My wtopiliśmy się w kredyt dokładnie rok temu. Spłacamy rok, zostało 29lat. Kredyt obsługuje mąż (tzn on przelewa na konto po wypłacie i martwi się żeby zdążyć). Ja się jedynie martwię co będzie jak mąż straci pracę. Staramy się myśleć o kredycie jedynie w ten jeden dzień, kiedy przychodzi wypłata i trzeba ten przelew zrobić. Staramy się wszelkie nadwyżki wkładać w nadpłatę, tak żeby dojść do wysokości raty, która nie będzie aż tak bolała I pocieszamy się, że za parę... naście lat... ta kwota którą teraz spłacamy miesięcznie straci na wartości (może my będziemy więcej kiedyś zarabiać?).
A co do kupna... szukaliśmy długo. Na pewno dwa lata. Nie stać nas było na budowanie, zresztą ja nauczona doświadczeniem moich rodziców nie chciałam, a mąż nie chciał brać na siebie nerwówki związanej z budową. Moi rodzice budowali dom "po gospodarsku", na zasadzie co tam odłożyli to robili coś kolejnego. Budowali kilkanaście lat. Budowali dom duży, dla dzieci. Wprowadziliśmy się jak miałam 16 lat, jak miałam 19 lat wyprowadziłam się z domu (studia) i już nigdy na stale nie wróciłam. Tyle było mojego mieszkania w nim - przez kilkanaście lat wszyscy poświęcaliśmy się dla "budowy", nie było wakacji, rodzice całe urlopy poświęcali na "działkę" i całe 3 lata mieszkania tam.
A co do tematu nowe-stare. Szukaliśmy długo, nie mogliśmy się zdecydować bo: stać było nas na stare do remontu, a bardzo się tego baliśmy (bo co jak się wyskubiemy a potem nie będzie na remont). A remonty starych domów trwają często dożywotnio. W końcu po latach szukania znaleźliśmy prawie nowy (6letni domek) w cenie starego. Baliśmy się haczyków, ale mieszkamy rok i haczyków nie widzimy
prawie My też przy szukaniu domu założyliśmy sobie górną granicę raty, ile miesięcznie jesteśmy w stanie spłacać. To oczyściło trochę nam możliwości
My podobnie. Ile jesteśmy w stanie płacić miesięcznie? Jaki kredyt nam się wobec tego należy? Ile łącznie jesteśmy w stanie zapłacić za dom?
Bardzo pomógł nam pośrednik finansowy w przeprowadzeniu nas przez całość. Nie wziął ani grosza (bierze wszak od banków ), a nas całą operacja przerażała. Chcieliśmy sprzedać mieszkanie w bloku, dołożyć zaskórniaki, kredyt, kupić dom i przeprowadzić się tak, żeby nie tułać się z gratami po wynajmowanych mieszkaniach (przeprowadzaliśmy się jak byłam w 9 miesiącu ciąży). Udało się gładko.
anulaczarnula- byliśmy w analogicznej sytuacji- mieszkanie z kredytem jeszcze przez 10 lat. Gdy urodziło sie 4 dziecko postanowiliśmy poszukać jednak jakiegoś rozwiązania. Da się. W skrócie- ze sprzedaży mieszkania spłaciliśmy ciążący na nim kredyt- bank nie widział przeszkód, dobraliśmy baaardzo dużo niestety kredytu i kupiliśmy dom. Nieruchomości w naszej okolicy są bardzo w cenie, nie chcieliśmy na wsi- gdzie taniej- szkoła, zajęcia pozalekcyjne, sklepy, przyjaciele- trzeba by dzieci kilka razy dziennie wozić w tę i z powrotem. Mieszkamy od 3 tyg. i jest super pod wzgl. przestrzeni i ogródka, szeregowiec więc ogródek nie poraża wielkością, ale na maliny, borówki, zioła i 3 drzewka owocowe miejsce jest:) plus kawalek trawnika z huśtawką:). Nie wróciła bym już do ciasnoty blokowej, zupełnie inna jakość:) O kredycie na wiele lat staram się nie myśleć, była to decyzja naprawdę przemodlona, więc mam jakiś pokój, poza tym mąż zajmuje się tymi kwestiami. Myślę, ze podjeliśmy dobrą decyzję, kiedy, jak nie teraz, lata lecą
My budujemy, więc inna sytuacja. Ale napiszę, że w naszym przypadku przy braniu kredytu doradca finansowy dał ciała na całej linii. W końcu mój mąż sam załatwił kredyt na dużo lepszych warunkach (wziął ofertę, którą przedstawił doradca, przeszedł się do kilku banków, pokazał i spytał czy dają coś lepszego, dali). Także warto sprawdzić czy oferta przedstawiana przez doradcę jest naprawdę najlepsza na rynku. Do końca trwania budowy płacimy same odsetki, bez spłaty kapitału, więc mamy niższe raty, na razie po pierwszej transzy jest to kwota rzędu 500 zł (ale mój mąż całą kasę z I transzy wrzucił na lokaty, z postanowieniem, że będzie płacił wszystkim w ostatnim dniu terminu, więc na razie po spłacie tych odsetek na tym zarabiamy - ale taki myk to tylko przy budowie ). Potem będą raty malejące, więc kapitał będzie się spłacał szybciej.
Moi rodzice wystawili na sprzedaż dom w Szamotulach od Poznania jakies 30 km. Pociągiem 20 min samochodem do tetralki jakies 30-40 min. I poki co nikt nie chce kupic tzn są chetni ale zdolności kredytowej nie maja...
Nie trzeba sie bac kredytu. My bardzo dlugo sie przed nim bronilismy (czego zaluje, bo mieszkanie juz byloby splacone), wlasnie z powodu uwiazania do jednego miejsca. Ale koniec koncdm tesciowie nas namowili, maz jakies dziwne kombinacje kredytowe wymyslil i koniec koncem: za niecale 2 lata spacimy jeden z dwoch kredytow, sprzedamy mieszkanie z reszta drugiego i jestesmy wolni Jako ze udalo nam sie kupic bardzo tanio(kupowalismy w kryzysie), a ceny poszly o ok. 50% w gore zarobimy na sprzedazy. Tak wiec nie bac sie, najwyzej sie sprzeda z kredytem.
Moi rodzice wystawili na sprzedaż dom w Szamotulach od Poznania jakies 30 km. Pociągiem 20 min samochodem do tetralki jakies 30-40 min. I poki co nikt nie chce kupic tzn są chetni ale zdolności kredytowej nie maja...
Śliczny ten dom. Tez byliśmy chętni,tylko za daleko do pracy mój mąż by miał i niestety za bardzo boimy sie kredytów. W związku z tym,kwitniemy na trzech pokojach z czwórką(niebawem piątką) dzieci.
Tez nas czeka szukanie domu.. Mieliśmy posiedzieć trochę w ofertach w lipcu i nic sie nie udało... Chciałabym za rok juz sie przeprowadzić. Choć przeprowadzka, urządzenie, wogole znalezienie tego wymarzonego domu tak mnie przeraża ze wole mieszkać na naszych 50m nawet z czwórka czy piątka dzieci choć brak windy doprowadza mnie do szału
Mnie do szału doprowadzają czynsze, których tylko połowa starczyłaby na kredyt, a które blokują nam zdolnosci kredytowe (wynajmujemy m.in. pomieszczenie na działalnośc). Kółko sie zamknęło.
mamy kredyt i nie czuję się niewolnikiem - za taką ratę ciężko byłoby dwupokojowe mieszkanie w Poznaniu wynająć, dom budowaliśmy sami solidnie i raczej tanio, chyba nie kupowałabym budowanego przez dewelopera, bo widzę jak budują i oszczędzają na materiałach, żeby nie powiedzieć oszukują - a potem człowiek będzie non stop poprawki robił, grzyba się pozbywał i dopłacał do ogrzewania
jeśli chodzi o domy pod Poznaniem - widzę, ze sporo jest na sprzedaż tam gdzie mieszkam w Przeźmierowie, a do Poznania od nas super dojazd i bliziutko, m. ostatnio rowerem do pracy dojeżdża
my już na końcu żadnych poprawek nie chcieliśmy, chcieliśmy żeby już tylko poszli w cholerę bo poprawiając więcej na demolowali .... przez 2 lata po zamieszkaniu żadnego fachowca, budowlańca czy innego magika do domu nie wpuszczałam ... sami co nas raziło poprawialiśmy lub dokańczaliśmy, mężu stał się fachmanem w wieeeeelu dziedzinach a ze szprycą z silikonem lub pianką do teraz lubi po domu i po dachu polatać
taki mały przykładzik: elektryk przyszedł gniazdka pozakładać i popoprawiać te krzywe, oczywiście ściany już pomalowane na gotowo, przyjeżdżamy następnego dnia (jeszcze nie mieszkaliśmy) a tam ściany i gniazdka we krwi - m. dzwoni osłabiony do elektryka z pytaniem czy żyje? a ten na to skąd Pan wie?? bo tak się wczoraj w palec ciachnąłem, że krew się lała! m. zdołał tylko z siebie wydusić "widzę właśnie"
o nie, my trafiliśmy na kilku naprawdę dobrych budowlańców np. na murarza - rewelacyjnego i porządnego - ale to był taki murarz, co jego dziadek był murarzem, i ojciec był murarzem i on został a już syna na budowy zabierał - naprawdę Fachowiec! cały dom w miesiąc nam postawił, bez żadnych niedoróbek, i na kierownika budowy super i na drugą ekipę dekarską, bo pierwsza to "bez zupki chmielowej z rana to Pani strach na ten dach wchodzić"!
Komentarz
My też przy szukaniu domu założyliśmy sobie górną granicę raty, ile miesięcznie jesteśmy w stanie spłacać. To oczyściło trochę nam możliwości
Kredyt obsługuje mąż (tzn on przelewa na konto po wypłacie i martwi się żeby zdążyć). Ja się jedynie martwię co będzie jak mąż straci pracę. Staramy się myśleć o kredycie jedynie w ten jeden dzień, kiedy przychodzi wypłata i trzeba ten przelew zrobić.
Staramy się wszelkie nadwyżki wkładać w nadpłatę, tak żeby dojść do wysokości raty, która nie będzie aż tak bolała
I pocieszamy się, że za parę... naście lat... ta kwota którą teraz spłacamy miesięcznie straci na wartości (może my będziemy więcej kiedyś zarabiać?).
A co do kupna... szukaliśmy długo. Na pewno dwa lata.
Nie stać nas było na budowanie, zresztą ja nauczona doświadczeniem moich rodziców nie chciałam, a mąż nie chciał brać na siebie nerwówki związanej z budową.
Moi rodzice budowali dom "po gospodarsku", na zasadzie co tam odłożyli to robili coś kolejnego. Budowali kilkanaście lat. Budowali dom duży, dla dzieci.
Wprowadziliśmy się jak miałam 16 lat, jak miałam 19 lat wyprowadziłam się z domu (studia) i już nigdy na stale nie wróciłam.
Tyle było mojego mieszkania w nim - przez kilkanaście lat wszyscy poświęcaliśmy się dla "budowy", nie było wakacji, rodzice całe urlopy poświęcali na "działkę" i całe 3 lata mieszkania tam.
A co do tematu nowe-stare.
Szukaliśmy długo, nie mogliśmy się zdecydować bo: stać było nas na stare do remontu, a bardzo się tego baliśmy (bo co jak się wyskubiemy a potem nie będzie na remont). A remonty starych domów trwają często dożywotnio.
W końcu po latach szukania znaleźliśmy prawie nowy (6letni domek) w cenie starego. Baliśmy się haczyków, ale mieszkamy rok i haczyków nie widzimy
Ile jesteśmy w stanie płacić miesięcznie?
Jaki kredyt nam się wobec tego należy?
Ile łącznie jesteśmy w stanie zapłacić za dom?
Bardzo pomógł nam pośrednik finansowy w przeprowadzeniu nas przez całość. Nie wziął ani grosza (bierze wszak od banków
), a nas całą operacja przerażała.
Chcieliśmy sprzedać mieszkanie w bloku, dołożyć zaskórniaki, kredyt, kupić dom i przeprowadzić się tak, żeby nie tułać się z gratami po wynajmowanych mieszkaniach (przeprowadzaliśmy się jak byłam w 9 miesiącu ciąży). Udało się gładko.
Ale napiszę, że w naszym przypadku przy braniu kredytu doradca finansowy dał ciała na całej linii. W końcu mój mąż sam załatwił kredyt na dużo lepszych warunkach (wziął ofertę, którą przedstawił doradca, przeszedł się do kilku banków, pokazał i spytał czy dają coś lepszego, dali). Także warto sprawdzić czy oferta przedstawiana przez doradcę jest naprawdę najlepsza na rynku.
Do końca trwania budowy płacimy same odsetki, bez spłaty kapitału, więc mamy niższe raty, na razie po pierwszej transzy jest to kwota rzędu 500 zł (ale mój mąż całą kasę z I transzy wrzucił na lokaty, z postanowieniem, że będzie płacił wszystkim w ostatnim dniu terminu, więc na razie po spłacie tych odsetek na tym zarabiamy - ale taki myk to tylko przy budowie ). Potem będą raty malejące, więc kapitał będzie się spłacał szybciej.
W związku z tym,kwitniemy na trzech pokojach z czwórką(niebawem piątką) dzieci.
mamy kredyt i nie czuję się niewolnikiem - za taką ratę ciężko byłoby dwupokojowe mieszkanie w Poznaniu wynająć, dom budowaliśmy sami solidnie i raczej tanio, chyba nie kupowałabym budowanego przez dewelopera, bo widzę jak budują i oszczędzają na materiałach, żeby nie powiedzieć oszukują - a potem człowiek będzie non stop poprawki robił, grzyba się pozbywał i dopłacał do ogrzewania
jeśli chodzi o domy pod Poznaniem - widzę, ze sporo jest na sprzedaż tam gdzie mieszkam w Przeźmierowie, a do Poznania od nas super dojazd i bliziutko, m. ostatnio rowerem do pracy dojeżdża
och znam ten ból
my już na końcu żadnych poprawek nie chcieliśmy, chcieliśmy żeby już tylko poszli w cholerę bo poprawiając więcej na demolowali .... przez 2 lata po zamieszkaniu żadnego fachowca, budowlańca czy innego magika do domu nie wpuszczałam ... sami co nas raziło poprawialiśmy lub dokańczaliśmy, mężu stał się fachmanem w wieeeeelu dziedzinach a ze szprycą z silikonem lub pianką do teraz lubi po domu i po dachu polatać
taki mały przykładzik: elektryk przyszedł gniazdka pozakładać i popoprawiać te krzywe, oczywiście ściany już pomalowane na gotowo, przyjeżdżamy następnego dnia (jeszcze nie mieszkaliśmy) a tam ściany i gniazdka we krwi - m. dzwoni osłabiony do elektryka z pytaniem czy żyje? a ten na to skąd Pan wie?? bo tak się wczoraj w palec ciachnąłem, że krew się lała! m. zdołał tylko z siebie wydusić "widzę właśnie"
takich historyjek mamy jakąś setkę