest pobożny- dziecko też będzie.
:bigsmile:
Może i będzie trudno, ale z Łaską Bożą nie ma nic niemożliwego. Moja kuzynka jest w zakonie dominikanek, jej mama jest dość pobożna, za to tato przez wiele lat chodził do kościoła co najwyżej w święta (choć i to nie zawsze).
Mi się wydaje, że jeśli nie da się w pobożności (bo np. jedno z rodziców nie daje w tym względzie przykładu), to trzeba dziecko wychować chociaż w cnotach - niech będzie szczere, prawdomówne, skromne, hojne, mężne itd. itp. jeśli będzie miało dobre serce, to prędzej czy później odnajdzie Boga i otworzy się na Jego Łaskę.
- gdy nawracała się żona i matka to reszta rodziny (mąż, dzieci) nawracała się w 19% przypadków,
- gdy nawracał się mąż i ojciec to reszta rodziny (żona, dzieci) nawracała się w 93% przypadków.
Chyba tutaj to było http://www.wdrodze.pl/index.php?s=ksiazka&id=342
W wypadku, gdy nie są już dwoje, ale jedno Ciało wydaje się to nawet koniecznością.
Chyba jest to bardziej naturalne niż nadrabianie miną lub, nie daj Boże, kontestacja religijności żony. Dzieci na ten przykład wyczują to na kilometr i przesiąkną złym świadectwem. Ja bym polecił to:"Aby nie naruszyć kruchej więzi"
Poza wszystkim: żona nie powinna wyręczać męża w jego ojcostwie nawet jeśli jest ułomne (prawie zawsze).
Macierzyństwo tez jest ułomne prawie zawsze.